date07 Apr.0922:31 print Print artSamoNIErząd lokalny

Polityka uprawiana na szczeblu lokalnym jest ponoć bardziej uczciwa i czysta od tej w wydaniu ogólnopolskim. Nic bardziej błędnego. Mając możliwość obserwacji lokalnych "elit" w napadzie, że się tak wyrażę, mogę pokusić się o wnioski i podejrzewam, że w wielu miejscach Polski jest podobnie...
 
 
 
1. Stopień korupcji i nepotyzmu w układach czy układzikach lokalnych jest monstrualny. Przykład: mamy kilku radnych głosujących za pewną uchwałą. Przypadkowo, po kilku tygodniach okazuje się, że syn, córka znajduje zatrudnienie w spółce czy urzędzie. Oczywiście, byłbym nieuczciwy gdybym nie dodał, że mogą mieć odpowiednie kompetencje. Niestety, najczęściej ich nie mają. Dalej- wiążąc ze sobą ludzi z przeciwnego obozu można ich kontrolować. Zwykle w samorządach rajcowie są trojakiego rodzaju- komuszego, pączkujące solidarnościowo oraz młodzi- gniewni, zazwyczaj będący mieszanką dwóch poprzednich. Młodzi gniewni mają poparcie lokalnego bossa przedsiębiorcy lub wpływowego polityka z centrum. 
Tak naprawdę wszelkie przetasowania  i kłótnie po bliższym przyjrzeniu się, są konfliktami w "rodzinie."
2. Dziecięca choroba ustawy. Ktoś głupi (?)  wymyślił pewne zapisy w ustawie o samorządzie gminnym dające, moim zdaniem, zbyt wysoką pozycję przewodniczącemu rady w stosunku do prezydenta, burmistrza czy wójta. Momentami, prezydent itd. pełni rolę służebną, co jest chore zważywszy na źródłosłów "prezydent."  Rozumiem, że funkcja kontrolna jest niebywale ważna, ale w większości przypadków radni są z łapanki, nie wiedzą nad czym głosują, uczestniczą w pracach komisji dla sportu i...kasy. Nazwanie ich nierobami byłoby niesprawiedliwe, bo kilku aktywistów zawsze się znajdzie. Szkoda, że gdy jest przypadek- rada (większość jedna opcja) a prezydent z innej opcji, sesje przeradzają się w pyskówki. Jest to żenujące.
 
3. Polityka jest aby mieć dużą kasę. Nieco zmieniając twierdzenie klasyka, "mała polityka" jest dla stosunkowo małej kasy. Jest również odskocznią do partii i dużej polityki. Wracając do wątku lokalnych bossów, w samorządach jest wiele sytuacji, gdzie bossem są byli esbecy tworzący nowy układ, składający się także (!) z byłych opozycjonistów. Pisałem kiedyś o takich sytuacjach w cyklu o "czarnej dziurze."
4. Posady za milczenie, oddanie i...głosy. Na koniec przyjrzyjmy się sytuacji w której pierwsze- milczenie i oddanie pozostawię bez komentarza. Logiczne, że stołki typu prasówka, organizacyjne, różne promocyjne będą dla "zaufanych". Te stanowiska są ostro obrotowe, w zależności od zmiany władzy. Generalnie urzędy typu starostwa, urzędy pracy, miasta, gminy są miejscem chujowym z racji politycznych konotacji. Trzęsawka i ruchawka po wyborach jest sportem dla niewrażliwych. Trzeba być twardzielem żeby pracować w podobnych warunkach. Dodajmy do tego znaczne dysproporcje w wynagrodzeniach poszczególnych komórek, referatów lub wydziałów i mamy kondycję samorządów w pigułce. Jest to kondycja agonalna...
 
Ach, zapomniałem o głosach? Klarowne i proste- podczas wyborów jeden kandydat przerzuca głosy na drugiego, jeżeli jest druga tura. Potem zostaje wicebossem...Nikomu nie przeszkadzają jakieś poglądy polityczne! Liczy się tylko kasa i stołek. Zadeklarowani ateiści i kapusie stają się nagle wierzącymi, piewcy wartości rodzinnych i katolicy po cichu zbierają kwity na swoich kumpli (do niedawna) i kolaborują z tymi, których kiedyś się bali. PPP. Porozumienie ponad podziałami.
 


tagsTags: , , ,

altCategory: General autorPosted by: unicorn
ViewViewed: 3439 times.KarmaRating: 151/327 positive. ViewVote: [up+¦down-]