You are currently viewing archive for April 2010
Polska- kraj nieuleczalnych romantyków...twardo stąpających po ziemi. Polska- niezłomne państwo żyjące na przekór innym. Kraj nie do podbicia. Kraj towarzyski i przyjazny obcym, o ile zostaną uznani za swoich. Kraj wesoły smutkiem rocznic historycznych i klęsk, które są przekuwane w zwycięstwa. Kraj, gdzie żyje naród zaradny, przedsiębiorczy i kochający wolność aż do stanu całkowitej anarchii. Fantastyczni i odważni awanturnicy, połączenie dwóch żywiołów, dziki Wschód i dziki Zachód. Polska- państwo, które nigdy nie zostanie zrozumiane i kraj przewidziany do wielkich rzeczy:
"(...)Pewien dyplomata włoski, z którym dwukrotnie spotkałem się w Warszawie, nazywał Warszawę czymś, co urąga wszelkim kryteriom.
- Dokąd ci ludzie pędzą, z czego żyją?- zdumiewał się patrząc na ruchliwą ulicę. - To miasto żyje wbrew wszystkiemu, co można uchwycić i przewidzieć. A człowiek traci głowę i robi to samo co inni. Przepraszam pana, zjadłszy przed chwilą ten wspaniały kotlet w restauracji, popełniliśmy przestępstwo?
- Tak, ściśle rzecz biorąc, karane śmiercią.
- A ta kobieta, co tu sprzedaje kiełbasę, też zasługuje na śmierć?
- Niezawodnie!
- A żyje i sprzedaje.
- Bywa, że i pod plakatem niemieckim, przewidującym za to karę śmierci.
- To szaleństwo.
- Nie większe od szaleństwa Niemców, którzy wydając niewykonalne zarządzenia, przypuszczają, że warszawiacy pozwolą się potulnie wytępić.
- Przypuśćmy! - zgodził się po chwili namysłu. - Niemcy są rzeczywiście niedoścignieni w nieznajomości Polaków. Lecz skąd pieniądze, skąd środki, skąd zarobki, aby ten wasz sposób życia utrzymać i uczynić niezależnym od okoliczności zewnętrznych?
- Nie wiem. Być może, że zjadamy zasoby, zgromadzone podczas pokoju. Warszawa była miastem bogatszym, niżeśmy to sami przypuszczali. Bankowcy, którzy byli obecni przy włamaniu się Niemców do "safesów" bankowych, opowiadali, że były tam skarby, o których nikt nie miał pojęcia. A przecież znaczną ich część w porę wycofano. Hurtownicy miejscowi powiadają, że zapas niektórych towarów, które miasto wciąż posiada, pokrywa jego zapotrzebowanie na przeciąg dwu, trzech lat.
- Co będzie, gdy się to skończy?
- A któż by się tu zastanawiał, z czego będzie żył za dwa, trzy lata? Niech pan zauważy poza tym, że mimo wszystko, żyjemy o wiele skromniej niż przed wojną. Zapobiegliwość nasza wzrosła. Pomysłowość jeszcze bardziej. Widział pan riksze warszawskie, zrobione z rowerów? Ford nie wyprodukowałby tańszych i lepszych. W mieście tym furczy tysiąc warsztatów przeróżnego rodzaju, wyrabiających artykuły zamienne dla wsi. A wieś, którą mamy pod bokiem, jest skrzętna, niezmordowana i wszechstronna w swej wytwórczości jak żadna inna.
(...)Polak jest podobno najmniej uchwytnym z ludzi."
Za: F. Goetel, Czasy wojny, Gdańsk 1990, s. 29- 30.
Tags: Polska, kraj, przyszłości, historia, polityka, naród
Kiedyś pisałem, że z uwagi na geopolitykę nasi najwięksi sąsiedzi będą zagrożeniem. Żadne bajki o UE i NATO tego nie zmienią, realia są niestety smutne. Nikt nam nie pomoże, jeśli sami siebie nie uzbroimy. Żadni sojusznicy- bo ci nas zawsze zdradzą, mówię o tzw. Zachodzie. Tak zwanym ponieważ staje się on ruiną. Kolorową, wrzeszczącą, jeszcze bogatą ale mocno schyłkową. Do niedawna mieliśmy grę w policjanta- dobrego i złego. Dobrym był niedawny zły czyli Niemcy a złym- Rosja. Dzisiaj mamy sąsiadów- przyjaciół i w przeciwieństwie do starych dziejów nie chcą nas już rozbierać (no, może poza drobnymi regionami), chcą nas miłować. Do oporu aż zaduszą.
P. Wieczorkiewicz w zbiorze "W objęciach Wielkiego Brata. Sowieci w Polsce 1944- 1993", napisał, że "po roku 1920 w wielkiej polityce sowieckiej, zgodnie z jej przedrewolucyjną imperialną linią, kwestia polska pozostawała nadal funkcją stosunków z Niemcami."
Za: P. Wieczorkiewicz, Polska w planach Stalina w latach 1935- 1945 [w:] W objęciach Wielkiego Brata. Sowieci w Polsce 1944- 1993, red. K. Rokicki, S. Stępień, Warszawa 2009, s. 24.
Polska miała być państwem buforowym odgradzającym Rosję od Niemców, razem z innymi limitrofami. Co ciekawe, Zachód stworzył sobie potwora, którego dokarmiał a później płakano nad jego agresywnością. Przy jego obojętności Rosja, "dla zapewnienie sobie bezpieczeństwa" stworzyła także kordon sanitarny odgradzający ją w teorii od przyszłych napastników. Różnica polegała na kierunku, w wersji sowieckiej Polska miała być bazą wypadową przeciwko Europie, co widać w planach Układu Warszawskiego, które są prostą kalką wcześniejszych teorii. Obecnie, gdy się jednamy, łączymy w unie, Rosja ma stać się częścią "wspólnoty", europejskiej i atlantyckiej. Po raz kolejny obydwu polskich wrogów (jakkolwiek będą się zachowywać) łączy wspólnota interesów. Eliminacja USA z Europy. Zagonienie ich do swego kąta. Jeżeli Chiny nie będą protestować, zamysł się powiedzie. Będzie Europa od Atlantyku po Ural. Jeśli Ameryka zagra "chińską kartą" po raz kolejny, będzie "Europa nacjonalizmów."
Trzeba pamiętać, że Sowiety ciągle dążyły do rewolucji światowej a pierwszym etapem miała być wszecheuropejska republika sowiecka. W tym celu chciano obalić ład wersalski, którego znienawidzonym symbolem (dla Niemiec i Sowietów) była oczywiście Polska. Początkowo chciano wyciągnąć bratnią rękę do niemieckich towarzyszy, niestety dla "wodzów chaosu" nic z tego nie wyszło. Chłoporobotnicy olali sowiecki system i własnym ciałem blokowali dostęp azjatyckiej hordzie (komunizm wyszedł z Niemiec, poczęstowano Rosjan wirusem zakaźnej choroby a później próbowano uszczęśliwić Niemców mutacją). Stalin nie miał złudzeń- tylko podbój i wyniszczenie mogą zaprowadzić nowy ład, jeżeli się nie zgadzasz, jesteś wrogiem klasowym i kończysz marnie. Stajesz się zbędny na pewnym etapie rozwoju "myśli" komunistycznej- zostajesz zlikwidowany, niczym marionetka (przykład Afganistanu aż nadto wymowny lub Bierut, by nie szukać daleko). Obawą napawa mnie fakt, że w zasadzie dość rzadko likwidowano przywódców obcych państw. Jeżeli przyjąć tezę, że smoleńska katastrofa nie była wypadkiem, to pojawia się pytanie- kogo w ten sposób chronią rosyjskie służby? Bardzo wysoko ulokowanego kreta? A może to kret wspólny, tak jak serdeczna była współpraca na poligonach i lotniskach z Niemcami...
Wracając do wątku- autor artykułu słusznie zastanawia się nad liczebnością sowieckiej armii w Polsce w 1939, czy już wtedy nie zaświtała rewolucjonistom myśl ponownego przeniesienia rewolucji na zachód, gdyby Francja czynnie wystąpiła zbrojnie? Polska- buforem, Polska- bazą wypadową, "po trupie Polski ku świetlanej przyszłości!"
"W zasadzie podobnie, choć z silnym akcentem polonofobii, widzieli tę sprawę funkcjonariusze NKWD, w większości pochodzenia żydowskiego, notabene najczęściej wrogo ustosunkowani do Polski, którzy co prawda nie kształtowali samych koncepcji politycznych, ale miewali niemały wpływ na ich realizację. Logiczną konsekwencją tych poglądów była przedstawiana przez wicekomisarza Władimira Potiomkina, na niemal rok przed paktem Ribbentrop- Mołotow, wizja niemiecko- sowieckiego rozbioru Rzeczypospolitej", ibidem, s. 26.
"Polska, której los był w planach sowieckich przesądzony (Hitler zastanawiał się nad jakimś resztkowym państwem polskim, Stalin- niekoniecznie- Unicorn)- gdyż nieodmiennie zakładano jej unicestwienie lub w najlepszym razie rozbiór- była uznawana za pierwszy element w różnego rodzaju kombinacjach taktycznych. O intencjach kremlowskich decydentów świadczy prywatna wypowiedź Maksima Litwinowa, z racji pochodzenia (wywodził się z tzw. litwaków) zajadłego polonofoba, który nie krył, że do ZSRS powrócić muszą nie tylko Kresy Wschodnie, ale nawet jego rodzinna Białostocczyzna", ibidem, s. 27.
Gdyby Hitler nie uprzedził Stalina mielibyśmy ZPP wcześniej i "legion polski" wyzwalający Generalne Gubernatorstwo...A wszystko w ramach kolejnej republiki sowieckiej. Rząd prawie demokratyczny z terytorium rdzennie polskim (gwarantem granicy zachodniej ZSRS), z gospodarką podporządkowaną interesom cudzym, Kraj nie pamiętający swojej świetności, to ideał Sowietów. Przypadkowo- polityka ahistoryczna i maksymalne osłabienie gospodarcze, na tyle by móc ciągnąć zyski dla siebie znowu łączą Niemcy i Rosję. Stąd niepokój i wrzawa w mediach. Polska wstała z kolan mimo masy sprzedajnej ferajny.
Tags: Rosja, Niemcy, Polska, historia, polityka, Europa
Często w trakcie poważnych dyskusji historycznych (sam byłem takiej świadkiem) przytacza się jako argument tezę, że winę za masakry na Kresach w których uczestniczyła ukraińska partyzantka (tutaj już można dzielić włos i zapytać o rodzaj) ponosi system polityczny II RP. Jest to oczywiście powielanie typowej komunistycznej propagandy, gdzie "bracia uciskani"- Ukraińcy, Białorusini i Żydzi nie mieli wyjścia jak oddać się w bój i np. mordować kobiety i dzieci. Inni wskazują (zwykle ukraińscy badacze) na rzekome mordy polskiej samoobrony na Kresach. Mordy gdzie ponoć padał kwiat ukraińskiego narodu. Dziwnym trafem nie mówią wtedy o liczebności samej partyzantki i że mieli na tyle sił, żeby walczyć z Sowietami po II wojnie (w tym nawet i dość skutecznie z NKWD). Co ciekawe od końca 1944 UPA często wchodziła w lokalne sojusze z polską partyzantką niepodległościową, było to względnie skuteczne, do momentu gdy siły komunistyczne rozpoczęły własne gry operacyjne i tworzenie "sztucznych" grup pozorowanych aby dokończyć dzieła zniszczenia. Sam udział sowieckich jak i niemieckich służb specjalnych (poza szkołami Abwehry i batalionami Roland i Nachtigall) w skłócaniu dwóch grup narodowościowych- Polaków i Ukraińców jest mało znany, choć nikt nie zaprzeczy, że istnieją rozkazy i dokumenty, gdzie jasno wskazuje się na przyszłość Lachów- widocznie wrażenie zrobiła na Ukraińcach zagłada Żydów, co także jest przemiotem sporów. Tym bardziej, że przyznawano aby robić na Zachodzie czarną propagandę Polakom i na nich zganiać własne winy w stosunku do Żydów po 22 VI 1941...
Ukraińska partyzantka narodowa na większą skalę zaczęła operować od lutego 1943 (Włodzimierzec), wcześniej, po 17 IX 1939 podejmowano różnorakie działania dywersyjne, zarówno przez odłamy narodowe jak i prokomunistyczne (tu akurat K. Jasiewicz wykonał niebagatelną pracę, a w tle przemyka wątek sowieckich specsłużb...). Walczono z Niemcami, gdy początkowo wyczekiwano na coś więcej, walczono z Sowietami ale przepływy między partyzantkami były znaczne aż do zakończenia II wojny, walczono z Polakami i tu się zatrzymam. Postawię niepopularną tezę, że przez ponad rok większość środków tejże partyzantki szła na złamanie ducha oporu i wykorzenienie polskości, a dosłownie jej wyrżnięcie. Niektórzy dowódcy tłumaczyli się później, że wzywali ludność polską do wyjazdów ale brzmi to mało wiarygodnie.
"W czerwcu 1943 r. "Kłym Sawur" wydał odezwę do ludności ukraińskiej. Należy uznać ją za ewidentne propagandowe przygotowywanie lipcowej operacji masowej likwidacji Polaków. Odezwa zaczynała się od plastycznego odmalowania przebiegu pacyfikacji ukraińskiej wsi Dermań- Załuże, dokonanej 29 maja 1943 r. jakoby przez polską policję. Dalej Kljaczkiwskyj zarzucał Polakom współudział "w niemieckich rzeziach i katowaniu ludności ukraińskiej" oraz współpracę z partyzantką sowiecką."
Za: G. Motyka, Ukraińska partyzantka 1942- 1960. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, Warszawa 2006, s. 328.
"Nocą z 30 na 31 sierpnia upowcy z kurenia "Łysego" otoczyli wieś Kąty. Mieszkańców zamordowano w poszczególnych gospodarstwach. Śmierć poniosło od 180 do 213 Polaków. Następnie napadnięto na wieś Jankowce, w której zabito 86- 87 Polaków. Po wymordowaniu Polaków w obu miejscowościach kureń "Łysego" jeszcze tego samego dnia przybył do Ostrówek. Wieś otoczono szczelnym kordonem, przez który nie przepuszczano próbujących wyjść z wioski. Niektórzy z napastników oprócz broni mieli też psy. Grupy partyzantów (choć tutaj lepsze określene byłoby bandy-Unicorn) szły od gospodarstwa do gospodarstwa, zabierając polskie rodziny do szkoły i na plac kościelny. Później część osób- głównie kobiety i dzieci- skierowano też do kościoła. Partyzanci zachowywali się poprawnie, uspokajając ludzi zapewnieniami, że im nic nie grozi. Tylko stawiający opór byli zabijani na miejscu. Na placu w celu uspokojenia ludzi zrobiono jednej z rannych Polek nawet opatrunek. Po zebraniu całej ludności Ukraińcy najpierw zażądali wydania kosztowności i zegarków, a następnie zaczęli kolejno wyprowadzać mężczyzn. Byli oni mordowani w trzech różnych miejscach uderzeniami w tył głowy siekierą lub maczugą. Zabitych układano w specjalnie wykopanych w tym celu dołach. Ok. południa w okolicy pojawił się niemiecki patrol. Ukraińcy zapędzili pozostałych jeszcze przy życiu Polaków w okolice cmentarza i tam rozstrzelali. Dających jakiekolwiek oznaki życia dobito. Zamordowano od 476 do 520 osób. Nietrudno zauważyć, że akcja bardzo przypominała egzekucje Żydów", ibidem, s. 338.
Jak wspominał jeden z uczestników antypolskiej operacji, Jurij Stelmaszczuk podczas przesłuchania:
"Robiliśmy to w następujący sposób: po spędzeniu całej ludności polskiej w jedno miejsce, okrążaliśmy ją i rozpoczynaliśmy rzeź. Kiedy już nie pozostał ani jeden żywy człowiek, kopaliśmy wielkie doły, zrzucaliśmy tam wszystkie trupy, zasypywaliśmy ziemią oraz, żeby ukryć ślady tego strasznego grobu, paliliśmy na nim wielkie ogniska i szliśmy dalej. Tak przechodziliśmy od wsi do wsi. (...) Całe bydło, wartościowe rzeczy, mienie i żywność zbieraliśmy, a budynki i inne mienie paliliśmy", ibidem, s. 339.
Inny z partyzantów, Stepan Redesza stwierdzał:
"Okrążyliśmy pięć polskich wsi i w ciągu nocy i następnego dnia spaliliśmy te wsie, a wszystkich mieszkańców, starych i młodych wyrżnęliśmy- w sumie ponad dwa tysiące osób. (...) Mój pluton brał udział w paleniu jednej wielkiej wsi i przyległego do tej wsi futoru. Wielu Polaków- mężczyzn, kobiet, starców i dzieci- wrzucaliśmy żywcem do studni, a następnie dobijaliśmy ich strzelając z broni palnej. Pozostałych kłuliśmy bagnetami, zabijaliśmy siekierami i rozstrzeliwaliśmy", ibidem.
Tags: UPA, OUN, Kresy, wojna, historia, bandy, mordy
Polska jest krajem miłującym pokój a zatem powinna się zbroić. I na tyle rozsądnie aby zapewnić mieszkańcom choć minimum bezpieczeństwa. Wiem, że od pewnego czasu popularne jest rozbrojenie, z tym, że zwykle jest rozbrojenie jednostronne, np. Rosja apeluje o rozbrojenie Europy i USA, Niemcy apelują o rozbrojenie USA, a "zjednoczona sztafeta eurastów" apeluje o rozbrojenie tych, którzy mogliby czuć się zagrożeni sąsiadami. Akurat się tak złożyło, zapewne przypadkowo, że chodzi i o nas...
Co powinniśmy mieć aby ta cała zabawa w wojnę obronną miała sens? Ano jakąś namiastkę Obrony Terytorialnej, która rokrocznie przeszkalałaby określoną część naszego historycznie znękanego społeczeństwa. Powiem tak, pomimo różnych bajek, że facetów broń już rzekomo nie interesuje ja w swej mieścinie obserwuję lawinowy wzrost liczebności klubów strzeleckich. Swego czasu bywałem na strzelnicach jako młodzian, później wiadomo, pochyliłem się, zgarbiłem i przesiadłem na rower :> Wojsko to także mięso armatnie czyli piechota. W kwestii liczb, nie wiem ile powinna liczyć armia zawodowa, powiedzmy, że 200 tys. ludzi plus jakieś lotnictwo rzecz jasna. Bombowce raczej się nam nie przydadzą, skoro mamy być miłującymi pokój. Myśliwce- ależ bardzo wskazane, transportowce- ba, jakże inaczej. Siły pancerne, cóż, niech robią dobre wrażenie. Pomyślicie- nabija się łobuz. Właśnie, że myślę poważnie. Stąd potrzebujemy marynarkę wojenną. Po co? Gdyby zaszła potrzeba, musimy odblokować sobie nasze "wewnętrzne morze" w celu udania się do Skandynawii. Parę okrętów podwodnych przenoszących pociski atomowe również nie zaszkodzi. W razie czego mogą zrobić zadymę. Jeżeli względnie silna marynarka to logiczne, że potrzebna piechota morska, a z drugiej strony coś na kształt strzelców alpejskich. Tym bardziej, że przy pewnym koncepcie obronnym, góry są barierą i przejściem do sąsiadów. A co jeśli sąsiedzi od strony morza i gór nie będą zbyt chętni aby przyjąć ewakuację? Cóż, pomożemy im podjąć decyzję, delikatnie prosząc o pomoc i...zajmując potrzebne tereny :>
Doszliśmy do punktu specjalnego a zatem- siły specjalne. Kilka jednostek to mało, wyspecjalizowane do walki na wodzie, pod wodą, w górach, oddziały czysto sabotażowe- jednak musimy mieć więcej. Ile? Pobawmy się dziesiątkami- 10 po 1000 ludzi rozłażących się na setkę. Poniżej artystyczna wizja obronna. Ach, zapomniałem o drobiazgach, wspomniałem o okrętach z pociskami atomowymi wypadałoby zatem mieć też jakieś silosy i głowice, w celach odstraszających miłujących pokój innych- ilośc głowic do negocjacji (może być 50). Lokalizacja? Góry, rzecz jasna... Atak ze wschodu, uginamy się i próbujemy bronić. Atak z zachodu, to samo, trójkąt obrócony. Co w przypadku dwustronnego ataku z obydwu stron? Hm, mamy problem ale damy radę

Tags: Polska, wojna, strategia, obronna, RP, polityka
W wielu dyskusjach o mediach powtarza się wątek "odejścia" od komunizmu. Mamy demokrację, pluralizm i wszędzie są ludzie młodzi. Czy tak jest istotnie? Gdyby się przyjrzeć mediom, szczególnie "niezależnym i serwilistycznym" mediom prywatnym to okazuje się, że szefują tam, są szarymi eminencjami ludzie, których...młodość przypadła na czasy środkowego, ukształtowanego peerelu. Oni zapewne przekazują mądre rady młodym adeptom dziennikarstwa jak służyć państwu, obywatelom i swojemu sumieniu. Np. poprzez wyciszanie oklasków podczas transmisji (podczas transmisji wizyt papieskich czy tworzenie obrazu wiary jako opium dla mas...określonych- czyli zbliżenia głównie na ludzi starszych) czy budowanie wizerunków określonych polityków jako nic nie wartych, mało nowoczesnych, w końcu oszołomskich.
Przyglądając się bliżej propagandzie, jaką od ładnego kawałka czasu sprzedaje nam obóz rządzący czy bardziej udający, że rządzi, nie sposób oprzeć się wrażeniu deja vu. Komunistycznego deja vu. Dzisiaj wystarczy odpowiednio zmontować relację, dać się wypowiedzieć jakimś "alternatywnym" i "myślącym inaczej", z reguły niezależnym tak jak niezależne są rożnego rodzaju dotacje, czy szerzej kasa od znajomych znajomego i mamy fałszywy obraz świata, w który wierzą ci, co lubią marzenia. Socjalistyczne wizje utopii. Opowiadacze bajek bazują na uczuciach, rozniecają nienawiść (oto prawdziwi siewcy nienawiści, kto pamięta, że mówiono tak o ks. Popiełuszko?) i redukują grupy społeczne do nic nie znaczących jednostek a jednostki do grup terroryzujących normalnych ludzi.
W książce Z. Błażyńskiego, Towarzysze zeznają. Z tajnych archiwów Komitetu Centralnego. Dekada Gierka 1970- 1980 w tzw. Komisji Grabskiego, Warszawa 1990, znajdują się fragmenty rozmów, przesłuchań różnych polityków, w tym J. Łukaszewicza, komunistycznego machera od propagandy. Na pytanie, jak to było właściwie z kadrą dziennikarską, odpowiada:
"W środowisku dziennikarskim są ludzie zaangażowani w realizację tego, co partia mówi", ibidem, s. 109.
Łukaszewicz lansował propagandę sukcesu, osiągnął wiele, m.in. to, że ludzie traktowali większość dziennikarzy jako "dobrze płatne partyjne prostytutki", ibidem, s. 107.
Przed komisją macher propagandy partyjnej stwierdził, że "Osobiście nie sądziłem, że jest taki szeroki zakres wpływów opozycji jaki on się okazał. Nie docenialiśmy zasięgu determinacji tych sił i potraktowaliśmy zbyt optymistycznie stopień socjalistycznego zaangażowania społeczeństwa, jako uodpornionego na działanie wroga", ibidem, s. 108. W końcu "nie można było w prasie podać wysokości zadłużenia dopóty nie padło to z ust oficjalnych rzeczników. Takie miałem koncepcje", ibidem, s. 111.
"W telewizji były różne programowe wektory i popierałem Szczepańskiego w tym, aby telewizja była absolutnie dyspozycyjna i żeby jej nie rozrywały inne programowe resorty", ibidem, s. 115.
A co zrobić, jeśli nie wszystko idzie zgodnie z planem?
"Teraz taka tu atmosfera, żeśmy wszyscy rozkradli tę Polskę, że nie ma się po co pokazywać. Moi znajomi w Woli, sekretarze komitetów zakładowych się zastanawiali co powinienem robić, kolejarze też, ale trzeba po prostu ten okres przeczekać, bo przecież sam nie pójdę, bo nie chcę robić żadnej demonstracji. Trzeba po prostu przeczekać", ibidem. s. 117.
Tags: media, propaganda, cenzura, komunizm, demokracja
Kilka razy kombinowałem przez te parę dni co napisać. Rozpocząłem dwa wątki, za każdym razem coś mi nie pasowało. Odwiedziłem starych znajomych i miejsca nieco zapomniane ale niepowtarzalne. W końcu stwierdziłem, że to bez sensu i daruję sobie pisanie. Zresztą, o czym mogłem pisać, wszystkie tematy, które mi wchodziły pod klawiaturę zbladły i uciekły w książkową dal. Wrócę do nich. W sobotę poczułem się smutno. Później naszło mnie wkurwienie na cały ten obłudny światek sprzedawczyków rojących sobie marzenia o przewodzeniu "temu społeczeństwu." Możliwe, że jak mawiają najemnicy "histeria się skończy" i będą mogli nadal uprawiać dezinformację ale jest to ich porażka.
Musieli przyznać, że prezydent był człowiekiem z wielką klasą, wielu na co dzień bezwolnie poddających się sieczce serwowanej w przekaziorach przyznało ze zdziwieniem, że prezydent RP to człowiek prawdziwy, z wielkim sercem, wyznający zasady niemodne i obce cynicznym kurduplom z wielkich miast. Nie można było uderzyć bezpośrednio to wypróbowanym wielokrotnie sposobem postanowiono przenieść dyskusję na poziom "zasług" i miejsca spoczynku. Nie wyszło, Polacy poddali się fali i pokazali wała. Wyśmiewając teorie spiskowe a jednocześnie panicznie ostrzegając przed zakłócaniem żałoby ludzie uważający się za myślących nie zauważyli, że są nikim. Są absolutnym dnem. Mogą sobie moralizować, ostrzegać, straszyć. I tak ludzie mają ich w dupie. Czego boją się funkcjonariusze mediów? Ludzi, autentycznych, niczym niesterowanych uczuć. Boją się prawdy, prawda ich drażni. Lubicie grzebać po życiorysach, wyszukiwać brud na butach, poszukajcie u siebie dawnych zobowiązań do współpracy, drodzy publicyści. Zawsze lubiliście pouczać "motłoch", wytykać mu ciemnotę, prowadziliście do wyższych jakoby wartości, zwanych przez was, często aktywnie wspierających system zła, europejskimi. Skręcaliście dyskusje, zaciemnialiście, pluliście na ludzi, którym powinniście dziękować, że możecie pisać swoje dyrdymały. Zastanawiające skąd w was, inżynierach dusz, ten pociąg do nauczania poprzez pałowanie. Nie protestowaliście gdy gnojono nie tylko osobę ale i sam urząd. Dlatego teraz zamilczcie.
Źródło: Gp24.pl
Źródło: Zw.com.pl
Nie uczcie, gdzie Polacy mają jechać i czy wychodzić na dwór bo są opady pyłów. Napijcie się na zdrowie, przecież i tak nie wierzycie w to, co teraz wypływa wam z ust, odór kłamstwa jest tak wyraźny jak wasze fałszywe uśmieszki. Mówicie- nie wolno, skupmy się, jednajmy. Pierdolę wasze pojednanie. Nie macie nic wspólnego z polskością. Nigdy nie mieliście. Śmiejecie się z historii, każecie spokojnie czekać na ustalenia. Przez usta nie przejdzie wam inna hipoteza katastrofy. Doskonale was rozumiem, nie może przejść. Przecież nie za to płacą, na tym etapie...Spisek, tak? Proponuję ubrać sie w czarne peleryny, założyć okulary (pyły i promieniowanie celują w wasze sumienia...) i szukać kosmitów. Chcieliście znaków końca świata? Globalnego ocipienia. Macie je jak na dłoni. To jest koniec waszego świata. Pełnego kłamstwa.
Tags: polityka, historia, media, prezydent, RP
Gdyby ktoś chciał opierać się na doniesieniach medialnych to miałby wrażenie, że wchodzimy do raju. Wiekopomna chwila, doniosły moment, ważny dokument itd. Tak naprawdę to bzdet, kawał śmiecia, którego nie będzie przestrzegać żadna strona, ponieważ w zapasie mają nowe gadżety wojenne a poza tym Rosjanie we krwi mają "omijanie" ustaleń traktatowych, co udowodnili podczas układów SALT. Zresztą, jakie ma znaczenie, czy świat można zniszczyć 27 czy 390 razy? Będziemy pewnie świadkami wzmożonej współpracy, dialogu pomiędzy państwami, z których jedno nie wie co zrobić ze sobą a drugie wie, ale nie ma środków więc próbuje straszyć złomem. Będzie to dialog jednostronny polegający na wymianie. Kulturalnej wymianie szpiegowskiej :>
Sięgając trochę dalej niż czołówki mediów można natrafić np. na sformułowanie dające do myślenia:
"PRESIDENT MEDVEDEV: (As translated.) A truly historic event took place: A new Russia-U.S. treaty has been signed for the further reduction and limitation of strategic offensive arms. " Stany dowartościowują trupa, nibymocarstwo...
W końcu to tylko mały krok na drodze do zlikwidowania potencjału militarnego USA:
"While the New START treaty is an important first step forward, it is just one step on a longer journey. As I said last year in Prague, this treaty will set the stage for further cuts. And going forward, we hope to pursue discussions with Russia on reducing both our strategic and tactical weapons, including non-deployed weapons."
Były już różne plany stref bezatomowych, opcji zerowych, ostatecznych redukcji- wszystko w jednym celu, osłabić potencjał Zachodu i wykopać USA z Europy...Był plan Rapackiego, plan Gomułki, plan Edena, plan Gaitskella. Wszystko kręciło się wokół Niemiec. Później dorzucano Europę Środkową i inne miejsca, całe strefy, np. od Bałtyku do Morza Śródziemnego- plan Mendes- France’a, plan Aikena, plan Undena, plan Kekkonena. Warto przypomnieć, że podczas procesu KBWE krytycy wskazywali, iż proces ten doprowadził do legitymizacji sowieckich podbojów w Europie. Całe detente jest bardzo trafnie nazywane okresem appeasementu wobec Sowietów. Wzmożona wymiana handlowa (słynne zboże) czy kulturalna, nazwa jest zwykłym wytrychem słownym, pozwoliła na...przedłużenie agonii komunizmu, co również nie wydaje się dziwne, patrząc z perspektywy historycznej, gdy Amerykanie zarabiali krocie na obu walczących stronach w wojnach a także wspomagali...wrogów. Kwestia na ile byli to wrogowie i na ile tamci ludzie byli Amerykanami pozostaje do dyskusji. Co z tego, że dokonywano prób rozbrojeniowych? Nadal liczył się czynnik militarny a jednocześnie wypróbowywano nowe metody oszukiwania "technicznych środków obserwacji" czy chowano testy pod ziemię.
Dlaczego wspominam okres detente i tzw. legitymizację podbojów? Proste- historia się powtarza- tak szybko jak "pomagano" nam w demontażu komunizmu (wydając naprawdę oszczędnie kasę...), tak szybko Amerykanie mogą się wycofać.
Rodzaje broni dla mało zorientowanych: ICBM- międzykontynentalne pociski balistyczne, zasięg pow. 5500 km. ICBM dzieli się na LRICBM- znane także jako LRBM-Limited- range intercontinental ballistic missile o zasięgu 3500- 8000 km i FRICBM- Full- range intercontinental ballistic missile o zasięgu 8000- 12000 km. SLBM- Submarine-launched ballistic missile- rakieta balistyczna odpalana z okrętu podwodnego w zanurzeniu. ALBM- Air-launched ballistic missile- rakieta balistyczna odpalana z powietrza, ALCM-Air-launched cruise missile, rakieta samosterująca odpalana z powietrza.
Obama wspomniał, że kolejnym krokiem będzie redukcja arsenałów: strategicznego jak taktycznego. O co chodzi? Broń strategiczna to taka, która wystrzelona z własnego terytorium lub morza osiąga cele leżące głęboko na terytorium wroga. Czyli są to pociski rakietowe lub bomby znajdujące się na pokładach samolotów dalekiego zasięgu lub wystrzeliwane z wyrzutni lądowych czy z okrętów podwodnych (ICBM's, SLBM's, ABM's). W dużym skrócie broń taktyczna to broń używana na polu bitwy (np. artyleria jądrowa, miny atomowe, torpedy itp.) a broń strategiczna służy do masowej zagłady
Innym mykiem jest wieloczłonowość pocisków balistycznych. Używa się stwierdzenia głowic a przecież są pociski wielogłowicowe.
Tags: START, USA, Rosja, polityka, układy
Przy okazji różnych uroczystości historycznych tak znienawidzonych przez wszelkiej maści lewicę (nie ma różnicy, czy jest to lewica "ideowa", przystosowana lub anarchizująca) wychodzą na światło dzienne ich kompleksy związane z "narodowymi masochizmami" i "kultem tradycji." Czytając różne teksty, komentarze, felietony łatwo można zauważyć, wychwycić, co tak naprawdę jest problemem numer jeden tzw. nowoczesnej polskiej lewicy. Gdybym chciał ująć rzecz krótko, napisałbym, że to ani nowoczesna lewica, ani polska, ani...nawet radykalna.
Co zatem proponują nam lewaccy demagodzy w zamian za politykę historyczną? Co w zamian za "ciągłe męczenie się z ofiarami"? Nic. Absolutne zero. Gdyby mogli zaoraliby wszystko, co ma w nazwie historię, źródła i akta. Spaliliby szybciorem i w te pędy rzuciliby się po państwową kasę za wydawanie propagandowych bździn. Znany socjalista Hitler również nie kochał pewnych autorów i urządził małą instalację artystyczną, czysto lewicową w treści. A radykalną w formie, jak to u postępaków...Oczywiście czytelnik zaprotestuje, jak to lewica odżegnująca się od korzeni totalitarnych, komunistycznych jest niepolska? Jasne, że tak.
Nawet ci, którzy za wszelką cenę chcą zaistnieć w mainstreamie, uważają, że podstawą jest odcięcie się od komunizmu, komunizm "ich zdradził." Pytanie, dlaczego? Czy był za mało radykalny, za wolno chcieli stworzyć raj na ziemi? Nie, to pierdoły są. Nie o to chodzi. Problemem jest pierwiastek "narodowy" w komuniźmie, używany w zasadzie do walk frakcyjnych, najpierw z "syjonistami", później z "betonem." OK. Przyjmijmy, że nowoczesna lewica (ogólny śmiech na sali...) nie ma nic wspólnego z dawnym systemem. To dlaczego np. anarchizujący lewacy i ci radykalni z takim mozołem próbują nam udowadniać, że martyrologia Polaków to nic takiego, wg nich nie ma o czym mówić- bo ponoć my również ostro gnębiliśmy "mniejszości" (ulubiony chwyt erystyczny). No i gdzie towarzysze wasza nowoczesność? To jest zwykłe, proste jak decha przeniesienie klisz z komuny. Tam też odbrązawiano postacie, litowano się nad bohaterszczyzną, wygrażano imperialistom. Powtórka z rozrywki. Biedni Żydzi, biedni Ukraińcy, biedni Niemcy. A gdzie kurwa, za przeproszeniem, biedni Polacy? Zniknęli, rozpuścili się w internacjonalistycznej masie? Dlatego uważam, że tacy ludzie świadomie zniekształcają rzeczywistość zakłamując historię. Jednocześnie pokazują, że mają w dupie polską tradycję i gdyby mogli z chęcią oddaliby się za garść miedziaków obcemu, bo jest INNY i pałą zgasi te wydumane, polskie nacjonalizmy...
Użalając się nad obcymi, wpadając w zachwyt nad demaskacją osławionego rzekomo "polskiego kołtuństwa i ciemnogrodu" idą równym krokiem marszowym ku zdradzie. Tak samo jak ich kochane mniejszości na Kresach. Zdradzali polskie państwo bo było im źle, faszyzm panie i terror. Tylko dlaczego nikt nie zapyta, dlaczego wcześniej robili to samo, gdy odradzała się Polska? I jest odpowiedź na pytanie, dlaczego lewacy, nowocześni, radykalni i inni to mentalni kontynuatorzy smutnej tradycji. Waham się, czy napisać polskiej, ale trudno- tradycji szukania oparcia w obcych. Kiedyś za kasę, dzisiaj w imię zjednoczonej Europy, dialogu i czego tam sobie chcecie. Może zabrzmi to cynicznie ale ja też chciałbym zobaczyć nową lewicą, całkowicie odkomuszoną, odwołującą się do historii- jest sporo postaci z ruchu socjalistycznego zasługujących na szacunek, nawet tych, którzy ideowo są mi dalecy. Dlaczego "nowoczesna lewica" milczy o nich? Są niewygodni, bo wybrali przystanek niepodległość?
Tags: lewica, historia, polityka, kłamstwa, mity
Pamiętając o Katyniu i innych miejscach kaźni, należy wrócić pamięcią dwadzieścia lat wcześniej. Na Kresy i zobaczyć jak w chaosie wojny, rewolucji i bandyctwa rodził się "nowy porządek." We wspomnieniach Marii Dunin- Kozickiej z lat 1917-1920 (ta wersja z wyd. II 1925) pojawiają się opisy mocno niewygodne dla dzisiejszych wybielaczy komuny. Pomimo czystek w bibliotekach, przeprowadzanych pod różnymi pozorami (nasycanie treścią marksistowską, europeizacja itd.) i w różnych latach, nadal żyją ludzie, którzy jeżeli nawet nie pamiętają tamtych czasów to dysponują wiedzą przekazywaną z pokolenia na pokolenia. Babcia nie oddała dowodu, babcia podarowała młodym naiwnym historyczną pamięć...
"(...) Zaczęły się nowe rewizje (gdy bolszewicy wkroczyli do Kijowa- Unicorn), niekiedy kilkakrotnie w ciągu jednego dnia, kontrolujące ilość pokoi i zamieszkujących je osób, albowiem rząd wyznaczył trzy arszyny kwadratowe przestrzeni (podłogi) dla jednego lokatora, a pięc arszynów dla całej rodziny, ściśle i lojalnie się tego trzymając. (...)W mieszkaniu Bolesławów Krackiewiczów zainstalowano Żydówkę z najniższej sfery z wrzaskliwą czwórką cuchnącego drobiazgu, surowo nakazując, aby meble w dwóch zarekwirowanych pokojach zostały na miejscu dla jej wygody. Do pani Chojeckiej wpuszczono Chińczyka z czrezwyczajki, który sprowadził do zajętego pokoju jeszcze dwie wesołe damy jako stałe mieszkanki."
Za: M. Dunin- Kozicka, Burza od wschodu. Wspomnienia z Kijowszczyzny (1918-1920), Łódź 1990, s. 159.
Proletariacki raj cierpiał na przejściowe trudności, które staną się jego znakiem rozpoznawczym... "Choć bolszewicy, jako najskrajniejsza partia, mająca ziścić szczytne ideały ludzkości, doszli nareszcie do władzy w całej Rosji i na Kresach, niemniej rząd sowiecki nie mógł dać sobie rady z rozwikłaniem zwyczajnych życiowych trudności. Drożyzna rosła nieustannie i z tak niepohamowaną swobodą, iż wszyscy przestali się dziwić codziennym różnicom w cenach. Chleb wydawano tylko na kartki i nieskończone szeregi służących, robotników i inteligentnego proletariatu, do którego powoli spadały sfery niegdyś posiadające, stały w kolejce przed miejskimi piekarniami, marznąc i moknąc na śniegu lub na deszczu od czwartej z rana", ibidem, s. 160.
Nastała bitwa o handel:
"Pozamykano sklepy i ustał wszelki handel, z wyjątkiem sklepów spożywczych. Jednak nieustanna potrzeba zakupów i obrotów pieniężnych, właściwa ludności wielkiego miasta, zdławiona oficjalnie, przejawiła się samorzutnie w handlu ubocznym. Całe falangi Tatarów i Żydów skupywały po mieszkaniach przyciśniętej biedą inteligencji wykwintne, przedwojenne ubrania, bieliznę i drobiazgi", ibidem, s. 161.
Prawo i lewo, oczywiście słuszne klasowo: "Łamy Izwiestii wypełniały się codziennie coraz to nowymi "zakonami" i rozporządzeniami rządu Sowietów. (...)Nie brakowało temu rządowi rozmachu- brak mu było natomiast powagi. Pojawiło się na przykład rozporządzenie co do rejestracji fortepianów, maszyn do pisania i szycia i bibliotek, wzmocnione groźbą konfiskaty w razie ukrywania lub niepodania do spisu tych przedmiotów. Stało się jednak wręcz przeciwnie. Wywożono w głąb Rosji to, co zostało zarejestrowane (ze wskazaniem dokładnych adresów), a ocalały biblioteki i fortepiany tych śmiałków, którzy do ich posiadania się nie przyznali. Wydano nakaz zabierania przy rewizjach złota i kosztowności, wzywając przy tym właścicieli sejfów po wszystkich bankach do otwarcia dobrowolnie skrytek i oddania znaczniejszej części srebra stołowego, a złotych monet w całości, gdyby się w nich znalazły", ibidem, s. 162.
Kamienice zmieniały lokatorów i przeznaczenie:
"Weszliśmy razem do klatki schodowej. Wspaniałe, marmurowe schody były zaplute i brudne do tego stopnia, że wyglądały jak szara mozaika, okna zasnute pajęczynami.
(...)Weszłam do wykwintnego mieszkania eks- właścicieli. Pełno tu było urzędników, wyłącznie Żydów, zajętych pracą przy biurkach lub też rozprawiających z niesłychanym ferworem i charakterystycznym, gardłowym akcentem o sprawach związanych z ich zajęciem. Słowo "towariszcz" latało po tych pięknych salonach prawie bez przerwy niby piłka futbolowa, odbita zawsze w powietrzu przed dotknięciem ziemi. Zewsząd bił zapał, szczery, niekłamany, nie dający się kupić ale wypływający z poznania własnych korzyści lub też z przekonania", ibidem, s. 177.
Nocne rewizje, rozstrzeliwania, terror. Pogrzebani byle jak, w ogrodach, parkach i dołach:
"Odkopywanie mogił szło śpiesznie. Natrafiano na coraz to nowe zagrzebane ofiary. Cały świat umarłych wyrastał spod ziemi. Nieraz stróże przy czrezwyczajkach (nie oprawcy, lecz zwykli dozorcy) wskazywali na miejsca nie wzbudzające dotychczas podejrzeń, tak niczym nie odróżniające się od otaczającej je powierzchni, że szukając trupów, deptano po nich, nic o tym nie wiedząc", ibidem, s. 272.
"Wlokę się dalej...Przede mną piaszczysty pagórek, nagi, bez drzew. Na nim czernieją z dala zwłoki rozstrzelanych...Mój wzrok pada z drżeniem naprzód na nogi...a potem już odważniej idzie aż do głowy. Tu w tyle czaszki okropna rana, rozłupany czerep, wydarte nieraz oko, lecz twarze wszystkich spokojne. Jak stali, tak padli i tak tu zostali; mordercy w popłochu ucieczki nie mieli już czasu zedrzeć z nich ubrań i obuwia", ibidem, s. 247.
Tags: Sowiety, wojna, Kresy, morderstwa, komunizm, historia, wspomnienia
Przyznaję. Miałem problem. Chciałem złożyć życzenia świąteczne czytelnikom mojego bloga, ale kilka zdań to żadna przyjemność, choć na pewno życzenia byłyby szczere. Kombinowałem, kombinowałem i stwierdziłem, że jestem już tak stary, że mogę odjechać w klimaty religijne, w końcu mamy święta? Jednocześnie z racji, że są to święta ideowo radosne, nie mogłem dołować czytelników opisami katastrof, upadków imperiów i najazdów barbarzyńców
Ale- ukazując pewne wątki historyczne czy polityczne nie sposób uciec od zwykłej codzienności, często smutnej a często tragikomicznej. Nie wiem czy czytający mego bloga są wierzącymi (autor jest) czy skłaniają się ku innym wyznaniom albo mają własny obraz Boga, istoty najwyższej czy bogów (osobiście nie wierzę
że można być zatwardziałym ateistą całe życie) ale przyjmując, że historia to opowieść wielowątkowa, chciałbym przytoczyć fragment z antologii "Tempus fugit", t.2, Lublin 2006, a konkretniej z opowiadania M. L. Kossakowskiej, Ewangelia według Johna Thomasa Scotta. Opowiadanie traktuje o agencie służb specjalnych wysłanym z misją...obejrzenia śmierci Jezusa Chrystusa.
"(...) Turner nieznacznie przygryzł wargę.
– Wrócisz na teren Palestyny – powiedział wolno. – Mniej więcej.
Scott lekko zmrużył oczy. „Jasne – pomyślał – byłem tego pewien”.
Stary poruszył się niespokojnie w fotelu.
– Nie chodzi o to, co właśnie przyszło ci do głowy, John. Cofniesz się o ponad dwa tysiące lat. Masz być świadkiem ukrzyżowania, chłopcze. Nie, nie mylisz się, tego jedynego, niezwykłego ukrzyżowania. A potem zdasz raport. Rozumiesz?
John pozwolił sobie na płytkie, niemal niesłyszalne westchnienie.
– Dlaczego ktoś od nas, sir? – spytał. – Czy to nie jest raczej sprawa dla Mosadu?
W obsydianowych oczach dowódcy zalśniło i zgasło rozbawienie.
– Nie sądzę. Nie chcą nawet dopuścić myśli, że mogli się wtedy pomylić.
Scott strzepnął popiół do eleganckiej popielniczki w stylu japońskim. Choć rosło w nim zdumienie i niedowierzanie, druga część jego osobowości, ta profesjonalna, nauczyła się, że nie istnieją zadania nieprawdopodobne.
– Sprawa jest delikatna, synu– powiedział Turner. – Wiesz, rząd, prezydent, Watykan. Chcą wiedzieć. To może wiele zmienić. Wpłynąć na mnóstwo decyzji. Jak postępować. Po skurwysyńsku czy po dżentelmeńsku... Wbrew pozorom to ważne. Od wieków ludzie chcieli wiedzieć. A ty masz szansę przekonać się osobiście. Jak nowy apostoł."
Za: M. L. Kossakowska, Ewangelia według Johna Thomasa Scotta, [w:] Tempus Fugit, t.2, Lublin 2006, s. 16- 17.
Do agenta przyplątała się mała dziewczynka, która nie chciała odejść:
"(...)- Nie mam domu. Chcę iść za tobą. Jak Tobiasz.
"Jaki znowu Tobiasz?"- pomyślał.
- Odejdź. Nie możesz iść ze mną- powiedział zły, że nie umie ostrzej wyrazić emocji. Co za cholernie sztywny język!
Mała potrząsnęła z uporem głową.
- Rozpoznałam cię. Więc mogę. Kobieta przy źródle też cię widziała, ale była zaślepiona lękiem. Ja się nie boję.
Scott przymrużył oczy.
- Rozpoznałaś mnie?
Uśmiechnęła się.
- Pewnie. Jesteś rosły i piękny. Jaśniejesz. Dziwnie mówisz. Udajesz Rzymianina, ale rozumiesz słowa. Jesteś posłańcem", ibidem, s. 36- 37.
Agent zaliczyłby kilka wpadek, z powstańcami i legionistami...
"Wiedział, że oficer zapamięta nietypowe spotkanie. I postara się dowiedzieć jak najwięcej o Maksymusie Galio spod Lugdunum. Miał tylko nadzieję, że zdoła wrócić do domu, nim centurion zakończy swoje śledztwo. Kiedy przekraczał bramę, żołnierze właśnie wyrzucali na bruk zakrwawionego, zasmarkanego, zawodzącego rozpaczliwie nagusa. „Całe szczęście, że to nie on” – przebiegło agentowi przez myśl. „Nie zniósłbym tego”.
Przesunął ręką po twarzy i spostrzegł, że palce drżą nieznacznie.
Nagle po raz pierwszy zdał sobie sprawę, jak straszne otrzymał zadanie. Miał oglądać poniżenie i agonię Boga. A zarazem człowieka, który zmienił bieg świata. Emisariusza z niebios. Nieważne, czy wierzył w jego przesłanie. A każda spędzona w Jerozolimie godzina uświadamiała mu, że chce wierzyć przynajmniej w jego istnienie. Chce, nawet jeśli nie rozumie dlaczego, nawet jeśli nigdy nie zdoła pojąć sensu jego nauk, tak jak nie pojmował do tej pory", ibidem, s. 73- 74.
Scott prawie został zabity przez nożownika...
"Uszli zaledwie parę przecznic, gdy czarna mgła nad miastem zaczęła gwałtownie gęstnieć. Niebo nabrało sinej, nienaturalnej barwy. Znad stepu nadciągnął porywisty, ostry wiatr. Zerwał tumany kurzu, uderzył w Scotta i jego towarzyszkę, hamując ich mozolną, ciężką wędrówkę. Wył w wąskich uliczkach, miotając wściekle pył i zerwane z drzew liście. I nagle ucichł. Nad Jerozolimą stanęła cisza niczym kopuła ze szkła. Scott zatrzymał się. Z trudem chwytał powietrze. Mała ścisnęła go za rękę. – Boję się – szepnęła. Zanim zdążył odpowiedzieć, pojedyncza oślepiająca błyskawica uderzyła bezgłośnie w ziemię, zdawałoby się – tuż za murami miasta. A potem pękło niebo. Otworzyło się, ukazując martwą, bezbrzeżną czerń kosmosu naznaczoną miliardami gwiazd. John upadł na kolana", ibidem, s. 85- 86.
A zatem, biorąc pod uwagę pewne wydarzenia, inaczej patrzcie na swoje życie. Życzę wszystkim spokojnych świąt!
Tags: Jezus, historia, religia, scifi, tempus, fugit
Gdy zaczynamy dyskutować na tematy ogólnie mówiąc żydowskie czy izraelskie, nazwa jest mi obojętna, chociaż co poniektórzy "wrażliwcy" wskazują, że samo używanie określeń typu "żydowski" jest ponoć wstydem i objawem antysemityzmu, pojawia się problem. Nie wiem czy lepiej wygląda "semicki" czy "izraelski" i szczerze powiem, rybka mnie to. Zwykle metkowanie pewnych słów i określeń ma na celu całkowite uduszenie dyskusji pod pozorem używania "złych słów." Głupie podejście, tak samo zresztą jak posługiwanie się wytrychami w postaci autorytetów, prawdziwych i dętych. Celują w tym zwłaszcza niektórzy blogerzy, apelujący o dialog. Dialog oparty na jednostajnym przekazie i cenzurze nieprawomyślnych. By oszołomów wyeliminować potrafią sprzymierzyć się z osobami wątpliwej konduity.
Szeroko pojęta prawica cierpi na syndrom żydowski, ciągle jest wpuszczana w kanał udowadniania, jaka to ona jest nowoczesna i przyjazna Żydom, bo przecież wiadomo, że prawica, skrajna prawica i ruchy narodowe to antysemici. Nie? Trudno, przecież Hitler wcale nie był socjalistą a Stalin to kumpel Roosevelta, obaj realizowali Nowe Łady...Z kompleksów rodzi się chęć przypodobania się, wręcz lizania tyłka "starszym, mądrzejszym i w ogóle najlepszym". Przypomina to przeskok z oficjalnie gwarantowanej przez naszych drogich okupantów linii miłości do Wielkiego Brata ze Wschodu do oficjalnie wyznawanej przez społeczeństwo linii miłości do Brata z Zachodu. Obaj bracia, posługując się różnymi technikami, realizują swoje własne cele i niespecjalnie martwią się o interesy tego mniejszego. Tak samo było w świecie dwubiegunowym. Jedynym ratunkiem jest dołączenie do...złych, państw bandyckich i uzbrojenie swego kraju w broń atomową i inne zabawki dla dużych chłopców. Nigdy nie rozumiałem miłości nominalnych konserwatystów do "neokoni" i tragikomicznego wykazywania, jaki to Izrael jest fajny i broni naszej cywilizacji...Byłem jeszcze bardziej podejrzliwy co do świeżych antykomunistów wyrosłych z ruchów centrowo- lewackich, gdy zaczęto odkurzać bajki o przedmurzach, mile łechcząc narodowe ego. Ciągle byliśmy przedmurzami dla innych, pora dorosnąć i sprawić, żeby rolowani stali się rozgrywającymi.
W zasadzie efektem finalnym całego zamieszania jest wykładnia- "kochajmy się" a jak nie to pałą go! Pała może być elegancka lub grubo ciosana. Ale jest pałą. I spełnia swą rolę. Pałując antysemityzm, zwykle dęty jak samo pojęcie, filosemici (prawicowi pożyteczni idioci...) merdają ogonkiem i dostają kość; propagandziści pieką dwie pieczenie, kręcą sobie uczucia niechęci (są pewne granice odporności na zniewagi i ściemy) do Żydów i jednocześnie udowadniają, że skoro takie "cuś" się obudziło to zapewne było wcześniej i nieprzypadkowo Hitler, obozy, zagłada itd. Są dwie metody reagowania na tego typu zabawy- ignorować całkowicie, nawet oni się znudzą a jednocześnie przygwoździć faktami z książek, których niestety dla nich nie da się zanegować. Polecam J.T.Grossa :>
Druga sprawa to prawicowa niechęć niektórych do lewactwa, które także jest antysemickie, często bardziej niż "skrajni" z prawicy. Różnica polega na tym, że prawica odwołuje się do historii i spisku, a lewica do współczesności i...spisku. Gdzie zatem jest "prawdziwy" antysemityzm? W zasadzie wszędzie, na całym świecie i tu zbliżamy się niebezpiecznie do pomysłów totalitarystów. Można podpalić cały świat pod byle pozorem...Tu jest ta kość, co gryzie prawicę- nie chcą być sojusznikami lewicy w dziele "antycośtam". Słusznie. Po co jednak być adwokatami cudzej sprawy...
Tags: prawica, lewica, Żydzi, syjonizm, idioci