You are currently viewing archive for August 2012
Helena Grossówna w przeciwieństwie do Eugeniusza Bodo miała możliwość szerszej i dłuższej obserwacji świata. Świata jakże innego w porównaniu z czasami, gdy rozkwitała jej kariera i film nadal "szukał" odpowiedniej dla niej roli, oprócz wesołych komedyjek. Jej powojenna kariera filmowa nie obfitowała w wiele wydarzeń (m.in. Kolorowe pończochy i O dwóch takich, co ukradli księżyc- w roli matki urwisów), podobnie zresztą jak i u innych jej koleżanek i kolegów (wywiad w powojennym Filmie 9-10/1947). Mało kto już kojarzy "najpiękniejszy uśmiech Warszawy" a jeszcze mniej osób wie o jej działalności w rzeczywistości okupacyjnej i podczas Powstania. Piękna (aktorka) i "Bystra", dobry tytuł książki albo filmu. W powojennej prasie jest kilka wywiadów z Heleną Grossówną.
Odkryta na nowo w latach 70. tych i 80. tych XX wieku (film dokumentalny Gdy królowaly gwiazdy z 1975 roku, Pan Dodek (1970) czy jej Wspomnienia (1981) oraz wywiady w czasopismach: Film 6/1983, Film 11/1985, Ekran 23, 24, 25/1985). W przyszłym roku ma się ukazać jej biografia. Paweł i Gaweł, Zapomniana melodia, Piętro wyżej nadal bawią; nieco inna rola w filmie- Testament profesora Wilczura pokazuje, że wojna przerwała dobrze zapowiadającą się karierę.
Czytając wywiady, oglądając filmy dokumentalne widać, że pomimo różnych kolei losu zachowała ciepło i serdeczność, żywotność i pozytywne nastawienie chociaż czasami wkrada się nuta żalu za utraconą młodością.
W Kinie 34/ 1934 (strona 7) pada stwierdzenie, jakże prorocze:
"I zdaje się, że Helenę Grossównę będziemy niedługo oglądali na ekranie. Jej ujmująca aparycja, olbrzymi talent taneczny, świetna sylwetka i miły głos stanowią, obok młodości i wdzięku, niebylejakie atuty, predestynujące ją na artystkę filmową."
Piąta strona Kina 31/1935 przynosi krótki wywiad z aktorką, która stwierdza, że: "taniec kocha nadewszystko" a w samym wywiadzie jest określona mianem "ciastka z pieprzem", Pfefferkuchen (nawiązanie do pierniczków toruńskich). "Ona ma coś!"- mówi publiczność i znawcy. I mają rację. Na ankietę Kina 42/1937 o sex-appealu odpowiadają znani aktorzy: Aleksander Żabczyński uważa, że z polskich aktorek najwięcej sex-appealu posiada Helena Grossówna. Żeby było śmieszniej, każdy z pytanych podał inne nazwisko- wskazano jeszcze Lenę Żelichowską, Norę Ney, Hankę Ordonównę, Tamarę Wiszniewską, Krystynę Ankwiczównę, Ninę Andryczównę.
Wszystko przed nią, Kino 34/1937, druga strona (krótki wywiad):
"Mam za sobą cały szereg nakręconych obrazów, z żadnego jednak nie jestem zadowolona w stu procentach. Za parę dni wejdę do atelier, aby zagrać "Królowę przedmieścia" (jedna z jej lepszych ról-Unicorn)- bohaterkę wodewilu Krumłowskiego."
Kino 4/1938
Kino 9/1938
Kino 6/1938
Kino 20/1939
Kino 36/1939
Praca zawodowa pochłaniała dużo czasu, Film 6/1983, strona 12-13:
"Jak w takim razie wyglądał Pani dzień pracy?
- O szóstej już wychodziłam z domu do atelier, o ósmej zaczynaliśmy. Przerwa była o dwunastej i wtedy chodziłam do teatru na próby, jeśli były. O drugiej wracałam do atelier i kręciłam do szóstej, a o siódmej już mieliśmy pierwszy spektakl w teatrze, drugi o wpół do dziewiątej. I to był cały dzień. Mieszkałam niedaleko, więc o północy byłam już w domu, kąpiel i spać...
A kiedy się jadło i odpoczywało?
- Odpoczywałam, gdy ktoś inny miał scenę. Szłam wtedy do garderoby, troszeczkę drzemałam...A jedzenie? Miałam wtedy gosposię, przychodziła o dziesiątej ze śniadaniem. A wie pan, co przynosiła? Dużą kiść winogron, jakieś dziesięć deko szynki, jedną bułeczkę, a herbatę miałam na miejscu... Dobre śniadanie, prawda? I nie tuczące. Przynosiła też obiad, moja gosposia smacznie gotowała. Bodo zawsze wtedy przylatywał: Co masz na obiad?... Mówię: Pyzy mam, kotlet...- Kotleta nie, ale pyz parę daj!... Bo matka przysyłała mu tylko befsztyk i dużo sałaty, żeby nie tył... Ja miałam dużo ruchu, więc jeść mi się chciało!"
Plany, plany a niedługo wojna, Film 11/1985, strona 15:
"Lato 1939 roku było upalne, a mnie czekały jeszcze dwie role w filmach "Uwaga szpieg" i "Szalona Janka." Niestety, pozostały już w sferze projektów. Wybuch wojny przekreślił wszystko. Potem okupacja, Powstanie Warszawskie...obóz w Niemczech i...powrót do kraju.
(...) Równolegle z pracą w "Syrenie" podróżowałam po Polsce z koncertami estradowymi. Środki lokomocji? Pociąg, ciężarówka, dorożka, a nawet wóz drabiniasty! Czułam się potrzebna. Ludzie poznawali mnie. Uśmiechali się życzliwie; pytali: -"Kiedy pani znowu zagra w filmie?" A film? -No cóż...Gdy wróciłam do kraju- dopiero się odradzał; gdy już pracowałam w Warszawie, reżyserzy Janusz Nasfeter i Jan Batory zaproponowali mi niewielkie role w swych filmach. Rólki raczej. Zagrałam. Do ról heroin przy wiertarkach lub tych budujących nowy dom widać nie pasowałam. Potem przyszły młodsze..."
Wracamy do roku 1947, Film 9-10/1947, s. 7, wywiad:
"(...) Podczas powstania warszawskiego pracowałam ochotniczo na odcinku "Sokoła" przy B.G.K. Sądzę, że czytelnikom polskim nie trzeba opowiadać , jakie tam miałam przeżycia. Są one podobne do tylu innych. Po powstaniu wyjechałam razem ze swoimi rannymi do szpitala do Grossliebars, gdzie przepracowałam jako siostra prawie trzy miesiące. Przed samym Bożym Narodzeniem ewakuowano nas do Oberlangen, aż pod granicę holenderską. W czasie drogi zaczęła się dopiero gehenna."
Ekran 24 i 25/1985:
O Helenie Grossównie można także poczytać w relacjach powstańców dostępnych:
"Tak. W naszym oddziale była Grossówna, aktorka filmowa znana przed wojną, nie wiem, czy teraz jeszcze jest znana, Helena Grossówna. Ona dawała koncerty swoich piosenek. Ponieważ grałem na fortepianie, więc jej akompaniowałem nawet. Przechowała się taka scena, wszyscy na podwórku gdzieś na Nowogrodzkiej, ona śpiewa, ale chciała wyjść na jakąś estradę. Wyniesiono z mieszkania stół, na którym ona tańczyła. Później okazało się, że stół to był wyjątkowo cenny mebel i który niestety tam trochę się zniszczył pod obcasami tańczącej, ale trudno. I tak się potem spaliło wszystko."

Tags:
Helena,
Grossówna,
Bystra,
film,
kino,
II RP,
powstanie,
historia,
polityka,
Od pewnego czasu podczytuję sobie książki Dziewońskiego o artystach. Są inaczej pisane niż zwykłe biografie, z masą anegdot, reprodukcji programów teatralnych czy kinowych, zdjęć, ulotek i wycinków. Żywa historia bez nudy. Dla odmiany książka R. Wolańskiego o Eugeniuszu Bodo jest nieco innego rodzaju. Bardziej refleksyjna, stonowana a i tak na wyraz ciekawa, przybliżająca karierę Bodo. Kolorowa wyklejka, zdjęcia, plakaty budują atmosferę świata, który odszedł. Świata II RP. Ostatnia część książki, poświęcona wojennym losom Bodo, jest bardzo smutna. Tak jak los aktora "kultowych" filmów przedwojnia. Nawet jeśli ktoś nie kojarzy nazwisk czy tytułów filmów z pewnością pamięta szlagiery. Zwykle przez babcie czy dziadków. Jeśli chcecie zanurzyć się w świat amantów, pięknych pań czy posłuchać niezłej muzyki weźcie do ręki książkę o Bodo.
"W 1994 roku pojawiły się rezultaty działań Wiery Rudź. Zastępca Naczelnika Centralnego Archiwum Federalnej Służby Kontrwywiadu Federacji Rosyjskiej, Jakuszew, powiadomił w sierpniu 1993 roku Centrum Poszukiwań i Informacji Rosyjskiego Czerwonego Krzyża o losie Eugeniusza Bodo. Do pisma dołączył dwie jego fotografie. Miesiąc później Polski Czerwony Krzyż przesłał pod adresem Wiery Rudź list tej oto treści: "W związku z Pani bezpośrednim zgłoszeniem do Czerwonego Krzyża w Moskwie w sprawie uzyskania informacji o losie Pani krewnego uprzejmie informujemy, że CK w Moskwie przekazało do naszego biura następujące informacje."
Na papierze z czerwonym krzyżem w nagłówku czarno na biało napisano wreszcie to, co przez lata było skrzętnie skrywaną tajemnicą, a o czym szeptano od dawna w tysiącach polskich domów.
"ŻANO-BODO Eugeniusz-Bogdan ur. 1899 r. Genewa, s. Teodora, z zawodu aktor, reżyser- informował Polski Czerwony Krzyż- w dniu 26 VI 1941 r. został aresztowany i decyzją specjalnej Narady przy NKWD ZSRR został skazany na 5 lat (jako społecznie niebezpieczny element). Okres kary odbywał w Butrymskim więzieniu (Moskwa), w m. Ufa i Archangielskiej obł. Zmarł 7 X 1943 r. (informacji o miejscu pochowania brak). Na podstawie 3 artykułu Ustawy Federacji Rosji z dn. 18 X 1991 r. w/wymieniony został zrehabilitowany."
Za: R. Wolański, Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań, Poznań 2012, s. 343- 344.
Powstaje film dokumentalny S. Janickiego (tak, pan od cyklu W starym kinie), Za winy niepopełnione. Później w Super Ekspressie pojawił się artykuł wyjaśniający za co i dlaczego zginął Bodo (źródłem protokoły przesłuchań Bodo). Tragizm losów Bodo po aresztowaniu został spotęgowany kilkoma epizodami, które paradoksalnie mu...zaszkodziły. Innemu mogły pomóc. I pod inną okupacją. Przede wszystkim za dobrze znał rosyjski, po drugie, narodowość szwajcarska a zatem podejrzewany o szpiegostwo wg organów sowieckich- jak napisano: śledztwo nie potwierdziło działalności wywiadowczej. Po trzecie, upomniała się o niego polska ambasada, co również z sowieckiego punktu widzenia było podejrzane. W 2008 powstaje film K. Kąckiej o Bodo- śledztwo w cyklu Na tropach tajemnic.
Autor książki w postscriptum zadaje kilkanaście niewygodnych pytań. M.in. zastanawia się czy powodem zatrzymania Bodo nie był zwykły strach enkawudzistów przed wojną- pretekst do wywiezienia go a co za tym idzie i siebie (kolejny paradoks). Dopytuje również, gdzie podziały się ujawnione oficjalnie protokoły z przesłuchań Bodo- IPN nie ma; dlaczego uroczystości z odsłonięcia pomnika Bodo w Kotłasie nie filmowała telewizja publiczna?; podsuwa propozycję aby PISF wykorzystał w sprawie Bodo możliwości wynikające ze swojego statutu.
Tags: Bodo, kino, II RP, Wolański, zimny, drań, ostatnia, rola, historia, polityka, Sowiety
Jeszcze nie tak dawno książki Pawła Jasienicy były szeroko znane i omawiane. Dzisiaj jest z tym różnie. Kojarzący Jasienicę ze znanego cyklu historycznego z pewnością wiedzą także o jego "bliskim szpiegu", żonie, podobny zresztą przypadek miał historyk Peter Raina. Dodatkowo znają udział Jasienicy w partyzantce i powojenne losy (słynny tekst: czy to się ojczyźnie opłaci). Czepnął się go sam Gnom- Gomułka. Jednak skoro dyskutujemy ostatnio nad losami akowców i ich prześladowców warto byłoby sięgnąć po mniej znany tekst Jasienicy, zbiór tekstów z prasy pod tytułem Ślady potyczek, Warszawa 1957. Są tam teksty i o historii, polityce, kulturze jak i o życiu codziennym. Jasienica w sposób mocno niesprawiedliwy "jedzie" po Józefie Mackiewiczu i jego Drodze donikąd, tekst pod tytułem- Moralne zwłoki szlachcica kresowego, oryginalnie zamieszczony w Świecie, 30 października 1955 r., nr 43 (223). Jasienica pisze tak (strona 235):
"(...)Swojego czasu nie czekał w Wilnie na Armię Czerwoną, by jej postawić ów bezpardonowy opór, który zaleca innym, tylko w porę- 17 września wieczorem- szosą mejszagolską uskoczył do Kowna. Pisał i o tym w "Gońcu." Uskarżał się na niewygody w ciężarówce. Wspominał, jak to na samej litewskiej granicy strzelił sobie w łeb gruby przodownik policji, z takich, co to protokoły pisali za źle malowane płoty.
Podobnie było w 1944 roku. Apostoł strzelania nie czekał w Wilnie na dywizje marszałka Czerniachowskiego (stanowiące wszak wdzięczny cel), ale zrejterował do Krakowa, potem dalej na zachód aż na Wyspy Brytyjskie i dopiero stamtąd zaczął "waleczne i rycerskie słowa gadać." Czy to nie dziwne, że tak właśnie postąpił człowiek, który niezmiernie wysoko ceni... las? Z Krakowa na Podhale dwa kroki. "Ogień", którego dzieje przypomniał nam ostatnio Machejek, byłby rad z dobrego szefa sztabu. Zresztą po drodze z Wilna do Krakowa można było doszlusować do pogrobowców wileńskiego okręgu AK, którzy niezły rejwach czynili na Białorusi i w Białostockiem. No tak, ale Pismo święte wszak uprzedza: "Kto mieczem wojuje, od miecza ginie." A w lesie straszno."
Sami osądźcie czy miał rację pisząc tak o J. Mackiewiczu czy to tekst ohydny, pisany "na zamówienie."
Tags: Jasienica, historia, polityka, Ślady, potyczek, Mackiewicz, komunizm, uwikłania,
Dwa konie i psa dla osób, które kojarzą autora
Zbiór esejów pod tytułem Wielka choroba swego czasu cieszył się sporym powodzeniem niczym parę lat temu...a nie będę uprawiał reklamy bo w zasadzie już niektórzy nie zasługują. W każdym razie był to jeden z wielu parających się literaturą zręcznie łączący wątki z historii najnowszej. Tak, historycy literatury powinni dostać nagrodę za odkłamywanie najnowszej historii Polski, zwykli historycy cytrynkę. Walc był specyficzną postacią i nie zajmuję się jego odjazdami, za jedno można go popierać, za inne niestety nie.
W eseju O sposobach użycia nieużytej kultury pada takie stwierdzenie:
"Odcinając społeczeństwo polskie, znajdujące się w fazie ogromnego skoku cywilizacyjnego, związanego z likwidacją analfabetyzmu i masowym awansem społecznym, od związków ze współczesną kulturą światową i aplikując mu jako wyłączną strawę duchową klasyczną sztukę realistyczną, która wydawała się nieporównanie mniej niebezpieczna od paryskich nowinek, stworzyli komuniści społeczeństwu polskiemu warunki do odbycia przymusowych rekolekcji kulturalnych, nie zdając sobie sprawy, że z ich punktu widzenia drukowanie brukowych powieści i komiksów było znacznie mniej niebezpieczne od propagowania tych książek, które półtora wieku wcześniej stały się bazą świadomościową dla tych, którzy mieli zburzyć Bastylię."
Za: J. Walc, Wielka choroba, Warszawa 1992, s. 51.
"Studiowanie Woltera czy Krasickiego miało w myśl założeń komunistów szczuć przeciwko Kościołowi- nie wyobrazili sobie oni jednak, że sposób w jaki X. Biskup Warmiński opisuje zepsutych mnichów mógłby okazać się skuteczną metodą przy opisywaniu towarzysza Szmaciaka i jego kolegów. Wysyłanie literatów "w teren", skłanianie ich do zainteresowania się procesami produkcyjnymi miało na celu oderwanie ich od niebezpiecznych zagadnień intelektualnych i zaiste przyszło później latami pluć sobie w brodę, że wysyłało się Ważyka do Nowej Huty zamiast pozwolić mu zajmować się uprawianiem awangardy i czytaniem, powiedzmy Sartre'a, co mogłoby powstrzymać go od napisania Poematu dla dorosłych", ibidem.
No ale jak dalej pisze Walc, komuniści poszli po rozum do głowy:
"Kiedy po latach komuniści zrozumieli ten błąd, postanowili z logiką gracza, który przegrał w ruletkę stawiając na czerwone, stawiać z kolei na czarne z dziecinną pewnością wygranej, i oto zamiast popierania klasyki zaczęli stawiać na nowoczesność, -izmy i abstrakcje", ibidem, s. 52.
W III RP stawianie na rozmaite -izmy i brednie doprowadziło do sytuacji, w której ludzie zaczęli odkrywać starocie z II RP i czytają albo kupują książki związane tematycznie właśnie z II RP. Kij ma dwa albo i trzy końce.
Tags: Walc, wielka, choroba, umoczeni, komunizm, historia, polityka, PRL, pisarze