Najnowsza historia Polski to zbiór wielu zagadek, tajnych grup operacyjnych, organizacji, które mało kto zna (OPO- Oddziały- Polityczno- Obronne), handel śmiercią (broń, trucizny, narkotyki), terroryzm i agenci w miejscach, gdzie teoretycznie nie powinni byli zaistnieć...Oto historia, która oficjalnie nie istnieje. I dlatego warto docenić nielicznych badaczy, w tym dziennikarzy, którym chce się przedzierać przez zakurzone "trzykrotnie kserowane świstki"- nadal w niektórych przypadkach mające siłę gromu.
"10 czerwca 1952 roku na Poznań spadł bombowiec. Zginęło i zostało rannych ponad 20 osób.
(...) "W dniu 10 czerwca o godz. 8.30 spadł wojskowy samolot przy ul. Marchlewskiego (obecnie Królowej Jadwigi- przyp. autora), a róg Drogi Dębińskiej- czytamy w poufnym "Biuletynie nr 41" Komitetu Miejskiego PZPR z 13 czerwca 1952 roku.
Potężny bombowiec radzieckiej produkcji, Pe-2FT o numerze 14353, wykonywał nad miastem rutynowy lot ćwiczebny. Silnik maszyny przestał działać, gdy zmierzała od strony Starołęki w kierunku lotniska na Ławicy. Samolot zahaczył kołami podwozia o budynek mieszczącej się przy skrzyżowaniu Robotniczej Spółdzielni Pracy, zerwał jego dach i uderzył w skarpę przed ulicą. Siła odrzutu wyrzuciła Pe-2FT w górę. Przelatując nad skrzyżowaniem, maszyna zahaczyła o trakcję tramwajową i gwałtownie spadła na ziemię, rozłamując się na kilka części. Eksplodowało paliwo i amunicja. W kilka sekund teren w promieniu kilkudziesięciu metrów zamienił się w morze płomieni.
Media nie poinformowały o katastrofie. Ani nazajutrz, ani później. Trudno się temu dziwić. W 1952 roku stalinizm był w pełnym rozkwicie. Polskie więzienia były pełne wrogów państwa, wydawano wyroki śmierci z powodów politycznych (zaledwie kilka tygodni wcześniej skazano na śmierć przez powieszenie generała Armii Krajowej Emila Fieldorfa), a sklepy gwałtownie pustoszały. Miesiąc przed katastrofą władze wprowadziły kartki na mydło, proszek do prania i cukier, a nawet słodycze dla dzieci.
(...)Sprawa była otoczona tajemnicą przez dziesiątki lat. Od początku zadbano, by nie było po niej śladu. "Na miejscu wypadku zauważono studenta szkoły inżynierskiej ob. Stasiaka, który usiłował powyższy wypadek sfotografować, co udaremniła jemu Milicja Obywatelska"- czytamy w dokumencie PZPR."
Za: K. M. Kaźmierczak, Tajne spec. znaczenia, Poznań 2009, s. 10- 11.
"Wiele wskazuje, że sfałszowano przyczyny wypadku. We wspomnianej wcześniej wojskowej publikacji podano, że prawdopodobnie zawinił pilot, który wykonał zakręt na "za małej wysokości". Przeczą temu wspomnienia świadków, którzy opisują problemy z silnikami oraz przytoczona wcześniej relacja pilota 21. PLZ. Dlaczego zafałszowano opis katastrofy, zrzucając winę na pilota? Wspominający lata 50. nie mają wątpliwości.
- Związek Radziecki był naszym przyjacielem, a radziecki sprzęt niezawodny. Tak głosiła propaganda. Nie można było wytknąć, że samolot z ZSRR miał awarię- mówi Piotr Nowak.
- Te "Peszki" to wtedy były już złomy- przyznaje pan Jerzy. -Pochodziły z wojennej produkcji. Były "pocerowane", miały ślady po kulach. Awarie silników były na porządku dziennym", ibidem, s. 18.
"Szczegółowe, kompetentne wyjaśnienie powodów wypadku lotniczego zajmuje zwykle kilka miesięcy. Tymczasem badanie okoliczności upadku bombowca na Poznań zajęło zaledwie...trzy dni. Komisja Dowództwa Wojsk Lotniczych (DWL) powołana do wyjaśnienia katastrofy zakończyła działalność już 13 czerwca 1952 roku. Grupa badająca wypadek działała pod przewodnictwem ówczesnego szefa DWL generała Iwana Turkiela.
(...) Komisja stwierdziła wprawdzie, że prawy silnik samolotu podczas lotu nagle przestał działać (nastąpiło rozszczelnienie tulei cylindrów), ale mimo to winą za katastrofę obciążono pilota, chorążego Larę. Lotnik miał zawinić "panicznym nastrojem" i nieprawidłowym podejściem do awaryjnego lądowania", ibidem, s. 24- 26.
Zob. także:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_lotnicza_w_Poznaniu_%281952%29
http://poznan.naszemiasto.pl/inne/specjalna_galeria/5005_5994.html
Tags: Poznań, 1952, katastrofa, lotnicza, historia, polityka,