date06 Jul.0720:44 print Print artOdpręż się albo..zgiń!


 
"Odprężenie lat siedemdziesiątych było bardzo delikatnym procesem. Breżniew lubił powtarzać, że odprężenie nie zmienia „praw walki klasowej" i nawet w szczy­cie tak zwanej detente, w latach 1972-1974, Stany Zjednoczone nie przestały być dla KGB „głównym przeciwnikiem". Pierwszy wydział, zajmujący się Stanami Zjednoczonymi i Kanadą, stale się rozrastał. Pod koniec lat sześćdziesiątych był w nim tylko jeden zastępca naczelnika, w latach siedemdziedziesiątych przybyło dwóch dalszych. Był to jedyny wydział w I Zarządzie Głównym, który kierował dwoma głównymi rezydenturami, w Waszyngtonie i Nowym Jorku, gdzie rezyden­tami byli generałowie KGB, oraz trzecią, zwykłą rezydenturą w San Francisco. Obecność KGB w USA i przy Narodach Zjednoczonych wzrosła w okresie od­prężenia szybciej niż kiedykolwiek: ze 120 oficerów w 1970 roku do 220 w roku 1975. W czasach, gdy rezydenturą w Londynie została drastycznie ograniczona, za oceanem zwiększyła się niemal dwukrotnie...
Waszyngton był głównym centrum wywiadu politycznego. Urzędujący w nim od 1975 do 1982 roku główny rezydent Jakuszkin dumny był z rewolucyjnego pochodzenia od jednego z dekabrystów 1825 roku. Napawała go też z pewnością zadowoleniem ocena dziennika „Washington Post", który pisał w 1982 roku, że jest „najpotężniejszym oficerem KGB poza granicami Związku Radzieckiego...

Szybki rozwój rozlicznych kontaktów z Zachodem w szczytowej fazie polityki odprężenia sprawił, że Kriuczkow zaczął szukać nowych metod zbierania materia­łów wywiadowczych. Strumień przecieków amerykańskich tajemnic państwowych podczas afery Watergate oraz sensacyjne rewelacje, publikowane przez reporterów, przekonały go, że tradycyjne metody werbowania agentów już się przeżyły. Wy­dawało się, że tajemnice państwowe leżą na ulicy.

Budząc zgrozę weteranów Centrali, zaraz po objęciu kierownictwa I Zarządu Głównego, Kriuczkow polecił w 1974 roku rezydenturom skoncentrować się na tworzeniu szerokiego kręgu jawnych kontaktów, gotowych rozmawiać w otwarty sposób o tajemnicach państwa. Zbierane w ten sposób informacje miały zastąpić powolne, kosztowne i żmudne metody oswajania i werbowania tajnych agentów. Kilka fatalnych kompromitacji oficerów KGB, usiłujących w zachodnich restauracjach

grać role Boba Woodwarda i Carla Bernsteina z „Washington Post" (para reporterów, która ujawniła aferę Watergate - przyp. tłum.) szybko skłoniło Kriuczkowa do porzucenia eksperymentu. Od tego czasu kładł on większy niż kierownicy wydziałów nacisk na potrzebę werbowania nowego pokolenia agentów penetracyjnych na Zachodzie.

Rozkwit odprężenia w początkach lat siedemdziesiątych owocował próbami wykorzystania zaniedbywanych dotychczas talentów Kima Philbyego. Doświad­czony agent usychał u boku Rufy, z którą ożenił się w 1971 roku. Pierwszy odnowił kontakt Lubimow, czołowy znawca problematyki brytyjskiej, uważany przez Gordijewskiego za najbardziej utalentowanego i miłego oficera I Zarządu Głównego. Lubimow posiadał olbrzymią wiedzę nie tylko o sprawach zawodowych, ale był także wytrawnym znawcą literatury angielskiej i prawdziwej szkockiej słodowej whisky. Służył w londyńskiej rezydenturze przez cztery lata, zanim nie wydalono go w 1964 roku za próbę zwerbowania szyfranta. Kiedy wrócił do Moskwy, przez dwa lata pomagał wydobyć z Kima Philbyego wszystkie informacje i uporządkować jego zeznania. Na początku lat siedemdziesiątych Lubimow zaczął pisać rozprawę pod tytułem Specjalne cechy brytyjskiego charakteru narodowego i możliwości ich wykorzystania w pracy operacyjnej. Omawiał ją długo z Kimem Piliłbym, a jej obrona w Instytucie Andropowa w 1974 roku była wielkim wyda­rzeniem i sukcesem. Lubimow użył jej za podstawę tajnego skryptu I Zarządu Głównego, poświęconego pracy w Wielkiej Brytanii, który jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych był używany w szkoleniu młodego narybku KGB. Ponieważ raz został uznany za persona non grata i nie mógł wrócić do Londynu, Liubimow został w 1975 roku rezydentem w Kopenhadze.

Z doświadczeń Kima Philbyego korzystała także Służba A, odpowiedzialna za manipulowanie zachodnimi rządami i opinią publiczną. Konsultowano z nim spre­parowane dokumenty, których źródłem miała być CIA, departament stanu lub inne agendy imperializmu. Gordijewski podziwiał „środki aktywne", które Philby przy­gotowywał w swoim mieszkaniu, chociaż o reszcie produktów Służby A miał znacznie mniej pochlebne zdanie.
(...)
Przez całą erę Breżniewa, a nawet później, Centrala traktowała odprężenie jako proces prowadący nie tyle do zakończenia konkurencji między Wschodem a Za­chodem, ile za złagodzoną formę rywalizacji. Centrala postrzegała blok wschodni jako wyspę socjalizmu, otoczoną morzem zachodniego imperializmu i współ­pracującymi z nim Chinami. Chcąc przerwać ten pierścień okrążenia, Związek Sowiecki musiał zwiększyć swoje wpływy w Trzecim Świecie oraz umocnić powiązania z ruchem państw niezaangażowanych.
Początek lat osiemdziesiątych był widownią najgroźniejszego napięcia w stosun­kach Wschód-Zachód od czasu kubańskiego kryzysu rakietowego. Moskwa spo­dziewała się, że w trakcie amerykańskiej kampanii prezydenckiej 1980 roku kan­dydat republikanów Ronald Reagan nie będzie żałował antysowieckiej retoryki, ale oczekiwano, że po wyborze złagodzi słownictwo, tak jak uczynił to dziesięć lat wcześniej Richard Nixon. Na Kremlu zorientowano się, że Reagan rzeczywiście myśli, to co mówi, dopiero gdy nowy prezydent wprowadził się do Białego Do­mu I3y. Na pierwszej konferencji prasowej Reagan potępił sowieckie kierownictwo za trzymanie się „światowej rewolucji oraz monopartyjnego państwa socjalistycz­nego lub komunistycznego".

Chcą to osiągnąć, rezerwując sobie prawo do popełniania przestępstw, do kłamstwa i oszustwa[...]. Na razie odprężenie jest ulicą jednokierunkową, którą Związek Sowiecki używa do własnych celów."

Za: C. Andrew, O. Gordijewski, KGB, Warszawa 1999.

altCategory: General autorPosted by: unicorn
ViewViewed: 3245 times.KarmaRating: 156/314 positive. ViewVote: [up+¦down-]