You are currently viewing archive for December 2008
Pytanie prowokacyjne, skierowane do całej maści politologów, którymi nas hojnie obdarzyły uczelnie
Nie będę wdawał się w rozważania ekonomiczne bo łatwiej wyjąć jeden czynnik będący na pograniczu nauk (zresztą i tak ekonomia okaże się rozstrzygająca, hehe). Pomińmy antagonizmy klasowe, demografię i tożsamość różnych mniejszości, ponieważ pomimo problemów związanych z napięciami społecznymi Stany sobie trwają i radzą.
Rosyjski politolog przedstawił wizję rozpadu USA. Komentatorzy uznali, że są to typowe sowieckie bajki- chciejki. Wg nich Stany długo będą hegemonem, może Chiny ich trochę podrapią. Koniec. Kropka.
Żeby nie było zbyt łatwo odwołam się do doświadczeń rosyjskich. Nadamy odpowiedni smaczek.
Sowiety od początku istnienia swej "trudowoli" zbroiły się okrutnie, ponad wszelką miarę. Superwojska niemieckie, dysponujące o niebo lepszym wyposażeniem dały się we znaki w 1941. Żołnierz był dobry, zawiodła śrubka- maszyny. Taką wizją raczą swoich rodaków ichniejsi historycy. Jest to ewidentna lipa, o czym wie każdy, kto czytał książki Sołonina czy Suworowa. Kluczem był człowiek, nie maszyna.
Żołnierze pomimo dobrego sprzętu nie mieli motywacji do walki; stąd paniczne ucieczki z placu boju, masowe oddawanie się do niewoli i porzucanie sprzętu. Nie wspominając o bratobójczych walkach...
Potem pojawiła się teoria, że sprzęt był niezły ale stary, źle konserwowany. Generałowie mieli swoją idee fixe- dozbrajanie, zresztą jak wszystkie trepy na świecie. Latami budowano nowoczesne siły zbrojne, niektóre osiągnęły wysoki poziom niejako od zera- marynarka.
Pracowano tak usilnie, że ze zmęczenia upadły Sowiety. Pomimo doskonałej broni (a może dzięki niej...) Zabawne, nieprawdaż?
Fetysz metalu przygniótł psychologię człowieka.
Spytacie, a co ma wspólnego miasto, masa, maszyna w wydaniu czerwonym ze Stanami? Ano, jeżeli mamy przewidzieć przyszłość to popatrzmy bliżej na amerykańskich chłopców z drogimi zabawkami. Odjechane zabawki i kiepskie morale. I nie będzie lepiej, może być tylko gorzej. Hm...Gdzie jesteśmy? Aha- finis Americae.
Ps. Gość wróży powrót Leppera i wojnę.
Życzę Wam szczęścia w Nowym Roku 2009. Ku chwale nowej światowej potęgi!
Dawno, dawno temu gdy uzyskałem samoświadomość zastanawiałem się, jak można bronić agentów i funkcjonariuszy UB/ SB. Dzisiaj wiem, że przyczyny są błahe: obojętnie czy chodzi o związki prywatne (matka, ojciec, syn, wnuk) czy też o powiązania zawodowe i solidarność "ludzi z cienia."
W dyskusjach zaobserwować można mechanizm obronny polegający nie na usprawiedliwaniu esbeków wprost, lecz na podważaniu kompetencji historyków zajmujących się tymi szczególnymi źródłami jakimi są świadkowie czasów z innej strony barykady.
Rozmycie odpowiedzialności i przesunięcie punktu ciężkości z samych funkcjonariuszy na "niezbadanego ducha dziejów" i zagubienie ludzi mających jakoby błądzić (errare humanum est) powoduje zaklasyfikowanie innych, podejmujących temat lustracji i sprawiedliwości jako niebezpiecznych oszołomów, czyhających na młodą, polską demokrację.
C. Kiszczak w pokrętny sposób stara się udowodnić, że świstki są niegodne i niewiarygodne. Słuchając jego argumentacji można się zastanowić nad trwałością układów i sitw.
Ze wspomnień ludzi służb wyłania się obraz agentury jako ludzi nieskomplikowanych. Można z nimi rozmawiać, opłacać, chwalić, ganić lub podziwiać za intelekt ale w rzeczywistości (co elita elit podkreśla) nasi funkowie ze specsłużb pogardzają nimi.
Wiedzą o czym piszą- w końcu znają ich prawdziwą wartość i rzekome zasługi...
Wszystko wskazuje zatem, że magdalenkowy spisek jest o wiele bardziej rzeczywisty niż by się to wydawało. Była solidarnościowa opozycja wespół z dawnymi oprawcami (?) żyje sobie doskonale, regularnie wymieniając twarze i wytarte slogany partyjne.
Wypchnięci "radykałowie" (czyli normalsi) wegetują. A społeczeństwo przygląda się przetasowaniom i krzykom: My jeszcze nie rządziliśmy! To oni są winni! Czyżby? Nawet JKM był jednym z konsultantów MKS-u...
Plakaty propagandowe z epoki demoludów kojarzą się zwykle z ordynarną i kiepską retoryką bojową- wczesne lata lub z siermiężnymi kolorami rewolucji zmiksowanymi z pracą na rzecz socjalistycznej "ojczyzny". Większość jest nudna, choć trafiają się perełki, przerabiane do dzisiaj. Jednak gdy zapytałbym Was o abstrakcyjne formy to pewnie trudno byłoby wskazać ciekawsze prace. Znalazłem w necie trzy plakaty, które są...Sami zobaczcie
Przeczytaj cały artykuł: »»
"
Amerykańska organizacja The Pew Research Center for the People & the Press przeprowadzając ostatnie badania dotyczące czytelnictwa odkryła, że
po raz pierwszy Internet wyprzedził prasę drukowaną jeśli chodzi o źródła pozyskiwania aktualności.Badania przeprowadzono między 3 a 7 grudnia na grupie 1 489 dorosłych amerykanów. Większość pytań dotyczyła reakcji na najważniejsze wydarzenia roku, część jednak sprawdzała skąd respondenci dowiedzieli się o nich. Okazało się, że 40% ludzi aktualności krajowe i światowe czerpała z Internetu - to znaczny skok względem analogicznego badania w 2007, kiedy podobnie odpowiedziało jedynie 24% badanych.
Niekwestionowanym liderem okazała się nadal telewizja, jednak i dla niej zapaliło się już ostrzegawcze światło - w badaniu ograniczającym grupę respondentów wyłącznie do młodych ludzi, telewizja znacznie traci już na swoim znaczeniu i jako źródło pozyskiwania informacji pozycjonowana jest już na równi z Internetem.
Warto zauważyć, że niektóre komentarze do tych badań ostrzegają, że nie ma z czego się cieszyć. O ile bowiem w oczach wielu ludzi Internet jest idealnym medium szybko i sprawnie identyfikującym najważniejsze wydarzenia, o tyle mało które witryny webowe mają zasoby niezbędne do przeprowadzania wnikliwych dziennikarskich analiz i śledztw, jakie wykonywanie są codziennie przez doświadczonych redaktorów dużych gazet - to, że treści internetowe są za darmo, odbija się niestety na ich jakości. Bez wątpienia jednak media internetowe bardzo szybko uczą się i dzięki rosnącemu znaczeniu jako atrakcyjny nośnik reklamy zyskują odpowiednie środki, by tą jakość poprawiać."
Przewaga netu i blogów politycznych, bo te mnie najbardziej interesują dowodzi, że pobłażliwe traktowanie blogerów przez media mainstreamowe jest co najmniej nieuzasadnione. Mediom nie należy się jednak dziwić, czują się zagrożone, więc kąsają rzucając uwagi, niektóre słuszne, np.:
blogerzy korzystają z informacji zdobywanych przez dziennikarzy i tylko je komentują, z rzadka będąc rasowymi śledczymi, pozyskującymi newsa. Zarzut jest dość zasadny ale można łatwo go zbić- dziennikarze, szczególnie śledczy pracują często na zlecenie specsłużb, działają na fałszywkach, rozsiewają dezinformację i są elementem szerszych działań wojny psychologicznej czy czarnej propagandy.
Na pewno będziemy mieli do czynienia z podobnym zjawiskiem w necie: podstawieni blogerzy, sztucznie kreowane "autorytety", klony partyjne i funkcjonariusze udający babcię Henię komentującą "politykę."
Siłą netu jest szybkość, łatwość przyswajania newsów oraz...banalny, teoretycznie odtwórczy komentarz. W praktyce komentarz jest czynnikiem przyciągającym czytelnika. W zestawieniu z radykalnością przekazu i ukazywaniem manipulacji medialnych otrzymujemy produkt doskonały, zgrabnie skrojoną notkę blogową...
Dziennikarze są zbyt leniwi aby być blogerami, nie potrafią również skutecznie stawić czoła dyskutantom, o trollach nie wspominając.
Trudno ocenić, co może zastąpić blogi. Jako tradycjonalista czytający książki a zarazem bloger szanujący czas czytelników i nie przemęczający (z reguły) monstrualnymi wpisami o niczym, stoję pomiędzy dwoma (znowu tylko w teorii) przeciwieństwami.
Warto zauważyć, że niezależność i swoista ludowa mądrość wszechobecnego internetu jest mitem, który łatwo zostanie obalony w przypadku, gdy sami blogerzy stworzą sieci połączonych ze sobą agregatów, komentujących, relacjonujących lub nastawionych na niszczenie przeciwnika. Połączone sieci stworzą korporacje blogerów, kierujące przekazem, cenzurujące "złe" treści. I w tym momencie wracamy do początków prasy...
Bloger stanie się kłamliwym trybikiem wielkiej machiny. Zupełnie tak jak wygląda dzisiejszy światek dziennikarski.
Wygrzebałem z czeluści bibliotecznych książkę a właściwie broszurkę o Szulchan Aruch. Jakim cudem światli europejscy "przyjaciele" tego jeszcze nie spalili, nie wiem...Zapewne wielu z Was słyszało o ks. Trzeciaku i Pranajtisie. Ale sza! Czytajcie uważnie, antysemityzm u bram :>
Książeczka pochodzi z roku 1925 i ma dość przydługi tytuł: "Zwierciadło żydowskie czyli 100 praw żydowskich odnoszących się do chrześcijan, wyjętych z świętej księgi żydowskiej Szulchan Aruch wydał dr Justus."
We wstępie jest fragment o Szulchan Aruch, wytłumaczenie "akum":
"W prawach tych bardzo często spotkasz słowo: akum. Słowo to powstało z Aobde Kochabim UMasulot i oznacza: sługa gwiazd i planet. W Szulchan aruchu oznacza ono nie żadnego sługę gwiazd i planet, lecz po prostu chrześcijanina. Żydzi znowu mówią, że to nieprawda, że to odnosi się do pogan, do sług gwiazd i planet, a nawet do Persów!
Sam Mojżesz Isserles był szczerszy od tych żydów. W Choszen Hamiszpat 409, 3, Haga, powiada wyraźnie: Heutzutage, wo wir zwischen den Akum wohnen, tzn. Dziś, gdy mieszkamy pomiędzy akumami. A gdzie to żył Isserles? W 16-tym wieku! A gdzie przebywał? W Krakowie!
Żeby nie było żadnych wątpliwości i złudzeń, wskazujemy jeszcze na jedno miejsce Szulchan aruchu. W Orach Chajim par. 113, 8 powiedziano:
"Gdy się ktoś modli, a naprzeciw niego idzie akum z krzyżem w ręce, a żyd dojdzie w modlitwie do takiego miejsca, gdzie się trzeba kiwać, to żyd nie powinien się schylić. Oprócz słowa akum, używa Szulchan aruch i innych na oznaczenie chrześcijan, a to: goj, nochri, obed, kuti, elilim."
Dalej wyjaśniono przydługi tytuł i ukazano sylwetkę autora:
"Prawa te zebrał wprost z Talmudu Dr Justus (A. Brimann) i ogłosił je pt. "Judenspiegel" tzn. zwierciadło żydowskie. Żydów jakby ukropem oblał. Gdy redaktor gazety "Westfalischer Merkur" umieścił o niej sprawozdanie, żydzi zaskarżyli go przed sądem o "podburzanie jednej warstwy mieszkańców przeciwko drugiej, tj. chrześcijan przeciw żydom."
Prokuratura niemiecka w Monastyrze wytoczyła redaktorowi gazety proces, który się odbył 10 grudnia 1883 r. przed trybunałem w Monastyrze. Na rzeczoznawców powołano dr J. Eckera, profesora języka hebrajskiego w akademji monastyrskiej i profesora seminarium, Abrahama Treu'a (na marginesie następnych słów zajrzyjcie sobie do
wikipedii i sami oceńcie poziom notki...Unicorn).
I cóż się okazało? Nic innego, tylko to, że przekład jest wierny poza kilkoma drobnemi usterkami. Dr Justus wygrał. Po procesie ogłosił dr Ecker osobną książkę pt." Der Judenspiegel im Lichte der Wahrheit" (Zwierciadło żydowskie w świetle prawdy), w której cytując dosłowny tekst Szulchan aruchu o porównując go z prawami dr Justusa, wydaje ostateczny sąd tej treści, że niestety prawa te są z Szulchan aruchem...zgodne."
Cytaty za:
Zwierciadło żydowskie czyli 100 praw żydowskich odnoszących się do chrześcijan, wyjętych z świętej księgi żydowskiej Szulchan Aruch wydał dr Justus, Cieszyn 1925, s. 5- 12.
Ps. Większa część samych praw w kolejnym wpisie. Jako swoistą ciekawostkę podam prawo 8:
"Gdy żyd zobaczy miejsce, na którem odprawia się służba bałwochwalcza (kościół), obowiązany jest tak powiedzieć: Bądź uwielbiony Panie, który okazujesz się powolnym wobec przestępców Twej woli!
Jeżeli dom bałwochwalczy stoi pusty, powinien mówić: Bądź uwielbiony Panie, za to, żeś w tem miejscu wytępił służbę bałwochwalczą!
Na widok cmentarza chrześcijańskiego powinien mówić: Niech będzie shańbiona wasza matka, niech będzie zawstydzona ta, która was porodziła!
Gdy żyd widzi domy, zamieszkałe przez akumów ma powiedzieć: Domy pysznych Pan zburzy!
Jeżeli domy są zburzone, niech nad ich gruzami powie: Bóg jest Panem zemsty!"
Za: Ibidem, s. 20- 21.
Nie jest to specjalnie odkrywczy wpis. Wiem. Ale skoro sam dziennikarz Aborczej przyznaje, że stanowią oni awangardę agentury (oprócz sił postępu), warto przyjrzeć się bliżej:
"(...)
I w końcu "Gazeta Polska" tradycyjnie pokazuje,
że nie lubi agentów. Zapowiada nawet "Kalendarz z agentem na każdy miesiąc" w noworocznym numerze. Zaraz, zaraz, czy naprawdę nie lubi? Człowiek kupuje kalendarz z pięknymi krajobrazami, bo lubi przyrodę, z pięknymi dziewczynami mniej lub bardziej pozbawionymi odzienia (z panami jak kto woli), bo lubi co innego niż krajobrazy. Redaktor Tomasz Sakiewicz zapewne rozaniela się jedynie na widok agenta?"
Spróbuję sobie pogłówkować, choć po świętach wydaje się to nadzwyczaj trudne... Jeżeli "Gazeta Polska" nie lubi agentów (a można w ogóle lubić?) to jasne, że dziennikarz piszący na łamach Aborczej musi tych agentów co najmniej kochać. Nie wiem czy miłością czystą, pedalską czy też może miłością typu "pióro kontra sakiewka". Wydaje się zatem, że agent to jednostka spoko. Co najmniej tak dobra i miła jak "człowiek honoru".
Zgodnie z naszą polską terminologią (pomyłki zdarzają się gęsto i często) agent to szpion, osoba działająca na rzecz obcych wywiadów.
Tutaj można popuścić wodze fantazji i zgadywać- jeden wywiad? Dwa wywiady? A może nie ma obcych służb, są swoi. Ci, którzy wyjechali po 1956 r.
Taki zwykły kapuś to TW czy KO; chyba panu Wrońskiemu nie chodziło o PRLiadę...Owszem, niecierpliwi mogą uznać, że agent to pomyłka- rzecz oczywista, że agentem ma być...funkcjonariusz. W takim przypadku sprawa również jest uzasadniona.
Jak widać, obojętnie co miał na myśli Wroński, agenturalność jego samego jak i gazety nie pozostawia złudzeń.
Niektóre propozycje takie obciachowe, że aż fajne. Moda damska zdecydowanie lepsza od męskiej:
Przeczytaj cały artykuł: »»
Życzę sobie aby przyszły rok przywiał wiatr historii, który zmiecie ze sceny politycznej przygłupów, karłów moralnych i zdrajców wespół z pożytecznymi idiotami.
Życzę Polsce aby jak najszybciej pozbyła się wszelkich związków z komunizmem, także w sensie antywartości i wychowała rzesze prawdziwych patriotów.
Życzę moim czytelnikom aby twardo trzymali się swoich przekonań, wartości i tradycji. W miarę możliwości ich bronili i nie wstydzili się być odmieńcem czy radykałem. Buntownik to brzmi dumnie, radykalnie oszołomski i ciemnogrodzki klerofaszysta- brzmi doskonale
Życzę w końcu moim wrogom, agentom i innym cycom oddelegowanym do komentowania wypocin aby pięknie opisali skąd pochodzą i jaki stopień mają, może mamy wspólnych znajomych. Hehe.
Życzę niewierzącym, liberałom i innym politycznie poprawnym aby po prostu zmądrzeli. Wy też będziecie moherami, będziecie starzy, mogą was uśpić i po co to wam?
Wesołych i radosnych świąt Bożego Narodzenia!
Dlaczego akurat wybrałem drobny wycinek książki? Jedna cecha jest fałszowana i pomijana, nawet w naukowych publikacjach. Niewygodne a więc sio!
Na podobnej zasadzie przemilczano tezy A. Suttona...Pominę tak oczywiste jak oszustwo, korupcja i dezinformacja plus terror.
Co jeszcze zdecydowało o sukcesie komunistów? Np. przyciągnięcie do ruchu mniejszości narodowych, etnicznych czy religijnych. W tym Żydów. Service pisze:
"Komunizm z pewnością niezwykle pociągał Żydów. Nie wszyscy jednak wstępowali do partii komunistycznych, wręcz przeciwnie: większość z nich trzymała się z dala od wszelkiej polityki. Jednakże istotna i zauważalna mniejszość młodych Żydów, w tym zarówno kobiet, jak i mężczyzn, po odrzuceniu wiary swoich przodków zainteresowała się marksizmem.
Przywództwo Komunistycznej Partii Ameryki było w przytłaczającej większości żydowskie z pochodzenia.
Dlaczego ludzie ci i ich zwolennicy tak licznie garnęli się do marksizmu?
Wśród istotnych czynników można wymienić dążenie do systemu ideowego opartego na internacjonalistycznych przesłankach. Komuniści z zasady nie zwracali uwagi na narodowość. Inną szczególną zaletą komunizmu było to, że kontynuował judaistyczne tradycje czytania ksiąg, egzegezy i przepowiedni."
Za: R. Service,Towarzysze. Komunizm od początku do upadku. Historia zbrodniczej ideologii, Kraków 2008, s. 170- 173.
Jest to niezwykle ciekawe. Rewolucja wygenerowała nacjonalizmy mające podminować tradycyjny porządek oparty na autorytecie monarchy, patriotyzm i religię. Z drugiej strony narodził się socjalizm, który w teorii zwalczał nacjonalizm, brał w obronę mniejszości i skrzętnie likwidował wiarę przodków, jednocześnie oba nurty socjalistyczne- narodowy i komunistyczny stworzyły sobie bożków. Nowe parareligie- jedni powrócili do wierzeń pogańskich, drudzy starali się aby nowy kult mógł zapanować nad starymi przesądami.
Stare hasło "przesąd zwyciężony!" zamieniono na...nowy przesąd. Kult wodza, "biblie", mity założycielskie i dążenie do absolutnej kontroli miały być mechanizmami powstania raju na ziemi.
Zawsze chodziło o nowy ład, nową religię, nowych ludzi.
Jak teraz odbieracie "zmianę"?
Dziennikarz śledczy- ach jak to kuriozalnie brzmi w czasach podrzutek ze służb

popisał się iście w stylu wolnym:
"Tu jest taka ilość manipulacji i wazeliny dla tzw. "antysalonu", ze mi pioro opada.
Przyznaję, rację mieli wszyscy, ktorzy przez ostatnie dni ostrzegali mnie przed wdawaniem się w dyskusję z blogerami.
Ps. Jedno jedyne pytanie do k... - ile razy oskarżając o najgorsze przewiny rozmawiała Pani - Pan z Ćwiąkalskim, Tuskiem, Staszakiem, Schetyną, Olejniczakiem, Szmajdzińskim, czym kim tam bądź
...Ile miejsca przeznaczyła Pani-Pan (albo cośtamcośtam) dla ich wypowiedzi?"
Co w tłumaczeniu na "nasze" oznacza mniej więcej, iż pan dziennikarz, p.o. funkcjonariusza mediów, śledczy dziennikarz itd. wpienił się za antysalonowość.
Salon jest cacy a antysalon be? A może problem polega na tym, że uczeń pobił mistrza? Naprawdę dziwię się ziewnikowemu- Kataryna manipulacyjnie lepsza od dziennikarza! Sztuka decepcji wyżej rozwinięta niż ego redaktora. Skandaliczne niedopatrzenie oberfuhrera salonu24!
Wymienić niestety tych miriad kłamstw i manipulacji nie raczono już. W sumie po co?
Inna sprawa z nazwiskami. Czyżby to miało być klasyczne- czy pan wie kim ja jestem? -> odpowiedź na pytanie, o jaką chorobę psychiczną chodzi bez problemu nawet dziennikarz sobie wygoogla. Kłania się
wątek z profesorem Sadurskim...
Pewien mój znajomy ukuł nawet definicję dziennikarza śledczego Dziennika:
zabiegany, zaspany, zakawowany, kseroboj maili i notatek służbowych :>
"Niemiecki silnie prawicowy tygodnik "Junge Freiheit" opublikował artykuł historyka Alfreda Schickla, który twierdzi, że dysponuje dokumentami sugerującymi współodpowiedzialność brytyjskiego premiera Winstona Churchilla za śmierć gen. Władysława Sikorskiego.
Schickel, założyciel Instytutu Badań Historii Najnowszej w Ingolstadt, jest postacią kontrowersyjną, oskarżaną o rewizjonizm historyczny i relatywizowanie odpowiedzialności Niemiec za II wojnę światową.
Jak poinformowała redakcja "Junge Freiheit", Schickel odnalazł w archiwach w Waszyngtonie stenogram rozmowy telefonicznej między Churchillem a prezydentem USA Franklinem D. Rooseveltem, przeprowadzonej 29 lipca 1943 r. po śmierci Sikorskiego. W artykule nie sprecyzowano skąd dokładnie pochodzić ma zapis i kiedy został odnaleziony.
Przeczytaj cały artykuł: »»
"Antysemici" czyli myślący ludzie bez chwili zastanowienia odpowiedzą- oczywiście, że osławiona żydokomuna...

Spróbuję jednak podeprzeć się pozycją B. Szaynok, Z historią i Moskwą w tle. Polska a Izrael 1944- 1968. Pouczająca lektura, wydana przez IPN. Szczególnie aby zobaczyć czym było tzw. państwo nijakopolskoludowe po 1944.
Na stronie 284 można przeczytać m.in:
"W 1955 r. o wyjazd do Izraela ubiegało się niecałe 2,5 tys. osób. Rok później liczba ta wzrosła o ponad 19 tys.
Przeczytaj cały artykuł: »»
Wyłapałem pozycję ostatnio w bibliotece. Wcale nie za 1 pln
Książka dosyć średnia, słaba konstrukcja, wiele spraw poruszonych oględnie. Dużo "ludowego moralizowania". Najciekawsze są fragmenty, gdy docierała do żyjących- wtedy obrońców Westerplatte. Brakuje czegoś- klimatu. Czuć oddech cenzury, no ale nie powinno to nikogo dziwić skoro:
"Jednym z głównych konsultantów filmu jest Stanisława Górnikiewicz- Kurowska, była działaczka ZBOWID-u i etatowa pracownica SB, która od 1964 roku z ramienia bezpieki "opiekowała się" Westerplatczykami. Z informacji przekazanych nam przez informatora związanego ze środowiskiem weteranów i rodzin żołnierzy Westerplatte wynika, że Górnikiewicz- Kurowska szantażuje kluczową osobę (córkę jednego z oficerów) mogącą przeciwstawić się dalszej produkcji filmu. Szantaż polega na sprawach związanych ze sferą obyczajową o czym świadczą materiały operacyjne Służby Bezpieczeństwa, do których dotarł "Najwyższy Czas." Wcześniej dokonałem małego podsumowania sprawy filmu. Wielu z Was pewnie się zastanawia, co on się tak uparł z tym filmem. Niektórzy mogą podejrzewać drugie dno... I mają rację! Zawsze jest drugie dno. Ukryte i zazdrośnie strzeżone
Powody, dla których zamierzam ciągnąć sprawę filmu Tajemnica Westerplatte są dwa:
- miłośnik historii musi dbać o nią i angażować się w wyjaśnienie mętnych okoliczności finansowania produkcji; zawodowo zajmujący się historią tym bardziej muszą mocniej prostować zaklęte ścieżki,
- powody rodzinne; słyszę już głośne: Ha! Wiedziałem! Trudno, żeby nie interesować się miejscem gdzie zginął członek własnej rodziny...
Tyle prywaty. Chochlew na śmietnik historii!
A poniżej obiecany fragment książki:
"Zgodnie z tym (książka kapitana F. Dąbrowskiego, gdzie wspominał o spaleniu akt- Unicorn) dokumentacja nie powinna ocaleć. A jednak część z niej ocalała! Spalono bowiem nie wszystkie akta.
Komandor Fengler część tych dokumentów przeniósł na kliszę fotograficzną, co też uczyniłam i ja, stając się posiadaczką 198 fotokopii, stanowiących-to już dziś wiem z całą pewnością- prawdziwą skarbnicę dokładnej, rzetelnej wiedzy o faktach, które ze względu na poufność i tajny charakter nie mogły być znane większości żołnierzy. Na ich podstawie wyjaśniło się szereg nieporozumień, upadły też niektóre mity towarzyszące pewnym zdarzeniom i osobom."
Za: S. Górnikiewicz, Lwy z Westerplatte, Gdańsk 1988, s. 14- 15.
Ps. Dla zainteresowanych- pani się podnieciła ale nie wykorzystuje wspomnianych dokumentów za wiele w książce. Może czekała na czasy, gdy będą kręcić film i...
Człowiek uczy się całe życie. Uczy się głównie od rodziny, czytając książki, przebywając z ludźmi. Uczyć można się także od...wrogów. Jest to jak najbardziej wskazane. Przebywanie we własnym kręgu mile łechcze ego ale co poza tym?
Grzebiąc po półce z napisem- Okazje! Książki przecenione znalazłem staroć wydaną w 1969 roku przez Zarząd Propagandy i Agitacji Głównego Zarządu Politycznego WP. Niach, niach
Biuletyn informacyjny- Aktualne problemy wojny psychologicznej, nr 13 (386). Dużo piszą o wiadomych rewanżystach, niecnych imperialistach i superbracie ze Wschodu.
Zapytacie- po kiego wrzuca nędzną propagandową agitkę?
Ano, na stronie 46 tegoż "dzieła" znalazł się taki fragment:
"Wszystkie te argumenty (ziemie zachodnie, manipulacje prawne itd.- Unicorn) uzupełnia się dodatkowo hasłem "europeizmu" (po co w Europie granice?). Zniesienie granic stanie się początkiem Europy itd., ale zapomina się przy tej okazji dodać, iż w takiej "Europie bez granic" czynnikiem decydującym i dominującym stałyby się zjednoczone w niej na bazie polityki bońskiej Niemcy, jako najwyżej rozwinięte, najliczniejsze i najsilniejsze państwo kapitalistyczne."
"Stara, dobra" nazistowska propaganda w lekko zmienionej formie nadal skuteczna...
Dyskusja na temat nazizmu i komunizmu i ich wspólnych korzeni trwa od lat. Gorliwi wyznawcy za wszelką cenę próbują odróżnić komunizm i ruchy skrajnie lewicowe od nazizmu szermując nacjonalizmem, waląc w religię i przede wszystkim, uwypuklając antysemityzm.
Czerwoni mogą także pochwalić się swoimi "żydożercami", mieli przecież swojego Himmlera...
Niemniej jest to zwykłe pieprzenie w bambus. Każdy, kto ma głowę od myślenia, nie zaś tylko służącą waleniu z dyńki, wie jak przedstawia się rzeczywistość. Dla wyznawców obrazek:
Dziesięcioletnie dzieci wstępują do Jungvolku
Za: G. Knopp, Dzieci Hitlera, Warszawa 2008, s. 28.
Młot...
Wprost zmieniło szatę, układ i zawartość. Oto próbka (ciekawa):
"Pijany jak Polak. Polak antysemita i rusofob. Polak złodziej, Polak średniowieczny katolik. Polak cierpiętnik i Polak malkontent. Czy to wszystko, co Polacy o sobie sądzą i co o nas sądzą cudzoziemcy, to prawdy, czy mity? W większości mity. Powstały one wiele dziesięcioleci temu.
Polacy wszak jako naród zmienili się na skutek przesunięcia granic, rzezi II wojny światowej i lat komunizmu. Genetycznie jesteśmy takimi samymi Europejczykami jak Niemcy czy Francuzi. Pijemy o wiele mniej alkoholu niż np. Brytyjczycy, Francuzi czy Hiszpanie. Mniej w nas antysemityzmu niż w innych europejskich nacjach. Jesteśmy tak kreatywni, jak inni zachodni Europejczycy. I na tle wielu z nich nie jesteśmy już biedakami Europy. A także wyzbyliśmy się naszego słynnego malkontenctwa.
Przeczytaj cały artykuł: »»