Gdy widzę gdzieś nazwisko pana Cenckiewicza w zapowiedziach wiem, że będzie dobrze i z niecierpliwością czekam na książkę. Rzadko jestem zawiedziony chociaż niektóre ostatnie produkcje były lekko słabsze. A z pewnością mniej strawne, nie tylko dla przeciętnego czytacza czy oglądacza. "Człowiekiem z teczki" S. Cenckiewicz potwierdził, że ma i publicystyczny pazur i co tu dużo pisać, książkę czyta się naprawdę dobrze. Nie tylko dlatego, że zrezygnowano w przypisów. S. Cenckiewicz na pierwszy rzut oka nie pisze niczego nowego i ktoś mógłby stwierdzić, że nie warto wydawać kasy na skróconą wersję wcześniejszych ustaleń. Ale jest to wrażenie mylne. "Wałęsa. Człowiek z teczki" podsumowuje pewne wiadomości na temat "Bolka" i będzie miał o wiele większą siłę rażenia, nawet jeśli zostanie przemilczany w mediach. Jedno jest pewne, po lekturze książki nie mam już żadnych wątpliwości co do tak wstrętnej postaci jak Wałęsa. A podejrzewam, że to nie koniec - odnośnie związków z wojskowymi specsłużbami i kto wie jakimi jeszcze. Trudno w ogóle wykrzesać z siebie jakiekolwiek resztki sympatii dla "wodza", który sam obalił komunę - i nie sądzę aby Cenckiewicz przesadzał. Czas na ostateczne odbrązowienie zakłamanego mitu Wałęsy! Sami poczytajcie:
"Wokół osoby ojczyma Lecha jest sporo niejasności. Wspomniana już Izabela Wałęsa snuła o nim przed laty fantastyczne opowieści, jak to uciekł spod bramy obozu koncentracyjnego w Dachau, ukrył się w stodole, gdzie zaopiekowała się nim młoda Niemka, z którą miał romans" (strona 25).
Akcja z nielegalnym posiadaniem pistoletu przez Stanisława Wałęsę jest co najmniej dziwna zważywszy na zakończenie - umorzenie śledztwa przez bezpiekę z uwagi na...nieświadomość i nieznajomość przepisów. Nasuwa się prosty wniosek:
"Niemniej jednak w toku postępowania śledczy z PUBP w Lipnie przypomnieli o zebranym na niego "komprmateriale"(prawdopodobna współpraca z SS podczas wojny), który stoi w sprzeczności z opinią zawartą w cytowanym wcześniej uzasadnieniu umorzenia postępowania" (strona 27). Jak pisze dalej Cenckiewicz:
"Nieznana historia Stanisława Wałęsy, jego nie do końca wyjaśnione związki z okupantem, zachowanie i sposób argumentacji w rozmowach z funkcjonariuszami bezpieki - wszystko to bardzo przypomina późniejsze losy samego Lecha Wałęsy. On również będzie miał w przyszłości sprawę związaną z nielegalnym posiadaniem broni, która podobnie zostanie w niejasny sposób "skręcona" [strona 28].
Postawa moralno-polityczno właściwa. Nie zanosiło się na buntownika, tym bardziej, że bracia Lecha również angażowali się w budowę "ludowej" ojczyzny. Co ciekawe, "odrębną grupę komunistycznych aktywistów stanowią dalsi krewni Lecha Wałęsy z okolic Popowa, Lipna, Włocławka i Dobrzynia. Wielu z nich nie miało oporów, by tuż po wojnie wstępować w szeregi bezpieki i milicji, co dokumentują liczne dokumenty w bydgoskim IPN" (strona 29).
Brak pomysłu co dalej prowadził do zadym a "drużyna Wałęsów" budziła postrach w okolicy. Skradziona broń z jednostki i sprawa "zaginionego" silnika po raz kolejny wzbudziła zainteresowanie odpowiednich służb ale...skończyło się na tym, że sprawę uznano za wyjaśnioną po rewizji, która niczego nie wykazała (sam zainteresowany liczył się z taką możliwością i chciał usunąć trefne fanty). Niemniej po zakończonej - wyjaśnionej sprawie zlecono...kontrolę operacyjną "obywatela Lecha Wałęsy."
Epizod podrywacza i nieślubnego dziecka był już opisywany, samo zakończenie jednak dowodzi, że żyjemy w państwie potworku a ktoś w cieniu nadal chroni Wałęsę za cenę niszczenia grobów...Ten rozdział dobitnie pokazuje charakter (lub jego brak) dawnego prezydenta. Cenckiewicz opisuje jak skierował do USC w Lipnie i Fabiankach prośbę, w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej, o okazanie aktu urodzenia i zgonu Grzesia. Odmówiono (!!!) - Cenckiewicz napisał, że sprawa jest kuriozalna ponieważ w uzasadnieniu powołano się na ustawę o ochronie danych osobowych, która nie dotyczy osób zmarłych i bełkotliwie próbowano powoływać się na osoby publiczne i prywatność osób. Cenckiewicz złożył odwołanie i zapowiedział dalszą walkę w sądzie administracyjnym z wójtem gminy Fabianki.
Interesujący jest wątek Danuty. Jak podsumował Cenckiewicz:
"Danuta i Lech, swoim pochodzeniem i lumpenproletariacką mentalnością, pasowali do siebie. Podobne korzenie, patologie rodzinne, traumy z dzieciństwa i silna wola ucieczki do wielkiego miasta" (strona 71).
Sprawa z wygrywaniem pieniędzy w totolotka jest tak kuriozalna, że nawet nie warto jej opisywać. Lepiej poprzestać na stwierdzeniu, że:
"Zdumiewające, że Wałęsa wygrywał regularnie, niemal każdego miesiąca, a czasami i co tydzień" (strona 75).
To samo tyczy się sprawy "pań do towarzystwa."
Komu "nie szkodził"? Na liście znajdują się nazwiska: Jerzego Górskiego, Kazimierza Szołocha, Henryka Lenarciaka, Henryka Jagielskiego, Jana Jasińskiego, Mieczysława Tolwali, Alfonsa Suszka, Jana Miotka, Bogdana Opali, Czesława Gawlika, Czesława Karpińskiego, Józefa Animuckiego, Jana Górskiego, Szczepana Chojnackiego, Klausa Bartela, Ryszarda Zająca, Maksymiliana Szmudy, Jana Weprzędza...
Cenckiewicz przytacza zeznanie majora Stachowiaka, który prowadził dokumentację "Bolka" na przełomie lat 1970/71. Najciekawszy wydaje się wątek współpracy z WSW - "w trakcie sprawdzeń otrzymałem z zarządu WSW w Warszawie informację, że Lech Wałęsa figuruje jako były tajny współpracownik WSW.
(...) Z notowań operacyjnych prowadzonych przez Centralę - Biuro "C", tj. archiwum milicyjne rejestracji wynikało, że Lech Wałęsa figuruje również jako byłe źródło informacji. Nie pamiętam dokładnie miejsca, ale chodzi chyba o rejon Lipna, tj. jedna z jednostek tego rejonu zarejestrowała Lecha Wałęsę jako byłe, krótkotrwałe źródło informacji" (strona 140).
Z dalszej części książki wynika, że o Wałęsie (praktycznie o każdym aspekcie jego życia) wiedziało dużo osób i z różnych grup i niespecjalnie im to przeszkadzało. Trudno mi określić stopień odpowiedzialności działaczy "Solidarności", którzy sądzili, że lepiej zachować jedność i nie szkodzić idei. Tak samo mam mieszane odczucia względem notabli Kościoła. Zamiast przeciąć wrzoda zdecydowano się na układ i mamy to, co mamy...Jedno jest pewne - oni również są odpowiedzialni za konsekwencje a są one poważne. Parawan i ciemne geszefty - takie wnioski się muszą nasuwać po lekturze książki. Ona nie jest wstrząsająca, jest smutna i straszna.
Co tu można napisać więcej? Wałęsa jawi się jako klasyczny wytwór służb specjalnych.
Akta nie płoną panie Wałęsa. Jeszcze masz czas ale szybko ucieka...
Tags: Bolki, PRL, Cenckiewicz, Wałęsa, teczki, historia, komuna, mity, polityka, III, RP