You are currently viewing archive for July 2011
Książka T. Snydera Skrwawione ziemie jest potrzebna. Zarówno u nas, jak i na Zachodzie. W zasadzie jest to kompilacja z mnóstwem nowych czy odświeżonych wątków. Pomimo jej ważności okazuje się być o wiele słabsza niż np. Tajna wojna. Dla wkraczającego w świat mordów i ciemnych charakterów jest jak znalazł, m.in. ze względu na typowy dla anglosaskiej historiografii język: żywy, popularny a nie smętny niczym strona z 27 przypisami
Niektórzy po przeczytaniu odniosą wrażenie, że książka powstała na zamówienie "starszych" braci. Inni będą czuli niedosyt z racji marginalnego jednak potraktowania kwestii polskiej, pomimo zapowiedzi...Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Snyderowi, że pomimo niektórych uproszczeń ukazuje niesztampowy obraz dziejów, bez typowych klisz typu "skrajna prawica", "dobrzy socjaliści", "wypaczenia", "zły Stalin, niedokończone dzieło Lenina."
"Z 19 931 osób aresztowanych podczas operacji polskiej w republice białoruskiej 17 772 skazano na śmierć. Część spośród nich stanowili Białorusini, część Żydzi, lecz w większości byli to Polacy, którym na Białorusi areszt groził też w ramach akcji skierowanej przeciw kułakom i innych czystek. Ogółem w rezultacie egzekucji i wyroków śmierci liczebność Polaków na sowieckiej Białorusi spadła w latach wielkiego terroru o ponad sześćdziesiąt tysięcy.
Operacji polskiej najszerszy zasięg nadano na sowieckiej Ukrainie, gdzie mieszkało około 70 procent spośród sześciuset tysięcy Polaków przebywających w Związku Radzieckim. Aresztowano tam w ramach tej operacji 55 928 ludzi, z których 47 327 rozstrzelano. W latach 1937- 1938 Polacy bywali aresztowani dwunastokrotnie częściej od reszty ludności sowieckiej Ukrainy."
Za: T. Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, Warszawa 2011, s. 121.
"Operacja polska zapisała się pod pewnymi względami jako najkrwawszy rozdział wielkiego terroru w Związku Radzieckim. Nie była największa, ale ustępowała wielkością tylko skierowanej przeciw kułakom. Nie odnotowano też podczas niej najwyższego odsetka egzekucji wśród aresztowanych, ale niewiele do tego brakowało, a akcje, w porównywalnym stopniu zabójcze, cechowały się znacznie miejszą skalą.
Ze 143 810 osób aresztowanych pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Polski stracono 111 091. Nie wszyscy byli Polakami, stanowili oni jednak większość. W Polaków w nieproporcjonalnym stopniu uderzyła też akcja przeciw kułakom, zwłaszcza na sowieckiej Ukrainie. Biorąc pod uwagę liczbę ofiar, odsetek wyroków śmierci wśród aresztowanych oraz prawdopodobieństwo zatrzymania, etniczni Polacy wycierpieli podczas wielkiego terroru więcej niż jakakolwiek inna narodowość w Związku Radzieckim. Według ostrożnych szacunków w 1937 i 1938 roku stracono około osiemdziesięciu pięciu tysięcy Polaków, co daje jedną ósmą ogólnej liczby 681 692 ofiar śmiertelnych wielkiego terroru. To odsetek zdumiewająco wysoki, biorąc pod uwagę fakt, iż Polacy byli w Związku Radzieckim bardzo niewielką mniejszością, stanowiącą ogółem mniej niż 0,4 procent populacji. Polacy w Związku Radzieckim ginęli w latach wielkiego terroru prawie czterdziestokrotnie częściej niż inni obywatele sowieccy", ibidem, s. 125- 126.
Ważne zdanie:
"Żydowskich oficerów, którzy przeprowadzali polską operację na Ukrainie i Białorusi- na przykład Izraela Leplewskiego, Lwa Rajchmana i Borysa Bermana- aresztowano i stracono. Był to fragment ogólniejszej tendencji. Gdy rozpoczęły się masowe mordy, mniej więcej jedną trzecią wyższych stanowisk w NKWD piastowali ludzie narodowości żydowskiej", ibidem, s. 130- 131. Dla "równowagi", na stronie 262 mamy wątek Tewje Bielskiego- opis utrzymany w hagiograficznym stylu, co jest ciemną plamą książki, takich plam jest kilka...Np. na stronie 321 autor pisze, że nie przyjmowano życzliwie ocalałych z zagłady Żydów do oddziałów AK lub, że w 1943 roku zdarzało się, iż Armia Krajowa na obszarach wiejskich strzelała do uzbrojonych Żydów jak do bandytów. Widać tutaj, że Snyder opierał się jedynie na żydowskich pamiętnikach i opierał się wybiórczo, nie wspominając, że owi uzbrojeni Żydzi często właśnie byli bandytami...Stąd książkę Snydera pomimo jej zalet należy traktować nie do końca jak czyste "dzieło naukowe":
"W kilku przypadkach żołnierze Armii Krajowej zabili Żydów, by odebrać im majątek (co to za brednie? Unicorn). Z drugiej strony AK wykonywała jednak wyroki śmierci na Polakach, którzy wydawali Żydów lub usiłowali ich szantażować", ibidem, s. 321.
Snyder słusznie zauważa, że po likwidacji żydowskich wykonawców czystek, ster przejęli Rosjanie (i Gruzini) stając się beneficjentem systemu a Żydzi z NKWD stali się wygodnym kozłem ofiarnym- winę za wielki terror można było zrzucić na Żydów. Sytuacja powtórzyła się po II wojnie światowej, podczas instalowania nowych reżimów komunistycznych w krajach Europy Środkowej. Wierni komunizmowi towarzysze zostali wyrolowani- jedni wyjechali za granicę płacząc później o antysemityźmie i plując na kraj w którym do niedawna mieszkali, bo za ojczyznę raczej "tego kraju" nie uznawali, inni zostali rzuceni na żer gawiedzi. Większości nie stała się żadna krzywda i w spokoju dożyli starości. Rzecz jasna, wątku o 17 IX 1939 na Kresach praktycznie nie ma w książce...Jest tylko lakoniczne zdanie o niższych warstwach społecznych, które sowieccy komuniści wynieśli na stanowiska. Wielkie brawa dla Snydera za pokazanie ohydy działań niemieckiego Wehrmachtu w kampanii wrześniowej i później.
"Niemcy zachowywali przy życiu przedwojenne elity polskie żydowskiego pochodzenia (dziwne sformułowanie- Unicorn), wybierając spośród nich realizujące ich politykę w gettach Judenraty, nieżydowskie elity Polski uważali natomiast za zagrożenie polityczne", ibidem, s. 169.
Końcowa część książki poświęcona zagładzie Żydów jest mocno niespójna jakby została dopisana w pośpiechu lub...przeredagowana aby zatrzeć wrażenie z pierwszej części książki, napisanej o wiele obiektywnie bez uproszczeń i "sączenia" jadu w stosunku do Polaków- wspomniana wyżej kwestia AK. Dla mnie jest to ewidentne zamówienie polityczne. Użycie sformułowań typu "nowa Polska" lub pomijanie szczegółów, w stylu kto naprawdę administrował więzieniami dla Niemców w Polsce po 1945 roku nie jest zapewne przypadkiem. Rozdział pod tytułem Stalinowski antysemityzm jest swoistym kuriozum. Od zasadniczej treści autor przechodzi do metarozważań o "resztkach antysemityzmu w Europie Wschodniej."
Tags: Snyder, skrwawione, ziemie, terror, Niemcy, Sowieci, wojna, Hitler, Stalin, Żydzi, okupacja, Polska
Kupowałem czasopismo z uwagi na zainteresowania historyczne. Raz były teksty lepsze, raz gorsze ale przez pewien czas gazeta była zdatna do czytania. Wiadomo, człowiek nie ogarnia wszystkich nowości książkowych więc pod tym względem dobrze, że ktoś wypełniał lukę. Niemniej, tematy stawały się coraz bardziej sensacyjne, płytkie i w zasadzie stwierdziłem, że nie ma nic przypadkowego. Świadoma taktyka dla przywiązania czytelnika i sączenia treści. Jednym z leitmotivów powtarzających się co jakiś czas była II RP. Wątki z PRLu zaczęły znikać a idee fixe było swoiste...odbrązawianie historii. I tutaj moj nos zaczął niuchać bo przypomniał sobie metody propagandy. Parę razy w tle rzucono antysemityzmem i sytuacja stała się jasna- z historią gazeta nie ma nic wspólnego.
Po kilku ładnych miesiącach odrzucenia zafrapowany okładką kupiłem numer lipiec- sierpień. Utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że jest to pismo szkodliwe. Paradoksalnie, nudny kącik Wołoszańskiego jest ciekawszy...Oto przykład sączenia. Strona 4, w wątku poświęconym historycznemu zdjęciu z plaży z roku 1940- ludzie niczym sardynki, po kulisach powstania fotki następuje takie zdanie o autorze, panu Weegee, fotografie policyjnym:
"Naprawdę nazywał się Usher Fellig, do Nowego Jorku przyjechał w 1909 roku- jego rodzina uciekła z galicyjskiej Złoczowy przed antysemickimi prześladowaniami."
Za: "Focus Historia", nr 7-8/2011, s. 4.
Sugestia zawarta w zdaniu czytelna.
Akceptując inne treści w gazecie, łykamy inne, nawet jeśli się nie do końca z nimi zgadzamy. Stają się one niejako oczywistościami w naszym systemie przekonań. I oto właśnie chodzi w sączeniu propagandy i urabianiu tłumów...
Tags: agitki, propaganda, focus, historia, manipulacje, sączenie, gazety, media, prasa
Antypolonizm ma długą historię. Obecnie, po "polskich obozach" jesteśmy świadkami totalnej, planowej i skrajnie nienawistnej Polsce wojny psychologicznej. W tzw. mediach polskojęzycznych, których właścicielami są w dużej mierze Niemcy panuje atmosfera strachu przed odradzającym się patriotyzmem. Wcześniejsze działania polegające na próbach przypisaniu Polakom współodpowiedzialności czy wręcz odpowiedzialności w zagładzie Żydów (wynikające rzekomo z tzw. tradycyjnego polskiego antysemityzmu) spełzły na niczym. Mocodawcy liczyl pewnie na kolejne pogromy. Niestety, przeliczyli się ale niechęć wzrasta. Co ciekawe, najbardziej zainteresowani umywają ręce oficjalnie deklarując przyjaźń i sojusz. Strona aktywna przerzuca strzałkę historii z Niemców- nazistów na anonimowych nazistów i ich...sojuszników, wśród których byli ponoć Polacy.
Wzmocnieniu przekazu służą bajkowe tezy o możliwych sojuszach z Hitlerem a jednocześnie z kolejnej strony, już trzeciej jesteśmy atakowani za "mordy jeńców bolszewickich." W czasach komunistycznych intencją Sowietów było wzbudzenie strachu przed Niemcami i temu była poświęcona bieżąca propaganda. W mniejszym stopniu- syjonizmowi, po wykorzystaniu "ofiarnej pracy" funkcjonariuszy bezpieczeństwa pochodzenia żydowskiego. Jedni grają drugimi przeciwko nam. Ale efektem ostatecznym nie będzie wepchnięcie nas np. do obozu rosyjsko- unijnego, czytaj: nowoczesnego paktu niemieckiego- rosyjskiego ale całkowite wyalienowanie Polski (stąd front litewski, niedługo pewnie będzie czeski czy znowu ukraiński). Jesteśmy w sytuacji oblężonej twierdzy. Praktycznie bez sojuszników. A wokoło sami wrogowie. Są dwa możliwe scenariusze rozwoju sytuacji- pognębienie i apatia społeczeństwa lub wzrost dumy narodowej i dojście do władzy partii, która przerwie zaczarowane koło. Tak wiem, w mediach oficjalnych przypomina to drogę do władzy...Hitlera. I tak właśnie jest przedstawiany polski patriotyzm i religia. Jako faszyzm i zaściankowość. Metody są podobne, zmieniają się instrumenty:
"W pierwszych dniach stycznia 1920 roku Biuro Wywiadowcze pozyskało informacje o aktywnej działalności niemieckiej placówki wywiadowczej w Kopenhadze, kierowanej przez Leo Winza. Znane były nazwiska i adresy jego kilkunastu współpracowników. Winz utrzymywał między innymi kontakty z agentem wywiadu niemieckiego Hermannem Kantem oraz ze znanym komunistą- Karolem Radkiem "Sobelsohnem" pełniącym wówczas funkcję szefa bolszewickiej agencji telegraficznej w Piotrogrodzie. Placówka kierowana przez Winza inspirowała antypolską propagandę. Jednym z organizatorów akcji propagandowych był rosyjski Żyd- Łatyszewski, wydawca pisma "Das Wochenblatt." Oddział II zorientował się, że działalność ta przybrała groźne rozmiary, ponieważ Winz współpracował również z prasą żydowską w Stanach Zjednoczonych i sugerował treść antypolskich artykułów o rzekomych pogromach urządzanych przez wojska polskie na Litwie i Ukrainie podczas walk z bolszewikami."
Za: A. Pepłoński, Wojna o tajemnice. W tajnej służbie drugiej Rzeczypospolitej 1918- 1944, Kraków 2011, s. 135.
Tags: wywiad, antypolonizm, propaganda, Niemcy, Rosja, Żydzi, historia, polityka, wrogowie, Polski, II RP
"We wszystkich swoich czynnościach, gospodarz umiał się stosować z zadziwiającą biegłością do pory czasu naprzód zawsze przewidzianej. Starsi nasi gospodarze mieli w tym celu doświadczone prognostyki, które im służyły do obrachowania naprzód stanu pogody. W wieku wyznawającym aż do zbytku racjonalność, zdawać się może będzie dziwactwem zebranie różnych prognostyków, nieopierających się na żadnych naukowych zasadach, a jednak ciągle przekazywanych potomkom przez rodziców silnie w nie wierzących i podług nich kierujących swoje gospodarskie zajęcia. Jednak i te przesądne opinje muszą mieć jakieś źródło, którego badanie zostać może jednym z podstaw klimatologji krajowej. Jakkolwiekbądź prosimy naszych uważnych czytelników, aby raczyli zastanowić się, czy doświadczenie sprawdza te mniemania naszych przodków? W każdym razie ogłaszając drukiem niektóre prognostyki, ocalimy je od zaginięcia zupełnego:
22 Stycznia (Śgo Wincentego), jeżeli jest dzień pogodny, to on rok urodzajny przepowiada; jeżeli pochmurny, to zaraza na bydło; a skoro deszcz lub śnieg pada, to rok drogi.
2 Lutego (Najświętszej Panny Gromnicznej), gdy dzień pogodny, to reszta zimy ma być ostra i mroźna. (Owczarz mówiono, woli tego dnia wilka w owczarni, niż słońce na niebie).
22 Lutego (Katedry Śgo Piotra), jeżeli będzie mróz, to potrwa on jeszcze dni 40.
24 Lutego (Śgo Macieja), gdy zimę ten święty zastaje, to jest mróz silny, to zima się wkrótce skończy; a gdy niema zimna i mrozu, to ją ten Śty na nowo stanowi (Śty Maciej zimę zatraci, albo ją wzbogaci)."
Za: Rolnik polski przez Z. Gawareckiego i A. Kohna tomów dwa z wielu rycinami, Warszawa 1861, t. 1, s. 13- 14.
Dalszy fragment w skanie:
Tags: rolnik, polski, prognostyki, historia, społeczeństwo
Od kilku czy nawet kilkunastu lat Polska się zmienia. Firmy, fabryki, instytucje, w końcu różne koncepcje odnowy (rewitalizacje) starych rynków i centrów miast. Wszystkie wymienione nawiązują do prozy S. Żeromskiego. Tak, właśnie o to chodzi. O szklane domy. Szklane domy symbolizują przejrzystość, czystość, nowoczesność i zaspokojenie potrzeb większej części mieszkańców. Są namiastką idealnego społeczeństwa. Utopią. Jednocześnie kruche niczym patyczek. W prozie Żeromskiego szklane domy były rozliczeniem z rzeczywistością. Próbą pokazania wielkiej pustki pomiędzy grupami ludzkimi.
Obecnie, szklane domy pełnią jeszcze gorszą funkcję. Są symbolem upadku państwa polskiego. W szklanych domach nie widać ludzi. Ci z wewnątrz nie chcą widzieć tych na zewnątrz. To inni ludzie. Niepotrzebni. Dla tych z zewnątrz szklane domy są nienawistnym przypominaniem ich sytuacji życiowej. Skutkiem zgniłego okrągłostołowego kompromisu. Ci z zewnątrz to my. Tamci, stosunkowo nieliczna, choć dobrze zorganizowana armia "pierwszego sortu" tego kraju stanowią zupełnie inny gatunek Polaków. To grillarze i postępaki. Rechotliwa banda pouczająca resztę. Szklane domy są ich wytworem, esencją cywilizacji, w której banki nie należą do Polaków a firm nie ma bo upadły i zostały skradzione, tzn. sprywatyzowane aby zrobić miejsce dla koncernów z zagranicy. Wystarczy podmuch wiatru historii aby szklane domy prysły. Niczym zły sen.
Tags: szklane, domy, pustka, dwa, narody, trzy, klany, polityka, społeczeństwo
"Szkice piórkiem" A. Bobkowskiego to klasyka dziennika. Lektura dołująca choć nie pozbawiona akcentów humorystycznych (rowerem przez Francję). Jego przewidywania zawarte w książce są na tyle trafne, że spotkały się z zarzutem antydatowania dziennika...Zero złudzeń, realista a jednocześnie marzyciel. Poeta klęski i "kronikarz klęski Europy." Po lekturze nasuwa się niewesoły wniosek, że nadal jesteśmy niezrozumieni przez Europę i w zasadzie stanowimy klin wbity między Rosję a Niemcy. Klin piłowany z każdej strony a jednak trwający. Z całym bagażem zachodniej cywilizacji przeciwko wschodniemu zaprzaństwu.
Pod datą 27 kwietnia 1943 r. w kontekście Katynia Bobkowski pisze:
"(...) Makabryczny, ale doskonały dowcip w dzisiejszym "Le Petit Parisien." Olbrzymi Stalin pochylający się nad małym Churchillem i mówiący konfidencjonalnie, przysłaniając ręką usta i spoglądając na sylwetkę oficera polskiego, odwróconego do nich tyłem: "Miejsce pewnego generała polskiego nie jest w Londynie...lecz w Katyniu."
Jak będzie "za dużo" o Sikorskiego, to chociaż jego sprzątną, skoro całej Polski nie można sprzątnąć. Zawalidroga. Na miejscu Sikorskiego zacząłbym się teraz bardzo pilnować."
Za: A. Bobkowski, Szkice piórkiem, Warszawa 1997, s. 407.
5 lipca 1943 r.:
"Skończyli go. W wieczornym komunikacie podali, że Sikorski znajdując się w drodze powrotnej z inspekcji na Bliskim Wschodzie, poniósł śmierć w wypadku samolotowym w Gibraltarze. Zupełnie tragicznie.
Może nie zginął wielki mąż stanu, ale na pewno ktoś, kto rozporządzał jeszcze jakim takim kredytem w Anglii i w Ameryce. Całą jego siłą było może tylko to, że był niewygodny, ale w naszej obecnej sytuacji nawet to było już siłą. Poza tym miał siłę symbolu, symbolu Polski, która w nim (oczywiście dla obcych) przeżyła na wygnaniu. On i Polska, to było dla obcych niemal jedno. Miał wszędzie wstęp, wszyscy go znali. I w tych chwilach, coraz to ciemniejszych dla nas, ginie na bezrybiu rak uchodzący pomimo wszystko za rybę. Prześladuje nas pech. Któż został? Nikt. Nie mamy teraz nikogo. Po Darlanie przyszła kolej na Sikorskiego. Myślałem, że będzie inna kolejność. Dwa miesiące temu zaczynałem coś "przeczuwać" i nawet wkleiłem do zeszytu ten rysuneczek z "Petit Parisien." Kto został w Londynie? Sosnkowski. Tak- wielki generał, ale nie polityk. Jakże wspaniale urządza wszystkich ta śmierć", ibidem, s. 416.
I jedno zdanie z 6 lipca 1943 r.:
"Mają przeprowadzić śledztwo i dochodzenia w Gibraltarze. Trzeba by je raczej zrobić w Londynie albo w Moskwie", ibidem.
Tags: Sikorski, Gibraltar, historia, polityka, wojna, Bobkowski, szkice, piórkiem, zamach, katastrofa, spisek