Był sobie brzuch. Była sobie gazeta. A w niej redaktorzy. Niektórzy mają dzieci, inni partnerów a jeszcze inni kochają odbyty.
Cieszą się niewymownie- w końcu jasność czerwonego pokonała ciemnotę i czarny lud. W ferworze zabawy iście wolnościowej i korowodu miłości- płód, płód zabijmy płoda! Niech się dokona! Ave! nie zauważyli, że kolor doskonale oddaje ich poglądy.
Czerwone jak krew i czerwone jak obrona komuchów.... Znaki. Czytajcie znaki.
Kampania Aborczej przypomniała mi stare lektury filozoficzne o złym. O Bogu i kuszeniu. Czym zostali skuszeni redaktorzy Aborczej? Obietnicą wymazania kartotek i spalenia teczek?
Heaven can wait. Fire walk with me...
