Znając skłonności naszych niedolustrowanych mediów nie zdziwiła mnie "akcja pod PiSem" czyli kolejne przykrywanie wydumaną aferką czegoś większego. Pytanie czego...Jako, że prawda boli nie dziwota kto podnosi krzyk o jakiś nibyrasizm czy inne pierdoły z dekalogu kretynizmów politycznej poprawności. Tak samo było z M. Giertychem.
Niedouczeni pismacy z pasją szukają jakiegokolwiek punktu zaczepienia aby dowalić PiSowi. Przy okazji szermują pseudopatriotyczną gadką o "możliwym obrażeniu się sojusznika" itp. Od kiedy jesteście tacy propolscy, towarzysze?
Prostacka zbitka pojęciowa użyta w doniesieniu portalowym sugeruje przestępstwa co najmniej przeciwko ludzkości. Wg Dziennika:
"Barack Obama to wyznawca "czarnej teologii wyzwolenia", a jego rządy spowodują "koniec cywilizacji białego człowieka". To nie urywki z rasistowskiej prasy czy hasła z wiecu skinheadów. To fragmenty sejmowego wystąpienia posła PiS."
Fantastyczna bolszewicka dialektyka...Prosty przekaz dla liberalnych głupków, głosujących na PO- nie można krytykować nowego prezydenta bo to grzech, hańba, rasizm i skinheadzi. Podobnie jak krytyka Izraela automatycznie stawia nas na pozycjach faszystów i antysemitów rodem z PPRowskiej propagandy.
Dlaczego próbuje się zrobić aferę z czegoś, co nią nie jest? Cóż, oprócz chęci dowalenia PiSowi i newsa mamy jeszcze do wyboru przykrycie głębszej afery w szeregach jaśnie oświecono- brzęczącej koalicji oraz samoobronę wyznawców PO, wśród których medialne pluszaki stanowią silną grupę.
Stąd, nie dziwię się, KTO wywołał aferkę. W końcu i Focus Historia skręcił na słuszne pozycje dopierdalanki słowno- muzycznej i odbrązawiania historii.
Jest demokracja i wolność słowa. Skoro są Kaczory może być i lewacki pomiot Obama.
Ps. Poczytajcie sami.
"4 listopada Amerykanie wybrali 44. Prezydenta USA. Został nim kandydat Partii Demokratycznej, 47-letni senator Barak Hussein Obama. Gdy biedne, czarne przedmieścia wielkich amerykańskich miast zawyły z radości, gdy przeważnie lewicowo-liberalni studenci zatańczyli w korowodzie zwycięstwa, konserwatywna, tradycyjna Ameryka przeżyła szok i rozczarowanie. Ich prezydentem, głową największego na świecie mocarstwa został kumpel lewackiego terrorysty Williama Ayersa, polityk uważany przez republikańską prawicę za czarnoskórego kryptokomunistę. Wynik amerykańskich wyborów jest – jak powiedział jeden ze zwolenników Obamy – zwycięstwem z za grobu, po wielu latach, Martina Luthera Kinga, który jest dla Obamy idolem.
(...)
Barak Hussein Obama swój sukces zawdzięcza osobistemu urokowi i w znacznej mierze liberalnym mediom, które wśród młodego pokolenia Amerykanów wykreowały modę na „obamizm”, jak w Polsce na Platformę Obywatelską i Donalda Tuska. Drugi twardy filar jego zwycięstwa to mieszkańcy biednych, czarnych przedmieść, których uwiódł zapowiedzią zbudowania nowego, wspaniałego świata, gdzie wszyscy ludzie będą wolni, zamożni i szczęśliwi. Po raz pierwszy czarnoskórzy obywatele USA tak tłumnie ruszyli do urn. Tym samym Obama stał się ich zakładnikiem.
W gabinecie senatora Obamy wisiały cztery podobizny: Thurgooda Marshalla, pierwszego czarnego sędziego Sądu Najwyższego, Muhammada Ali, czarnoskórego mistrza boksu, Mahatmy Gandhiego, wielkiego orędownika pokoju i prezydenta Abrahama Lincolna, który zgniótł konserwatywne Południe i zniósł w Ameryce niewolnictwo. Teraz, głosami swoich wyborców, Obama, „czarny mesjasz nowej lewicy”, zgniótł kandydata republikanów Johna McCaina. Już niedługo Ameryka zapłaci wysoką cenę za ten grymas demokracji. Jak powiedział mój kolega poseł Stanisław Pięta, Obama „to nadchodząca katastrofa, to koniec cywilizacji białego człowieka”. Oby się mylił."
Zabolało platfusoidy?