Pamiętając o Katyniu i innych miejscach kaźni, należy wrócić pamięcią dwadzieścia lat wcześniej. Na Kresy i zobaczyć jak w chaosie wojny, rewolucji i bandyctwa rodził się "nowy porządek." We wspomnieniach Marii Dunin- Kozickiej z lat 1917-1920 (ta wersja z wyd. II 1925) pojawiają się opisy mocno niewygodne dla dzisiejszych wybielaczy komuny. Pomimo czystek w bibliotekach, przeprowadzanych pod różnymi pozorami (nasycanie treścią marksistowską, europeizacja itd.) i w różnych latach, nadal żyją ludzie, którzy jeżeli nawet nie pamiętają tamtych czasów to dysponują wiedzą przekazywaną z pokolenia na pokolenia. Babcia nie oddała dowodu, babcia podarowała młodym naiwnym historyczną pamięć...
"(...) Zaczęły się nowe rewizje (gdy bolszewicy wkroczyli do Kijowa- Unicorn), niekiedy kilkakrotnie w ciągu jednego dnia, kontrolujące ilość pokoi i zamieszkujących je osób, albowiem rząd wyznaczył trzy arszyny kwadratowe przestrzeni (podłogi) dla jednego lokatora, a pięc arszynów dla całej rodziny, ściśle i lojalnie się tego trzymając. (...)W mieszkaniu Bolesławów Krackiewiczów zainstalowano Żydówkę z najniższej sfery z wrzaskliwą czwórką cuchnącego drobiazgu, surowo nakazując, aby meble w dwóch zarekwirowanych pokojach zostały na miejscu dla jej wygody. Do pani Chojeckiej wpuszczono Chińczyka z czrezwyczajki, który sprowadził do zajętego pokoju jeszcze dwie wesołe damy jako stałe mieszkanki."
Za: M. Dunin- Kozicka, Burza od wschodu. Wspomnienia z Kijowszczyzny (1918-1920), Łódź 1990, s. 159.
Proletariacki raj cierpiał na przejściowe trudności, które staną się jego znakiem rozpoznawczym... "Choć bolszewicy, jako najskrajniejsza partia, mająca ziścić szczytne ideały ludzkości, doszli nareszcie do władzy w całej Rosji i na Kresach, niemniej rząd sowiecki nie mógł dać sobie rady z rozwikłaniem zwyczajnych życiowych trudności. Drożyzna rosła nieustannie i z tak niepohamowaną swobodą, iż wszyscy przestali się dziwić codziennym różnicom w cenach. Chleb wydawano tylko na kartki i nieskończone szeregi służących, robotników i inteligentnego proletariatu, do którego powoli spadały sfery niegdyś posiadające, stały w kolejce przed miejskimi piekarniami, marznąc i moknąc na śniegu lub na deszczu od czwartej z rana", ibidem, s. 160.
Nastała bitwa o handel:
"Pozamykano sklepy i ustał wszelki handel, z wyjątkiem sklepów spożywczych. Jednak nieustanna potrzeba zakupów i obrotów pieniężnych, właściwa ludności wielkiego miasta, zdławiona oficjalnie, przejawiła się samorzutnie w handlu ubocznym. Całe falangi Tatarów i Żydów skupywały po mieszkaniach przyciśniętej biedą inteligencji wykwintne, przedwojenne ubrania, bieliznę i drobiazgi", ibidem, s. 161.
Prawo i lewo, oczywiście słuszne klasowo: "Łamy Izwiestii wypełniały się codziennie coraz to nowymi "zakonami" i rozporządzeniami rządu Sowietów. (...)Nie brakowało temu rządowi rozmachu- brak mu było natomiast powagi. Pojawiło się na przykład rozporządzenie co do rejestracji fortepianów, maszyn do pisania i szycia i bibliotek, wzmocnione groźbą konfiskaty w razie ukrywania lub niepodania do spisu tych przedmiotów. Stało się jednak wręcz przeciwnie. Wywożono w głąb Rosji to, co zostało zarejestrowane (ze wskazaniem dokładnych adresów), a ocalały biblioteki i fortepiany tych śmiałków, którzy do ich posiadania się nie przyznali. Wydano nakaz zabierania przy rewizjach złota i kosztowności, wzywając przy tym właścicieli sejfów po wszystkich bankach do otwarcia dobrowolnie skrytek i oddania znaczniejszej części srebra stołowego, a złotych monet w całości, gdyby się w nich znalazły", ibidem, s. 162.
Kamienice zmieniały lokatorów i przeznaczenie:
"Weszliśmy razem do klatki schodowej. Wspaniałe, marmurowe schody były zaplute i brudne do tego stopnia, że wyglądały jak szara mozaika, okna zasnute pajęczynami.
(...)Weszłam do wykwintnego mieszkania eks- właścicieli. Pełno tu było urzędników, wyłącznie Żydów, zajętych pracą przy biurkach lub też rozprawiających z niesłychanym ferworem i charakterystycznym, gardłowym akcentem o sprawach związanych z ich zajęciem. Słowo "towariszcz" latało po tych pięknych salonach prawie bez przerwy niby piłka futbolowa, odbita zawsze w powietrzu przed dotknięciem ziemi. Zewsząd bił zapał, szczery, niekłamany, nie dający się kupić ale wypływający z poznania własnych korzyści lub też z przekonania", ibidem, s. 177.
Nocne rewizje, rozstrzeliwania, terror. Pogrzebani byle jak, w ogrodach, parkach i dołach:
"Odkopywanie mogił szło śpiesznie. Natrafiano na coraz to nowe zagrzebane ofiary. Cały świat umarłych wyrastał spod ziemi. Nieraz stróże przy czrezwyczajkach (nie oprawcy, lecz zwykli dozorcy) wskazywali na miejsca nie wzbudzające dotychczas podejrzeń, tak niczym nie odróżniające się od otaczającej je powierzchni, że szukając trupów, deptano po nich, nic o tym nie wiedząc", ibidem, s. 272.
"Wlokę się dalej...Przede mną piaszczysty pagórek, nagi, bez drzew. Na nim czernieją z dala zwłoki rozstrzelanych...Mój wzrok pada z drżeniem naprzód na nogi...a potem już odważniej idzie aż do głowy. Tu w tyle czaszki okropna rana, rozłupany czerep, wydarte nieraz oko, lecz twarze wszystkich spokojne. Jak stali, tak padli i tak tu zostali; mordercy w popłochu ucieczki nie mieli już czasu zedrzeć z nich ubrań i obuwia", ibidem, s. 247.
Tags: Sowiety, wojna, Kresy, morderstwa, komunizm, historia, wspomnienia
03 kwiecień 1021:34
Posłaniec
Przyznaję. Miałem problem. Chciałem złożyć życzenia świąteczne czytelnikom mojego bloga, ale kilka zdań to żadna przyjemność, choć na pewno życzenia byłyby szczere. Kombinowałem, kombinowałem i stwierdziłem, że jestem już tak stary, że mogę odjechać w klimaty religijne, w końcu mamy święta? Jednocześnie z racji, że są to święta ideowo radosne, nie mogłem dołować czytelników opisami katastrof, upadków imperiów i najazdów barbarzyńców
Ale- ukazując pewne wątki historyczne czy polityczne nie sposób uciec od zwykłej codzienności, często smutnej a często tragikomicznej. Nie wiem czy czytający mego bloga są wierzącymi (autor jest) czy skłaniają się ku innym wyznaniom albo mają własny obraz Boga, istoty najwyższej czy bogów (osobiście nie wierzę
że można być zatwardziałym ateistą całe życie) ale przyjmując, że historia to opowieść wielowątkowa, chciałbym przytoczyć fragment z antologii "Tempus fugit", t.2, Lublin 2006, a konkretniej z opowiadania M. L. Kossakowskiej, Ewangelia według Johna Thomasa Scotta. Opowiadanie traktuje o agencie służb specjalnych wysłanym z misją...obejrzenia śmierci Jezusa Chrystusa.
"(...) Turner nieznacznie przygryzł wargę.
– Wrócisz na teren Palestyny – powiedział wolno. – Mniej więcej.
Scott lekko zmrużył oczy. „Jasne – pomyślał – byłem tego pewien”.
Stary poruszył się niespokojnie w fotelu.
– Nie chodzi o to, co właśnie przyszło ci do głowy, John. Cofniesz się o ponad dwa tysiące lat. Masz być świadkiem ukrzyżowania, chłopcze. Nie, nie mylisz się, tego jedynego, niezwykłego ukrzyżowania. A potem zdasz raport. Rozumiesz?
John pozwolił sobie na płytkie, niemal niesłyszalne westchnienie.
– Dlaczego ktoś od nas, sir? – spytał. – Czy to nie jest raczej sprawa dla Mosadu?
W obsydianowych oczach dowódcy zalśniło i zgasło rozbawienie.
– Nie sądzę. Nie chcą nawet dopuścić myśli, że mogli się wtedy pomylić.
Scott strzepnął popiół do eleganckiej popielniczki w stylu japońskim. Choć rosło w nim zdumienie i niedowierzanie, druga część jego osobowości, ta profesjonalna, nauczyła się, że nie istnieją zadania nieprawdopodobne.
– Sprawa jest delikatna, synu– powiedział Turner. – Wiesz, rząd, prezydent, Watykan. Chcą wiedzieć. To może wiele zmienić. Wpłynąć na mnóstwo decyzji. Jak postępować. Po skurwysyńsku czy po dżentelmeńsku... Wbrew pozorom to ważne. Od wieków ludzie chcieli wiedzieć. A ty masz szansę przekonać się osobiście. Jak nowy apostoł."
Za: M. L. Kossakowska, Ewangelia według Johna Thomasa Scotta, [w:] Tempus Fugit, t.2, Lublin 2006, s. 16- 17.
Do agenta przyplątała się mała dziewczynka, która nie chciała odejść:
"(...)- Nie mam domu. Chcę iść za tobą. Jak Tobiasz.
"Jaki znowu Tobiasz?"- pomyślał.
- Odejdź. Nie możesz iść ze mną- powiedział zły, że nie umie ostrzej wyrazić emocji. Co za cholernie sztywny język!
Mała potrząsnęła z uporem głową.
- Rozpoznałam cię. Więc mogę. Kobieta przy źródle też cię widziała, ale była zaślepiona lękiem. Ja się nie boję.
Scott przymrużył oczy.
- Rozpoznałaś mnie?
Uśmiechnęła się.
- Pewnie. Jesteś rosły i piękny. Jaśniejesz. Dziwnie mówisz. Udajesz Rzymianina, ale rozumiesz słowa. Jesteś posłańcem", ibidem, s. 36- 37.
Agent zaliczyłby kilka wpadek, z powstańcami i legionistami...
"Wiedział, że oficer zapamięta nietypowe spotkanie. I postara się dowiedzieć jak najwięcej o Maksymusie Galio spod Lugdunum. Miał tylko nadzieję, że zdoła wrócić do domu, nim centurion zakończy swoje śledztwo. Kiedy przekraczał bramę, żołnierze właśnie wyrzucali na bruk zakrwawionego, zasmarkanego, zawodzącego rozpaczliwie nagusa. „Całe szczęście, że to nie on” – przebiegło agentowi przez myśl. „Nie zniósłbym tego”.
Przesunął ręką po twarzy i spostrzegł, że palce drżą nieznacznie.
Nagle po raz pierwszy zdał sobie sprawę, jak straszne otrzymał zadanie. Miał oglądać poniżenie i agonię Boga. A zarazem człowieka, który zmienił bieg świata. Emisariusza z niebios. Nieważne, czy wierzył w jego przesłanie. A każda spędzona w Jerozolimie godzina uświadamiała mu, że chce wierzyć przynajmniej w jego istnienie. Chce, nawet jeśli nie rozumie dlaczego, nawet jeśli nigdy nie zdoła pojąć sensu jego nauk, tak jak nie pojmował do tej pory", ibidem, s. 73- 74.
Scott prawie został zabity przez nożownika...
"Uszli zaledwie parę przecznic, gdy czarna mgła nad miastem zaczęła gwałtownie gęstnieć. Niebo nabrało sinej, nienaturalnej barwy. Znad stepu nadciągnął porywisty, ostry wiatr. Zerwał tumany kurzu, uderzył w Scotta i jego towarzyszkę, hamując ich mozolną, ciężką wędrówkę. Wył w wąskich uliczkach, miotając wściekle pył i zerwane z drzew liście. I nagle ucichł. Nad Jerozolimą stanęła cisza niczym kopuła ze szkła. Scott zatrzymał się. Z trudem chwytał powietrze. Mała ścisnęła go za rękę. – Boję się – szepnęła. Zanim zdążył odpowiedzieć, pojedyncza oślepiająca błyskawica uderzyła bezgłośnie w ziemię, zdawałoby się – tuż za murami miasta. A potem pękło niebo. Otworzyło się, ukazując martwą, bezbrzeżną czerń kosmosu naznaczoną miliardami gwiazd. John upadł na kolana", ibidem, s. 85- 86.
A zatem, biorąc pod uwagę pewne wydarzenia, inaczej patrzcie na swoje życie. Życzę wszystkim spokojnych świąt!
Tags: Jezus, historia, religia, scifi, tempus, fugit
Gdy zaczynamy dyskutować na tematy ogólnie mówiąc żydowskie czy izraelskie, nazwa jest mi obojętna, chociaż co poniektórzy "wrażliwcy" wskazują, że samo używanie określeń typu "żydowski" jest ponoć wstydem i objawem antysemityzmu, pojawia się problem. Nie wiem czy lepiej wygląda "semicki" czy "izraelski" i szczerze powiem, rybka mnie to. Zwykle metkowanie pewnych słów i określeń ma na celu całkowite uduszenie dyskusji pod pozorem używania "złych słów." Głupie podejście, tak samo zresztą jak posługiwanie się wytrychami w postaci autorytetów, prawdziwych i dętych. Celują w tym zwłaszcza niektórzy blogerzy, apelujący o dialog. Dialog oparty na jednostajnym przekazie i cenzurze nieprawomyślnych. By oszołomów wyeliminować potrafią sprzymierzyć się z osobami wątpliwej konduity.
Szeroko pojęta prawica cierpi na syndrom żydowski, ciągle jest wpuszczana w kanał udowadniania, jaka to ona jest nowoczesna i przyjazna Żydom, bo przecież wiadomo, że prawica, skrajna prawica i ruchy narodowe to antysemici. Nie? Trudno, przecież Hitler wcale nie był socjalistą a Stalin to kumpel Roosevelta, obaj realizowali Nowe Łady...Z kompleksów rodzi się chęć przypodobania się, wręcz lizania tyłka "starszym, mądrzejszym i w ogóle najlepszym". Przypomina to przeskok z oficjalnie gwarantowanej przez naszych drogich okupantów linii miłości do Wielkiego Brata ze Wschodu do oficjalnie wyznawanej przez społeczeństwo linii miłości do Brata z Zachodu. Obaj bracia, posługując się różnymi technikami, realizują swoje własne cele i niespecjalnie martwią się o interesy tego mniejszego. Tak samo było w świecie dwubiegunowym. Jedynym ratunkiem jest dołączenie do...złych, państw bandyckich i uzbrojenie swego kraju w broń atomową i inne zabawki dla dużych chłopców. Nigdy nie rozumiałem miłości nominalnych konserwatystów do "neokoni" i tragikomicznego wykazywania, jaki to Izrael jest fajny i broni naszej cywilizacji...Byłem jeszcze bardziej podejrzliwy co do świeżych antykomunistów wyrosłych z ruchów centrowo- lewackich, gdy zaczęto odkurzać bajki o przedmurzach, mile łechcząc narodowe ego. Ciągle byliśmy przedmurzami dla innych, pora dorosnąć i sprawić, żeby rolowani stali się rozgrywającymi.
W zasadzie efektem finalnym całego zamieszania jest wykładnia- "kochajmy się" a jak nie to pałą go! Pała może być elegancka lub grubo ciosana. Ale jest pałą. I spełnia swą rolę. Pałując antysemityzm, zwykle dęty jak samo pojęcie, filosemici (prawicowi pożyteczni idioci...) merdają ogonkiem i dostają kość; propagandziści pieką dwie pieczenie, kręcą sobie uczucia niechęci (są pewne granice odporności na zniewagi i ściemy) do Żydów i jednocześnie udowadniają, że skoro takie "cuś" się obudziło to zapewne było wcześniej i nieprzypadkowo Hitler, obozy, zagłada itd. Są dwie metody reagowania na tego typu zabawy- ignorować całkowicie, nawet oni się znudzą a jednocześnie przygwoździć faktami z książek, których niestety dla nich nie da się zanegować. Polecam J.T.Grossa :>
Druga sprawa to prawicowa niechęć niektórych do lewactwa, które także jest antysemickie, często bardziej niż "skrajni" z prawicy. Różnica polega na tym, że prawica odwołuje się do historii i spisku, a lewica do współczesności i...spisku. Gdzie zatem jest "prawdziwy" antysemityzm? W zasadzie wszędzie, na całym świecie i tu zbliżamy się niebezpiecznie do pomysłów totalitarystów. Można podpalić cały świat pod byle pozorem...Tu jest ta kość, co gryzie prawicę- nie chcą być sojusznikami lewicy w dziele "antycośtam". Słusznie. Po co jednak być adwokatami cudzej sprawy...
Tags: prawica, lewica, Żydzi, syjonizm, idioci
Odrywając się na chwilę od książek postanowiłem popatrzeć na szklane pudełko. Od czasów Mody na sukces i Klanu nie jestem na bieżąco. Umykają mi ważkie społecznie seriale dla...[wstawić odpowiednie określenie]- przekora podpowiada mi określenie dla tzw. powieści przygodowo- historycznych z kluczem erotycznym
Dobra, wiadomo, że telenowele są dla pań. Faceci wolą plotuszyć o tyłkach i samochodach, przy dobrym trunku o szarej godzinie, gdy świerszcz cyka- "przy kominie o szarej godzinie." Zerknąłem na serial o Majce, gdzie tytułowa bohaterka została zapłodniona, niestety nie przez kosmitów ale tak przypadkiem, znienacka będąc na zakupach, przepraszam w klinice. Próbowałem w pracy dojść, jak to możliwe (sama sytuacja, nie zapłodnienie...), wypytywałem koleżanki i kolegów. Koleżankom niespecjalnie przeszkadza irracjonalizm samej sytuacji, faktu zapłodnienia przypadkiem. W końcu czyż jest to ważne w powodzi wątków i miłosnej epopei? Faceci stwierdzali słusznie, że kupy się to żadnej nie trzyma i lepiej zerknąć na jakiś portal o furach. Cóż, są rzeczy, o których Kiepskim się nie śniło, m.in. kasa za film.
Przeskoczyłem na newsy, w których emocjonowano się zwycięstwem jednego kandydata nad drugim, ale generalnie wygrała Partia. Jak za dawnych, dobrych czasów, gdy bijące serce partii dyscyplinowało krnąbrnych studentów, broniąc się przed wichrzycielami i odwetowcami z NRFu. W poszukiwaniu syjonistów niektórzy zabrnęli tak daleko, że teraz są liberałami, inni piszą po blogach i cierpią, że dzisiaj studenci piszą w internecie. Nie chcą słuchać tych "starszych", aczkolwiek średnio mądrzejszych. W mediach obecne są też dinozaury, spotkałem pewnego generała, który nie musiał ale chciał. I wprowadził stan wojenny choć strzelać mu ponoć nie kazano. Wstąpił na działo i powołał wronę z prąciem :> Na innym kanale sławny autorytet, nie pamiętam niestety oznaczeń jego teczki ani pseudonimu artystycznego, zapewniał, że idzie wojna a Izrael jest przedmurzem naszej, waszej i ich cywilizacji. Jeżeli przedmurze to misja, a jak misja to misjonarze, misje w grach komputerowych (kłania się wo!) i akty terroru, dowodzące zaostrzania się sytuacji w różnych koteriach służb specjalnych. Wojna wojną a żyć trzeba stwierdziły feministki zawierając taktyczny (bez podtekstów!) sojusz z radykalnym odłamem wysokich turbanów.
A propos wysokości. W pewnym markecie, w którym ostatnio byłem w saloniku prasowym spotkałem w końcu czytelniczkę Wysokich Obcasów! Miała oczywiście obcasy, okulary i nawet nieźle pachniała. Kulturalnym gestem poprosiła sprzedawczynię o dodatek "bo jest coś o dzieciach." Patyczaki hodować a nie do dzieci się zabierać, chciałem krzyknąć ale stwiedziłem, że zapytam jedynie, skąd się wzięła. Z miasta- padła odpowiedź. A dlaczego czyta pani takie barachło? Jak to barachło, dużo wartościowych artykułów tam jest, a pan co czyta- padła kontra. Odpowiedziałem, że zwykle Biblię, przeglądając zbiór moich monografii z IPNu. Pani łaskawie uznała, że żartuje i odeszła w siną dal.
Znudziło mnie to wszystko, znowu nie wrócę do telewizji przez najbliższe pięć lat i dwa dni. A wszystkim znudzonym polityką polecam kanał z bajkami dla dzieci Boomerang
) I z okazji wiosny, róbcie sobie dobrze, w końcu kiedyś trzeba założyć rodzinę, paskudne leniuchy!
Ps. Odcinek 77b:
Majka postanawia zjeść karalucha. Michał woli z majonezem. Dzieci wyłącznie w parach. Grafik dał ciała i nie będzie esów floresów. Michał mdleje bo źle znosi ciążę. Majka idzie na łowy. Na lotnisku terroryści rozdają cukierki z okazji Święta Ziemi. Ekolodzy alarmują- 'Precz z papierkami!' Karaluch wyrwawszy się z trzewi, ucieka na Jamajkę. Epizodycznie zagrał Bronek a zaśpiewał Wesoły Donek.
Tags: medialny, przegląd, polityka, Majka, zapłodnienie
"Wieczór zapadł. Ogień osłabł. Wieś była w naszych rękach. Prowadzono nowych jeńców, szli nowi ranni nasi strzelcy. Wracając przez lasek na szosę, natknęli się oficerowie na mieszkańca Jabłoni, kopiącego grób żołnierski. Obok leżały trupy zmasakrowane w polskich żołnierskich mundurach. Byli to dwaj podoficerowie, zdemobilizowani gdzieś na drogach, którzy wracali do domu "po skończonej wojnie." Zamordowali ich bolszewicy i swoim zwyczajem, znanym nam jeszcze z 1920 r. obdarli trupy z odzienia.
Wojska sowieckie- wg opowiadania gospodarza- przybyły z Wisznicy. Obok oddziałów regularnych znajdował się oddział cywilnych dywersantów, przyprowadzony zza Bugu. Pułk 82 osadzał się dwoma batalionami na wsi, trzecim zaś na lesie, ciągnącym się na południe od wsi, zamykając szosę Wisznica- Parczew. Reszta dywizji rozmieszczała się w rejonie: 83 p.p. w Kolanie, 84 p.p. w Puchowej Górze z jedną kompanią w Paszenkach, batalion 79 p.p. w Kalince, kawaleria dywizyjna w Paszenkach. Dowództwo dywizji we folwarku Kolano. Artyleria na stanowiskach. W tym ugrupowaniu zamierzał dowódca dywizji spędzić noc z 29 na 30 września. W Górze P.- gdzie się chwilowo zatrzymał sztab dywizji- znajdowało się kilkudziesięciu jeńców bolszewickich z jednym oficerem na czele.
(...) Przesłuchanie jeńców wykazało, że pochodzą z dawnej guberni czernichowskiej. Wszyscy są służby czynnej, przynależą do batalionu o jakimś wysokim numerze ponad 400 i są przeważnie rolnikami z kołchozu. Wygląd ich jest pożałowania godny. Młodzi chłopcy, w wieku od 21 do 22 lat, przedstawiali obraz ruiny fizycznej. Chudzi, z zapadniętymi piersiami, robili wrażenie ludzi zagładzanych od pierwszych chwil swego życia. Umundurowanie tandetne, drelichy- przeważnie łatane- stare, zużyte obuwie. Jedynie płaszcze mieli sukienne, bez guzików, tylko z haftką u kołnierza. Uzbrojenie było podobne do umundurowania. Broń piechoty starego typu, znana nam dobrze z wojny światowej i z 1920 roku. Czołg słabo opancerzony, podziurawiony przez nasze kb. amunicją ppanc. Jedynym nowoczesnym sprzętem był c.k.m. czołga i kb. z lunetkami, w jakie byli wyposażeni oficerowie i komisarze.
Żołnierze sowieccy początkowo nadrabiają minami: pytają, czy mogą nam mówić "towarzyszu", sami jednak wkrótce przechodzą na "pan." Z Polakami bić się nie chcą. Muszą jednak, bo im zagrożono, że w razie oporu będą wystrzelani. W czasie walki pilnują ich oficerowie i komisarze. Gdy szli do Polski, naprzód mówiono im, że to ćwiczenia. Po przekroczeniu granicy ogłoszono, że idą na wojnę z Niemcami: nawet się ucieszyli. Nawet wtedy jednak nie wydano im ostrej amunicji. Dopiero jednego dnia otrzymali ostre naboje i zawiadomiono ich, że będą się bili z Polakami. Po przesłuchaniu jeńców, dowódca dywizji powiedział im, że dnia następnego będą odesłani w tył i będą mogli wrócić do swych oddziałów, albo do Niemców, którzy są przecież ich sprzymierzeńcami. Rzeczywiście trudno było wlec ich ze sobą. Obozów jeńców nie mieliśmy. Reakcja ich była niespodziana. Jeńcy zaczęli błagać, żeby ich nie odsyłać. Zaczęły się skargi na stosunki w kraju i w wojsku. Opowiadali o nędzy, o złym traktowaniu. Dopiero po wejściu do Polski zobaczyli, jak inni ludzie żyją: "u was są sami amerykanie; każdy ma chałupę, ziemię, nawet dachy na domach są całe"- mówili.
(...) Żołnierz nasz słuchał ich opowiadań. Słuchał też ich własny oficer: nie był chyba zbyt zbudowany. Dziwiliśmy się wszyscy. Spodziewaliśmy się raczej fanatyzmu i braku krytycyzmu. Bili się przecież dobrze i bardzo ofiarnie. Gdy już wyczerpali swe wszystkie argumenty zaczęli prosić, aby ich wcielić do polskich oddziałów. Nie wiadomo, czy była to tak silna i bezkrytyczna nienawiść do Niemca, czy tylko taka wielka obawa przed powrotem do swoich, ale przysięgali, że będą nam wierni w walce i pójdą wszędzie z nami.
(...)Wcieliliśmy naszych jeńców do oddziałów. Bili się z nami do końca, byli wiernymi i oddanymi nam towarzyszami. Poszli z nami do niewoli niemieckiej i może dopiero wtedy rozpoczęła się ich tragedia."
Za: A. Epler, Ostatni żołnierz polski kampanii roku 1939, Warszawa 1989 [reprint z 1942], s. 76- 78.
"(...)Rejon Milanowa, Parczewa, Suchowoli, był od kilku dni terenem bezkrwawych działań sowieckich. Pod osłoną wojska przyjeżdżały samochody z bibułą i agitatorami, którzy przemawiali z samochodów do ludności, chwaląc ład i dobrobyt sowiecki i wzywając do współpracy w walce z białymi kapitalistami i ziemiaństwem. W Łukowie przemawiał do Żydów w żargonie agitator (chodzi oczywiście o jidysz- Unicorn), sprowadzony z głębi Rosji i mowę swą zakończył okrzykiem: "Niech żyje czerwona Polska! Hańba Hitlerowi!" Ludność miejscowa była wyraźnie wrogo usposobiona dla bolszewizmu.
(...)Dotychczas pojawienie się oddziałów bolszewickich miało zwykle jako jedyny wynik aresztowanie księży, ziemian i tych włościan i robotników, którzy się za aresztowanymi wstawiali", ibidem, s. 81.
Tags: Sowiety, wojna, historia, 1939, polityka, Polska, Epler
"Dokument 2. CSDIC (UK), SRX 1160 [TNA, WO 208/4161]
Ludwig Crüwell- generał wojsk pancernych- wzięty do niewoli w dniu 29 maja 1942 w Afryce Północnej.
Krause- porucznik (pilot samolotów myśliwskich FW 190)- wzięty do niewoli w dniu 2 września 1942.
Wpływ informacji: 12 października 1942.
Crüwell: Idee fuhrera są całkowicie zdrowe. Gdy kraje bałkańskie będą się opierać, to zadecyduje fuhrer.
Krause: Ale z Czechosłowacją to zupełnie inny problem.
Crüwell: Sprawy Bohemii i Moraw są tak skomplikowane, bo oni są zupełnie innej rasy. Tych ludzi trzeba przeflancować, do Rosji albo na Bałkany. Te typy nienawidzą nas, są fanatykami. Nie możemy powiedzieć, że mają być niezależnym państwem. Tego nawet nie można znieść pod względem geograficznym. Jednak, gdy wojna się skończy, to potrwa dziesięć lat i wszystko będzie w porządku. (...) Co ma na myśli fuhrer, to Europa podlegająca absolutnemu najwyższemu zwierzchnictwu, z wieloma absolutnie samodzielnymi państwami jak Francja, Rosja itd. oraz małymi państewkami. To jedyna możliwość ratowania zachodniej kultury, o tym jestem święcie przekonany."
Za: S. Neitzel, Podsłuchiwani. Niemieccy generałowie w brytyjskiej niewoli 1942- 1945, Zakrzewo 2009, s. 92.
"Dokument 27. CSDIC (UK), GRGG 164
Sprawozdanie dotyczące informacji uzyskanych w dniach 19- 22 lipca 1944 od oficerów wysokiej rangi- jeńców wojennych [TNA, WO 208/4363].
(a) [...]
Hennecke: Przejrzeliśmy tych panów, pomstowaliśmy, zajmowaliśmy inne stanowisko niż partia, ale nie otworzyliśmy ust, kiedy było konieczne. Jedynym, który to zrobił był Fritsch i zaraz został skreślony. Inni nie odezwali się. To był duży błąd.
Krug: Brauchitsch powinien był powiedzieć: "Proszę bardzo, ja podaję się do dymisji."
Hennecke: Przedtem wszyscy byli u Hitlera i z nim współpracowali. A zatem wszyscy, którzy wówczas rządzili, ponoszą winę.
Krug: Nie byłem wtedy majorem.
Kohn: Tak, my nie mogliśmy nic zrobić. Ponadto, muszę uczciwie powiedzieć, że nie wiedziałem o tym wszystkim. Narodowy socjalizm postrzegałem jako ideał, widziałem w nim w tamtym czasie jedyną możliwość dla narodu niemieckiego i drogę do sukcesu. Uważam, że nikt nie zaprzeczy, iż odnosił sukcesy. Zlikwidował bezrobocie, które stanowiło największy problem i skoro ma być przeklęty w historii świata, to jedno muszą mu przyznać, że rozwiązał problem bezrobocia.
Krug: To jest fakt historyczny, nikt tego negować nie może, jesienią 1939 powinniśmy usiąść i dwadzieścia lat-
Kohn: A Polskę i Rosję razem doprowadzić do gospodarczej ruiny, aby ludzie przyszli sami z siebie", ibidem, s. 119.
"Dokument 47. CSDIC (UK), GRGG 222.
Sprawozdanie dotyczące informacji uzyskanych w dniach 13- 14 listopada 1944 od oficerów wysokiej rangi- jeńców wojennych [TNA, WO 208/4364].
Reimann: Jakże zdrowy był początkowo narodowy socjalizm! Pracowaliśmy dla nazistów jak konie! Gdyby poczekali jeszcze 20- 30 lat, mieliby wszystko w kieszeni.
Elfeldt: Szkoda, że te typy narobiły tyle świństw.
Reimann: Na początku powtarzałem, nie będzie tak źle. "Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą." Moim zdaniem były to małe skazy", ibidem, s. 151.
Tags: Niemcy, nazizm, socjalizm, historia, wojna, polityka
"(...)W łagodniejszych formach prania mózgu stosowanych przez różne organizacje polityczne i wychowawcze, elitarne szkoły wojskowe, rozstrajanie organizmu uzyskuje się przez ograniczanie ilości godzin snu, lub przerywanie snu dla wykonania jakichś czynności, ograniczanie ilości lub jakości pożywienia, posty, ascezę seksualną, nakładanie na podopiecznego nadmiaru zadań i obowiązków, zmuszanie go do wykonywania określonych czynności w szybkim tempie lub określonych dokładnie granicach czasu.
Zmniejszanie poczucia bezpieczeństwa odbywa się przez odcięcie podopiecznego od rodziny, przyjaciół, dotychczasowych źródeł psychicznego wspomagania, przez pozostawianie go w nieświadomości co do jego dalszego losu, postępów jakie czyni, przez ciągłe zalewanie go złymi wiadomościami i okazywanie mu przez zwierzchników jawnego niezadowolenia i wrogości.
W jeszcze bardziej złagodzonych czy utajnionych formach prania mózgu, jakie stosują różne agendy ośrodków kierowniczych państw, przeciętny człowiek w ogóle nie wie, że jest poddawany brainwashing.
Tu łagodne formy rozstrajania organizmu uzyskuje się przez zmuszanie człowieka do ciągłej bieganiny, zarabiania, pośpiechu, zalatania, przez wzbudzanie w człowieku sztucznych potrzeb, które z kolei zmuszają go do morderczej pracy, współzawodnictwa, niepewności co do stabilności własnego statusu, o który trzeba ciągle walczyć i ciągle się sprawdzać. Zmniejszenie poczucia bezpieczeństwa uzyskuje się przez ciągłe bombardowanie człowieka obrazami przemocy, gwałtu, katastrof, wojen, chorób, przez ciągłe przypominanie o możliwości przyszłych zagrożeń. Typowy repertuar to wyczerpywanie się zasobów naturalnych, kryzys ekologiczny, możliwości kryzysów gospodarczych. Każda epoka historyczna miała swoje typowe nieszczęścia w pogotowiu.
Degradację obrazu siebie i poczucie winy wyzwala się przez eksponowanie wzorów piękna, pomyślności, siły, bogactwa, przez kult młodości, sprawności, kompetencji, kult konsumpcyjnego stylu życia. Każdy człowiek ma naturalną skłonność do porównywania siebie z innymi. Kiedy większość porównań wypada na jego niekorzyść degraduje się jego obraz siebie, a kiedy wmówi mu się, że powinien kupować, pracować czy konsumować, a tego nie robi, to budzi się w nim poczucie winy. To poczucie winy wzmacnia się dodatkowo eksponowanymi w środkach masowego przekazu obrazami głodu, niedożywienia dzieci, obrazami nieszczęść jakie dotykają innych ludzi, obrazami biedy, ubóstwa, beznadziei egzystencji (stąd łatwa droga do "skrótów" w stylu eutanazji...Unicorn)."
Za: A. Grochowska, Elementy prania mózgu w procesie zagłady Żydów, Warszawa 1996, s. 62- 64.
Ostatnim krokiem po wyzwoleniu poczucia winy jest...ofiarowanie nowej ścieżki. Zmiany. Nowego ładu.
Tags: psychomanipulacje, polityka, pranie, mózgu
Dziwnym trafem zawsze gdy "odnajduje się" kolejny agent czyli źródło informacji/ kapuś/ nieświadoma ofiara (wybrać odpowiednie) oprócz tradycyjnego zestawu małego agenta- nie szkodziłem, nie donosiłem, tak samo wyszło...pojawia się wątek "byłości." W gazetach piszą wtedy "były" agent lub sugerują, że wszystkiemu są winne 467 razy kserowane świstki, które w innych okolicznościach okazują się być nawet prawdziwe! Były...Jak zawsze następuje pewne pomylenie pojęć. W polskiej tradycji służb specjalnych agent to kapuś, funkcjonariusz to inna para kaloszy. Bez sensu przejmować zachodnią terminologię, chyba, że chodzi o zwykłe rozmazanie pojęć, tak charakterystyczne dla tzw. mediów opiniotwórczych, gdzie można wszystko pisać byle nie zahaczało o prawdziwy polski interes narodowy. Cyniczne do bólu specfunki mawiają, że nie istnieje kategoria byłych agentów. Dobry agent to agent dostarczający informacji. Wszelakich. Jeszcze lepszym agentem jest agent martwy. Nic nikomu nie powie, nie nafaszerują go chemikaliami, nie zahipnotyzują ani nie mogą szantażować...
Zły agent to agent ujawniony. Pytanie, dlaczego tylko w wyjątkowych przypadkach tego typu indywidua są likwidowane? Spalony agent może chronić...innych agentów. Ważniejszych dla kolejnych operacji. Ujawniony może służyć intoksykacji czy przerzuceniu podejrzeń na inną osobę, zwykle Bogu ducha winną. Spalony służy rezonowaniu odpowiednio spreparowanych informacji, wyolbrzymianiu ich w celu zmontowania prowokacji czy przykrycia działań ważnego typka umiejscowionego na samej górze. Mówiąc brutalnie- martwy agent też może się czasami przydać, np. ofiara wypadku z "przypadkowo" pozostawionymi dokumentami (tu akurat mistrzami w takich gierkach są Anglicy).
Powiedzmy, że wierzę w to, że agent ujawniony jest czysty, z nikim nie współpracuje, odkupił swoje winy, np. działalnością w ruchu związkowym, opozycji czy na uczelni. Niestety dla uczciwych "człowieków" normalnie pojmowanego honoru, myślącymi kategoriami prawdy historycznej zwykle tak nie jest. Istnieją przewerbowanki, stąd wszelkie rewolucje, upadki systemów, pucze są wręcz wymarzonymi okazjami do działań operacyjnych, tak jak i wędrówki ludów, wypędzonych mniej czy bardziej...Jeżeli ktoś jest zaszokowany faktem, że esbecki kapuś obecnie może po cichu donosić np. służbom amerykańskim, niemieckim czy izraelskim lub grać na dwa, trzy fronty mieszając zabawę z własną agencją to najwyraźniej w świecie nadal ogląda media "zagłuszające" logikę. Oczywiście nie muszę dodawać, że z punktu widzenia obcych służb (nawet i "zaprzyjaźnionych") tego typu osoba wybrana na najwyższe stanowiska w państwie jest ideałem. Jest lepsza niż autentyczny patriota. Dlaczego? Sądzę, że po przeczytaniu wpisu już się domyśliliście
Tags: agenci, wywiad, historia, polityka, kapusie, specsłużby
Ostatnia reduta. Zapłakane dzieciaki Hitlera i starcy z Volkssturmu. Pusta butelka po koniaku. Honorowi biorcy krwi z SS dobijali tych, którzy nie mogli uciec. Przy okazji, gwałcąc więźniarki z obozu, cichaczem wycofywali się z terenów, które za chwilę mieli zająć Amerykanie. Cyjanek i koniak, istna operetka. Na pytanie Amerykanów, gdzie są inni naziści burmistrz miasteczka odpowiedział, że tu nigdy ich nie było. Na potwierdzenie jego słów smętnie zwisający portret Fuhrera spadł ze ściany. Upadek. Nie ma i nie było nazistów. Byli Niemcy. Dzisiaj są wypędzonymi. Na własne życzenie:
"Kobiety ze wszystkich warstw i klas garnęły się do koszar i handlowały sobą w zamian za kawę, papierosy i jedzenie. Co bardziej zdesperowane przychodziły wyłącznie w butach i płaszczach, nie mając nic pod spodem, żeby jak najszybciej obsłużyć klienta i ocalić rodzinę przed śmiercią głodową.
(...) W kontaktach Lintona z Niemcami stale powtarzały się dwie deklaracje: Ich war immer dagegen (zawsze byłem przeciw) i "Miałem przyjaciela Żyda." Skoro niemal wszyscy byliście przeciwnikami nazizmu- zauważał Linton ironicznie- to tłumy wiwatujące na cześć Hitlera musiały się komuś przywidzieć. Gdy zaś zliczyć wszystkich zaprzyjaźnionych Żydów, to w przedwojennych Niemczech musiało ich być pięćdziesiąt milionów. Z czasem Linton nauczył się puszczać takie solenne zapewnienia mimo uszu, lecz zanim do tego doszło, z całą powagą wypytywał jednego z drugim, co się stało z rzekomym żydowskim przyjacielem. "Straciłem go z oczu. Znikł bez śladu"- brzmiała typowa odpowiedź. "Pewnie w Auschwitz"- podpowiadał Linton nie bez szyderstwa. Po takim dictum zwykle zalegało milczenie, czasami jednak padało zapewnienie, że "ja o tym nic nie wiem."
Za: D. Stafford, Ostatni rozdział 1945. Zwycięstwo, odwet, wyzwolenie, Warszawa 2009, s. 117- 119.
"(...)W jednym z listów do Very przytoczył wymowny przykład (niemieckiego serwilizmu- Unicorn). Otóż był świadkiem rozmowy amerykańskiego oficera ze świeżo mianowanym burmistrzem jakiegoś miasteczka. Urzędnik ten, najpewniej odruchowo, na zakończenie rozmowy podniósł prawą rękę i dobitnie krzyknął: "Heil Hitler", ibidem, s. 133.
"Jednym z najważniejszych zajęć stało się w Berlinie zbieranie niedopałków. Skręcone z odzyskanego tytoniu papierosy były cenną walutą.
(...)Zbieraczy tych nazywano Kippensammler i mieli oni swoje rewiry, tak jak prostytutki albo żebracy. Wchodzili w porozumienie z pokojówkami, kelnerami, kierownikami kin i kabaretów. Bandy chłopców czatowały przy wejściach do alianckich kantyn, klubów i kin dla żołnierzy, gotowe spaść niczym jastrząb na zdobycz, gdy ktoś przydeptywał papierosa lub rzucał go dymiącego na bruk", ibidem, s. 431.
Bernadotte stwierdził, że Niemcy nie zdali egzaminu, pozwolili "aby rządziła nimi banda okrutnych łotrów. Muszą teraz wypić kielich goryczy", ibidem, s. 455.
Każda próba "odzyskiwania" pamięci przez Niemców i relatywizowanie ich win kosztem innych narodów, głównie Polaków, swoisty sojusz katów i dawnych ofiar (przyprawianie antysemickiej gęby) musi być demaskowana. I bynajmniej nie jest to żaden szowinizm.
Tags: upadek, 1945, historia, wojna, Niemcy,
Mówią, że satyra jest bronią bezsilnych ale jednocześnie plotką (i gazetą) można zabić...Plan był prosty, za działalność antypaństwową można iść do pudła, wszelka krytyka była przejawem...wspomnianej wcześniej działalności. A szczególnym przejawem (jak i wentylem bezpieczeństwa) były kawały polityczne. Jak widać komunizm traktował sam siebie śmiertelnie poważnie! Dosłownie...Dowcip ku pokrzepieniu serc, dowcip jako kpina i pokazanie staropolskiego wała namiestnikom sowieckim w Polsce:
"Ostatnie słowa Majakowskiego- zanim popełnił samobójstwo, brzmiały: Towarzysze, nie strzelajcie!"
W czasie obrad sejmowych przemawia minister obrony narodowej, Konstanty Rokossowski. Widząc, że ma on trudności z wysławianiem się w języku polskim, jeden z posłów woła: Kostia, gawari po ruski, my wsie Poliaki!
Na co umarł Stalin? Na szczęście!
Umowa handlowa zawarta między Polską a Związkiem Radzieckim: 1. Związek Radziecki będzie otrzymywał od Polski połowę wydobytego węgla. 2. W zamian za to Polska będzie wysyłać do Związku Radzieckiego połowę produkcji cukru i wieprzowiny.
Zebranie wiejskie. Agitator z ZWM wygłasza płomienne przemówienie przeciw obszarnikom. Kończy je słowami: A w tym pałacu mieszkał pan hrabia. Znaliście go wszyscy. Ale tego możecie nie wiedzieć, że pan hrabia potrafił w ciągu jednej nocy przegrać w karty cztery wsie! A teraz, wy obywatele, powiedzcie, co o tym myślicie! Z końca sali wstaje chłop i stwierdza: Widocznie panu hrabiemu okrutnie karta nie szła.
Mianowany przez partię dyrektor przedsiębiorstwa i nowy księgowy składają w banku podpisy. Dyrektor z ogromnym wysiłkiem rysuje swoje krzyżyki, łamie kilka ołówków, spurpurowiał i pot wystąpił mu na czole: Ach, nie wiedziałem, że podpisywanie jest taką ciężką pracą. Po nim chwyta ołówek księgowy, szybkim ruchem rysuje swoje krzyżyki. Dyrektor z uznaniem: Widzę, że kolega ma wypisaną rękę.
Baca zapisuje się do PPR. A nie należeliście do jakiejś bandy?- pyta sekretarz. Ni- odpowiada baca- ta będzie pirwszo.
Na posterunek NWKD wpada Żyd i donosi, że Amerykanie skradli mu kożuch. Jak wyglądali- pyta oficer. - Byli w kufajkach i walonkach. - To nie Amerykanie, durniu! To nasi żołnierze! Ja tego nie powiedziałem- zastrzega się Żyd.
Wszystkie nacje mają pociąg do hazardu. Pięciu młodych Amerykanów siada do samochodów i robią wyścigi: jeden samochód ma niesprawne hamulce ale nie wiadomo który. Pięciu Francuzów idzie do domu publicznego, jedna z pensjonariuszek ma syfilisa, lecz nie wiadomo która. Pięciu Polaków siada przy litrze czystej i opowiada dowcipy polityczne. Jeden z nich jest konfidentem UB, lecz nie wiadomo który.
W nocy pukanie do drzwi. -Kto tam? -Harcerze, otwórz! -Nie wierzę! -Otwieraj chamie! UB nie kłamie!
Panie doktorze, łamie mnie w gwieździe. O tu. -Przecież to krzyż. -Tak ale nie wiedziałem, czy pan doktor wierzący.
Dlaczego pałki milicyjne są białe? By nie brudzić czapek studentom.
Zebranie rolników na wsi. Są tam przeważnie ludzie starsi i drzemią. Nie zrażony aktywista prowadzi jednak wykład o budowie socjalizmu na wsi. Kończy mocniejszym akcentem: Wasi wnukowie będą już żyli w komuniźmie. Budzi się z drzemki jeden dziadek i mówi: A dobrze im tak, chuliganom!
Co się w Polsce zbiera w czasie nieurodzaju? Komitet Centralny PZPR.
Socjalizm= pokój. Kapitalizm= 3 pokoje z kuchnią.
Partia jest konsekwentna. Gdy partia mówi, że nie da to nie da! Gdy partia mówi, że da- to mówi.
Jaki jest szczyt bezczelności partyjnej? Manipulować członkiem pod płaszczykiem generała."
Za: Zakazany wic czyli polski dowcip polityczny 1944- 1990, oprac. W. Tocki, Łomża 1990, s. 7- 87.
Tags: wic, kawały, dowcipy, polityka, PRL, historia