Wojna- naturalny stan ludzkości. Należy do historii. Tak jak epidemie i zjawiska przyrodnicze.
Dlaczego większość rewolucjonistów dąży do wojen? Odpowiedź na to pytanie jest różna w zależności od tego, kogo zapytamy...
Spróbuję odpowiedzieć zdroworozsądkowo- dążą do wojen ponieważ mają w tym interes. Ci, którzy wywołują wojny również korzystają. To logiczne. Kto traci? Najbiedniejsi. Jak to zwykle w demokracji bywa. Bogaci mają jeszcze więcej władzy, biedni umierają.
Jaki jest interes rewolucjonistów? Dążą do przeorania świadomości społeczeństw, zmiany ich nastawienia, odwrócenia trendów, obalenia starych wartości. W końcu dążą do eliminacji dotychczasowych elit, przeszkadzających zaprowadzić nowy ład. Reżim postrewolucyjny.
Wojny zazwyczaj są przełomowymi momentami w dziejach ludzkości. Z uwagi na nowe rozwiązania techniczne czy skalę destrukcji. Są wyznacznikami epok. Barierami oddzielającymi stare od nowego. W wielu przypadkach istotnie sprzyjają "podnoszeniu na wyższy poziom"- cokolwiek to miałoby oznaczać...
Obecnie mamy do czynienia z interesującą sytuacją, gdy futoromaniacy wieszczą nam koniec historii, kres religii i zaczątek sprawy ogólnoświatowej- ład Gai; pozostałości po wielbicielach "starego" dążą do rewolucji. Aby obalić to, czego jeszcze nie ma i spróbować powrócić do czasów przed. Czasy przed to mityczna Arkadia, w której wszyscy mają się dobrze.
Czasy po to raj na Ziemi, do którego bezskutecznie dążą kolejne pokolenia socjalistów, wyrobników równania z trawą.
Dotychczasowi zadymiarze chcą zachowania status quo z "ewolucją postaw". Wierzą oni, że powolne zmiany doprowadzą do wymarcia pokolenia religii, wygaszenia nacjonalizmów i stworzenia potulnego pokolenia mentalnych niewolników- młodych z przeoraną świadomością, sterowanych przez starych.
Nic nowego pod słońcem. Tak zawsze zaczynały się rewolucje. Zadymiarze (byli!) chca mieć ciastko (radykalni) i zarazem zjeść ciastko (ewolucjoniści). Zupełnie jak kobiety- chcą mieć przyjaciela, męża i kochanka w jednym :>
W czym problem? Ano w tym, że nacjonalizmy i religie wcale nie wymarły. Być może zeszły do getta, być może są wyśmiewane ale nadal dysponują wiernymi armiami wyznawców. Wyznawców nie tyle fanatycznych ale oddanych, wiernych sprawie. Tak jak lata temu...rewolucjoniści. Różnica polega na wartościach, które są tworzone i przechowywane przez ludzi (w poprzedniej fazie- burzone i na strzępach starych tworzone nowe mity...).
Doszło do sytuacji gdy katolików i islamistów jednoczy wiara. Zetrze ona New Age jak woda zmywa śmieci... A wtedy znowu będą wojny religijne.
Jednakże wcześniej będziemy świadkami deathmatchu pomiędzy "idealistami", radykałami a ewolucjonistami, w przełożeniu na polskie realia będzie to spór pomiędzy KP a...PO.