You are currently viewing archive for December 2012
Koniec roku sprzyja zestawieniom i poradom na...kolejny rok. Jedni zawiązują nowe przyjaźnie, inni odcinają się od towarzystwa. Niektórzy spisują plany na nowy rok i obiecują nie pić, nie palić, nie obstawiać, nie chodzić na dziwki (co kto lubi). Mądry człowiek wie, na co go stać a jeśli nie czuje się na siłach- niech metodą małych kroków (i dobrych znajomości) spełnia się tak jak lubi. Życząc wszystkim czytelnikom mojego bloga wszystkiego najlepszego w nowym 2013 roku uprzejmie informuję, że blog będzie nieco grubszy i może traktować nie tylko o polityce, a przynajmniej nie tak ściśle. Bynajmniej, nie uważam, że jest w odmiennym stanie
A dla rozluźnienia, porada Jak odpowiadać dzieciom na drażliwe pytania autorstwa A. Słonimskiego ze zbioru Jedna strona medalu:
"Niebawem nakładem „Roju" ukaże się książka Ireny Krzywickiej pt. „Jak odpowiadać dzieciom na drażliwe pytania". Z książki tej podajemy najciekawszy ustęp: Jest rzeczą wiadomą, że dzieci są wścibskie i ciekawskie. Czy należy odpowiadać na wszystkie pytania? Czy należy z fałszywą pruderią udawać, że się pytania nie dosłyszało? Nie, obowiązkiem człowieka współczesnego jest patrzeć śmiało w oczy własnych i cudzych dzieci. Jeśli chodzi o pytania drażliwe — bo na pytania zwykłe oczywiście nie ma co odpowiadać byle szczeniakowi — najlepiej jest mieć z góry przygotowane odpowiedzi.
Podaję więc najważniejsze i najczęściej przez dzieci zadawane pytania.
— Mamusia, z czego się robią dzieci? Na to pytanie proponuję dwa rodzaje odpowiedzi. Jeśli dziecko jest jeszcze za małe, aby mogło zrozumieć prawdę, należy odpowiedzieć: — Dzieci powstają z nadmagnezjanu chloru potasu. — Jest to odpowiedź bardzo zręczna, gdyż dziecko przeważnie nie może spamiętać tej długiej nazwy i gdy powtórzy to w szkole lub kawiarni starszemu koledze, nigdy się nie wyda, żeśmy dali fałszywą informację, i w ten sposób autorytet rodziców zostaje zachowany.
Gdy dziecko zapamięta i po paru latach, wiedząc już, o co chodzi, przypomni z wyrzutem, że się je oszukało, można pętakowi wmówić, że przekręciło słowo „potas". Inna odpowiedź powinna być stosowana wobec dzieci już większych. Jeśli chodzi o chłopców i dziewczęta w wieku dojrzewania, należy odpowiedzieć: Dzieci powstają z zaniedbania i lekkomyślnego zapuszczenia ciąży.
— Tatusiu, dlaczego tatuś jest taki czerwony, gdy ściska służącą? Jest to bardzo typowe pytanie, na które należy odpowiedzieć, przerzucając zręcznie sprawę na tło społeczne. Mówimy więc poważnie: Tak, moje dziecko. Służąca należy do proletariatu, a ludzie, którzy zbliżają się do proletariatu, są czerwoni. Możesz o tym, dziecko, przeczytać w Płomyku i w Ilustrowanym Kurierku. — Gdy dziecko zacznie się mądrzyć, że to nie to samo, możemy dodać: — Paszoł won, szczeniaku. — Mamusiu, czego chciała ode mnie ta pani, co stoi zawsze u nas na rogu ulicy? Na to odpowiemy: A won, ty bydlaku! Stare chłopisko, kobity go na ulicy zaczepiają, a on się pyta mamusi.
Bardzo częsty u dzieci jest objaw pytań seryjnych. Np. dziecko pyta się, co to jest na szybie. Odpowiadamy: „Mróz". „A dlaczego mróz". Odpowiadamy: „Bo zima". „A dlaczego zima? A co idzie po zimie?". Przy zimie stosujemy pierwszy cios w szczękę.
Zdarzają się oczywiście cierpliwsi rodzice, którzy biją dzieci dopiero przy jesieni lub nawet po jedenastym, a nawet dwunastym pytaniu. Pewna matka z Ohio uderzyła dziecko dopiero po trzydziestym piątym pytaniu, które brzmiało: „Dlaczego mamusia gryzie syfon?" Był to, o ile wiadomo, rekord świata. Normalni rodzice walą w pysk przy trzecim lub czwartym pytaniu. Oczywistym błędem jest bicie już przy drugim pytaniu.
Znałem ojca, którego synek spytał: ,,Jak się nazywa ta ulica?" Ojciec odpowiedział „Chmielna". Dziecko spytało: ,,A jak na imię?". Ojciec zaczerwienił się, no i naturalnie bęc szczeniaka. Otóż bicie przy drugim lub trzecim pytaniu uważamy za szkodliwe. Po pierwsze, oducza dziecko w ogóle od zadawania pytań, po drugie, odbiera uderzeniom właściwe napięcie. Słynny uczony norweski Hugo von Gulgenstjerna radzi stosować w pedagogice system riposty. To znaczy odpowiadania na pytanie pytaniem. Gdy dziecko pyta: „Mamusiu, dlaczego pan Giellepur zdejmuje spodnie w salonie?", należy szybko odpowiedzieć: „A ile jest trzydzieści pięć razy osiem?" albo: „W którym roku była bitwa pod Zamą?" Gdy dziecko odpowie: „Nie wiem", mówi się: „No to won, ty szczeniaku, do książki, ty cholero, uczyć się, a nie gadać o cudzych parszywych portkach".
Metoda ta daje bardzo dobre rezultaty i jest stanowczo lepsza od systemu dra Margulsteina, który zaleca dawanie dziecku zamiast odpowiedzi datków pieniężnych. Gdy dziecko pyta się: „Czy bocian przynosi dzieci zaraz czy w dziewięć miesięcy potem?" odpowiadamy: „Masz tu, kochasiu, dwadzieścia groszy i jesteśmy kwita". Przy bardziej kłopotliwych pytaniach suma może dojść do setek, a nawet tysięcy. Dr Margulstein opowiada o pewnym dziecku w Zurichu, które pytało ojca o pewną urzędniczkę z jego biura i dostawało jednorazowo po dziesięć tysięcy franków, i to szwajcarskich."
Za: A. Słonimski, Jedna strona medalu. Niektóre felietony, artykuły, recenzje, utwory poważne i niepoważne publikowane w latach 1918-1968, Warszawa 1971, s. 50- 52.
Tags: Słonimski, Jedna, strona, medalu, kultura, porady, dzieci
12 December 1212:24
Nastroje
Maria Dąbrowska jest postacią niejednoznaczną. Wymyka się próbom opisu, już, już, ją mam i wtłaczam w klasyfikacje a tu bęc dowiaduję się o czymś zgoła przeciwnym i jest problem. Poprzestanę na tym, że była socjalistką. W stylu przedwojennym, rzecz jasna. "Chciałabym ale się boję" przeplata się z ostrym, szyderczym piórem. Przy okazji owej "loży szyderców" dostajemy całkiem niezły obraz epoki. Ktoś napisał, że trzymała się dzielnie do momentu wymiany pieniędzy i później do śmierci partnera. Najtrafniej byłoby ją scharakteryzować tekstami, które padły na bokserskich mistrzostwach Europy w Warszawie: "dobij gołąbka pokoju!" i "lej Iwana za Katyń." Nie będę oceniać jej postawy ani poglądów, szczególnie po wojnie, ale z wieloma się po prostu nie zgadzam. Zresztą, nie była jakimś specjalnym wyjątkiem na tle innych. Różnica polegała na klasie literackiej. Stąd, jakiekolwiek oskarżenia wyprzedzające, o antysemityzm można skwitować jedynie pustym śmiechem. I dlatego poniższe cytaty brzmią nad wyraz poważnie... W swoich powojennych dziennikach zapisała m.in. takie słowa:
"UB, sądownictwo (17 VI 1947-Unicorn) są całkowicie w ręku Żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden Żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków. I jak to nie ma szerzyć w Polsce wrednego antysemityzmu? I czy kto zdolny jest przypuścić, że jedynie Żydzi są dobrymi Polakami i obywatelami, którzy nie zasługują nigdy niczym na sąd?"
Za: M. Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1945-1965, t. 1 1945-1949, Warszawa 1996, s. 146.
"Było swoją drogą wielkim błędem Petersowej (10 II 1948-Unicorn) urządzanie odczytów w Ostatki, i ja słusznie przeciw temu protestowałam. Żydzi nie zdają sobie zupełnie sprawy, czym jest obyczajowość naszego narodu, z góry narzucają swoje fantasmagorie, w sposób obrażający naród", ibidem, s. 189.
"Polska jest sowietyzowana, a nade wszystko- rusyfikowana w takim tempie, że nawet ja (6 XI 1948-Unicorn), co nie miałam złudzeń i wszystkiego tego się spodziewałam, jestem przerażona. Radio od rana do nocy zieje moskiewszczyzną. Mój Boże, toć doby nie starczyłoby, żeby uczyć o Polsce, mówić o Polsce, lecz Polska znikła z radia. Mówi się tylko o Rosji.
(...) Dziś po raz pierwszy miasto dekorowano tylko na czerwono, i po raz pierwszy zobaczyłam wywieszone portrety Stalina. Już przypomina się straszliwy zbezczeszczony Lwów z 1940 roku.
(...) Od Niemców groziła Polsce zagłada biologiczna, od Moskali- stokroć straszniejsza- duchowa i moralna. Jestem zrozpaczona, że tyle Polaków okazało się podatnymi na nikczemności. Zresztą myślę, że przyjdzie i zagłada biologiczna: nadchodzą czasy, w które zginie nowych sześć milionów Polaków", ibidem, s. 323- 324.
"Nie dziwię się, że książka Grousseta wydawana jest w setkach tysięcy egzemplarzy. Może jej treść uprzytomni wreszcie Europie, że jest tylko maleńkim półwyspem Eurazji (30 XI 1948-Unicorn), nad którym zawisa straszliwy rekin rosyjski, gotowy wszystko połknąć. Żydzi odgrywają rolę kucharzy przyrządzających z nas wszystkich potrawę dla paszczy wieloryba (w której i sami zginą). Polska jest w tym wszystkim nic nie znaczącym pyłkiem, niestety!", ibidem, s. 339.
"Warszawa. 6 I 1949. Czwartek. Mam kłopot i ciężki orzech do zgryzienia. Zaraz po Świętach była u mnie panienka z Filmu Polskiego, która mnie zaprosiła w imieniu Borejszy i tegoż Filmu na obejrzenie filmu "Ulica Graniczna." Potem dowiedziałam się ubocznie, że to jest film przedstawiający tragedię getta. Podobno dostał w Wenecji nagrodę, ale boją się go puścić w Polsce, gdyż strona polska została pokazana tak, że już parę razy to przerabiają, jeszcze boją się puścić. Po mnie, jak po papierku lakmusowym, chcą poznać, jak zareaguje społeczeństwo.
(...) Otoczenie wśród którego oglądałam ten film stanowili sami Żydzi: Ford (antypatyczna fizjonomia), Teoplitz, jakaś pania Hofmanowa z panem czy młodzieńcem (mąż?), który jedyny wyglądał nie na Żyda, i...Radkiewiczowa, żona ministra bezpieczeństwa, Żydówka, podobno lekarka, bardzo niesympatyczna. Film jest grany przez świetnych aktorów: Leszczyński, Ćwiklińska, Godik, Fijewski, Broniewska (córka Zarębińskiej?) i jakiś chłopiec w doskonale granej roli małego Żydka, Dawidka.
(...) Cała tragedia żydowska pokazana jest świetnie i robi wstrząsające wrażenie, bo robiąc je, żydowscy marksiści zapomnieli o marksiźmie i robili to ze zwyczajnie ludzką miłością. Cała strona polska jest rażąco wypaczona, gdyż robiona jest z niechęcią, zaledwie powściąganą. Wprawdzie porobili koncesje na rzecz Polski, ale nie ustrzegli się fatalnych błędów, które sprawiają, że ten film, zwłaszcza jako przedsięwzięcie państwowe, jest skandalem, stanowi zamaskowaną propagandę antypolską", ibidem, s. 372- 374.
Dąbrowska dalej opisuje, że najchętniej napisałaby szczere uwagi i im dała ale to bez sensu, gdyż nic ich nie przekona. I zamiast zwalczania antysemityzmu go rozjątrzy. Podczas rozmowy, m.in. na sposób ukazania stosunku do dzieci żydowskich Dąbrowska mówi, że to nie były wyjątki (karmienie dzieci). Owa pani Hofmanowa, żona Pawła, ówczesnego kierownika Wydziału Kultury KC, zapytała, dlaczego tak mało dzieci żydowskich ocalało, był w tym zarzut:
"Polacy są antysemitami, gdyż nie uratowali wszystkich dzieci żydowskich." To, że Polacy nie zdołali uratować wszystkich dzieci polskich, nie ma żadnego znaczenia. (...) Ratowała inteligencja, duchowieństwo katolickie, klasztory (akurat nieprawda, chłopi również ratowali, mniej jest po prostu przekazów-Unicorn). Ale nie zdołałam tego wszystkiego powiedzieć- zapomniałam po prostu języka w gębie i czegoś strach mnie zdjął między tymi Żydami", ibidem, s. 375.
"19 VI 1949. Niedziela.
(...) W poniedziałek byliśmy na publicznej premierze filmu "Ulica Graniczna" (wbrew zapowiedzi Sterna, że nie będzie publicznie wystawiony, tego samego dnia, w którym p. Micińska nam to powtarzała, St. dostał zaproszenie). Zrobiono retusze i zobaczyłam, jak nawet nieznaczny retusz może zmienić nastrój, a nawet cały charakter utworu. Teraz to jest b. dobry, miejscami wstrząsający film żydowski. Nie polski, ale nie obrażający już żadnych uczuć polskiego narodu, jak pierwsza wersja", ibidem, s. 442.
Tags: Dąbrowska, nastroje, dzienniki, historia, polityka
Bieg życia iście powieściowy ale gdyby pogrzebać więcej, pewnie dość typowy dla pokolenia, które nie chciało dać się ubić przez "czerwoną zarazę." Przyzwyczajeni do komunistycznej propagandy, gdzie dzielni junacy odbudowywali ojczyznę a "faszyści" z uśmiechem na ustach mordowali miłych panów utrwalających ustrój (taka wizja wyłania się z wielu książek przez cały okres PRLu), możemy być zdziwieni kilkoma fragmentami książki Ganowicza. To zresztą kolejny przyczynek do dyskusji o przerwaniu ciągłości między II a pożal się Boże, III RP. Całe szczęście, że istnieją wydawnictwa, które odkurzają stare książki i są ludzie, którzy chcą je czytać. Od kilku lat jest potężna fala zainteresowania szeroko pojętą historią II RP, od rautów po politykę. Oby przyczyniła się do budowy kolejnej Rzeczpospolitej, tym razem nie "republiki kolesiów z ubecji i koncesjonowanej opozycji."
"Kto widział przemarsz Armii Czerwonej pod koniec drugiej wojny światowej, ten nigdy nie zapomni sowieckiego wandalizmu. Czego Sowieciarz nie mógł ukraść, to niszczył. Sowieccy żołnierze wyrzucali przez okna radia i gramofony, bagnetami cięli portrety, wyrywali struny z fortepianów, kolbą rozbijali umywalki i muszle klozetowe, strzelali do luster i kandelabrów, niszczyli biblioteki, tłukli meble i rwali na strzępy kotary. Każdy dom przez nich zamieszkały, choćby przez kilka dni- wymagał gruntownego remontu. Nie mówiąc już o brudzie i smrodzie jaki po sobie zostawiali. Wiadomo: jak się potłukło klozetowe muszle...Dlaczego tak strasznie niszczyli? Czyżby pchała ich do tego zazdrość, że ktoś mógł żyć w warunkach, jakie oni, obywatele "przodującego kraju" widywali tylko w kinie? Czy może winna była propaganda wmawiająca im bezustannie, że poza Sowietami panuje straszliwy wyzysk i wobec tego każde przyzwoite mieszkanie jawiło się jako siedlisko wyzysku? A może jest to naturą sowieckiego człowieka napędzonego wódką, jak silnik samochodu napędzany jest benzyną? Nie wiem. Ale barbarzyństwo sowieckie pamiętam..."
Za: R. Gan-Ganowicz, Kondotierzy, Londyn 1989, s. 43- 44.
"Kolonizacja wyrządziła Afryce wielką krzywdę. Większą wyrządziła jej tylko raptowna i nieprzemyślana dekolonizacja napędzana po wojnie z jednej stronie przez Sowiety, z drugiej przez Stany Zjednoczone. Każde z tych mocarstw oprócz interesów partykularnych widziało w szybkiej dekolonizacji interes wspólny, którym było osłabienie znaczenia państw europejskich. Potęga państw europejskich była solą w oku jednych i drugich", ibidem, s. 80.
"Jechaliśmy z Jemenu do Europy na urlop. Georges, Rene i ja. Pętałem się wzdłuż bulwaru. Georges i Rene siedzieli przy kieliszku na tarasie pobliskiej knajpy. Nad brzegiem Bosforu banda niby-hippisów. Brudni, długowłosi, w łachmanach. Grają na gitarach i żebrzą", ibidem, s. 127.
Autor dał dziewczynie parę dolarów a ta zaprosiła go na trawnik. Dziewczyna po opłaceniu biletu przez autora wróciła do domu, skończyła studia. Wcześniej, "kochający wolną miłość" nie chcieli się z nią pożegnać, cóż, tracili źródło zarobku. Na szczęście obok byli koledzy Gana i hippisi dali sobie spokój
Strącony samolot niósł ze sobą niespodziankę:
"Dopadliśmy do samolotu. Jakiż wydawał się niegroźny, teraz, gdy leżał z wyrwanym skrzydłem i zmiażdżonym podbrzuszem! W kabinie trup w lotniczym kombinezonie. Smużka krwi z ust i dziwnie nienaturalnie zwieszona głowa. Wytrzeszczone niebieskie oczy. Obok przyrządów nawigacyjnych przypięty mapnik, a w nim mapy i dokumenty. Z tych ostatnich wynikało, że nieboszczyk był nie byle kim: upolowaliśmy pułkownika Kozłowa, samego szefa sowieckiej misji doradczej przy "ludowej" republice. Lista podległych mu pilotów: trzydzieści sześć nazwisk. Z innych dokumentów odczytać można było rozmiar sowieckiej interwencji", ibidem, s. 171.
Tags: Gan-Ganowicz, Kondotierzy, historia, polityka, Sowiety
W przeciwieństwie do jego poprzedniej książki, Następna dekada nie jest ani oryginalna (chociaż parę interesujących myśli się znajduje) ani odważna. Autor wielokrotnie się asekuruje i powiem szczerze żałuję czasu poświęconego na lekturę. To bardziej ściąga dla Obamy i urzędników niż analiza geopolityczna. Wiele tez jest co najmniej dyskusyjnych, np. ta, że Stany nigdy nie chciały być hegemonem i unikały wzięcia odpowiedzialności za panowanie nad światem. Autor zapomniał m.in. o tzw. kolorowych planach, nazywanych często "awaryjnymi" chociaż uważna lektura tychże lekko przeraża. Niemniej patrząc na politykę USA od lat 30. tych XX wieku po lata 70. te widać określoną ciągłość. I wtedy zachowanie podczas Kryzysu Sueskiego zupełnie nie dziwi. Friedman pisze wprost, że wg niego konfederacja Rosji z Białorusią jest prawdopodobna a małe kraje nadbałtyckie są nie do obrony. Gruzja także powinna zostać opuszczona a w pewnym momencie NATO stanie się zbyt dużym obciążeniem. Co pisze o Polsce? Niewiele:
"Polska, otwarta na obie strony, ma niewielki wybór i będzie musiała się pogodzić z tym, co zdecydują Niemcy i Rosja. Byłoby to nieszczęściem dla Stanów Zjednoczonych, dlatego w ich interesie leży gwarantowanie niepodległości tego państwa w relacjach z jego sąsiadami. Należy wspierać budowanie w Polsce silnej gospodarki oraz armii, która stanie się modelem i siłą napędową dla innych państw Europy Wschodniej. Ten kraj to historyczna kość niezgody, stojąca w gardle zarówno Niemcom, jak i Rosji. Ameryka musi dopilnować, by nadal tam tkwiła. Polska sprzymierzona z Niemcami stanowi zagrożenie dla Rosji i vice versa. Z punktu widzenia Ameryki powinna być zagrożeniem dla obu stron, gdyż nie można dopuścić, by któraś z nich poczuła się bezpieczna."
Za: G. Friedman, Następna dekada. Gdzie byliśmy i dokąd zmierzamy, Kraków 2012, s. 168- 169.
"Obawa przed zdradą spowoduje, że Polacy chętniej zwrócą się do wroga, niż zdecydują się na przymierze z niepewnym partnerem. Z tego powodu prezydent Stanów Zjednoczonych w stosunkach z nimi musi działać zdecydowanie i bez wahania, a to oznacza podjęcie decyzji wiążących pod wieloma względami. Nie jest to dobre rozwiązanie, ponieważ głowa państwa zawsze powinna zostawiać sobie możliwość manewru", ibidem, s. 169- 170.
"Jeśli Polacy dojdą do wniosku, że są jedynie kartą przetargową w negocjacjach z Rosją, uznają Amerykanów za niesolidnego partnera. Zatem w ciągu następnej dekady Stany Zjednoczone będą mogły zdradzić Polskę tylko raz, i to dla jakichś poważnych, niewyobrażalnych w tej chwili korzyści. Przecież utrzymanie silnego klina, wbitego pomiędzy Niemcy a Rosję, to jeden z żywotnych interesów Ameryki.
(...) Stany Zjednoczone nie mają interesu w najeżdżaniu Rosji, ani dostatecznych sił, żeby to przeprowadzić (tak samo jak wcześniej nie miały interesu aby skorzystać z okazji i rozwalić Rosję do szczętu na początku lat 90.tych XX wieku-Unicorn). Polityka krajów bałtyckich jest strategicznie agresywna, a taktycznie defensywna, co staje się obciążeniem.
(...) Państwa bałtyckie mogą jedynie blokować rosyjską flotę w Petersburgu. W tym sensie są atutem, jednak może okazać się on zbyt drogi w utrzymaniu. Amerykański prezydent musi zatem markować poparcie dla nich. Zaszachuje w ten sposób Rosję i zdoła, być może, uzyskać od niej maksymalne koncesje w zamian za wycofanie się z tego regionu. Biorąc pod uwagę wrażliwość Polaków, taki manewr należy odwlekać najdłużej, jak tylko się da. Na nieszczęście Rosjanie będą tego świadomi i zapewne zwiększą presję na kraje bałtyckie", ibidem, s. 171- 172.
Cyniczne? Akurat taka jest polityka a my musimy szukać możliwości manewru aby nie być popychadłem albo żeby forsować własne interesy lub ich fragmenty:
"Szczególnie w relacjach z Polską najważniejsza będzie wiarygodność. Chcąc przezwyciężyć historyczne obawy tego kraju, Ameryka musi się uciec do dwóch argumentów. Po pierwsze, uświadomić Polakom, że łudzili się, wierząc, iż Francja i Wielka Brytania obronią ich przed Niemcami w 1939 roku, bo było to po prostu niemożliwe ze względów geograficznych (sami przyznacie, że to dość żałosny argument-Unicorn). Po drugie, trzeba będzie im przypomnieć, że nie bronili się dostatecznie długo, by ktokolwiek zdołał im przyjść z pomocą - Polska upadła w pierwszym tygodniu niemieckiej agresji, a zakończenie podboju zajęło Niemcom zaledwie sześć tygodni. Ani Polska, ani pozostałe kraje Unii Europejskiej nie uzyskają pomocy, jeśli nie będą potrafiły pomóc sobie same (przyznacie wygodne podejście, co do wcześniejszego, bez komentarza, będąc złośliwy wypisałbym na kilka stron przykłady jak Amerykanie dostawali w dupę od Niemców ale dyskutujmy na poziomie-Unicorn)", ibidem, s. 203.
Tags: Następna, dekada, Friedman, prognozy, Polska, polityka, historia