Być komunistą to brzmi durnie...Jednak cały czas rewolucyjne ruchy "szukające naiwniaków" i obiecujące raj na ziemi werbują nowych członków. Dlaczego tak jest i czemu musiało dojść do tego, że socjalistów nie stać na wódkę spróbuję odpowiedzieć odwołując się do znanego superagenta i jego książki
"Warszawska organizacja KPP już w 1930 roku prezentowała się nieszczególnie. Bardziej wartościowi robociarze dawno z niej uciekli, opuścili ją także związkowcy, rdzeń Komitetu Warszawskiego poczęli stanowić Żydzi. Ten stan rozkładu komuniści tłumaczyli silnymi represjami policyjnymi, co o tyle jest nieprawdziwe, że wśród aresztowanych komunistów warszawskich odsetek polskich robotników był bardzo znikomy.
A nie jest tajemnicą, że jeszcze w latach 1925-1927 KPP wśród robociarzy warszawskich miała poważne wpływy. Proces odwracania się robotników od komunizmu odbywał się we wszystkich ośrodkach przemysłowych, jak: na Górnym Śląsku, w Radomiu (właściwie w okręgu, obejmującym: Ostrowiec, Starachowice, Skarżysko). W Małopolsce Zachodniej, w Wielkopolsce i na Pomorzu komunizm, po chwilowych triumfach okresu PPS-Lewicy, zamarł zupełnie, w mniejszych zaś ośrodkach b. Kongresówki oparł się w 90 % na Żydach.
Powolniej, niestety, obumierają nastroje komunistyczne w Zagłębiu Dąbrowskim i w Łodzi, chociaż w roku 1930/31 nastąpił i tam silny przełom.