"(...)Ponieważ w sklepach brak towarów a trzeba na to znaleźć nie budzące wątpliwości wytłumaczenie, w prasie sowieckiej zaczęły się pojawiać korespondencje o wojnie, która oficjalnie nie istnieje: w Afganistanie.

Gazety donoszą o ofiarach, nawet o niektórych zwycięstwach ,,basmaczy","duszmanów", o potrzebie pomocy dla bratniego narodu. Komu przyjdzie do głowy skarżyć się, skoro toczy się wojna?
Na dodatek nie przestają wbijać czytelnikom, widzom i słuchaczom sowieckim do głowy, że świat stoi u progu wojny atomowej. Zagłada z rąk amerykańskich imperialistów grozi nie tylko dalekiemu Afganistanowi. Zginąć może i nasz kontynent. Nowy sowiecki film dokumentalny nazywa się ,,Porwanie Europy".
Amerykański byk szykuje się do porwania naiwnej, łatwowiernej piękności: "Trzeba zrobić wszystko co w ludzkiej mocy, aby mit ten nie przerodził się w realną tragedię narodów" (Izwiestia z 21 lutego br.).
Marszałek Ustinow w dniu wojska sowieckiego też oświadczył, że ma dość sił, żeby przytrzeć rogów każdemu, kto się tylko poważy... Andropow rządzi wszystkiego cztery miesiące, a w gazetach coraz więcej przyjemnych wiadomości. Na przykład korespondent Izwiestii w Warszawie A. Druzienko opowiada o gościnnym domu przy ulicy Foksal 10.
W domu tym przechowuje się złotą księgę wpisów honorowych gości. Dziennikarz sowiecki cytuje jeden z ostatnich, najcieplejszych wpisów : „Ten cudowny wieczór spędziliśmy w kręgu prawdziwych przyjaciół, którym z okazji 60-lecia utworzenia ZSSR życzymy dalszych sukcesów w budowie świetlanej przyszłości. Podpisano, lotnik- kosmonauta PRL Mirosław Hermaszewski".
Wpisując się tymi ciepłymi słowy, lotnik- kosmonauta PRL być może wiedział już o kolejnym sukcesie kosmonautyki sowieckiej. Jak oświadczyła agencja TASS, 22 lutego br. sowieccy i czescy uczeni zbudowali specjalny kontener, pozwalający na hodowanie w kosmosie przepiórek. Niewykluczone, że w ślad za tym zorganizuje się w kosmosie także hodowlę innych ptaków, a także (sowiecka nauka nie zna granic!) płodów rolnych, zwierząt itd.
Przeniesienie sowieckiego rolnictwa w kosmos to sprawa przyszłości — choćby niedalekiej.
W lutym 1983 roku rozpoczęto taśmową produkcję ,,wysokiej jakości dżinsów". Niewykluczone, że jeśli kaliningradzka szwalnia upora się z tym zadaniem, naród sowiecki odzieje się w dżinsy i zapomni o wszystkich niedostatkach.
Jest całkiem naturalne, że sowieccy specjaliści od tekstyliów przez ponad dziesięć lat nie mogli sobie poradzić z zawiłym problemem dżinsów. W trosce o ludzi sowieckich J. Andropow kupił licencję we Włoszech. Sowieckie dżinsy będą kosztowały wszystkiego 40- 50 rubli. Emeryt na przykład będzie mógł za miesięczną rentę kupić prawie całą parę spodni. Kwalifikowany robotnik albo lekarz- dwie do trzech par.
Najciekawsze jednak jest to, że państwo sowieckie - być może na mocy specjalnej uchwały Biura Politycznego - nabyło licencję na dżinsy firmy..."Jezus".
Za:
M. Heller, Polska w oczach Moskwy, Paryż 1984, s. 203.
Innymi słowy Jezus ich dobił
