date03 Jun.0722:42 print Print artGlobalne ocieplenie to humbug?

 

  "Globalne ocieplenie przestało być naukową hipotezą. Stało się ideologią, a wręcz religią. I bezdyskusyjnym faktem medialnym, dzięki któremu można zrobić polityczną karierę, otrzymać dotacje na badania albo w trosce o środowisko wypromować nowe, ekologiczne produkty. Nic dziwnego, że globalne ocieplenie jest jednym z głównych tematów niemieckiego szczytu G-8. Papieżem tej nowej religii został były wiceprezydent USA Al Gore, a jednym z kardynałów lider U2 - Bono.


W USA jeszcze nie rozpoczęła się prezydencka kampania wyborcza, a już z dużym prawdopodobieństwem można przewidzieć, że największe szanse ma kandydat, który nie tylko wycofa marines z Iraku, ale także przekona wyborców, że uratuje świat przed efektem cieplarnianym. Walka z globalnym ociepleniem zastąpiła wielu politykom i znanym osobistościom walkę o pokój w czasach zimnej wojny. Nie dziwi więc, że efekt cieplarniany jest dziś - obok dziury ozonowej, kwaśnych deszczów i przeżyźnienia gleby - podstawową bronią polityczną. Tyle że jest to broń ogłupiająca.

Nowa wiara
Arnold Schwarzenegger był jednym z pierwszych Amerykanów, którzy w latach 90. XX wieku zaczęli jeździć hummerem, wyjątkowo paliwożerną wojskową terenówką. Dziś nazywany jest "zielonym gubernatorem", bo z kulturystyki przerzucił się na ekologię. W jego garażu parkują teraz wyłącznie hummery napędzane wodorem lub biopaliwami. Al Gore w 2000 r. przegrał wybory, ale po nakręceniu filmu o efekcie cieplarnianym "Niewygodna prawda" jest uznawany za najlepszego byłego wiceprezydenta USA. Do Gore'a dołączyli ostatnio tacy kapłani nowej wiary, jak Hillary i Bill Clintonowie. Sondaże wykazują, że przy wyborze kolejnego prezydenta USA co piąty Amerykanin będzie się kierował poglądami ekologicznymi kandydatów.
Ekohipokryzja polityków przypomina historię, którą opisał Joseph Priestley. Ten osiemnastowieczny przyrodnik, duchowny i filozof uchodził za liberała i nie cierpiał dogmatów. Gdy podczas bankietu we Francji zasiadł przy stole obok biskupa Aix i arcybiskupa Tuluzy, pan de Chatellux szepnął mu, by nie zwodziła go ich sutanna, bo obaj są tak samo niewierzący. Zdziwiony tym wyznaniem Anglik zapewniał, że jest wierzący. Nikt nie chciał mu uwierzyć.

Klimatyczna histeria
Wszelkie anomalie pogodowe stały się dowodem na zmiany klimatu. Tymczasem to, co najbardziej stałe w klimacie, to jego zmienność. Upały, wichury, grad i ulewy, które w maju 2007 r. nawiedziły południową Polskę, są naturalnym zjawiskiem w umiarkowanej strefie klimatycznej. Ostatnia zima była łagodna, ale przed rokiem była wyjątkowo mroźna. Niczym wyjątkowym nie są porywy wiatrów przekraczające 120 km/h. W naszym kraju takie huragany dają o sobie znać co kilkanaście lat. Zdarzały się zarówno jesienią ubiegłego roku, jak i w latach 70. i 80. XX wieku.
Rok 2007 ma być w Europie najcieplejszy od ponad stu lat - zapewniają eksperci z ośrodka meteorologicznego Met Office. Lato może być najgorętsze od czasu, gdy badany jest klimat. Ale nawet jeśli będziemy mieli upały w tym roku i w latach następnych, możemy mówić raczej o klimatycznej histerii niż o efekcie cieplarnianym.
Według Międzynarodowej Organizacji Meteorologicznej, w zeszłym roku stężenie dwutlenku węgla w atmosferze wynosiło 387 ppm (części na milion). W ciągu stulecia zwiększyło się o 30 proc. W tym czasie średnia temperatura wzrosła o 0,7?C (do 14,5?C). Przed 150 laty było chłodniej, ale wtedy skończyła się trwająca od XV wieku mała epoka lodowcowa. Temperatura wahała się w całym minionym stuleciu, mimo że emisja CO2 rosła. Zaczęło się ocieplać w latach 1920-1940. Wtedy też, w 1927 r., francuski matematyk Jean Fourier zaczął ostrzegać przed efektem cieplarnianym (na co nie zwrócono większej uwagi). Po 1940 r. znowu zrobiło się chłodniej. W 1941 r. przekonał się o tym Hitler, gdy wojska niemieckie zaskoczyła pod Moskwą zima stulecia. Pod koniec lat 70. klimat znów się zmienił. Od tego czasu notowane są rekordowe upały, które nasiliły się w ostatniej dekadzie XX wieku. Rok 1998 uznano za najgorętszy w stuleciu. Co jest tego powodem? Czy na pewno emitowane przez człowieka gazy cieplarniane?

Szantaż klimatyczny
- Huragany nie mają związku z działalnością człowieka. Przeciwnie - należy oczekiwać, że jeśli będzie cieplej, będą mniej intensywne - mówi "Wprost" prof. Richard Lindzen, klimatolog z MIT w Bostonie. Podobnie jest z lodowcami, na przykład w Alpach. W XX wieku kilkakrotnie już się cofały i wracały. - Co roku odbywają się konferencje klimatyczne, ale każda kończy się tak samo, czyli "remisem". Tyle samo argumentów pada na poparcie każdej z przeciwstawnych hipotez - mówi prof. Leszek Wachowski z Zakładu Chemii Koordynacyjnej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W każdym razie nie ma podstaw do wszczynania alarmu, a tym bardziej do prześcigania się w katastroficznych wizjach, jak to na zakończenie kariery uczynił Tony Blair.
Premier Wielkiej Brytanii tak się przejął tym, że "Ziemia gore", iż napisał dramatyczny list do przywódców Unii Europejskiej. Nie wiadomo tylko, jak wyliczył, że świat ma jedynie 10-15 lat na podjęcie działań zmierzających do ratowania klimatu. Jeszcze dalej posunął się Julien Vandeburie z Université Libre de Bruxelles. Przedstawiciel Belgii w Międzyrządowym Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) użył szantażu, mówiąc, że świat stanął w obliczu podobnej sytuacji, jak w 1938 r. na konferencji w Monachium. Przywódcy Francji i Wielkiej Brytanii musieli się wtedy opowiedzieć za Hitlerem lub przeciw niemu. Teraz przywódcy wszystkich państw muszą zdecydować, czy chcą uchronić świat przed kolejnym kataklizmem, tym razem klimatycznym.

Niewygodna prawda
W sporze o klimat nie chodzi już tylko o to, że katastrofiści straszą świat, powołując się na naciągane dane i założenia. Zapowiadają apokalipsę nawet wtedy, gdy nie wskazują na to żadne prawidłowe modele prognostyczne. Al Gore mówi o efekcie cieplarnianym, powołując się na wiercenia pokrywy lodowej na Antarktydzie. Pomija jednak niewygodną dla siebie prawdę, że z badań rdzenia lodowego wynika, iż w niektórych okresach wzrost stężenia CO2 nie poprzedzał ocieplenia, lecz następował po nim. Równie niewygodne są dane dowodzące, że emisja CO2 wywołana przez działalność ludzkości stanowi tylko część tego gazu w przyrodzie.
Opublikowany niedawno raport IPCC głosi, że wpływ człowieka na zmiany klimatu jest "prawdopodobny w 90 proc.". Innego zdania są eksperci National Academy of Sciences. W opracowaniu wykonanym na zlecenie Białego Domu orzekli, że decydujące znaczenie mogą mieć przyczyny naturalne. Ten raport nie jest jednak brany pod uwagę, bo rząd USA jest krytykowany za to, że nie chce się przyłączyć do protokołu z Kioto o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych. Jednocześnie przemilcza się to, że w prognozie IPCC jest wiele luk. Niewiele mówi się o roli pary wodnej, która pochłania najwięcej promieniowania. Aerozole, unoszące się w powietrzu drobiny materii, mogą nasilać efekt cieplarniany, ale też mogą go osłabiać. Jak w takiej sytuacji za wiarygodne uznać modele komputerowe przewidujące wzrost temperatury na Ziemi za 100 lat?
Wszelkie dotychczasowe prognozy okazały się zawodne. Tymczasem kolejny raport, tym razem Komisji Helsińskiej ds. ochrony Bałtyku, przewiduje, że średnie temperatury w rejonie tego morza zwiększą się w tym stuleciu o 3-5?C. Jednym z głównych powodów tej katastrofy ma być wzrost stężenia CO2 w atmosferze i globalne ocieplenie. Nie wspomniano jedynie, że wzrost temperatury w tym regionie nie jest niczym wyjątkowym. W Gdańsku w ostatnim półwieczu najcieplej było latem 1994 r. W sierpniu zanotowano wtedy 35?C. Wielokrotnie zdarzały się też ciepłe i bezśnieżne zimy, na przykład na początku lat 70. Ale były też trzaskające mrozy. Najniższą temperaturę - minus 36?C - zanotowano 29 stycznia 1987 r.

Ekobałamucenie
Bałamutne są zapewniania, że nie trzeba wielkich nakładów, by zatrzymać globalne ocieplenie. Sir Nicholas Stern w raporcie sporządzonym na zlecenie brytyjskiego rządu zapewnia, że wystarczy poświęcić 1 proc. globalnego PKB, czyli 200 mld funtów rocznie, by uniknąć konsekwencji globalnego ocieplenia. Dzięki temu stężenie CO2 ustabilizuje się na poziomie 550 ppm. Były główny ekonomista Banku Światowego nie wspomina, że nie będzie to możliwe przez najbliższe 30 lat. Takie są wyliczenia Global Carbon Project.
Zużycie paliw kopalnych w Chinach i Indiach jest tak duże, że do 2050 r. stężenie dwutlentu węgla na świecie wzrośnie co najmniej dwukrotnie. Chiny emitują już 80 proc. dwutlenku węgla, którym co roku zasilają atmosferę USA. Na ograniczenie emisji potrzeba będzie znacznie więcej pieniędzy, niż przewiduje Stern. - W Polsce PKB może spaść o 1 proc. z powodu zmniejszenia o 27 proc. przyznanego nam przez Komisję Europejską limitu emisji CO2 - uważa Ryszard Pazdan, ekspert BCC ds. środowiska.
- Błędem są próby przeciwdziałania ociepleniu przez usunięcie jednego czynnika. Na procesy klimatyczne wpływa ich wiele. Nie wiemy, który z nich w jakim stopniu przyczynia się do ocieplania się klimatu - mówi prof. Leszek Wachowski. Aby ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, nie wystarczy zrezygnować z pojazdów napędzanych ropą i przestawić się na wodór. Trzeba się też przestawić na wegetarianizm. Codziennie 1,5 mld sztuk bydła emituje do atmosfery 300 mld l metanu. Liczony jednostkowo jest on bardziej szkodliwy niż CO2 (jedna molekuła metanu ma 23 razy większy wpływ na efekt cieplarniany niż CO2). Fabryką dwutlenku węgla są czynne wulkany.
Straszenie efektem cieplarnianym jest równie bałamutne jak straszenie dziurą ozonową. Powoduje ją głównie chlor, ale wcale nie ten powstający wskutek działalności człowieka. Człowiek wypuszcza do atmosfery około miliona ton czystego chloru rocznie, z wulkanów pochodzi ponad 35 mln ton czystego chloru, a z parowania oceanów - około pół miliarda ton. Czy wcześniej oceany nie parowały, a wulkany nie wybuchały?

Niedźwiedzia przysługa
Posługiwanie się straszakiem klimatycznym może wyświadczyć badaniom klimatu i ekologii niedźwiedzią przysługę. Tak było z badaniami genetycznymi nad zachowaniem i inteligencją ludzi. Gdy przed ponad stu laty naukowcy odkryli zapomniane prace Mendla o dziedziczności, byli przekonani, że mogą uratować ludzkość przed genetyczną degeneracją. Skutki były zatrważające. Dr Harry Sharp doprowadził w 1907 r. do uchwalenia w stanie Indiana pierwszego prawa wykonywania przymusowej sterylizacji na "kryminalistach, idiotach, gwałcicielach i imbecylach". Madison Grant w 1916 r. opublikował "epokowe" dzieło "The Passing of the Great Race", z którego wynikało, że ludy nordyckie są lepsze od innych ludów europejskich. Biali protestanci anglosaskiego pochodzenia, wśród nich Theodore Roosevelt i George Bernard Shaw, obawiali się, że emigracja z Europy Środkowej i Wschodniej może zniszczyć raj, jakim są USA. Holocaust był tragiczną kulminacją tego sposobu myślenia. Dziś coraz więcej jest badań świadczących, że geny mogą decydować nawet o poglądach politycznych. Naukowcy niechętnie o tym mówią, bo to jest niepoprawne politycznie i kojarzy się z eugeniką.
Badania klimatu są na podobnym etapie rozwoju jak odkrycie Mendla, że specyficzne czynniki, które dziś nazywany genami, są przekazywane z rodziców na dzieci. Nie wiemy, dlaczego epoki lodowcowe występowały na przemian z okresami ciepłymi. Tylko częściowo są one związane z tzw. cyklami Milankovicia, okresowymi zmianami orbity Ziemi. Nie wiemy, dlaczego kilka tysięcy lat przed ustąpieniem lodowców następuje wzrost średniej temperatury i stężenia CO2. Przed 125 tys. lat było o 1-2?C cieplej niż dziś. Poziom mórz i oceanów był wtedy o 5-8 m wyższy. Powtórzenie się tego scenariusza może doprowadzić do zalania wielu terenów nadbrzeżnych, w tym Gdańska. Epatowanie strachem może jednak sprawić, że za kilka pokoleń nikt nie będzie chciał tego słuchać. Globalne ogłupianie globalnym ociepleniem jest więc równie groźne, jak rzeczywiste zagrożenia."
Za: Wprost.pl 

 

Ostatnio w trend "ekologizmu" wpisał się Dziennik ze swoimi pierdółkami... Springerowski Dziennik staje się powoli mutacją GW..

 Interesująco pisze również o zjawisku "ocieplenia" się klimatu W. Kobyliński:

http://www.geocities.com/wi-ko/glociep/

(...)Również zastanawia to, że maksimum ocieplenia skupiało się na terenach północy Kanady, na Oceanie Lodowatym, na Alasce i na Syberii, co trudno skorelować z wzrostem uprzemysłowienia.
[lol-Unicorn]
Szeroko publikowane dane o ociepleniu powierzchni Ziemi opierają się o głównie na pomiarach temperatury z drugiej połowy XX wieku. Jeżeli dane sięgają wstecz, to zwykle nie dalej niż do końcowych dekad XIX wieku. A co było przedtem? Jasne, że nie znajdzie się dawniejszych pomiarów temperatur z Antarktyki, z terenów wnętrza Afryki czy z interioru Ameryki Południowej.

Przyglądając się ryc.3. można zauważyć, że:

  1. Ocieplenie obserwowane w drugiej połowie XX wieku nie jest nowością. W latach 1870-1940 było ono jeszcze większe. Przyrost średniej temperatury w XX wieku nie jest większy niż był podczas wieku XIX.
  2. Intensywne ocieplenie obserwowane w drugiej połowie XX wieku tylko rekompensuje oziębienie, które względem pokazanej linii trendu wystąpiło w środku wieku.
  3. Nie ma zauważalnych różnic między wielkością ocieplenia w wiekach XIX i XX.
Ponieważ wzrost temperatury w wieku XX nie był większy od wzrostu temperatury w wieku XIX, to nie można uznać za prawdziwą tezy, że ocieplenie Ziemi powodowane jest przez gazy cieplarniane wyprodukowane przez cywilizację przemysłową.

Topienie się lodu pływającego nie przyczynia się do wzrostu poziomu morza. Wynika to z prawa Archimedesa co można łatwo sprawdzić doświadczalnie obserwując, że podczas topienia się kostek lodu pływających w szklance z wodą poziom wody nie ulega zmianie. Wzrost poziomu mórz mógłby nastąpić gdyby zmniejszała się grubość pokrywy lodowej spoczywającej na lądach a powstała woda spłynęła do oceanów.

 

Czy takie zjawisko jest obserwowane?

Pomiary potwierdzają niepokojące tajanie lodu pływającego na Oceanie Lodowatym co - jak wykazano - nie ma wpływu na podwyższenie się poziomu wody. Natomiast na Grenlandii, zamiast zmniejszenia obserwuje się wzrost miąższości lodu. Podobnie jest w niektórych miejscach na Antarktydzie. Jest to paradoks pozorny, bo okazuje się, że cieplejszy ocean na obszarach polarnych jest zwiększonym źródłem wilgoci, która opada w postaci śniegu. Od końca lat siedemdziesiątych lód grenlandzki przyrasta z szybkością około 250 mm na rok. Zakłopotani tym specjaliści zamierzają od przyszłego roku zacząć badać to zjawisko.

Tezy, że podwyższanie temperatury Ziemi niesie za sobą podniesienie poziomu mórz, nie potwierdzają niektóre inne obserwacje. Dokładne pomiary wykazują, że w ostatnich kilku latach poziom wód oceanów zachowuje się różnie.

To, że ocieplanie Ziemi w wieku XX nie było większe od ocieplenia w wieku XIX dowodzi braku korelacji pomiędzy tempem wzrostu działalności przemysłowej człowieka a tempem wzrostu średniej temperatury Ziemi. Skłania to do szukania innych tego przyczyn.

Mało jest znane to, że ilość energii jaką w ciągu roku produkuje człowiek (ponad 10 do potęgi 14 kWh), Ziemia otrzymuje od Słońca w ciągu około jednej godziny. Metr kwadratowy powierzchni Ziemi prostopadłej do promieni słonecznych otrzymuje od nich moc około jednego kilowata. Ukształtowany przez miliardy lat ekosystem Ziemi, w tym samym średnio tempie, rozprasza otrzymaną ilość energii w Kosmos. Odbywa się to przez promieniowanie i przez pracę sił grawitacyjnych. Różnica jaką wprowadza do tego ekosystemu działalność człowieka teraz i w dającej się prognozować przyszłości jest niewielka w porównaniu z naturalnymi fluktuacjami mocy otrzymywanej przez Ziemię od Słońca.

Dr Hugh Ellsaesser należy do najczęściej cytowanych sceptyków w polityce dotyczącej globalnego ocieplenia - jak kiedyś był w stosunku do ukrytej jakby we wstydliwym zapomnieniu a lansowanej kilkanaście lat temu teorii tak zwanej "dziury ozonowej". Nie zaprzecza on, że CO2 powoduje wzrost efektu szklarniowego. Uważa jednak, że nie tworzy to ryzyka dla ludzkości i twierdzi, że zamiast się martwić powiniśmy z tego się radować i z ocieplenia korzystać.

Niektóre spośród gazów szklarniowych są naturalnymi składnikami atmosfery, obecnymi w niej od milionów lat. Dzięki ich obecności w atmosferze, na Ziemi zaistniały warunki klimatyczne umożliwiające powstanie i rozwój życia. Ostatnio stężenie niektórych z nich w powietrzu - również dzięki ludzkiej działalności - stopniowo wzrasta. Pojawiły się dodatkowo gazy i aerozole nieobecne w naturalnych warunkach, wykazujące podobne właściwości - absorpcji promieniowania emitowanego przez naszą planetę.

Dominujący udział w efekcie cieplarnianym ma woda (występująca w atmosferze we wszystkich trzech stanach skupienia). Jej zawartość w atmosferze ziemskiej jest zmienna w czasie i różna nad poszczególnymi obszarami naszej planety, co wynika z cyklu krążenia wody w środowisku na skutek procesów: parowania, skraplania, sublimacji i resublimacji.

Dwutlenek węgla jest drugim, istotnym dla efektu cieplarnianego składnikiem atmosfery ziemskiej. Od początku ery przemysłowej zawartość dwutlenku węgla w powietrzu systematycznie wzrasta. Działalność ludzka ma niewielki bezpośredni wpływ na zawartość tego gazu szklarniowego w atmosferze a ten gaz ma niewialkie znaczenie jako gaz szklarniowy w porównaniu z parą wodną.

Udział w efekcie cieplarnianym mają także: metan, podtlenek azotu i freony, które również są uwalniane w różnych procesach przemysłowych.

W wywiadzie dla Financial Times, poprzedzającym szczyt przywódców państw wspólnoty europejskiej pod prezydencją niemiecką, pani kanclerz Merkel powiedziała, że chciałaby żeby Europa stanęła w czołówce inicjatywy walki z globalnym ociepleniem i spodziewa się, że 27 państw członkowskich spowoduje do 2020 ograniczenie emisji CO2 o 20% względem poziomu z roku 1990.

Co by nastąpiło gdyby tak wielki wysiłek 27 państw europejskich do 2020 roku się powiódł i spowodował w nich spadek emisji CO2 o 20%.

Załóżmy, że udział tych państw w produkcji CO2 wynosić będzie aż 1/4 udziału światowego. Gdy inne czynniki wpływające na globalną temperaturę nie ulegną zmianie, to takie zmniejszenie emisji CO2 spowoduje co najwyżej spadek ilości gazów szklarniowych na świecie o 0,06%. Można oszacować, że obniży to średnią temperaturę Ziemi mniej niż o 1/30 °C, co znaczy praktycznie zero.
 

Czy nie lepiej pieniądze na to przeznaczone zostawić w kieszeniach podatników, żeby mogli się grzać lub chłodzić w sposób jaki oni sami uznają za odpowiedni? Czemu za rok bazowy dla obniżania emisji CO2 brany jest rok 1990 skoro w państwach post­ko­mu­nis­tycz­nych był on nietypowy ze względu na niską w nich wtedy emisję tego gazu z powodu zahamowania producji przemysłowej."

Jak widać obiegowe hasełko, że za wszystko odpowiadają plamy na słońcu prawdopodobnie jest...prawdziwe biggrin  

Tabela.1. Udział gazów szklarniowych w efekcie cieplarnianym

  ze źródeł naturalnych w tym z działalności człowieka
woda 95.00 0.001
dwutlenek węgla 3.62 0.117
podtlenek azotu 0.95 0.05
metan 0.36 0.07
freony i inne aerozole 0.07 0.05
RAZEM 100.00

0.29

 

altCategory: General autorPosted by: unicorn
ViewViewed: 4740 times.KarmaRating: 151/312 positive. ViewVote: [up+¦down-]