date03 Nov.0711:49 print Print artKrzyże...

 

 "(...)Religia wydaje się być jedyną rzeczą w tej części kraju, którą wycięła gorliwa kosa komunizmu, ze świstem czyniąca żniwo na całej tej ziemi. Chłopi chcą dobrobytu, niejasno zdają sobie sprawę z tego, że go nie mają. Jeszcze bardziej niejasno czują, że w jakichś innych krajach, nawet nie posiadających większych bogactw naturalnych żyje się dalece dostatniej. Nie zaprzeczają, że komunizm przyniósł z sobą postęp, jako że komunizm oznacza w tej części świata traktor, radio, kino objazdowe, czasami nawet światło elektryczne. Nie wierzą oni, że jedyną drogą do dobrobytu jest odrzucenie komunizmu. Ale głęboki, niewidoczny na powierzchni prąd religijnego uczucia w tej odległej wiosce, zagubionej w olbrzymich stepach Rosji, jest najsilniejszym czynnikiem potencjalnego niepokoju.

Wiem dlaczego porucznik uśmiechnął się, gdy ktoś mówił o tym, że polscy żołnierze noszą krzyżyki. Jeden z naszych generałów opisał nawet swoją dywizję, nadal oczekującą na broń, jako największy koncern produkujący dewocjonalia w Związku Radzieckim.
W sąsiednim domu zakwaterowanych było o wiele więcej żołnierzy, niż w naszym. Polski sierżant Sojka, kowal z zawodu, lwowiak, ciągnął niebagatelne zyski wykorzystując religijne uczucia ludności.
Często prosił mnie on o puste puszki; przywiozłem bowiem z sobą dużo konserw żywnościowych z Kujbyszewa, jako że było prawie niemożliwe dostanie czegokolwiek po drodze. Sojka jak wielu innych polskich żołnierzy robił krzyżyki. Uderzyło mnie jako coś dziwnego, że ludzie miejscowi, potrzebując krzyżyków nie wytwarzali ich sami.
Przecież pozostało jeszcze sporo popów, diakonów czy zakonnic, ukrywających się po wsiach, którzy w tajemnicy udzielali ślubów i innych sakramentów. Płaci się im nieźle za te sekretne usługi i żyją oni dość wygodnie jak na rosyjskie warunki. Oczywiście od czasu do czasu kogoś z nich złapią i wtedy kończy się ów komfort życia. Słyszałem nawet o fałszywych popach, którzy wykonują te same religijne praktyki, chociaż nigdy nie uzyskali święceń. Nie przyszło jednak nikomu do głowy, aby wyrabiać krzyżyki. Gdy Rosjanie zaczęli kupować krzyżyki od Polaków — w miastach, na bazarach i w kołchozach — nasi żołnierze zwiększyli poważnie ich produkcję. Za krzyżyk mogli oni uzyskać nawet najbardziej poszukiwane tu artykuły — tytoń i wódkę.
   Sojka to ekspert. Opowiada mi o zaletach puszek, które poprzednio zawierały sowieckie ryby z Kamczatki, amerykańską wołowinę, czy mleko kondensowane firmy Nestle. Te ostatnie są podobno najlepsze. Wieczorami robi krzyżyki na swojej kwaterze.
Ludzie oczekują na nie z bezgraniczną cierpliwością i jeszcze większym pożądaniem, niż na wiadomości, które przynosimy im ze świata poza granicami ZSRR.
Sojka zaczął robić krzyżyki jeszcze w łagrze, z prawdziwej pobożności, później wykonywał je dla przyjaciół, nie posiadających jego umiejętności. Teraz zarabia nimi na życie. Ku oburzeniu swoich towarzyszy produkuje on nawet krzyże prawosławnego wzoru. Podziwiałem nie tylko wspaniałomyślną tolerancję rzymskiego katolika dla kościoła prawosławnego, ale i jego zmysł handlowy. Spodziewam się, że krzyże prawosławne przynosiły znacznie wyższy dochód w tytoniu i wódce — powszechnie przyjętych walutach radzieckiej wsi — niż zwykłe krzyże katolickie. Dodatkowa praca włożona w ich wykonanie przez polskiego kowala ze Lwowa była więc warta zachodu.
     Zapada ciemna noc nad stepami Wołgi. Silny wiatr przynosił na zmianę to śnieg, to deszcz, zalewając olbrzymie pola i niszcząc plony. Drogi również zalane stały się nieprzejezdne aż do pierwszego mrozu, pod wodą znalazł się również kołchoz bez historii i bez przeszłości, który z czasów przed rewolucją mógł pamiętać tylko jedną rzecz: że kiedyś był Bóg. Cerkwie i popi mogli zniknąć, ale religia nie. Mogła istnieć nawet pewna nieufność wobec kleru i cerkwi, ale uczucia religijne były tak silne, jak zawsze. Znajdowały one czasem swój wyraz w ciemnym zabobonie, barbarzyńskich praktykach i wierzeniach, które nie mogły przetrwać zderzenia z cywilizacją, niemniej istniały. I chyba dlatego polscy żołnierze, którzy nosili i robili krzyżyki na szyję zostali przyjęci w rosyjskich wsiach z pogodną sympatią."
Za:
K. Pruszyński, Noc na Kremlu, Warszawa 1989, s. 78- 80.
 

altCategory: General autorPosted by: unicorn
ViewViewed: 3291 times.KarmaRating: 150/321 positive. ViewVote: [up+¦down-]