Polska jest krajem miłującym pokój a zatem powinna się zbroić. I na tyle rozsądnie aby zapewnić mieszkańcom choć minimum bezpieczeństwa. Wiem, że od pewnego czasu popularne jest rozbrojenie, z tym, że zwykle jest rozbrojenie jednostronne, np. Rosja apeluje o rozbrojenie Europy i USA, Niemcy apelują o rozbrojenie USA, a "zjednoczona sztafeta eurastów" apeluje o rozbrojenie tych, którzy mogliby czuć się zagrożeni sąsiadami. Akurat się tak złożyło, zapewne przypadkowo, że chodzi i o nas...
Co powinniśmy mieć aby ta cała zabawa w wojnę obronną miała sens? Ano jakąś namiastkę Obrony Terytorialnej, która rokrocznie przeszkalałaby określoną część naszego historycznie znękanego społeczeństwa. Powiem tak, pomimo różnych bajek, że facetów broń już rzekomo nie interesuje ja w swej mieścinie obserwuję lawinowy wzrost liczebności klubów strzeleckich. Swego czasu bywałem na strzelnicach jako młodzian, później wiadomo, pochyliłem się, zgarbiłem i przesiadłem na rower :> Wojsko to także mięso armatnie czyli piechota. W kwestii liczb, nie wiem ile powinna liczyć armia zawodowa, powiedzmy, że 200 tys. ludzi plus jakieś lotnictwo rzecz jasna. Bombowce raczej się nam nie przydadzą, skoro mamy być miłującymi pokój. Myśliwce- ależ bardzo wskazane, transportowce- ba, jakże inaczej. Siły pancerne, cóż, niech robią dobre wrażenie. Pomyślicie- nabija się łobuz. Właśnie, że myślę poważnie. Stąd potrzebujemy marynarkę wojenną. Po co? Gdyby zaszła potrzeba, musimy odblokować sobie nasze "wewnętrzne morze" w celu udania się do Skandynawii. Parę okrętów podwodnych przenoszących pociski atomowe również nie zaszkodzi. W razie czego mogą zrobić zadymę. Jeżeli względnie silna marynarka to logiczne, że potrzebna piechota morska, a z drugiej strony coś na kształt strzelców alpejskich. Tym bardziej, że przy pewnym koncepcie obronnym, góry są barierą i przejściem do sąsiadów. A co jeśli sąsiedzi od strony morza i gór nie będą zbyt chętni aby przyjąć ewakuację? Cóż, pomożemy im podjąć decyzję, delikatnie prosząc o pomoc i...zajmując potrzebne tereny :>
Doszliśmy do punktu specjalnego a zatem- siły specjalne. Kilka jednostek to mało, wyspecjalizowane do walki na wodzie, pod wodą, w górach, oddziały czysto sabotażowe- jednak musimy mieć więcej. Ile? Pobawmy się dziesiątkami- 10 po 1000 ludzi rozłażących się na setkę. Poniżej artystyczna wizja obronna. Ach, zapomniałem o drobiazgach, wspomniałem o okrętach z pociskami atomowymi wypadałoby zatem mieć też jakieś silosy i głowice, w celach odstraszających miłujących pokój innych- ilośc głowic do negocjacji (może być 50). Lokalizacja? Góry, rzecz jasna... Atak ze wschodu, uginamy się i próbujemy bronić. Atak z zachodu, to samo, trójkąt obrócony. Co w przypadku dwustronnego ataku z obydwu stron? Hm, mamy problem ale damy radę