Nawet biorąc pod uwagę, że nie wtrącają się oni do naszych spraw oraz nie bardzo chcą nam dawać rady..Sytuacja inwazji jest dość nieprawdopodobna gdyż dysponując o wiele większym potencjałem zrobiliby to po cichu i bez zbędnych trudności..
zostaje inna możliwość: wizyta oficjalna lub podróż z pogawędką lub...koń trojański 
Pytanie jest ciekawe bo ostatnio gdzieś na necie, na jakimś portalu poświęconym NASA i obcym cywilizacjom jakiś pan doktor założył hipotezę, że dojdzie do kontaktu w ciągu najbliższych 50-100 lat ale nie ze względu na naszą rozbudowę infrastruktury kosmicznej a..na zagrożenie jakie możemy czynić rozbudowa nowych, niebezpiecznych technologii na Ziemi

Wydaje mi się, że skutki byłyby bardzo poważne jeśli nie katastrofalne, dlatego, jakoś się nam nie chcą pojawić kosmici... dając dziwne czy lipne rady za pośrednictwem osób porwanych i innych nawiedzonych quasiproroków
Jakie mogłyby być skutki polityczne?
Otóż wystarczy, że padnie jedno zdanie dotyczące idei rządzenia i idei organizacji politycznej na Ziemi...Co się dzieje? Lekki chaos..
Życie społeczne-może rodzina nie jest odpowiednią komorką, państwo odpowiednią strukturą? A jakiekolwiek związki oparte na płciach nie bardzo możliwe gdyż mamy..klonowanie?

Co warunkuje utrzymanie ładu społecznego u nich? Jaka doktryna? Demokracja? Autokracja? A może..arystokracja i niewolnictwo->"szaraki" i "blondyni" tak znani z literatury ufologicznej..
Dalej--skutki kulturowe? jaka Religia? Która religia? A moze żadna nie jest prawdziwa? Może wszystkie razem... 
Być może obawa przed takim czarnym scenariuszem--totalnej anarchii, jest wydumana i chodzi tylko o standardowe poczucie władzy nad innymi.
W literaturze zawsze pada pytanie: jeżeli UFO istnieje dlaczego nie wyląduje na trawniku przed Białym Domem, W Moskwie, Pekinie czy siedzibie ONZ?
Sądzę, że obserwując naszą dziwnie pogmatwaną i w sumie prymitywną społeczność obcy, kimkolwiek byliby doszli do wniosku, że jawne lądowanie delikatnie mówiąc nie wyszłoby im na dobre..
Co o tym sądzicie? Co zmieniłoby się w naszym życiu, pomijając oczywiste względy technologiczne o ile ktokolwiek z "braci w rozumie" chciałby nam udostępnić jakąś nawet prostą technologię..W końcu jesteśmy dość niszczycielskim gatunkiem.
My nie bardzo mamy szansę aby obserwować inne cywilizacje jednak "oni" mają o wiele większe..
===============
Pracownik kolei, Cesar Tulio Gallardo, siedział w wagonie na bocznicy i czytał gazetę, kiedy nagle radio przestało grać, a jego karbidowa lampa zgasła. Wyszedł na zewinątrz i zobaczył światła na niebie. Wrócił, zamykając za sobą drzwi. W tej samej chwili przez drzwi znajdujące się po drugiej stronie wagonu weszła istotacała otoczona światłem. Blask światła był tak silny, że kolejarz zasłonił oczy gazetą, lecz świetlista istota wyrwała mu ją z rąk i podarła na kawałki. Niesamowity gość chwycił następnie kanister z olejem, przelał jego zawartość do czegoś w rodzaju butelki, którą miał ze sobą, i oszedł tak nagle, jak się pojawił.
(Sauce Viejo, Argentyna, 1963)Oto cywlizacje kosmiczne! Zamiast dać recepturę technologiczną, cenną radę, skasować głód i nędzę, czyli przyjść z pomocą słabiej rozwiniętemu, cywilizacje go okradają. Bogatym widać ciągle za mało. A w dodatku ta złosliwość wobec "brata w rozumie".
Zabrać olej... ale żeby jeszcze drzeć gazetę? Są mozliwe różne kontakty, ale cywilizacji pozaziemskiej z kolejarzem za pośrednictwem kanistra oleju? Cywilizacje kosmiczne porozumiewają się za pomocą sygnałów radiowych, a nie kanistrwów olejem. Takiej nowelki nie przyjmie nawet wydawca ostatniego brukowca science fiction.
O 11.00 w południe hodowca drobiu Joe Simonton znajdował się w mieszkaniu, gdy nagle usłyszał na zewnątrz dochodzący z gory niespotykany hałas. Zaciekawiony podszedł do okna i ujrzał srebrny obiekt, który pionowo opadał na jego podwórko. Wyszedł więc na dwór i zbliżył się do pojazdu, który tymczasem wylądował. Kiedy otworzyła się górna część włazu, zobaczył wewnątrz trzech ludzi o brązowej cerze. Jeden z nich wręczył mu dzban z dwiema rączkami i wykonał rych jakby pił, co zostało zrozumione przez farmera jako prośba o wodę. Napełnił więc naczynie i podał je proszącemu, a zaglądając do środka zobaczył, że jeden z ludzi jakby smażył coś w rodzaju placków na nie dającej płomienia kuchence. Kiedy farmer wskazał na placki, wręczono mu cztery sztuki. Następnie pojazd wystartował i w ciągu kilku sekund zniknął z oczu.
(Eagle River, Stany Zjednoczone, 1961)Oto cywilizacje kosmiczne po raz drugi? Placki dostajemy miast pomocy w rozwiązywaniu bolących problemów, o wodę do picia proszą zamiast o ziemską myśl naukowo-techniczną. Pić im się zachciało...? Co, nie umieją sobie zrobić wody? Lokomocję międzygwiezdną uprawiają, ale kuchni nie mają zbyt wykwintnej, zwłaszcza, że placki smakowały jak tektura. Te placki usmażyli pewnie na oleju, który przed chwilą ulradli: skradli olej w Argentynie i ucieklu do Stanów, żeby nikt ich nie nakrył.
Inny farmer, Gary Wilcox, zajmując się rozpylaniem sztucznego nawozu, udał się do jednej z dalej położonych częsci swojej farmy,prawie całkowicie zasłoniętej drzewami. Kiedy znalazł się na polu, zauwazyl jajowaty obiekt ze świecącego metalu przypominającego aluminium. Przyglądał się stojącemu na ziemi pojazdowi, kiedy nagle pojawiło się obok niego dwóch niewielkich wzrostem ludzi. Każdy z nich trzymał w ręku rodzaj tacy, na której znajdowały sięnajwyraźniej urwane z pola rośliny. Jeden z nich przemówił po angielsku informując, że pochodzą z Marsa, że nie ma powodu, by się lękał i że nie pierwszy raz rozmawiają z ludźmi. Farmer był przekonany, że ktoś stroi sobie z niego żarty. Zaczęła się rozmowa o prowadzeniu farmy i używaniu nawozów sztucznych, a jeden z gości powiedział, że tam, skąd pochodzą, żywność wytwarza się w atmosferze. Powiedzieli też farmerowi, że mogą przybywać na Ziemię tylko co dwa lata, a na koniec poprosili o trochę nawozu. Kiedy farmer poszedł spełnić ich prośbę, statek wystartował i szybko zniknął. Przyniesioną z farmy paczkę nawozów zostawił więc na miejscu spotkania, a na drugi dzień stwierdził, że zniknęła.
(Tioga City, Stany Zjednoczone, 1964)Cywilizacja nieziemska a mówi po ziemsku? Czy to nie jest logicznie sprzeczne? Kto w ogóle wpadł na pomysł, że w świadectwach ufologicznych mogą się manifestować cywilizacje kosmiczne? Wiadomo jak cywilizacje się porozumiewają: gdzie lingua cosmica, gdzie trójkąt Pitagorasa, gdzie sygnalizowane matematyką pojęć fizycznych, gdzie kody binarne i ich deszyfracja? żeby jeszcze jakimś kosmicznym Morsem... ale tak od razu po angielsku? A w dodatku kłamią jak najęci. (Jesteśmy z Marsa). Raż, że w ogóle kłamią, a dwa, że kłamią prymitywnie. O cywilizacjach pozaziemskich wiemy mało, ale że nie ma Marsjan, to wiemy na pewno. Rózne też sygnały od cywilizacji przychodzą do głowy ziemskim specjalistom: radiowe, grwaitacyjne, laserowe, neutrionowe i mikrofalowe, ale żeby sygnały-kłamstwa? Na to nikt by nie wpadł. Jak widać wszystko jest możliwe i jeśli CETI odbierze kiedyś sygnał, to nie ma co się z góry cieszyć, bo przekaz moze być dziwny: "Nie ma czego szukać we wszechświecie. Cywilizacje kosmiczne nie istnieją". Podpis: "Cywilizacje kosmiczne".
ET GO HOME!?