Wprost zmieniło szatę, układ i zawartość. Oto próbka (ciekawa):
"Pijany jak Polak. Polak antysemita i rusofob. Polak złodziej, Polak średniowieczny katolik. Polak cierpiętnik i Polak malkontent. Czy to wszystko, co Polacy o sobie sądzą i co o nas sądzą cudzoziemcy, to prawdy, czy mity? W większości mity. Powstały one wiele dziesięcioleci temu.
Polacy wszak jako naród zmienili się na skutek przesunięcia granic, rzezi II wojny światowej i lat komunizmu. Genetycznie jesteśmy takimi samymi Europejczykami jak Niemcy czy Francuzi. Pijemy o wiele mniej alkoholu niż np. Brytyjczycy, Francuzi czy Hiszpanie. Mniej w nas antysemityzmu niż w innych europejskich nacjach. Jesteśmy tak kreatywni, jak inni zachodni Europejczycy. I na tle wielu z nich nie jesteśmy już biedakami Europy. A także wyzbyliśmy się naszego słynnego malkontenctwa.

Mit pierwszy: Polska Chrystusem narodów
Gdy tylko chce się uderzyć w Polaków, natychmiast przypomina się o megalomańskim przekonaniu o naszej wielkiej roli w historii. Cecha ta ma być śmieszna i typowa wyłącznie dla Polaków. Tyle że to bzdura. We własną szczególną misję wierzą także Rosjanie, dla których Moskwa jest Trzecim Rzymem, centrum jedynego prawdziwego chrześcijaństwa, które trzeba głosić innym. Wiary tej nie zmienił nawet komunizm. On z Moskwy uczynił tylko stolicę jedynego prawdziwego komunizmu. Władimir Putin sklecił z tych dwóch elementów nową misję budowania wielkiej Rosji, która będzie biegunem dla USA.
Amerykanie też mają własną misję, którą jest bycie Nową Jerozolimą. Demokracja liberalna ma być modelem życia, który Bóg ofiarował Amerykanom, a przez nich całemu światu. Neokonserwatywna polityka promowania demokracji, nawet jeśli jest niereligijna, jest tylko zlaicyzowaną wersją przekonania pierwszych purytanów osiedlających się w brytyjskich wówczas koloniach. W swoją misję wierzą również Francuzi (propagujący własny model laickości) czy Niemcy – od pokoleń przekonani o potrzebie eksportu własnej cywilizacji na Wschód. Nasze przekonanie o misji nie jest więc niczym nadzwyczajnym, lecz raczej typowym komponentem myślenia o sobie każdego normalnego narodu.
Mit drugi: Polska katolicka
Wprawdzie ponad 90 proc. Polaków należy do Kościoła rzymskokatolickiego, ale tylko połowa chodzi na msze co niedziela. Jeszcze gorzej jest z praktycznym zastosowaniem nauki Kościoła w życiu. Co drugi Polak uważa, że Kościół nie dostarcza właściwych odpowiedzi na problemy społeczne kraju, a dwie trzecie negatywnie ocenia naukę o sprawowaniu władzy – wynika z raportu sporządzonego przez Centrum Myśli Jana Pawła II. Ponad połowa ankietowanych przez ARC Rynek i Opinia uważa, że poglądy Kościoła na rodzinę nie sprawdzają się w dzisiejszym świecie.
Wzajemne ścisłe powiązanie religii i państwowości nie jest typowe tylko dla Polaków. Stany Zjednoczone pozostają kulturowo protestanckie, Szwecja (choć całkowicie laicka) jest kulturowo wciąż luterańska, a stylu myślenia i działania Brytyjczyków nie da się zrozumieć bez zgłębienia anglikańskiej via media (drogi środka). W terminie „Polak katolik", wymyślonym przez (niewierzącego wówczas) Romana Dmowskiego, można dostrzec pewną swoistość narodowego bycia Polaków. Nasza tożsamość przejawia się w chrześcijańskiej symbolice i terminologii.
Nie jesteśmy zdolni do zbudowania mocnego państwa. Tak uważał Henryk Sienkiewicz, oskarżający Polaków o to, że potrafią tylko rozrywać ojczyznę jak kawał sukna. Ale tym razem polski noblista (i wielu jego uczniów) zdecydowanie się mylił. Skłonność do buntów nie była i nie jest cechą wyłącznie Polaków. W szesnasto- i siedemnastowiecznej Francji królowie Henryk III i Henryk IV zginęli z rąk zamachowców, a regentka Ludwika XIII musiała kupować sobie przychylność magnaterii i urzędników odpowiednio wysokimi nadaniami. A i później wcale nie było lepiej, by przypomnieć tylko barwnie opisywany przez kardynała Retza bunt hrabiego de Soissons.
Na tym tle Polska prezentuje się zupełnie zwyczajnie, a jej głównym problemem pozostaje nie tyle jakaś specyficzna anarchia, ile brak silnych struktur państwowych, które byłyby w stanie powstrzymać postulaty rozmaitych koterii i „układów", które budowały się na przywilejach przyznanych rozmaitym grupom. „Człowiek jest bezbronny wobec własnego przywileju. Samo istnienie przywilejów jest złem. Lecz brak kontroli nad uprzywilejowanymi, kontroli niezależnej od nich, musi doprowadzić do anarchii i katastrofy" – diagnozował przyczyny upadku I Rzeczypospolitej Paweł Jasienica w znakomitym eseju „Polska anarchia". Kiedy owe koterie i układy (które istnieją także w III RP w postaci korporacyjnych przywilejów) zmniejszano, Polska stawała się silnym państwem, otoczonym szacunkiem własnych obywateli i błyskawicznie się rozwijającym. Przykładem może być II RP, która osiągnęła dwukrotnie szybszy rozwój gospodarczy niż powszechnie chwalona III RP i której obywatele niemieckiego pochodzenia ginęli we wrześniu 1939 r. po naszej, a nie niemieckiej stronie.
Mit trzeci: Zachód nas zbawi
Polska może zostać uzdrowiona tylko przez przejęcie zachodnich wzorców kulturowych – sugerują liczni Polacy i cudzoziemcy. Niemcy domagają się lojalności w zamian za wprowadzenie Polski do UE, Francja poucza nas ustami Chiraca, że powinniśmy siedzieć cicho. W obu wypadkach mamy do czynienia z przejawami głęboko zakorzenionego mitu o konieczności ucywilizowania Polaków. Mit ten jest zresztą również szeroko rozpowszechniony w Polsce. Wiara w to, że wystarczy założyć zachodnie ubrania i zastąpić nimi sarmackie stroje, by zbudować nowoczesne państwo, była obecna już w XVIII wieku. Margrabia Wielopolski także chciał kształtować Polaków na modłę bardziej zachodnią, ale mu się to zwyczajnie nie udało. I nic nie wskazuje na to, by miało się to udać obecnie.
Wiara w to, że proste skopiowanie zachodnich rozwiązań (trudno nie zadać pytania, czyich konkretnie – bo model niemiecki różni się od francuskiego, a brytyjski od hiszpańskiego) pozwoli błyskawicznie wybudować autostrady i unowocześnić państwo, jest fałszem. Narody nie modernizują się przez kserowanie obcych rozwiązań, ale przez nawiązywanie do własnej tożsamości, doświadczeń i tradycji. A dowodem na to są Hiszpania, Irlandia czy błyskawicznie rozwijająca się Turcja, które nie kopiowały rozwiązań innych, ale szukały ich w swojej narodowej tradycji.
Mit czwarty: polski antysemityzm
Najpoważniejszym zarzutem wobec Polaków jest przypisywanie im antysemityzmu (wysysanego z mlekiem matki) i nietolerancji. Tymczasem, jak pokazują badania ARC Rynek i Opinia, 63 proc. Polaków nie miałoby nic przeciwko temu, żeby ich przełożony był Żydem; a ponad połowa zaakceptowałaby sytuację, w której osoba pochodzenia żydowskiego byłaby mężem lub żoną ich dziecka.
Getto ławkowe w II RP, antysemicka retoryka pism katolickich (także tych wydawanych przez Maksymiliana Marię Kolbego) nie poprawiają wizerunku Polaków. Ale te fakty nie powinny przesłaniać tego, iż ludzie, którzy przed wojną atakowali Żydów lub prezentowali poglądy narodowo-katolickie, w czasie wojny oddawali za nich życie (jak Kolbe) albo (jak Zofia Kossak-Szczucka) organizowali dla nich pomoc. Nieporozumieniem, a wręcz zafałszowaniem jest oskarżanie Polaków o antysemickie nagonki za czasów komunizmu. Były one bowiem efektem wewnętrznych partyjnych rozgrywek, a nie antysemityzmu społeczeństwa.
My, Polacy, tylko się nad sobą użalamy i postrzegamy polskość tylko z perspektywy klęski. Znowu pudło. Wystarczy się przyjrzeć polskim świętom państwowym, by dostrzec, że to nieprawda. 3 maja to wielki triumf państwa polskiego, które już upadając, zdołało przeprowadzić głębokie reformy. 15 sierpnia – data zwycięstwa, które zatrzymało pochód bolszewików i uratowało Berlin i Paryż przed bezpośrednim spotkaniem z „przyjaciółmi Moskalami". 11 listopada to zaś data odzyskania niepodległości, czyli rocznica raczej radosna niż smutna.
To, że Polacy pamiętają o ogromnych ofiarach, jakie ponieśli dla wolności, nie jest rozpamiętywaniem zadanych nam przez innych ran, ale zwyczajną pamięcią, bez której narody umierają. Trudno nie czcić pamięci powstańców warszawskich czy żołnierzy walczących o Monte Cassino. Ich wybory, decyzje i straceńcza odwaga stanowią przecież nasze dziedzictwo. A do tego nie jesteśmy w takiej pamięci osamotnieni. Węgrzy mają swoje muzeum komunizmu (w którym także czczą klęskę powstania '56), Żydzi swoją religię Holocaustu i Yad Vashem, która stanowi fundament państwowości (jeśli nie będzie Izraela, znowu mogą nas prześladować). Dlaczego Polacy mieliby nie pamiętać, że bez państwa, za które wielu oddało życie, także będą wydani na łaskę i niełaskę sąsiadów czy sojuszników, którym nieraz zdarzało się zapomnieć o podpisanych układach?
Mit szósty: polscy rusofobi
Obrona suwerenności Gruzji, sprzeciw wobec budowy gazociągu na dnie Bałtyku czy wezwania do budowy energetycznej solidarności – zdaniem Niemców, Francuzów i Włochów – nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem UE. Są jedynie przejawem zastarzałych antyrosyjskich fobii.
Choć w bieżącej polityce wiara w ów mit dowodzi raczej niezrozumienia Rosji przez Zachód, to w dłuższej perspektywie oddaje on jakoś specyfikę kulturową i geopolityczną Polski i Polaków. Nasza tożsamość kształtowała się bowiem w opozycji do prawosławnej Rosji, od czasów Iwana Groźnego (poważnego pretendenta do polskiej korony) pozbawionej wolności. Podobnie zresztą Rosja kształtowała się w opozycji do Polski. U podstaw tej niechęci leży świadomość różnic, już nie tylko językowych i kulturowych, ale też cywilizacyjnych. Polska bowiem jest miejscem, w którym przebiega granica między Wschodem a Zachodem.
Mit siódmy: pijacy Europy
„Jaka jest różnica między polskim ślubem a pogrzebem? Na pogrzebie jest o jednego pijanego mniej" – to jeden z popularniejszych w Ameryce polish jokes, czyli żartów o Polakach. Polacy najczęściej jawią się w nich jako pijacy i nieudacznicy. Tymczasem Polacy, owszem, byli w czołówce najwięcej pijących Europejczyków, ale na początku lat 90. Obecnie plasujemy się w końcówce listy. Rocznie przeciętny Polak wypija (w przeliczeniu) 6,7 litra czystego spirytusu, czyli mniej więcej trzy czwarte tego co statystyczny Europejczyk. Ponadto tylko 14 proc. dorosłych Polaków pije alkohol częściej niż raz w tygodniu, podczas gdy w Unii Europejskiej robi to 44 proc. Pijemy coraz mniej czystej wódki. Ponad 50 proc. całkowitego spożycia alkoholu przypada na piwo.
Mit ósmy: nieuleczalna brawura Polaków
Umiłowanie wolności pozostaje tą cechą Polaków, która jest naszym znakiem rozpoznawczym w oczach Zachodu. Ale choć zazwyczaj mówi się o niej z podziwem, to łączy się ona z nutą niechęci, wywołanej głębokim przekonaniem o brawurze Polaków. Somosierra czy Monte Cassino, gdzie Polacy zwyciężali bez względu na liczbę ofiar, choć nie było szans na zwycięstwo, są symbolami bohaterstwa, ale i braku rozwagi naszego narodu. Z tym mitem trudno się nie zgodzić. Rzeczywiście, Polacy często angażowali się w sprawy z góry skazane na porażkę. I wygrywali. Nie dotyczy to tylko wielkich bitew, ale również walki o granice II RP, którą stoczyli równocześnie dwaj śmiertelni polityczni wrogowie: Dmowski i Piłsudski. Gdyby nie zdecydowali się na brawurową i pozornie skazaną na niepowodzenie akcję dyplomatyczną, to poza granicami Polski pozostałby cały Górny Śląsk, a być może również Poznań. Gdyby nie brawurowa i ryzykowna wojna Piłsudskiego z bolszewikami, to mocarstwa zachodnie przyznałyby II RP na wschodzie granice zbliżone do tych, jakie mamy obecnie. II RP byłaby zatem kadłubowym państewkiem bez szans na samodzielny rozwój. Nie ma to jednak nic wspólnego z charakterem narodowym Polaków, a wynika z położenia geograficznego. Między Niemcami a Rosją przetrwać można tylko wtedy, jeśli odważnie stawia się swoje postulaty i rozsądnie je egzekwuje.
W bloku socjalistycznym Polska była najweselszym barakiem – mówi stare powiedzenie. To tylko jeden z licznych przykładów obalających mit, że jesteśmy malkontentami. Malkontenctwo zaczęło znikać już na początku lat 90., gdy stawaliśmy się prawdziwymi Europejczykami. Gdy się nimi staliśmy na sto procent po wstąpieniu do unii, pozostało w nas tyle malkontenctwa co w innych europejskich nacjach. Teraz niemal trzy czwarte ankietowanych jest zadowolonych ze swojego życia − wynika z badań „Warunki życiowe społeczeństwa polskiego: problemy i strategie" przeprowadzonych przez CBOS. 62 proc. Polaków cieszy się, bo im się powiodło, a tyle samo jest pewnych, że sytuacja w kraju jest dobra. Ponad połowa Polaków jest dumna ze swoich osiągnięć.
„Jedź do Polski. Twój samochód już tam jest" lub „na piechotę na basen, z basenu rowerem" – to jedne z najpopularniejszych żartów o Polakach w Niemczech. Tymczasem Polacy kradną mniej niż Węgrzy, Czesi, Grecy czy Amerykanie − wynika z raportu na temat kradzieży w handlu detalicznym, opublikowanego przez brytyjski instytut Centre for Retail Research. W Polsce odsetek strat sieci handlowych z powodu kradzieży dokonywanych przez klientów jest najniższy w Europie. Po 1989 r. w mentalności Polaków dokonał się ogromny postęp w poszanowaniu własności, co przejawia się dynamicznym spadkiem liczby przestępstw przeciw mieniu. W ciągu czterech lat liczba drobnych kradzieży spadła niemal o jedną trzecią, a liczba kradzieży z włamaniem zmniejszyła się połowę. Liczba kradzieży samochodów w ciągu ostatnich sześciu lat spadła ponadtrzykrotnie."
Za: Wprost.pl
A teraz zasadnicze pytanie, na które każdy sam powinien sobie odpowiedzieć. Jak nazwać ludzi i środowiska, którzy chcą nas nadal gnoić, wbrew faktom? Czy mają taką misję a może im płacą?
Zastanówcie się, czytając kolejny brukowiec w stylu GW...