"Nawet te najbardziej wyszukane środki ostrożności, kordony uzbrojonych po zęby żołnierzy KBW i pracowników departamentu ochrony rządu nie uchroniły Bieruta przed czterema zamachami na jego życie. Światło przpomina.
„Czy pamiętacie, jak w roku 1953 wdarł się na dziedziniec Belwederu robotnik, jak porąbał siekierą zastępującego mu drogę oficera ochrony i biegł do drzwi wejściowych, by was zamordować? Nie wiedział, że brama do waszego pałacu otwiera się tylko elektrycznie. I padł zastrzelony przez waszą ochronę. Nie znaleziono przy nim żadnych dokumentów i nie zidentyfikowano go. Czy pamiętacie towarzyszu Tomaszu, jak na rok przedtem przedarł się z pistoletem w ręku miody człowiek, który po drodze postrzelił porucznika Doskoczyńskiego i padł od kul tych, którzy mają czuwać nad waszym życiem? Czy pamiętacie, towarzyszu Tomaszu, jak w roku 1951 strzelił do was żołnierz Korpusu Bezpieczeństwa, pełniący służbę na posterunku w Belwederze, kiedy przechadzaliście się po parku? Nie trafił i palnął sobie w łeb z tego samego pistoletu, z którego do was strzelał. A pamiętacie, towarzyszu Tomaszu, wybuch pieca do ogrzewania w gmachu Rady Państwa w Warszawie, kiedy przybyliście na uroczyste otwarcie? To nie był normalny przypadek. To był zamach na wasze życie.
Tak w praktyce wygląda, towarzyszu Tomaszu, wasza więź z masami, którą się tak chwalicie i tyle o niej w propagandzie mówicie. Ale wy sami nie jesteście tak naiwni, żebyście wierzyli w to co mówicie. I dlatego ta wasza po zęby uzbrojona ochrona. Bo wy wiecie, że jesteście znienawidzeni i wy się boicie tych mas, z którymi się rzekomo wiążecie".
Za: Z. Błażyński, Mówi Józef Światło. Za kulisami bezpieki i partii, Warszawa 1990, s. 102.
Piąty zamach okazał się skuteczny. Zakończył się śmiercią sowieckiego sługusa...