
"Pana wystąpienie na wiecu w Tbilisi było bardzo ostre. Potem mówił pan nam, dziennikarzom, którzy tam byli, o koalicji krajów symbolizującej dawną Rzeczpospolitą.
- To nie ja, lecz Rosjanie traktują wspólne inicjatywy Polski, Iitwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy jak symboliczną koalicję krajów z dawnego obszaru Rzeczypospolitej.
(...) Stracili panowie parę godzin i w Tbilisi jako pierwszy pojawił się prezydent Francji Nicolas Sarkozy.
- Wszyscy moi koledzy prezydenci chcieli lecieć do Tbilisi. Przekonanie, że Rosjanie zlikwidują jednym strzałem samolot wiozący pięciu prezydentów, było przesadzone. Zresztą, byłaby to likwidacja nie tylko pięciu awanturników, ale i lecącego z nami Radosława Sikorskiego (śmiech).
(...) Były inne priorytety nowo budowanego państwa.
- Tak, były inne priorytety, a mianowicie takie, by dawna nomenklatura nie miała gorzej. Mieszano różne porządki - Wałęsa odznaczał byłych funkcjonariuszy bezpieki, Kwaśniewski też to robił, choć akurat to było bardziej zrozumiałe.
(...) A w kwestii stylu w polityce, pan nie ma sobie nic do zarzucenia? Czy naprawdę wystąpienie w rocznicę Powstania Warszawskiego musiało zawierać atak polityczny na PO?
- A dlaczego miałbym nie wykorzystywać tej okazji do skomentowania bieżących wydarzeń? Oni też mogą takie okazje wykorzystywać. Tylko w tym akurat kontekście mnie jest nieporównanie łatwiej występować niż innym. Ale to ich wybór, nikt nie nakazywał Tuskowi mówić przed laty, że polskość to nienormalność, nikt nie nakazywał budować partii KLD mającej do polskiej tradycji stosunek mocno zdystansowany.