date24 Jun.0719:48 print Print artProletariusze wszystkich krajów łączcie się...

 
"(...)Tymczasem nigdzie na świecie nie prowadzi się nawet dochodzenia w sprawie operacji finansowych miejscowych komunistów, a przecież chodzi co najmniej o systematyczne oszustwa na wielką skalę.   
W roku 1969 Moskwa postanowiła uporządkować tę stronę działalności i powołała specjalny „Międzynarodowy fundusz pomocy lewicowym organizacjom robotniczym" na sumę 16,55 milionów dolarów, asygnowanych każdego roku.
Ma się rozumieć, największym donatorem była sama Moskwa: przypadało na nią 14 milionów, ale i wschodnioeuropejscy bracia wspomagali fundusz w miarę swoich możliwości: Czesi, Rumuni, Polacy i Węgrzy - po pół miliona, Bułgarzy - 350 tysięcy, Niemcy wschodni - 200 tysięcy. Z 34 odbiorców największymi w owym roku były partie komunistyczne: włoska (3,7 miliona na pierwsze półrocze!), francuska (2 miliony) i Stanów Zjednoczonych (1 milion), a odbiorcy najmniejsi to Front Wyzwolenia Mozambiku - 10 tysięcy i przewodniczący komunistycznej partii Cejlonu towarzysz Vikremasitkhe - 6 tysięcy. Tak to się ciągnęło aż do roku 1991, z tą różnicą, że na przykład w roku 1981 odbiorców było już 58, a przydział dla partii amerykańskiej wzrósł do 2 milionów.
W roku 1990, ostatnim roku istnienia, fundusz wzrósł do 22 milionów dolarów, a odbiorców było 73, „komunistycznych, robotniczych i rewolucyjno-demokratycznych partii i organizacji".
Odpowiednio wzrastał sowiecki wkład do funduszu. W pierwszej połowie lat osiemdziesiątych wynosił 15,5 miliona dolarów, w 1986 - 17 milionów, w 1987 - 17,5 miliona, a w 1990 - 22 miliony. Rzecz w tym, że w miarę pogłębiania się kryzysu komunizmu wschodnioeuropejscy braciszkowie jeden po drugim przestawali wpłacać na fundusz, zostawiając Starszemu Bratu regulowanie rewolucyjnych rachunków. Był powód do zdenerwowania:
Międzynarodowy fundusz pomocy lewicowym organizacjom robotniczym utworzono z dobrowolnych składek KPZR i szeregu komunistycznych partii krajów socjalistycznych. Jednakże w końcu lat siedemdziesiątych towarzysze polscy i rumuńscy, a od roku 1987 węgierscy, tłumacząc się trudną sytuacją walutowo-finansową, wycofali się z członkostwa Funduszu. W latach 1988 i 1989 SED i komunistyczne partie Czechosłowacji i Bułgarii bez podania powodów uchyliły się od wpłacania składek, Fundusz więc był w całości utworzony ze środków przyznanych przez KPZR. Udział trzech wspomnianych partii wynosił w roku 1987 2,3 miliona dolarów, czyli około 13% wszystkich zgromadzonych w nim środków - donosił 5 grudnia 1989 roku Komitetowi Centralnemu zaniepokojony szef wydziału spraw międzynarodowych W. Falin. - Partie, które w ciągu wielu lat regularnie otrzymywały określone sumy z Funduszu, niezwykle wysoko cenią tę formę inter-nacjonalistycznej solidarności, i są przekonane, że tej pomocy nie da się zrekompensować w żadnej innej postaci. Obecnie większość tych partii zwróciła się z oficjalną prośbą o udzielenie pomocy w 1990, niektóre również zaś proszą o jej znaczne zwiększenie.
[Notatka kierownika Wydziału Międzynarodowego W. Falina dla KC z 5 grudnia 1989]. 
Inny, nie mniej trudny problem polegał na tym, że kurs dolara ciągle zniżkował, obniżając wartość tej „formy intemacjonalistycznej solidarności" -cholerni kapitaliści w żaden sposób nie potrafili zwalczyć inflacji!
To dopiero szkopuł: z jednej strony cała działalność koncentruje się na tym, żeby osłabić kapitalizm, lecz z drugiej strony sami przez to osłabienie jesteśmy poszkodowani. Co tu robić? Znalazło się jednak wyjście: ówczesny kierownik Wydziału Międzynarodowego KC Anatolij Dobrynin (ten sam, który jako ambasador ZSRR w USA zyskał w amerykańskich środowiskach liberalnych opinię działacza prozachodniego, światłego, z którym można „robić biznes"- <jego wspomnienia są niezłą lipą-Unicorn> wink najzwyczajniej zaproponował, żeby wszelkich rozliczeń dokonywać posługując się pewniejszą walutą - rublem dewizowym." Tak też zrobiono, ustaliwszy wysokość składki sowieckiej na 13,5 miliona rubli dewizowych w roku 1987 i w następnym, kiedy nie mniej „prozachodni" Walentin Falin zastąpił swego światłego kolegę na stanowisku kierownika Wydziału Międzynarodowego.
Przed końcem niepokój o dolara odsunął się jednak na dalszy plan, wschodnioeuropejscy braciszkowie rozpierzchli się w różne strony, i na ostatni, 1990 rok, Bank Państwowy ZSRR przyznał całe 22 miliony w zielonych.
Jak widać, dłuższy pobyt w zachodnich stolicach nie zmniejszył rewolucyjnego zapału, a zbliżający się krach imperium nie osłabił poczucia internacjonalistycznej solidarności. Jest to tym bardziej interesujące, że decyzje we wszystkich przypadkach podejmowało politbiuro, na którego czele stał najbardziej prozachodni, liberalny i pragmatyczny sekretarz generalny KC, z jakim Zachód kiedykolwiek „robił biznes"[buehe- Unicorn]. Jedyne, co ci „liberałowie" spróbowali uczynić, to wszystko starannie ukryć, w obawie, by ich nielegalny transfer waluty do sąsiednich państw nie został przypadkowo odkryty i nie zachwiał wiary Zachodu w „głasnost"' i „pieriestrojkę".

W tym czasie główną troską kremlowskich „reformatorów" było otrzymanie zachodnich kredytów, a spekulacje na temat, gdzie te pieniądze trafiają, bynajmniej nie sprzyjały rozkwitowi biznesu. Spróbowano więc zastąpić zwyczajną kontrabandę waluty bardziej wyrafinowanym sposobem finansowania za pomocą firm- przyjaciół.

(...)Łatwo policzyć, że tylko od roku 1969 i tylko w tej formie "internacjonalistycznej solidarności" KPF, na przykład, otrzymała nie mniej niż 44 miliony dolarów, partia komunistyczna USA około 35 milionów, a partia włoska nawet więcej. W sumie, licząc od roku 1969, Moskwa rozdała swoim braciom około 400 milionów dolarów, jeśli nie liczyć innych form finansowania Są to niemałe sumy. Czyżby to nie obchodziło ani władz podatkowych i finansowych, ani banków państw zachodnich?

Przecież po większej części są to pieniądze zachodnie, rzucone dla ratowania kolejnego kremlowskiego "gołębia" przed kremlowskimi "jastrzębiami" (lub "reformatorów" przed "konserwatystami", w zależności od okresu), których zwrotu żąda się, w dodatku z procentami od ubogich narodów byłego ZSRR. To są pieniądze przez was, kapitalistów, wyrzucone ria ratowanie systemu komunistycznego. Ściągajcie teraz swoje długi od własnych komunistów. Czyż tak nie byłoby prościej i sprawiedliwiej? Tym bardziej, że od biednej Rosji nigdy się ich nie odzyska. Ale nie, oni nie chcą - wiedzą, że przy takim dochodzeniu nie tylko komuniści znaleźliby się na ławie oskarżonych

Za: W. Bukowski, Moskiewski proces. Dysydent w archiwach Kremla, Warszawa 1998, s. 21- 26. 

 

altCategory: General autorPosted by: unicorn
ViewViewed: 3759 times.KarmaRating: 143/293 positive. ViewVote: [up+¦down-]