You are currently viewing archive for February 2011
Montaż Volkoffa to klasyczna już powieść szpiegowska. Klasyczna z uwagi na wplecione zasady dezinformacji. Montaż sam stał się ofiarą...sowieckiego montażu specsłużb, co jest odpowiedzią na pytanie, czy to tylko powieść. Jak widać, fikcja oparta na faktach. W powieści pada często odwołanie do klasyka strategii Sun Tsu a krótkie dogmaty stają się "przykazaniami". Wśród owych przykazań są takie, które będą obowiązywać zawsze i są wykorzystywane na co dzień, o czym można się przekonać, czytając prasę zwaną dla niepoznaki "polskojęzyczną": 1. poddawaj w wątpliwość dobro, 2. kompromituj przywódców, 3. wstrząśnij ich wiarą, niech gardzą, 4. posługuj się ludźmi złymi, 5. dezorganizuj działalność władz, 6. siej niezgodę między obywatelami, 7. podżegaj młodych przeciwko starym, 8. drwij z tradycji, 9. zakłócaj aprowizację, 10. rozpowszechniaj zmysłową muzykę, 11. sprzyjaj rozwiązłości, 12. nie żałuj pieniędzy, 13. zbieraj informacje (V. Volkoff, Montaż, Poznań 2005, s. 41).
W procesie werbowania agentów wpływów ważną rolę odgrywa ich chów od małego, kształtowanie ich postaw oraz odpowiednia legenda (przykład: Kim Philby wkręcający się do prawicowych organizacji w celu uwiarygodnienia). Oficer w powieści wskazuje pięć technik działania. Są to: biała propaganda ("jesteśmy lepsi"), czarna propaganda (oskarża się przeciwnika o zamiary, których on nie żywi), intoksykacja (np. podrzucenie fałszywek w taki sposób, że uwierzą w ich wiarygodność), dezinformacja i agentura wpływu (ibidem, s. 71).
Przełożony oficera operuje trzema archetypami: dźwignią, trójkątem i drutem. Dźwignią mogą być pacyfiści, ekologowie, socjaliści, ruchy monarchistyczne, stowarzyszenia. Dźwignią są również artyści służący reżimowi i "dla pokoju" oraz mass media. Raz puszczona informacja z rezonansem sprawia wrażenie niebywałego wydarzenia. Dobry rezonans to tendencyjna informacja i zaprzyjaźnione media. Tutaj następuje przykład- Iwanow przyłapuje swą żonę w łóżku z Pietrowem:
"(...)Pierwszy przypadek: nie było świadków. Opinia publiczna nie może w żaden sposób sprawdzić, jak było naprawdę. Oznajmia się więc po prostu, że to Pietrow przyłapał żonę w łóżku z Iwanowem. Oto właśnie nieprawda nie dająca się zweryfikować.
Drugi. Byli świadkowie. Piszecie, że w małżeństwie Iwanowów nie brakowało problemów i przyznajecie, że istotnie w sobotę Iwanow zaskoczył swą żonę z Pietrowem. Prawdą jest też, dodajecie, że przed tygodniem Iwanowa przyłapała swego męża na gorącym uczynku z Pietrową. To jest mieszanka prawdy i fałszu. Proporcje jednego i drugiego mogą się zmieniać. Chłopcy z intoksykacji, jeśli chcą uprawdopodobnić sprawę, dają do 80% prawdy na 20% fałszu, ponieważ z ich punktu widzenia ważne jest, by jakąś konkretną fałszywą informację wzięto za dobrą monetę.
(...)Teraz trzeci sposób. Przyznajecie, że obywatelka Iwanowa znajdowała się w sobotę wieczorem u Pietrowa, ale ironizujecie na temat łóżka. Cóż mają wspólnego ze sprawą ruchomości? Najprawdopodobniej Iwanowa siedziała po prostu na krześle czy w fotelu. Iwanow, który, jak wszyscy wiemy, tyle razy leżał pod stołem, ma w zwyczaju rzucanie oszczerstw na swą nieszczęsną żonę. A co miała robić? Czy miała pozwolić, żeby mąż pijak pobił ją znowu? Sądziła, że powinna się schronić u Pietrowa, gdzie najprawdopodobniej towarzyszyły jej dzieci, maleńkie dzieci. Czyż mamy podstawy do oskarżenia jej o to, że nie zostawiła dzieci wydanych na pastwę tego brutala? Ponadto nie ma powodów by wątpić, że także i obywatelka Pietrowa brała udział w spotkaniu Iwanowa- Pietrow. (...)Oto właśnie deformacja prawdy.
Cztery czyli modyfikacja kontekstu. Zgadza się, mówicie, Iwanow nakrył żonę w łóżku Pietrowa, ale przecież wszyscy wiedzą, jaki jest Pietrow. To prawdziwe monstrum lubieżności. Nie da się wykluczyć, że ma za sobą czternaście wyroków sądowych za gwałt. Tego dnia natknął się na Iwanową w korytarzu, rzucił się na nią, wciągnął ją do siebie i właśnie rozpoczął proceder gwałcenia, gdy, na szczęście, pełen godności obywatel Iwanow, wracający z fabryki, gdzie po raz któryś z rzędu osiągnął rekordową liczbę trzech tysięcy nakrętek utoczonych w ciągu dwóch godzin dwudziestu pięciu minut, wyważył drzwi i ocalił swą skromną małżonkę od losu gorszego niż śmierć.
Piąte: zacieranie. Zalewacie wasz prawdziwy fakt wielką masą innych informacji. Pietrow, mówicie, to stachanowiec, świetnie gra na organkach i w warcaby, urodził się w Niżnym Nowgorodzie, w czasie wojny był artylerzystą, na sześćdziesiąte urodziny ofiarowal matce kanarka, ma kilka kochanek, między innymi Iwanową, przepada za kiełbasą z czosnkiem, dobrze pływa stylem grzbietowym, potrafi ugotować syberyjskie pielmeni, i tak dalej. Istnieje też wykręt będący odwrotnością zacierania, mianowicie wybrane fakty. W sprawie, którą macie zrelacjonować, przeprowadzacie selekcję szczegółów, prawdziwych lecz niepełnych. Opowiadacie na przykład, że Iwanow wszedł do pokoju Pietrowa bez pukania, Iwanowa aż podskoczyła, taka jest nerwowa, Pietrow zachowywał się tak, jakby był zaszokowany złymi manierami Iwanowa, i wymieniwszy uwagi na temat powszechnego zepsucia obyczajów, będącego jednym z przeżytków carskiej Rosji, małżonkowie Iwanowowie wrócili do siebie.
Szósta metoda: komentarz podtrzymywany. W niczym nie modyfikujecie faktu, lecz korzystacie z niego, by przeprowadzić, dajmy na to, krytykę mieszkań dzielonych przez wielu lokatorów. Jest ich już coraz mniej, lecz to w nich właśnie incydenty, w których mężowie zaskakują kochanków, zdarzają się znacznie częściej, niż to przewiduje plan pięcioletni. Następnie opisujecie nowoczesne osiedle, gdzie każda para turkawek ma swoją garsonierę, w której może sobie gruchać do woli, i przedstawicie idylliczny obraz szczęścia, jakie stanie się tam udziałem Iwanowów.
Siódmy chwyt to pewna odmiana szóstego, to ilustracja, w której przechodzi się od rzeczy ogólnych do szczegółowych, a nie od szczegółowych do ogólnych. Można tu rozwinąć ten sam motyw: sielanka par małżeńskich w nowoczesnych osiedlach wzniesionych dzięki dobroczynnej wydajności władzy Rad, lecz zakończenie będzie inne: o, jaki to postęp w stosunku do mieszkań o wielu lokatorach, gdzie zdarzały się pożałowania godne epizody, na przykład właśnie sytuacja Iwanowa, natrafiającego na swą żonę u sąsiada!
Ósma jest generalizacja. Z zachowania Iwanowej wyprowadzacie ogólne, pełne konfuzji wnioski na temat niewdzięczności kobiet, ich niewierności, rozwiązłości, natomiast pomijacie milczeniem współudział Pietrowa. Lub też, przeciwnie, obwiniacie Pietrowa- Casanovę, nikczemnego uwodziciela, uniewinniając jednocześnie nieszczęsną przedstawicielkę bezwstydnie eksploatowanej płci.
Technikę numer dziewięć nazywamy: nierówne części. Zwracacie się do waszych czytelników i proponujecie im, by sami ocenili ten incydent. Publikujecie następnie jeden list potępiający Iwanową- nawet jeśli dostaliście sto takich listów. Drukujecie też dziesięć listów w jej obronie, nawet jeśli nie przyszło takich listów więcej niż dziesięć.
Wreszcie części równe, dziesiąta metoda. U profesora uniwersytetu, świetnego i ulubionego przez czytelników polemisty, zamawiacie tekst pisany w obronie kochanków, mający pięćdziesiąt linijek, i równocześnie u jakiegoś idioty ze wsi zamawiacie ich potępienie, też na pięćdziesiąt linijek. W ten sposób dowodzicie waszej bezstronności", ibidem, s. 80- 83.
Zachęcam także do przeczytania tekstu Castanedy.
Tags: montaż, Volkoff, psychomanipulacje, dezinformacja, propaganda, polityka, historia, metody
Powstanie Warszawskie wydawałoby się, nie ma już dla nas żadnych tajemnic, ale czy faktycznie? Kiedyś wspominałem ciekawostki, dzisiaj przytoczę fakty ogólnie znane (przynajmniej w teorii)
W powstaniu walczyli bogaci i biedni, prawica, lewica, liberałowie, komuniści, profesorowie, studenci, księża, artyści, urzędnicy, robotnicy a nawet przestępcy. Jak pisze J. Zawodny, najmłodszy partyzant, którego znał miał 8 lat, najstarszy (wartownik) prawie 90... (J. K. Zawodny, Powstanie Warszawskie w walce i dyplomacji, Warszawa 1994, s. 13- 14).
Oprócz Polaków z Niemcami walczyły inne grupy narodowościowe: kilku Włochów (wbrew uśmieszkom bili się dobrze), kilku Węgrów, Francuzów, pluton Słowaków por. Stanko, sporo Rosjan, zarówno "białych" jak i "czerwonych" plus mieszkańcy Kaukazu (porewolucyjni emigranci, dezerterzy, zbiegowie z obozów i regularni żołnierze Armii Czerwonej), ibidem, s. 21.
Byli także Żydzi, niektórzy to obywatele polscy. Jedno ze źródeł podaje ich liczbę na 1000. Uwolnienie Żydów z Gęsiówki jest znane. Sporo uwalnianych walczyło ramię z AK, inni przechodzili do AL. Przy okazji kwestii funduszu pojawia się pytanie, co stało się z 7 mln dolarów, które "wyparowały" z jednej z polskich baz we Włoszech- dowódca, płk Hańcza został znaleziony martwy, ibidem, s. 34.
Inna sprawa to udział kobiet. Pomijając sanitariuszki różne źródła szacują ich liczebność w powstaniu na 1/7 sił AK, ibidem, s. 54. Dzieci- w chwili wybuchu powstania miało przebywać w stolicy ok. 200 000 dzieci i młodzieży, z czego 30 000 to harcerze. Liczba ofiar wśród dzieci w latach 1939- 1945 to ok. 2 mln (w wyniku okupacji niemieckiej). W skład regularnych oddziałów wchodziło 550 dzieci (chłopcy 10- 18 lat), ibidem, s. 61.
Taktyka wojsk niemieckich, choć trudno używac słowo "wojsko", lepsze będzie "dzicz" lub "mordercy" i "kanalie" jest znana- taktyka spalonej ziemi i ludzkich mostów. Po stronie niemieckiej również działali snajperzy, którzy urządzali istne polowania na dzieci a inni uczestnicząc w grupach sabotażowych zatruwali wodę i żywność, ibidem, s. 74. Mało znana jest zmiana taktyki po masakrach na Woli, nasi również odstraszająco rozstrzelali jeńców niemieckich. Lokalnie po tych działaniach niemieckie egzekucje ustały. Rzeczą oczywistą jest, że w pierwszej kolejności likwidowano esesmanów, rzadziej policjantów i żołnierzy. Polscy żołnierze nie gwałcili kobiet, nie mordowali dzieci i pacjentów.
Trudno uwierzyć, ale podczas oblężenia, gdy kończyły się zapasy wody, pito ją z kałuż, niektórzy zlizywali wilgoć ze ścian piwnic, ibidem, s. 230. O zażartości walk niech świadczy fakt, że w trakcie powstania łączne straty czołgów niemieckich wynosiły...ponad 300, ponad 300 ciężarówek i samochodów, ibidem, s. 283.
Tags: powstanie, 1944, wojna, AK, Zawodny, Polska, Warszawa, ludność, historia
Wśród szpargałów znalazłem kilka numerów Rycerza Niepokalanej. Znajdują się tam ciekawe krótkie informacje, tzw. iskierki z kraju i ze świata. Momentami notki przypominają przysłowiowy groch z kapustą ale dają pewne pojęcie o przeszłości, czyli II RP. Podaję kilka z nich:
"W Polsce opracowano projekt wielkich robót publicznych, przy których ma znaleźć pracę 100.000 bezrobotnych. Koszt ma sięgać 180 miljonów zł.
Polska ma zarejestrowanych radjosłuchaczy 300.000, gdy Wielka Brytanja ma 4.626.000, a Niemcy 4.150.000."
Za: "Rycerz Niepokalanej", nr 2/1933, s. 58 (dalej: RN).
"Ostateczny bilans handlu zagranicznego Polski w r. 1932 wynosi 221.820.000 zł. nadwyżki w wywozie. Przywóz przedstawiał wartość 861.981.000 zł., wywóz zaś 1.083.801.000 zł.
Według obliczeń mamy w kopalniach polskich na 225 lat nafty, na 10 tysięcy lat soli kuchennej i na tysiące lat węgla", (RN, nr 3/1933, s. 89).
"Sejm uchwalił budżet państwowy na rok 1933/34 według projektu rządowego z drobnemi poprawkami. Dochody przewidywane są na 2.057.800.000 zł., a wydatki- 2.451.980.000 zł.
Polska ma 56.192 harcerzy i 33.363 harcerki; drużyn męskich 690, żeńskich 460.
Pojazdów mechanicznych posiadała Polska dnia 1-go stycznia br. 34.197 sztuk, czyli jeden na 955 mieszkańców, w tem 11.672 samochodów osobowych, 5.426 dorożek, 2.544 autobusów, 5.623 ciężarowych i 8.182 motocykli", (RN, nr 5/1933, s. 154).
"W jesieni ludność Polski przekroczy 33 miljony.
Na 100 tys. mieszkańców w Polsce jest 136 studiujących na wyższych uczelniach. Stanowi to procent nie wiele mniejszy niż we Francji, lub w Szwecji a większy niż w Belgji. Również co do stanu szkolnictwa powszechnego nie kroczymy na szarym końcu; przewyższamy Belgję, Bułgarję, Francję, Szwecję, jedynie Czechosłowacja i Holandja są przed nami. Zato stosunek procentowy analfabetów, to jest nieumiejących czytać i pisać jest znacznie wyższy, aniżeli gdziekolwiek indziej, bo wynosi 35%, gdy we Finlandji procent ten wynosi 10, we Francji 9, w Czechosłowacji 7, a w Belgji tylko 8 procent", [RN, nr 7/1933, s. 218].
"Liga Obrony Powietrznej Państwa w ciągu swej 10-letniej działalności zebrała na swoje cele 23 miljony zł. Do L.O.P.P. należy 880.000 członków", (RN, nr 8/1933,s. 250).
"W połowie lipca w Polsce było bezrobotnych 223.196 osób", (RN, nr 9/1933, s. 282).
"Jak obliczono na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu, wyżywienie naszej armji kosztuje dziennie 200.000 zł", (RN, nr 3/1932, s. 91).
"W Polsce jeden policjant wypada na 1056 mieszkańców, gdy w Anglji na 769, w Czechosłowacji na 687, we Włoszech na 573, a na Węgrzech na 405 mieszkańców.
Od czasu powstania Polski wyemigrowało zagranicę półtora miljona osób, a pół miljona wróciło w tym czasie do kraju. Najwięcej wyemigrowało do Francji (500 tys.) i do Niemiec", (RN, nr 4/1932, s. 121).
Tags: dane, liczby, polityka, historia, 1932, 1933, Polska, prasa, RN, Rycerz, Niepokalanej, iskierki
Futurologia w wersji oldschoolowej. Czy się sprawdziło? Ze stresem, elektrycznością i kobietami na pewno:
"Bardzo ciekawe są wywody znanego angielskiego uczonego i profesora, p. A. M. Lowa, w których podaje, jak wyobraża sobie życie na kuli ziemskiej w roku 1950. Znamienne jest przytem, że poważny uczony uważa swe wywody nie za utopijną fantazję, lecz niemal za pewniki, przemyślane na podstawie obecnego rozwoju techniki.
(...)Gdy np. p. John w roku 1950 w Londynie czytać będzie pismo poranne, wydarzenia w Ameryce i innych częściach świata zainteresują go w tym tylko stopniu, co dziś wiadomości lokalne, ponieważ rozmowa radjotelefoniczna z Ameryką nie będzie trudniejszą, niż obecnie pogawędka telefoniczna z przyjacielem w tem samem mieście.
Za krzesłem umieszczony będzie aparat do widzenia na odległość. Pokój elektrycznie opalany, a prąd tak tani, że na tego rodzaju "luksus" stać będzie nawet najbiedniejszego. Człowiek przyszłości będzie się poddawał we śnie elektrycznym falom pokrzepiającym, wytwarzanym przez specjalny aparat. Przy budowie domów nie będzie trzeba brać pod uwagę położenia jego w stosunku do słońca. Zapanuje wszechwładnie elektryczność i sztuczne słońce, które jest zdrowe, tanie i wygodne.
Stanowisko kobiet w ciągu najbliższych lat również ulegnie zmianie radykalnej. Nie będą się one troszczyły o sprawy domu, elektryczne bowiem kuchnie, opał i czyszczenie zapomocą samoczynnych ulepszeń zastąpią ich w tej pracy. Zniknie w domu pranie i gotowanie: na zawołanie telefoniczne obiad czy kolacja momentalnie dostarczone zostaną z ogólnej jadłodajni, wykonywującej wszelkie życzenia.
Jak dziś samochód, tak w przyszłości stanie do dyspozycji przed domem samolot- samochód. Z zupełną łatwością rozmawiać się będzie telefonicznie.
"Myślę- mówi profesor Low- że po latach 20-tu używać się będzie czegoś w rodzaju esperanta, a dzisiejsze języki będą tylko pobocznemi narzeczami. Sztuka lekarska dojdzie niewątpliwie do wyników prawie cudotwórczych. Nauczanie w szkołach będzie ulepszone: instrumenty będą wykazywały zdolności i upodobania dzieci. Ścisłe przestrzeganie higjeny wykluczy choroby. Przyszłość da jednak również powody do narzekań. Przykre dolegliwości nerwowe spadną na ludzkość. Do ich wzrostu przyczyni się gorączkowe tempo życia i przeciążanie umysłu. Niesłychany zgiełk miasta- maszyny zmusi do używania ochronnych klap na uszy. "
Niejeden ze współczesnych dożyje tych czasów i naocznie będzie mógł sprawdzić słuszność tych przepowiedni."
Za: "Kalendarz Rycerza Niepokalanej na rok 1932", s. 124- 125.
Tags: prognozy, przyszłość, historia, społeczeństwo, Rycerz, Niepokalanej, kalendarz, 1932, Low
Historie alternatywne są na tyle ciekawe, że możliwe póki koło dziejów nie odwróci zezowatego wzroku w drugą stronę. W przypadku tzw. rewolucji rosyjskiej (w zasadzie drugiej i to ruchawki) komuniści zawsze mocno sprzedawali propagandowo bajeczkę o "wrogich interwentach", którzy wspierali "Białych" i szli przeciwko światłemu komunizmowi. W wielu, jeśli nie we wszystkich, podręcznikach interwencja państw Ententy jest przedstawiana jako próba zapobieżenia większym nabytkom terytorialnym przez Niemcy, próba odtworzenia frontu, ochrona trasy kolei, próba odzyskania kasy pożyczonej caratowi, próba zapobieżenia niekontrolowanym partyzantkom korzystającym ze sprzętu wojskowego wcześniej dostarczonego przez owe państwa, w końcu- próba wsparcia sił kontrrewolucyjnych. O ile to ostatnie jest dość prawdziwe- głównie w kwestii Anglii, a sprawa kasy na pewno powodowała drżenie serca bankierów (inni postawili od razu na bolszewizm), o tyle reszta to tłumaczenia raczej dla naiwnych. W tym krótkim wpisie opuszczę Włochów, Serbów, Francuzów czy Anglików a skupię się na Amerykanach i Japończykach. Kwestia czeska (słynny Legion) i polska (5. dywizja strzelców polskich) są tematami wnikającymi ale nie glównymi.
Od lat w historiach kontrfaktycznych pojawia się pytanie, dlaczego Piłsudski nie pomógł na szerszą skalę "Białym"? Zwykle odpowiedź na tak postawione pytanie sprowadza się do prostej konstatacji, że w danym momencie bolszewicy nie stanowili zagrożenia a "Biali" nie mieli nic do zaproponowania, szczególnie biorąc pod uwagę sojusze wojenne- nie było nikogo kto poparłby naszą niepodległość. Krytycy zarzucają wąskie spojrzenie Piłsudskiemu- prewencyjnie za cenę ponoć niezbyt wielką można było raz na zawsze zlikwidować zagrożenie komunizmem. Można było ale z perspektywy tamtych lat bolszewizm był Piłsudskiemu...bliższy na zasadzie wyboru między dżumą a cholerą. My jesteśmy mądrzejsi (przynajmniej formalnie) o drugą wojnę i "realny socjalizm." Co jednak byłoby gdyby doszło do starcia Amerykanów i Japończyków o Daleki Wschód? Patrząc realnie- niewiele brakowało. Złośliwie rzec ujmując kontyngent amerykański był w Rosji "tylko" po to, żeby przeszkadzać Japończykom, którzy chcieli jeszcze bardziej wesprzeć "Białych". Idący dalej realiści stwierdzają po prostu, że celem Amerykanów było...niedopuszczenie do porażki bolszewików. Patrząc na późniejsze lata, teza trafna. Oficjalnie- Amerykanie dostarczali sprzętu obydwu stronom, nie stawiając na żadnego konia ostatecznie. Zatem, to nie Piłsudskiego powinniśmy oskarżać o "niedorżnięcie komunizmu" a...USA.
Gdyby zaiskrzyło, mielibyśmy Japonię i "Białych" po jednej a po drugiej...bolszewików i USA. Francja i Anglia prawdopodobnie poparłyby ideę "Białych" a do całego zamieszania dołączyłaby 5. dywizja strzelców polskich i Czesi. Powstałyby dwie Rosje- Wschodnia i Zachodnia. Bolszewicka, marionetkowa wspierana przez USA i wschodnia, powiązana sojuszami z Japonią. Wschodnia byłaby okrojona na rzecz Japonii- np. Sachalin, ropa naftowa...Kto wie ile taki twór mógłby wytrzymać- kilka, kilkanaście lat? Polska nie mogłaby się zaangażować w obalenie Rosji Zachodniej z uwagi na zagrożenie niemieckie, chyba, że dogadano by się wbrew Stanom...
Fikcja? Niespecjalnie, biorąc pod uwagę:
"Natomiast Amerykanie, reprezentujący diametralnie odmienną mentalność i inne polityczne i kulturowe tradycje, niechętnie odnosili się do rosyjskich prawicowych ugrupowań politycznych, a często swoje sympatie polityczne lokowali po stronie bolszewickiej. Oburzenie ludności rosyjskiej, a także wojsk sojuszniczych budziło zachowanie żołnierzy amerykańskich, którzy, jak pisał jeden z oficerów Polskiej Misji Wojskowej we Władywostoku "otrzymując przy niskim kursie rubla szalone pieniądze (około 600 do 1000 rb) piją, hulają i wprawiają awantury jak zwykle." Doprowadzało to do konfliktowych sytuacji z żołnierzami innych armii. Do szczególnie częstych spięć i zatargów dochodziło między żołnierzami amerykańskimi i japońskimi, konflikty te były tuszowane i łagodzone przez dowódców obu armii.
(...)Zarzut bolszewizmu, stawiany Amerykanom już przez Kałmykowa na Wschodzie, a potem i przez rząd kołczakowski w Syberii środkowej, nie był, mówiąc poważnie, tak zupełnie bezpodstawny. Jest faktem, że Amerykanie sprzedawali broń i zapasy wojenne jedną ręką rządowi Kołczaka, a drugą partyzantom i że w kopalniach węgla w Suczanie, na zebraniu strajkujących górników, jako agitator przemawiał oficer amerykański. Takie kokietowanie z bolszewikami, tak samo jak wyrabianie sobie popularności wśród proletariatu, było wyraźną przestrogą dla Japończyków, by się nie posuwali zbyt daleko w głąb Syberii, bo Amerykanie przez swój wpływ mogliby wzniecić przeciwko nim powstanie mas."
Za: D. Radziwiłłowicz, Polskie formacje zbrojne we Wschodniej Rosji oraz na Syberii i Dalekim Wschodzie w latach 1918- 1920, Olsztyn 2009, s. 86- 87.
Aby było śmieszniej, prowadzenie przez Amerykanów pertraktacji i zawieranie lokalnych porozumień z bolszewikami oburzało również angielskich oficerów- płka J. Warda. Dodał on, że Amerykanie NIE przybyli tutaj do walki z bolszewikami ale żeby przeszkadzać Japończykom (s. 89).
Tags: Japonia, USA, Rosja, komunizm, Francja, Anglia, wojna, Wschód, Syberia, legion, dywizja, strzelców, alternatywy, historia, polityka
Zachęcony opisami książki w stylu- szarganie pamięci czy dekompozycja mitu Kapuścińskiego sięgnąłem po grube tomiszcze, napisane przez A. Domosławskiego. Książka ma 562 strony i jest pisana mało zachęcającą manierą: przeplatają się trzy warstwy- komentarze różnych osób o Kapuścińskim (zwykle osoby z tzw. kręgu liberalno- lewicowego), narracja autora i fragmenty tekstów Kapuścińskiego służące za punkt wyjścia do dyskusji. Zahartowany w bojach na dziełach socjologicznych klasyków
spodziewałem się czegoś lepszego. Jakieś legendy, opowieści, wątków specjalnych, seksu, prochów, zdrady i lustracji. Nawet to nie jest żydowska hagada. Czy inszy Gross.
Nudne jak flaki z olejem. Książka wlecze się jak stary ciągnik, zwalnia przy częściach poświęconych podróżom, młodości czy fascynacji komunizmem. Ta ostatnia część a chronologicznie jedna z pierwszych jest męcząca. Odczułem, że autor współczuje "uwikłanym" w komunizm i próbuje pewne kwestie relatywizować. Niespecjalnie zresztą przekonując czytelnika. Dodatkowo książka jawi się jako pisana na eksport- wiele spraw jest spłycanych, przeinaczanych czy wręcz przekłamanych. Cała sprawa z Kapuściński non- fiction wydaje się o tyle dziwna, że w internecie przeczytałem komentarze blogerów (prawicowych!) sugerujących jakoby było to coś wartego uwagi. Podejrzewam, że owi nakręcacze w ogóle jej nie dotknęli...
Sytuację ratują jedynie (niestety w niektórych momentach) legendy a raczej ich obalanie. Wśród legend są m.in. ojciec w Katyniu, sytuacje podbramkowe- skazanie na rozstrzelanie podczas podróży czy "znajomości" z Che, Lumumbą i Allende (uprzedzając pytanie napiszę tylko, że prawie prawda z ostatnim). Od połowy książka wyraźnia "siada" i już się nie podnosi. Dobrze, że podrasowałem się piwem, inaczej usnąłbym niczym ryba. Inna sprawa to sam początek i wychodzi tutaj natura autora. Wyborcza i...wszystko jasne. Ci ludzie nie byliby sobą gdyby nie nasrali za przeproszeniem do cudzych ogródków jakimiś wymysłami czy bajkami. Antypolonizm to dla nich chleb powszedni. Niedola Żydów i "polski antysemityzm" muszą się przecież znaleźć (s. 26- 31).
Nie inaczej rzecz się ma ze złymi Polakami obrabiającymi Żydowki z futer (s. 46). Zabawny jest opis strachu Kapuścińskiego przed "oszołomami":
"Źle znosił krytykę, a osobiste ataki przyprawiały go o stany bliskie chorobie. Gdy krótko przed jego śmiercią po Warszawie krążyła plotka, że telewizja publiczna w jednym z programów publicystycznych podda wiwisekcji jego współprację z wywiadem Polski Ludowej, dzwonił do znajomych, skurczony ze strachu, i pytał, czy ktoś nie słyszał, cóż to chcą mu wyciągnąć, jakim kijem przyłożyć.
-Straszne facety- mówił o prawicowych politykach i publicystach, ściszając głos. -Straszne facety."
Za: A. Domosławski, Kapuściński non- fiction, Warszawa 2010, s. 54.
Przytaczam ten fragment specjalnie żeby czytelnicy zobaczyli jak przemyca się propagandę. Przesłanie jest proste- zaszczuto pisarza wybitnego. Jacyś prawicowi maniacy śmią go oskarżać o współpracę z wywiadem a przecież każdy wie, że Polska Ludowa jest cool a wywiad tym bardziej. Domosławski niespecjalnie porusza dalej ten wątek a przecież to istny samograj! Wydaje się, że wbrew tytułowi książka jest właśnie zbiorem pobożnych życzeń i ulepionych z wypowiedzi innych (tuzów typu Passent chociażby), przemielonych, niestrawnych mitów. Autor wspomina, że Kapuściński spodziewał się ataków o agenturalność od początku lat 90.tych. Pada znamienne zdanie w poetyce Wyborczej:
"W drugiej połowie tamtej dekady w pisemkach prawicowych zaczęto sugerować, że sukces pisarski zawdzięcza dobrym kontaktom z komunistycznym rządem i współpracy z wywiadem Polski Ludowej", ibidem.
Owszem, wstępuje do młodzieżówki partyjnej i partii ale młody był, zbłądził i w ogóle nie ma o czym mówić, to na pewno nie było świadome :>
Prawdziwa perełka to list rekomendacyjny do partii napisany Kapuścińskiemu przez kolegę z roku wyżej...B. Geremka: "Tow. Kapuścińskiego Ryszarda znam od października 1951 r. z pracy w organizacji zetempowskiej na uczelni" (s. 83). Towarzysz Ryszard cierpi jednak na poważne braki ideologiczne:
"1. niezrozumienie kierowniczej roli organizacji partyjnej na wydziale, niewłaściwy, nieprzemyślany stosunek do towarzyszy partyjnych na I roku,
2. niedojrzały- ciągnący się od poprzedniego roku stosunek do studiów, do nauki, w ostatnim zdołał tow. Kapuściński przełamać ten stosunek, o czym świadczą jego dobre wyniki w sesji letniej,
3. nie w pełni kolektywny styl pracy w kierowaniu organizacją wydziałową, wypływający głównie z braku zaufania do ludzi, do kolektywu,
4. niechętne przyjmowanie krytyki, jak też zbyt mały samokrytycyzm,
5. niedojrzałość decyzji z młodzieńczą fanfaronadą i lewactwem często wiązące się", ibidem, s. 83- 84.
Tags: Domosławski, fikcje, mity, historia, kultura, polityka, Kapuściński, wywiad, komunizm
Z wkroczenia Sowietów do Polski. Wybitny matematyk ma pióro analityczne i momentami bardzo złośliwe. Nie bawił się w ceregiele i pisał bez wewnętrznej cenzury. Oto jak opisuje pierwszą okupację- tytuł jednego z podrozdziałów:
"(...)Kiedy przeszły ostatnie oddziały policji, chłopi nagle ustroili się w narodowe barwy ukraińskie. Zaczęła się walka o władzę. Żydzi miejscowi opanowali gminę. Jeden z nich, nędzarz, z zawodu przyszczypkarz (bo trudno go było nazwać szewcem), który za polskich czasów przesiedział parę lat za komunizm, zawołał na zebraniu: "Ja dziesięć lat czekałem na ten dzień." Nie można było Żydów usunąć, bo dniem i nocą siedzieli w budynku gminnym, na którym wywiesili czerwoną chorągiew. Ale nadszedł Sądny Dzień. Żydowscy bezbożnicy poszli wszyscy do bożnicy, a wtedy chłopi ruscy zawładnęli gminą. Siedzieli tam na stołach i ławach; cóż, kiedy nie umieli "urzędować." Wobec tego dopuścili kilku Żydów na "urzędników."
(...) [autor opisuje powrót koleją- Unicorn] Jazda nasza była ciekawa. Na każdej stacji wskakiwały na stopnie wagonów ruskie podrostki, częściowo dla bezpłatnej podróży, a więcej dla okazji kradzieży walizek i torb nagromadzonych w wagonach.
(...)Już po drodze widzieliśmy tzw. Sowietów. Byli to żołnierze i kolejarze. Wszyscy mieli brunatne szynele, bezmyślne twarze, byli brudni i nie zwracali uwagi na nikogo. Widok tej szarańczy nie wrożył nic dobrego. Ludzie spotkani w podróży, którzy już od tygodnia ich oglądali, zapewniali nas, że są to ostatnie dziady, bez butów, bez bielizny i byle czym się odżywiające."
Za: H. Steinhaus, Wspomnienia i zapiski, Londyn 1992, s. 167- 168.
Steinhaus przy okazji opisu prymitywnej sowieckiej propagandy, która szybciej wyleczyła robotników z socjalistycznych mrzonek niż inteligencję gorzko stwierdza, że najboleśniejsza była tzw. zdrada klerków, czyli akceptacja azjatyckiego kłamstwa przez...wspomnianą inteligencję.
Tags: Steinhaus, historia, wspomnienia, polityka, Sowiety, 1939
W arcyciekawej (sporo "kuchni" wywiadowczej) książce P. Earleya, Towarzysz J, uciekinier z SWR, S. Trietiakow wspomina o ONZ, która to organizację sowieccy a później rosyjscy szpiedzy traktowali jak wielki sklep ze słodyczami- można przyjść i brać co się chce, zawsze znajdzie się ktoś chętny. Przewalanki finansowe we wspomnianej organizacji to temat- rzeka. Pouczające jest również stopniowanie celów wywiadu. W czasach zimnej wojny "głównym przeciwnikiem" były USA, później NATO (w domyśle Niemcy) i Chiny. W czasach rozbuchanej demokracji i końca historii
"głównym celem" były...USA, NATO i Chiny...
Wśród wspominanych postaci z mroku pojawia się polski akcent, osobnik o przydomku "Profesor." Wypadałoby w końcu określić jego personalia, drodzy dziennikarze śledczy. Oto podpowiedź:
"(...)Przedstawiciel Polski, któremu nadano kryptonim "Profesor", był kolejnym przedstawicielem mętnego światka, w którym działał Siergiej (podpowiedź: polski dyplomata pracujący w ONZ- Unicorn).
- Polska bardzo nas interesowała, z racji swojej historii oraz bliskich stosunków ze Związkiem Radzieckim (z wcześniejszych stron książki wyłania się ciekawy obraz upadku rosyjskich służb specjalnych, w tym wywiadu w latach 1992- 1994, rok 1991 był rokiem przejściowym. O tym, że służby złapały wiatr w żagle przekonaliśmy się podczas "afery Oleksego" i generalnie roku 1995, gdy A. Kwaśniewski został prezydentem; podczas dwóch, trzech lat działano z wykorzystaniem starych, sprawdzonych towarzyszy, niejako z rozpędu- Unicorn).
Od lat czterdziestych do końca osiemdziesiątych Polska była krajem komunistycznym, ale sytuacja się zmieniła, gdy ruch Solidarność, pod wodzą Lecha Wałęsy, wyzwolił Polskę spod władzy Kremla. Polacy jednak, jak się okazało, nie dokonali czystki, nie usunęli komunistów z kręgów władzy. Co więcej, w 1995 roku Aleksander Kwaśniewski, jeden z liderów dawnej partii komunistycznej, pokonał Wałęsę w wyborach i został prezydentem Polski.
- Polska zawsze miała podwójną osobowość- opowiadał Siergiej. -Choć otwiera się na Zachód, ciężko pracuje nad utrzymaniem świetnych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi i jest członkiem Unii Europejskiej, wciąż pozostaje krajem o głęboko socjalistycznej mentalności.
"Profesor" wychowywał się jeszcze w komunistycznej Polsce i wciąż miał silne poczucie lojalności wobec Rosji- tak przynajmniej wydawało się Siergiejowi (czyli prawdopodobnie osoba zawdzięczająca karierę ówczesnym władzom lub zaufany aparatczyk- Unicorn). Informacje, którze przekazywał, były tak celne, że szef Siergieja postanowił poznać szpiega osobiście. Uzgodnili, że najlepszą okazją będzie przyjęcie dyplomatyczne, podczas którego Siergiej przedstawi ich sobie, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.
- Poszliśmy na przyjęcie i gdy tylko nadarzyła się okazja, podeszliśmy z rezydentem do "Profesora", żeby się przywitać. Wywarł na nas obu bardzo dobre wrażenie (kto może wywrzeć na oficerach wywiadu dobre wrażenie? Inny oficer wywiadu...bądź patriota sowiecki w typie Jaruzelskiego- Unicorn).
Gdy służba "Profesora" w Nowym Jorku dobiegła końca i powrócił do Warszawy, Siergiej zastanawiał się, co się z nim dalej działo.
- Był starszym człowiekiem, uznałem więc, że pewnie wrócił do domu, przeszedł na emeryturę i bawi wnuki.
Jednakże w rok po wyjeździe "Profesora" Siergiej otrzymał depeszę z Centrali, zawierającą zaskakujące nowiny. SWR zgodziła się na otwarcie "kanału partnerstwa" z polskim wywiadem w Warszawie: strona rosyjska miała ujawnić wysokiego rangą funkcjonariusza SWR, zaś polskie władze miały w rewanżu przedstawić jednego ze swoich oficerów. W depeszy napisano, że "Profesor" został przedstawiony jako zastępca szefa działu informacji w Urzędzie Ochrony Państwa, jak nazywano wówczas polską służbę wywiadowczą."
Za: P. Earley, Towarzysz J. Tajemnice szefa rosyjskiej siatki szpiegowskiej w Stanach Zjednoczonych po zimnej wojnie, Poznań 2008, s. 222- 223.
Dalej pada frapujące zdanie, że ów "Profesor" zaczynał karierę (pytanie czy dyplomaty czy szpiega- Unicorn) w czasach komunistycznych (a wtedy dyplomaci byli agenturalnie nadziewani jak dziennikarze- Unicorn), gdy stare służby przestały istnieć- nowa władza zatrudniła go ponownie ale on wciąż chciał pomagać Rosji. Zastanawiam się, czy to faktycznie mógł być jakiś profesor, na tyle nienawidzący nowego systemu i ludzi z nim związanym, że wolał pomagać dawnym "towarzyszom broni." Nie jest przecież tajemnicą, że tzw. elity akademickie bardzo długo uważały Solidarność i generalnie społeczeństwo za coś gorszego od siebie, tym bardziej "elity" partyjne...Kiedy "Profesor" przebywał na placówce? Wszystko wskazuje, że w latach 1995- 1999.
A kim jest lub był? Dobre pytanie...
Tags: Earley, Profesor, Towarzysz-J, Rosja, szpiegostwo, wywiad, Polska, kret, UOP, wtyczka, Trietiakow