Z komiksami komuniści mieli spory zgryz. Wiadomo, coca- cola, imperialiści, guma do żucia, bikiniarze i jakieś obrazki z dymkami. Co najmniej wątpliwe ideologicznie pomimo tradycji karykatur czy gadzinowych plakatów. Tzw. historyjki obrazowe szły w gazetach jako paski obliczone na krótki komentarz. Koziołek Matołek i Fiki Miki były przed wojną, znaczy teraz niepewne. Ktoś zmyślny zauważył, że owe obrazkowe historyjki mogą być dobrym narzędziem propagandy i zaczął się powolny wysyp "zeszytów" oraz "ksiąg" wszelakich.
Tutaj każdy orientujący się w realiach wymieni Kapitana Żbika (później także np. Pilota śmigłowca) a także...Tytusa, Romka i Atomka. Tak, Tytus był o wiele bardziej przesiąknięty nowomową niż Kajko i Kokosz/ Kajtek i Koko- np. księga IV będąca prymitywną agitką na rzecz "ludowego wojska." Stachanowcem komiksu był J. Wróblewski, spod którego ręki wychodziło wiele komiksów i serii (historyczne, westerny, podróżnicze).
O ile Kapitana Żbika można uznać za półśrednią propagandę o tyle np. jedna historia- "Było to na Podhalu..." ze zbioru opowieści komiksowych pn. "Diamentowa rzeka" (rok 1983) plasuje się w czołówce lizodupstwa i komunistycznej propagandy, perfidnej i kłamliwej. Członkowie "bandy" ukazani są jako tępe ryje z premedytacją zabijający dziewczynkę, milicjanci mają rysy przystojniaków z kryminałów zachodnich itp. Poniżej macie przykładowe dwie strony z komiksu:
Źródło obrazków: "Było to na Podhalu", scen. J. Ankudowicz, rys. J. Wróblewski [w:] Diamentowa rzeka, Warszawa 1983, s. 10- 12.
Tags: komiksy, Wróblewski, diamentowa, rzeka, Podhale, propaganda, komunizm, indoktrynacja, młodych