

W teorii, ludzie, nazwijmy ich mniej rozgarnięci czy wykształceni są gorzej przygotowani do radzenia sobie z wszechobecną indoktrynacją.
Wystarczy zasunąć im jakiegoś autoryteta, dodać cyferki (sondaż) i pokazać ładnie wyglądającą postać (nie mylić z estetyką nowego rządu!) Problem z głowy!
W rzeczywistości człowiek wykształcony znający lub uważający, że zna sztuczki stoi na przegranej pozycji.
Osoby "niewykształcone" mają swoją wewnętrzną logikę, pokrętną jak Mocny Full ale trzeźwą i racjonalną

Być może łatwiej łykają papkę medialną ale ta papka szybciej ulatuje z głów. Zapamiętywane są jedynie elementy szczątkowe, wywołujące radość czy podnietę, np. tancerze, komisarz Halski, beza czy mordy wy moje!
Papka medialna doskonale przylega do "konstytucji psychofizycznej" inteligentów.
Komunikat perswazyjny jest doskonale rozumiany wśród inteligentów. Wzrastają więc szanse i to kilkukrotnie, że nie tylko zostanie przyswojony ale...okaże się skuteczny...
Powtarzając eksperyment uzyskujemy coraz lepsze rezultaty. Broniąc się przed natrętną indoktrynacją inteligenci szybciej znajdą kontrargumenty ale zarazem zracjonalizują wybrane.
Przykład tendencyjny jak wpis powyższy: dwanaście tez w przekazie na nie; po zastanowieniu wybieramy np. dwie jako prawdopodobne, kilka jako możliwe a resztę odrzucamy. Przy powtórkach ilość akceptowanych wzrasta

Ludzie prości, normalni zwykli, szaraki nie będą rozdzielać włosa na czworo i zastanawiać nad każdym. Przyjmą lub odrzucą.
Rodzi się pytanie- czy warto być inteligentem skoro ostatecznie stajemy się pacynkami, zmanipulowanymi absolutnie?