Czytając "Szubienicznika. Falsum et verum" Jacka Piekary natrafiłem na ciekawy "smaczek" (strona 152 i 153). Wiem, że epoka nieco inna ale sam sposób opisu sprawia, że dłonie układają się do klaskania "Smaczek" pojawia się w kontekście spisku, planu porwania króla Jana Sobieskiego i oddania go w ręce Mustafy...
" - Czy to był prawdziwy szlachcic, czy farbowany lis, tego waszmościom nie powiem - odezwał się podsędek - wiem jednak, że Fryderyk von Muschin usłyszał o owym zdrajcy od pewnego węgierskiego Żyda. Paskudnik ów nazywał się Szechter, lecz wszyscy zwali go Szacher...
(...) - Cała rodzina Szechterów to łotry, kanalie i zdrajcy jeden w drugiego - ciągnął podsędek - ale ów Adam, czy też, jak Turcy go nazywają: Adem, to już łotr z łotrów największy, kanalia najbardziej paskudna z paskudnych i zdrajca, który w zaprzaństwie, renegactwie i odstępstwie wszystkich zaprzańców, renegatów oraz odstępców wyprzedził.
(...) - Waćpanowie nie uwierzylibyście, jak sprytna kanalia była z tego Szechtera. Oto wysyłał swoich agentów, głównie na południe Rzeczpospolitej, by mamili chłopków czy luźnych ludzi albo obietnicami znakomitego życia na ziemiach cesarstwa, albo mirażami pielgrzymek do miejsc świętych i zapewnieniami, że czeka ich odkupienie grzechów lub wielka świętość..."
Wypada przyłączyć mi się do toastu bohaterów powieści Piekary: "Na pohybel wszystkim Szechterom tego świata."
Tags: Szechter, smaczki, polityka, historia, staropolskie, opowieści, Piekara