You are currently viewing archive for August 2011
Wśród historii alternatywnych znajdują się takie, które rozważane są do znudzenia, inne zaś, praktycznie zapomniane, leżą w kącie. Jedną z częściej wałkowanych w dyskusji jest teza, co byłoby gdyby Hitler zdążył z bombą atomową przed swoim końcem albo miał jeszcze co najmniej rok (lub więcej) dodatkowego czasu. Sądzę, że tak naprawdę niczego na dłuższą metę by to nie zmieniło. Dlaczego? Zakładając, że dysponowałby środkami aby zrzucić atomówkę na pole bitwy czy miasto, pozostają tylko USA i Sowiety. W przypadku USA naraziłby się na atak odwetowy i byłoby jeszcze więcej zniszczeń, co pewnie średnio by mu przeszkadzało, a w przypadku Sowietów, cóż, mogłoby zginąć nawet i 10 milionów ludzi, Stalin z pewnością postarałby się o kolejne zastępy chcące dobić "faszystowską bestię." Nie przypuszczam aby jeden, dwa ataki zmieniłyby postawę Stalina.
Inna, o wiele ciekawsza teza, to co byłoby gdyby 30 czerwca 1941 r. Rokossowski zabił Stalina i przejął władzę w sowieckiej Rosji a jego zastępcą byłby Własow (tak, ten od późniejszego KONR i ROA). Mamy dwa scenariusze: pokój z Niemcami albo dalsza walka zakończona podobnym rozwiązaniem jak traktat brzeski. Obojętnie od wyboru scenariusza, raczej nie wierzę w pójście z Niemcami, Sowiety rozpadłyby się na kawałeczki ponieważ Japonia z pewnością wykorzystałaby okazję. Inaczej rzecz ujmując, Stalin prawie pogrzebał dziedzictwo Lenina, ale dość paradoksalnie uratował system- z dużą pomocą Zachodu, trzeba niestety dodać i własnej agentury. Gdyby jednak "nowa" Rosja czy raczej jej kawałeczek (trudno uwierzyć, żeby Hitler przetrawił Rosję, mogącą niedługo być jeszcze większym zagrożeniem) powstała to dla nas byłoby niemiło. Wątpię, żeby uznali nasze prawo do istnienia.
Przeskakując na inny teren, mamy rok 1933 i zamach na Roosevelta. Gdyby 15 lutego 1933 Zangara zastrzelił nowego prezydenta to...ktoś powiedziałby, zostałby wybrany inny pionek, być może bardziej nastawiony na politykę izolacjonizmu. Ale ja powiązałbym Roosevelta z innym wydarzeniem, które zmieniło historię Stanów Zjednoczonych, porwaniem dziecka Charlesa Lindbergha rok wcześniej. W zasadzie nie wiadomo, czy faktycznie znalezione zwłoki były dzieckiem lotnika (osoba domniemanego zabójcy wskazuje na ustawkę)...Widzicie Lindbergha z jego "sympatią" do Rzeszy na stanowisku prezydenta USA? Właśnie. Wizja P. Rotha.
Tags: alternatywy, historia, polityka, scenariusze, USA, Sowiety, Niemcy, atom, Hitler
Leży przede mną grubawy Beckmanns Welt- Lexikon und Weltatlas z 1931 roku (Leipzig, Wien). Adolf Hitler jest tam ale potraktowany ryciną i kilkoma zdaniami, że istniał taki polityk z przynależnością partyjną i puczem
To jeszcze nie czas na obszerne opisy "wodza." Zainteresowała mnie szczególnie część statystyczna dotycząca państw: strony 91 i 92 struktura wymiany handlowej. Rzucam okiem na Union der Sozialistischen Sowjetrepubliken w nawiasie kulturalnie Russland. Mamy import i eksport:
Skąd nasz Kraj Rad zaimportował najwięcej w 1930 roku? Stany, Niemcy, Anglia. A fe, ładnie tak uprawiać handel z imperialistami? Całkiem sporo też od nas. A gdzie wyeksportował najwięcej? Do Anglii, Niemiec i...Iranu, wtedy Persji (dość łatwo zrozumiałe w związku z marzeniami Stalina).
Druga strona, o wiele bardziej szczegółowa:
Co Sowiety wyeksportowały najwięcej z żywnościówki? Pszenicę, to co się kojarzy z misiami, jęczmień. Rok wcześniej wdzianka, masło (wiadomo, kryzys), len, cukier. Rok 1930, nieciekawa sprawa...Z innych drewno i pochodne, ropa naftowa, bawełna. Stalin jak widać nie przejmował się, że potencjalni konsumenci zdychają lub będą zdychać z głodu. Krwią i żelazem zlikwidowano opornych "kułaków."
Uważny czytelnik bloga bez czytania będzie wiedział, co zaimportowano. Maszyny, przede wszystkim maszyny, w tym rolnicze (po przeróbkach służyły innym celom). Łatwo skojarzyć gdzie szła pszenica a skąd kupowano maszyny. I tak Stany wyhodowały sobie przeciwnika (wcześniej pomagały aby nie przegrał w ciężkich chwilach wojny domowej). Przy okazji, Sowiety dokarmiały Anglię i Niemcy.
Tags: lexikon, polityka, historia, Sowiety, hodowla, wroga, USA, best, enemy, you, can, buy, sznurek
Bitwę warszawską 1920 roku uznaje się za jedną z decydujących bitew w dziejach świata. Szkoda, że sukces został zmarnowany dzięki "handlarzom śmierci", internacjonalistycznym bankierom, którym było wszystko jedno komu sprzedają broń i z kim handlują. To właśnie ich pomoc pomogła przetrwać komunistycznemu reżimowi długie lata. Zachód nie walczył ze Wschodem ale z własną piątą kolumną. Nadal mniej znaną kartą z dziejów jest kwestia radiowywiadu w wojnie polsko- bolszewickiej. Wspominał o niej obszernie G. Nowik w książce pod znamiennym tytułem Zanim złamano Enigmę. Zamiast skupiać się na nonsensownych rozważaniach w stylu, kogo zasługą jest wojskowy sukces bitwy- strony polskiej czy francuskiej, lepiej ukazać inny epizod, rzutujący na całość kampanii. Pojawia się postać J. Kowalewskiego, działającego z sukcesami i w drugiej wojnie.
Personel radiowywiadu nie był liczny: na szczeblu Oddziału II NDWP pracowało w Wydziale II Sekcji Szyfrów 5 oficerów, 5 podoficerów i 2 maszynistki (zgodnie z A. Pepłoński, Wywiad w wojnie polsko- bolszewickiej 1919- 1920, Warszawa 1999, s. 220). Prace wspierali wybitni matematycy, np. Wacław Sierpiński. Podsłuchiwane radiostacje, złamany szyfr, przejęcie sowieckiej radiostacji i ogłuszanie innych oraz braki w łączności sowieckiej, wszystkie elementy wywiadowczej układanki wydatnie przyczyniły się do zwiększenia przewagi nad wrogiem, a w konsekwencji do zwycięstwa. Depesze nieodczytane w Oddziale II 1 Armii były wykańczane w Sekcji Szyfrów. W meldunkach raportowano o aktywności stacji niemieckich, nie zdołano ich odszyfrować: "silne przeszkody ze strony niemieckich stacji. Częste wywoływanie się nieprzyjacielskich stacji. Korespondencja słaba, urywkowa", ibidem, s. 222. Jak wspominał kpt. S. Benedykt, "zmieniany często kod czy szyfr sztabu armii sowieckiej rozwiązywali prawie tak szybko jak inni niedzielne krzyżówki. Dotyczyło to przede wszystkim rozkazów armii konnej Budionnego, przekazywanych wyłącznie drogą radiową", ibidem.
Z odczytanych depesz można się było dowiedzieć o niskim stanie sowieckiego morale, wbrew oficjalnej propagandzie. Dowódca Korpusu Konnego, Gaj narzekał na przemęczenie artylerzystów i koni, ulewy, chłód i braki w dostarczaniu amunicji. Wzywał do przysłania politruków i specoddziałów w celu ukrócenia złodziejstwa i bandytyzmu wśród brygad kubańskich. Przy okazji dowiedziano się, że armia sowiecka miała dobre rozeznanie o dyslokacji jednostek polskich. Szczególnie w pasie przyfrontowym. Prawdopodobnie dane te przekazywała okoliczna ludność, możemy się jedynie domyślać, że chodziło również o przedstawicieli mniejszości żydowskiej. Główne znaczenie dla sukcesu armii polskiej miało ujawnienie rozkazu dla XVI armii bolszewickiej, która o świcie 14 VIII (rozkaz z 13 VIII- Unicorn) miała zaatakować Radzymin i Warszawę. Jak pisze A. Pepłoński, z biegiem lat sukcesy radiowywiadu zostały zapomniane, podobnie zresztą jak działania zwiadu lotniczego.
Tags: wojna, polsko-, bolszewicka, rok 1920, Sowiety, Polska, radiowywiad, epizody, wojna, Piłsudski, Kowalewski, Oddział II, Pepłoński
Nawet osoby kompletnie nie znające tematu kojarzą ksywę Szpicbródka. Bardziej zorientowani wskażą musical (dość nędzny zresztą) czy dwa filmy Vabank, luźno nawiązujące do sprawy. Stanisław Cichocki był niezłym menedżerem, PR miał znakomity, co później przysporzyło mu trosk- wszystkie włamy szły na jego konto. Ślad po nim urywa się niespodziewanie i...można się zastanowić nad dwoma przeciwstawnymi teoriami: czy Szpicbródka nie był sowieckim agentem albo czy nie działał na rzecz wywiadu polskiego? W obu przypadkach mógł zniknąć na zawsze ponieważ wiedział za dużo. Wyjaśnień należałoby szukać w obiektach skoków.
Przeciwko pierwszej tezie przemawia logika, że przecież uciekł z Rosji, gdzie mu się dobrze wiodło z powodu bolszewickiej ruchawki i rewolucji. Ludowi komisarze zapewne nie pałali miłością do takich reliktów kapitalizmu
Z drugiej strony- mogła to być skuteczna legenda. Tym bardziej, że później po wybuchu II wojny uciekł do Sowietów. Ale...ewakuował się następnie do Iranu, potem do Afryki a z punktu rozdzielczego (jak podaje H. Lange, Alarm w Cedergrenie, Warszawa 1961, s. 53) został wysłany na pobyt czasowy do obozu Kaja. Nie wiadomo, kiedy umarł i gdzie. Tajemnicą poliszynela jest korzystanie z wyspecjalizowanych przestępców przez polskie służby, nie tylko specjalne, np. słynna akcja Wózek.
Jak pisze Lange:
"W pewnym momencie podczas składania zeznań zwrócił się do sądu: "A teraz proszę o zarządzenie tajności rozprawy, ponieważ będę mówił o rzeczach mogących mieć znaczenie dla obronności państwa", H. Lange, op. cit., s. 53.
Możliwe, że umarł naturalnie. Możliwe, że jego losy potoczyły się inną drogą.
Tags: Lange, Szpicbródka, historia, polityka, wywiad, kasiarz, pitaval
Zbeletryzowane wspomnienia Z. Kuleszy "Młota" są książką na tyle interesującą, że aż prosi się o cytaty. Przedstawiona optyka wydarzeń jest podobna do znanej nam już, skutecznie odkłamanej historii żołnierzy wyklętych. Jednak na tyle różna od innych narracji, że warta cytowania. Kim był autor? W notce od redakcji można przeczytać:
"Zbigniew Kulesza "Młot" został w połowie grudnia 1949 roku zbiorowym transportem przewieziony do więzienia w Rawiczu. Przebywał tam do sierpnia 1951 roku, kiedy to przewieziono go do Warszawy na, jak to określano, "śledztwo uzupełniające." Na początku 1952 roku powrócił do Rawicza, skąd w 1953 roku został przewieziony do więzienia we Wronkach. Dnia 19 grudnia 1956 roku wyszedł na wolność. Jego żona Barbara do lutego 1950 roku przebywała w więzieniu mokotowskim w Warszawie, potem została przewieziona do Fordonu. Z powodu zaawansowanej gruźlicy zwolniona przed terminem. Wolność odzyskała w grudniu 1951 roku. Zmarła 22 czerwca 1987 roku w Warszawie."
'Młot" był Komendantem Okręgu "Mazowsze" NZW. Konspiracja narodowa wbrew pozorom to nadal biała plama w historii Polski. To wyklęci do kwadratu z racji swoich przekonań i celnych spostrzeżeń. Książka opisuje zachowania w śledztwie, zarówno przesłuchujących jak i przesłuchiwanych. Jeden z nich za obietnicę zwolnienia, miał donosić na "Młota." Próbował to robić na tyle nieumiejętnie, że od razu został rozpoznany. Po cichu zmazał plamę na honorze- podczas śledztwa, wiedząc, że i tak dostanie karę śmierci wplątywał wątki ubeckie, oskarżał "zaufanych" komunistów i ubeków. Innymi słowy rozpoczął grę. W momencie zakończenia jej- rozpoznanie przez ubeków, dziewięciu miłośników nowego ładu zostało wyeliminowanych...
"Młot" opisywał także przedstawicieli "władzy" oraz rozmowy z więźniami. Władza była licznie reprezentowana przez żydowskich namiestników Stalina. Rozmówcy autora, w tym przedstawiciele "zacnego" fachu złodziejskiego mieli bardzo trzeźwe poglądy. Dobitnie wyrażono stosunek do socjalistów:
"Nienawiść do ludzi należących do NSZ była ogromna, bo nie było wśród nich zdrajców, NKWD i bezpieka nie potrafiły sobie poradzić, organizacje poakowskie szybciej się rozsypywały, wielu członków już w 1945 roku poszło na współpracę z nową władzą Bieruta, Gomułki, Bermana. Głośne procesy Rzepeckiego i innych ujawniały oblicze tych ludzi i ich rodowody polityczne. Nie odbiegali oni daleko od socjalistycznej ideologii. Najczęściej związani w młodości byli silnie z socjalistami i ich międzynarodówką, wrogą niezależnym ruchom patriotycznym, dlatego słynny proces Rzepeckiego i jego ułaskawienie było dowodem duchowego zbliżenia z ekipą PPR. Inaczej wprawdzie potraktowano polskiego socjalistę Kazimierza Pużaka, ale ten był rywalem w walce o władzę. Pozostali socjaliści szybko zbratali się z komunistyczną agenturą Moskwy. Tak patrzono na te sprawy w celach więziennych, gdzie często dyskutowali działacze podziemia. Wiedzieli oni doskonale, że większość procesów pokazowych wcale nie budowano na wymuszonych zeznaniach. Tak się tylko usprawiedliwiali ci, którzy poszli na współpracę z reżymem."
Za: Z. Młot- Kulesza, Śledztwo wyklętych, Warszawa 1995, s. 172- 173.
"Młot" spotkał "znajomego." Z przeciwnej strony barykady:
"(...)Zbigniew nie mógł opanować zaskoczenia. Przed nim stał niski, śniady Gutman, sporo starszy kolega z gimnazjum w Łomży. Przed wojną studiował prawo. Nieźle pływał, uwielbiał się popisywać skokami z trampoliny. (...)Raz jeszcze spojrzał na stojącego w drzwiach Ałefa- do wybuchu wojny Gutman nie był nawet w wojsku, a teraz już jest podpułkownikiem. No proszę, jaki szybki awans. Ale takie są czasy", ibidem, s. 184.
"Zbigniew popatrzył na siedzącego przed nim komunistę w polskim mundurze, polskiego Żyda, agenta sowieckiego. Oto patriota. Wyparł się własnego nazwiska, przyjął nowe, by móc udawać Polaka.
Kiedy w 1939 roku Armia Radziecka wkroczyła na ziemie polskie, w jej szeregach, w NKWD i w milicji było wielu Żydów. Według ówczesnych danych szacunkowych około dwustu tysięcy współpracowało z NKWD i wydawało Polaków w ich ręce.", ibidem, s. 188- 189.
Rozmowa z prostym chłopem:
"- Jak to jest, panie- zwrócił się do Zbigniewa- że co drugi przesłuchujący to Żyd. Skąd się ich tutaj tylu nabrało? Toć wiem, że tysiące uciekło z bolszewikami, bo u nich to oni mieli raj i rządzili. Teraz wracają i chyba chcą się im odwdzięczyć przesłuchując Polaków- katolików. Przecież wiem, że dla Ruskich i Żydów katolik to Polak i wróg. Znam to jeszcze z dwudziestego roku, z wojny polsko- bolszewickiej. Jakiś Kon i Trocki chcieli nam wtedy rząd założyć, ale Matka Boska cud uczyniła i uciekli jak zające, a było tego mrowie", ibidem, s. 254.
Podobnie krytyczne zdanie pada o Kuropiesce:
"Często opowiadał o życiu oficerów w obozie i o Kuropiesce, kapitanie piechoty, mało znanym oficerze w oflagu w Woldenburgu. Kuropieska szybko awansował w Ludowym Wojsku. Został generałem. Jeszcze przed końcem wojny, będąc pewnym zwycięstwa Sowietów, zmienił zapatrywania. Z młodych oficerów, w większości z rezerwistów, utworzył małą lewicową grupkę. Głosił chwałę Armii Czerwonej i wyższość socjalizmu nad zgniłym kapitalizmem", ibidem, s. 309.
Tags: Młot, NZW, wyklęci, polityka, historia, ubecja, komunizm, Żydzi, okupacja, Sowiety