date25 Apr.0712:32 print Print art"Nie musiał ale chciał"

Nie musiał ale chciał w przeciwieństwie do naszego staczającego się moralnie idola- Lecha W..

"W 1991 roku Borys Jelcyn jawił się światu jako demokrata. Z czasem jednak coraz częściej sięgał po pomoc wojska, by wreszcie uzależnić się od ludzi związanych z dawną KGB. Ostatnie lata jego rządów przypominały władze kamaryli dworskiej skupionej wokół schorowanego i nie pojmującego całej sytuacji monarchy.
12 czerwca 1991 r. w pierwszych wolnych wyborach od stycznia 1918 r., prezydentem Federacyjnej Republiki Rosyjskiej został Borys Jelcyn. Rosja ciągle pozostawała częścią ZSRR, na którego czele stał Michaił Gorbaczow. Rozpoczęła się faktyczny okres dwuwładzy.
19 sierpnia najbliżsi współpracownicy Gorbaczowa internowali go w jego rezydencji wakacyjnej na Krymie i ogłosili, że przejmują władzę, by ratować upadające mocarstwo. Szefem puczu został wiceprezydent Gienadij Janajew. Pucz trwał trzy dni i od początku cechowała go skrajna nieudolność. Mieszkańcy wielkich miast tłumnie protestowali przeciwko niemu. Ludzie kładli się przed czołgami, wkładali kwiaty w lufy, tłumaczyli żołnierzom, że ich rozkazy są antypaństwowe. Trzech manifestantów zginęło pod gąsienicami. Sam Jelcyn wspiął się na czołg dowódcy, uścisnął rękę majorowi, który nim dowodził i stojąc niczym parodia Lenina na samochodzie pancernym w 1917 r. - wygłosił przemówienie, w którym zapewnił, że demokracja zwycięży. Rosnący tłum przyjął je owacją. Puczyści od początku nie mieli poparcia struktur KGB i armii, które traktowały całą akcję jak ostatnie podrygi powszechnie znienawidzonego aparatu partyjnego. Dwa dni po powrocie Gorbaczowa do Moskwy, stało się jasne, że to prezydent Rosji przejął władzę nad ZSRR. Rok później, na konferencji prasowej, Borys Jelcyn z tajemniczym uśmiechem powiedział, że tylko on zna całą prawdę o puczu i obiecuje, że kiedyś napisze o tym książkę. Nie doczekaliśmy się jej...
Z poparciem Jelcyna zaczęły buntować się republiki autonomiczne wchodzące w skład Federacji. W listopadzie ogłosiła niepodległość Czeczenia - a Jelcyn zgodził się oddać jej władzom połowę broni, jaka była w tym czasie na jej terytorium. 6 grudnia 1991 r. Jelcyn oraz przywódcy Ukrainy i Białorusi uznali, że ZSRR pogrąża się w chaosie. Jak twierdzi Stanisław Szuszkiewicz, ówczesny przywódca Białorusi - umawiając się na spotkanie w rezydencji tuż przy granicy polskiej w Białowieży nie byli całkiem pewni co dokładnie zamierzają uczynić. 8 grudnia przy obiedzie ciągnącym się do późnej nocy, podpisali zredagowany pośpiesznie przez p.o. prmierae Jegora Gajdara i doradcę Jelcyna, Giennadija Burbulisa deklarację, iż z końcem 1991 roku supermocarstwo przestaje istnieć. 12 grudnia Rada Najwyższa Rosji jednogłośnie wypowiedziała Układ Związkowy z dn. 31 XII 1922 r. Co znamienne: za aktem tym głosowali też komuniści (poza dwoma, którzy wstrzymali się).

Tymczasem dziesiątki publicystów i polityków na zachodzie przekonywało opinię publiczną, że lepiej pompować w Rosję kolejne pożyczki niż dopuścić do buntu wygłodzonej ludności i anarchii w siłach zbrojnych. Taka polityka dominowała w czasie rządów George’a Busha i jego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego Brenta Scowcrofta. Ówczesna ekipa w Białym Domu uznała, że należy przejść do porządku dziennego nad faktem „sprywatyzowania” miliardami dolarów, wyjętymi ze skarbu ZSRR przez wybranych funkcjonariuszy Partii i Służb. Gdy latem 1992 r. przedstawiciele rządu rosyjskiego poprosili CIA o pomoc w odnalezieniu 20 mld dolarów ulokowanych przez KGB i mafię w rajach podatkowych, Scowcroft odmówił pomocy.
14 sierpnia 1992 r. Jegor Gajdar ogłosił plan „prywatyzacji voucherowej”. Obliczono, że majątek państwa liczy po około 10 tys. rubli na głowę mieszkańca, czyli... około 3 dolary. Rosyjska mafia do spółki z nomenklaturą, szybko wpadły na pomysł jak na tym projekcie zarobić. Wyprodukowano miliony fałszywych bonów, rejestrowano udziały na nazwiska rodzin dyrektorów lub po prostu wysyłano robotników na urlop, gdy miało przychodziła pora wykupu. Ustawione przetargi na sprzedaż nieruchomości i zwykłe zastraszanie zaowocowało tym, że 95% obdarowanych pozbyło się swoich bonów za bezcen. W praktyce cała operacja okazała się finansowaniem mafii oraz przyzwoleniem na galopującą inflację. Kredyty, które zaciągała Rosja jeszcze bardziej szkodziły gospodarce.

W październiku 1992 roku Trybunał Konstytucyjny zawetował dekret Jelcyna o delegalizacji partii komunistycznej. Jelcyn musiał uznać, że nie udała mu się ani próba delegalizacji partii komunistycznej, ani otwarcie na Japonię w zamian za oddanie Sachalina, ani zmniejszenie znaczenia kompleksu wojskowego, ani prywatyzacja. Zjazd Deputowanych Rosji, w 80 procentach aparatczyków KPZR, nie zamierzał się rozwiązać - mimo zmiany państwa i ustroju. Rysowała się perspektywa dwuwładzy. Społeczeństwo tonęło się w nędzy, jakiej nie znano od czasu Stalina. Jelcyn zdał sobie sprawę jak słaba jest frakcja tzw. reformatorów. Jak twierdzi Władimir Bukowski, w rzeczywistości nikt z jej członków nie potrafił wyjaśnić byłemu aparatczykowi ze Swierdłowska czym jest kapitalizm, bo nikt z nich sam tego nie rozumiał. Anatolij Czubajs – nowo mianowany wicepremier - przekonał go wtedy, że musi pójść na ugodę z kompleksem wojskowym. Pod koniec roku Jelcyn, wspomagany przez amerykańskich liberałów, zdołał przekonać Biały Dom, iż musi utrzymać przemysł zbrojeniowy, bo inaczej władzę na Kremlu przejmą generałowie wraz z Żirynowskim.
W lipcu 1993 r. Jelcyn zwołał naradę konstytucyjną, która miała opracować konstytucję Rosji. Zgodnie z planem nadała ona niemal królewskie prerogatywy urzędowi prezydenta. Na zakończenie obrad prezydent zażądał rozwiązania pochodzącego z czasu ZSRR Zjazdu Deputowanych. Na początku października Jelcyn ogłosił jego rozwiązanie. Doszło do konfrontacji. Częściowo kupiony, po części sfanatyzowany tłum bezrobotnych zniszczonych przez inflację, która sięgnęła 896% - rzucił się na milicję, a potem na gmach telewizji. Walki trwały całą noc. „Powstańcy” jakimś cudem znaleźli się w posiadaniu broni, a nawet ciężarówek.

W środku nocy w telewizji pojawiła się okrągła, chłopięca twarz Gajdara, który wezwał wszystkich, którym droga jest demokracja, którzy nie chcą powrotu Gułagu, na Plac Czerwony, do obrony Kremla. Przyszło 30 osób. Jelcyn wystosował bardziej skuteczne apele: do wojska. Generał Paweł Graczow kazał mu jednak czekać prawie trzy godziny, zanim zgodził się wysłać czołgi. Następnego dnia wjechały do miasta i zaczęły ostrzeliwanie parlamentu. Po trzech dniach deputowani wywiesili białą flagę.

Dzień ten wyznaczył w istocie koniec demokratycznego eksperymentu w Rosji. Odtąd Jelcyn stał się zakładnikiem armii. Zmusiła go ona do wycofania zgody na przystąpienie Polski do NATO, jaką złożył podczas wizyty w Warszawie - jak również do ochłodzenia stosunków z Zachodem. Wybory do Dumy w grudniu przyniosły zwycięstwo faszyzującej, antysemickiej partii Żyrinowskiego i niezłe wyniki dwóch partii komunistycznych. Gajdar i jego rząd odeszły w niepamięć. Prawdziwy zwycięzca tej konfrontacji, generał Graczow, który już w 1992 r. zapowiedział w Londynie „odrodzenie Wielkiej Rosji”, rok później rozpoczął wojnę w Czeczenii. Nowym premierem został Wiktor Czernomyrdin. Za charakterystykę tego starego aparatczyka może posłużyć jego wyznanie: „Zawsze kradliśmy i zawsze będziemy kraść”.
(...)
Życie na kredyt musiało się kiedyś skończyć. Latem 1998 roku długi Rosji wyniosły 180 mld dolarów. 3 sierpnia George Soros opublikował w „Financial Times” artykuł o konieczności dewaluacji rubla. Giełda w Moskwie zareagowała gwałtownym spadkiem kursów. Mimo zapewnień Jelcyna i premiera Kirijenki wartość rubla nie mogła się ustabilizować. Rząd zawiesił spłacanie odsetek od długów, ogłosił dewaluację. Następuje seria bankructw i ucieczka kapitału za granicę. Na specjalnej sesji Duma żąda dymisji Jelcyna i premiera Kirijenki.

26 sierpnia rubel wart jest już tylko 30 proc. swojej ceny z 16 sierpnia. Gubernatorzy 89 regionów wstrzymują przekaz podatków do Moskwy i zaczynają samodzielnie handlować z zagranicą, by zdobyć żywność. Na Białoruś przyjeżdżają szefowie prowincji rosyjskich, by zakupić nabiał i cukier. Rząd białoruski opróżnia w tym celu sklepy spożywcze. 20 września Jelcyn odwołuje Kirijenkę - ostatniego funkcjonariusza względnie niezależnego od resortów siłowych. Z kryzysem finansowym nowy rząd poradził sobie szybko i tradycyjnie - dodrukowano 25,2 mld rubli.

Pół roku później polski ekspert Bartłomiej Sienkiewicz podsumował skutki krachu: „Upadek Kirjenki oznaczał tak naprawdę kres władzy Jelcyna, bo Jelcyn nikogo już więcej nie ma. (...) Sowiecki system polityczny nie upadł, wbrew wielu obwieszczeniom. W 1999 r. jesteśmy na początku, a nie na końcu procesu upadku komunizmu na tych wielkich obszarach. (...) Najtrafniej to ujął premier Czernomyrdin. Skarżąc się, że jego partia Nasz Dom Rosja miała być zwyczajnym ugrupowaniem, ale się nie udało, powiedział: próbujemy to złożyć, próbujemy, ale co złożymy, to wychodzi nam znów KPZR”.

4 marca 1999 r. Jelcyn pod naciskiem nowego premiera Primakowa, byłego szefa wywiadu KGB, odwołał prozachodniego miliardera Borysa Bieriezowskiego z funkcji sekretarza wykonawczego Wspólnoty Państw Niepodległych. Po jego odsunięciu, na scenie została triada: kamaryla Jelcyna, resorty siłowe i mafioklatura. Kiedy te dwa ostatnie elementy połączyły siły - odejście Jelcyna zostało przesądzone. 31 grudnia 1999 rok, po otrzymaniu gwarancji bezpieczeństwa siebie i swojej rodziny - abdykował. Rosja mogła powrócić na odwieczny imperialny szlak."
Za:

http://tnij.org/yow

 

altCategory: General autorPosted by: unicorn
ViewViewed: 2576 times.KarmaRating: 138/286 positive. ViewVote: [up+¦down-]