You are currently viewing archive for October 2008
Autorzy koncepcji muzeum II wojny światowej niepomiernie rozczarowują. Mnie, panią obok, murarza Zbyszka itd.
Tłumaczą się jak dzieci, stosując oklepane chwyty. Potem próbują kontrować i pasują. Teoretycznie wszystko ma sens i jest poprawnie politycznie.
Czytelnik zada sobie pytanie- a więc w czym jest problem? Problem polega na tym, że tłumaczenia są nieszczere, o czym można się przekonać zaglądając do
zarysu koncepcji programowej.Wyłowiony "kwiatek" przeokrutnie cuchnie:
"Pojawienie się w tej części ekspozycji wiadomości o współdziałaniu nazizmu i komunizmu nie oznacza, że będzie ona stawiać znak równości pomiędzy tymi reżimami. Tym bardziej unikać musimy wchodzenia w spór, który z systemów był bardziej zbrodniczy i dlaczego."
Po wydrukowaniu zauważyłem ciekawą prawidłowość. Kilka razy wychwyciłem (przypadek...) moment, gdy po "prawidłowym" opisaniu tezy na koniec fragmentu tekstu pada "uwypuklenie niemieckie". Szczegóły niżej:
Coś za dużo tych Niemców
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze, że polskie władze zamierzają stworzyć muzeum drugiej wojny światowej w Gdańsku bez udziału Niemców i Rosjan. W taki sposób dziennik ocenia przedstawioną w polskiej prasie koncepcję placówki.
„Frankfurter Allgemeine” twierdzi, że Polska chce powołać muzeum, jak to określa dziennik, „we własnej reżyserii”. Gazeta komentuje, że niewiele zostało z pierwotnego pomysłu ponadnarodowego ośrodka, w ramach którego miałyby współpracować również Niemcy, Rosja i Izrael."
Faktycznie skandal. Jakże możemy zapomnieć biednych żołnierzy niemieckich, pardon ludności cywilnej, sołdatów szukających "czasów" i dup do zerżnięcia czy "internacjonalistycznych" poszukiwaczy jedynej objawionej prawdy, ochoczo dobijających resztki polskiego nacjonalizmu...
Ps. Po przeczytaniu koncepcji- podkreślam- momentami ciekawej- mam wrażenie, że chodzi o zakopanie projektu. Dobiją go uniwersalizmem/ nacjonalizmem i pozbędą się problemu dając robotę do wykonania historykom...niemieckim, rosyjskim lub żydowskim.
Lewicujący, liberalni i wolni oburzają się na Hitlera. Zarzucają oponentom, że nie chcą docenić znaczenia 'skrajnej prawicy' i walk towarzyszy z lewej strony o wyzwolenie społeczne. Nie zauważają natomiast, iż wiele rzeczy, które przeprowadził Hitler poparliby dzisiaj.
Nieprawdopodobne? Ależ skąd! Wynika to z czystej kalkulacji lewicowości. Rewolucjoniści rzekliby, że trzeba się jednoczyć w obliczu imperializmu. Stąd odrzućmy podziały na narodowych socjalistów i marksistów. W dobie internacjonalistycznego globalizmu mas- rzecz zbędna. Hitler dokonał "narodowego zjednoczenia", za którym również optowali niemieccy komuniści...
[Na zdjęciu: Ernst Thalmann, przywódca KPD, na zjeździe "Czerwonego Frontu" w czasie narastającego kryzysu weimarskiej demokracji, ok. 1930 r. Malownicze ujęcie...]
Niech szanowny czytelnik zastanowi się chwilkę. Co z tego, co zrobił Hitler, powtórzyłaby współczesna lewica, ruch niejednorodny, mieszanka odrzutów ideowych?
Po pierwsze, podobnie jak naziści, przejęliby organizacje społeczne, ze szczególnym uwzględnieniem najmłodszego pokolenia. Gleichschaltung massmediów a la Goebbels.
Po drugie, uwypuklono by rolę Żydów. Kuriozalne? Obecnie wielu lewicowców przyznaje, że winę za wszystko ponosi kapitalizm, Żydzi i neokonserwatyści.
Po trzecie, uderzono by w konserwatyzm i Kościoły. Zbliżając się w ten sposób do idełu partii "ludowej", volkistowskiej. Jak pisze I. Kershaw:
"Poparcie NSDAP dla inspirowanego przez komunistów strajku robotników transportowych Berlina, do którego doszło w dniach bezpośrednio poprzedzających wybory, zdawało się dowodzić, że "czerwona" i "brunatna" odmiana bolszewizmu są do siebie podobne."
Za: I. Kershaw, Hitler 1889- 1936 Hybris, Poznań 2004, s. 341.
Po czwarte, nastąpiłaby powszechna akceptacja brutalności w życiu publicznym, odrzucenie rządów parlamentarnych. Wystarczy poczytać "pisma" nowoczesnej lewicy walczącej. Powrót do przeszłości.
Za tym idą konkretne działania- zainteresowanie eliminacją "niepotrzebnych", upośledzonych, szkodliwych dla państwa- ustawy o sterylizacji, przymusowej eutanazji. W końcu- obozy- "zwalczanie działań wywrotowych przeciwko państwu".
Po piąte, likwidacja elit, ośmieszanie ich, przekupywanie i zastępowanie innymi. Miernotami z przyśpieszonego awansu i wybranymi z partyjnego klucza.
Czy można zatem przyjąć, że lewicujących sympatyków "eksperymentów ideowych" należy nazwać w takim razie nazistami lub współczesnymi hitlerowcami?
Bzdury? To dzieje się już na naszych oczach...Brakuje tylko wodza. I palenia nieprawomyślnych książek. Jesteśmy jednak bardzo blisko tego "ideału".
"Uczucia narodowe były przez długi czas naturalnym odniesieniem przeciwko władzy. Oznacza to, że niebezpieczeństwo istnieje, ale jesteśmy czujni i będziemy umieli stawić mu czoła." B. Geremek.
W mediach znów chodzi temat B. Geremka. Ufundować uczelnię, postawić pomnik, zbudować mauzoleum a może wypchnąć w kosmos? W postępowych czasach aby pamięć trwała tworzono mumię, badano mózg lub pielęgnowano kult relikwii.
Sztucznie wywołana dyskusja- co robić (iście w leninowskim stylu...) nie może jednak przesłonić prostego wniosku. Prawdziwego do bólu: co nas to obchodzi? Wielki europejski patriota i piękny "Polak" powiedziałby, że aby należeć do Europy, zasłużyć na miano odpowiedzialnego członka "rodziny" musimy ponieść pewne koszty:
"Pojawiły się propozycje utworzenia katedry naukowej na cześć zmarłego tragicznie w lipcu eurodeputowanego lub powołania komisji, której zadaniem byłoby przyznawanie dorocznej nagrody jego imienia pod patronatem PE.
Poprawkę w tej sprawie zgłosili wspólnie sprawozdawca budżetu UE Janusz Lewandowski (PO) oraz szwedzka eurodeputowana frakcji liberalnej Anne Jensen.
- Forma i miejsce, gdzie znalazłaby się katedra, pozostają do uzgodnienia - powiedział Lewandowski. Przyjęta poprawka stwierdza, że to zadanie dla "prezydium PE wspólnie z Komisją Europejską, w celu przyznania odpowiednich funduszy".
Nic nowego, bulimy i dajemy się robić w wafla. Reszta jest ziewna.
Ps."Szokujący materiał specjalny!" :>
Wiele się pisze na salonie24 o kondycji polskiej lewicy. Jest to smutna dyskusja- sama nazwa "polska lewica" wskazuje, że nadal brakuje wizji. Czy odwoływać się do przedwojennych tradycji? A jeśli tak, to do jakich? KPP wydaje się dobra, z uwagi na radykalizm i "ideowość", niemniej wyznawcy narażają się na (uzasadnione) posądzenia o "hańbę zdrady". Takie postawienie sprawy może skutkować tworzeniem klonów LBC, hałaśliwych, sztucznie kreowanych medialnie ale nie posiadających żadnego wpływu, oprócz paru znajomych.
Czereda postkomunistyczna z łatwością odbije piłkę (bezczelnie mogą przypomnieć "zjednoczenie" z 194

tłumacząc, że są tymi....konstruktywnymi, dbającymi o państwo, obywateli i socjal. O Naród nie dbają bo w ich słowniku pojęcie nie istnieje.
Są odpowiedzialni ponieważ łatwo skręcili w alejkę liberalizm. Co w zasadzie nic im nie dało, bo jak tu zaufać wobec nagłych wolt? Elektorat twardy nadal głosuje ale równie dobrze mogą stać się "nacjonalistami" a la Tejkowski.
Co pozostaje lewicy w Polsce? Powrót do korzeni- faszyzmu. Harce i populistyczne spektakle, absolutne wyjście z getta "mniejszości", ponieważ nikt się na to nie nabierze.
Wyborca zrozumie i doceni. Nie trzeba będzie wyjaśniać podejrzanych związków agenturalnych z państwami ościennymi. Tradycja zobowiązuje a proletaryat czeka!
Fotografie mówią więcej niż suche słowa. Towarzysze walki o lepszą Polskę, inny socjalizm, demokrację wybiórczą, brak nacjonalizmu.
Kiedyś utrwalano "władzę ludową", obecnie Rzeczpospolitą Agentów.
"W styczniu 1962 powstaje , pod formalnym patronatem ZMS, "Klub Poszukiwaczy Sprzeczności", którego członkami byli m.in. Jan Kofman, Adam Michnik i Jan Gross."
"Grupa konfrontacyjnie nastawionej młodzieży, z czasem nazwana komandosami: od lewej: Jan Kofman, Barbara Skowrońska, stoją: Irena Grudzińska, Jan Lityński i Adam Michnik. Siedzą: Jan Gross i Aleksander Smolar."
Źródło: Żydzi polscy, dodatek do Rzeczpospolitej, nr 27, Marzec '68 i później, s. 8
Zabawa na całego, wódzia, bruderszafty i ogórek. Pojednanie lewaków z prawakami. Dyskusje Polaków i Polek. Wielki pic. A la Okrągły Stół. Czy zbliżająca się zabawa urodzinowa będzie kamieniem węgielnym "nowego" salonu?
W którą stronę podryfuje salon24? Opcji jest masa, tak jak pustosłowia u niektórych celebrytów salonowych- czerwonych i niebieskich na siłę promowanych...
1. Salon24 stanie się...salonem, w którym każdy z każdym będzie stukał się kieliszkami i spijał komentarze z dzióbka- "tak, mój drog"i, "ależ oczywiście, że...", "poproszę odrobinę kultury", "musimy być razem", "już dość podziałów", "kochajmy się" itp. obracanie kotka w rytm młotka. Widać już pierwsze symptomy-czytając listę ludzi mających zamiar być na urodzinach zaskakuje przewaga lewoskrętnych. Pewnie przyjdą po to by kogoś nagrać lub sfotografować do kolejnych działań "oczyszczających" salon :>
2. Salon24 będzie dołował i zostanie zamknięty/ sprzedany. Niestety, wbrew dobremu samopoczuciu lewaków i innych dyrdymałów, to prawa strona generuje ciekawsze dyskusje. Lewacy ograniczają się zwykle- są wyjątki, czemu nie- do szukania dziury w całym, zgodnie z bolszewicką zasadą- "dobra dezinformacja nie jest całkowitym kłamstwem. Wiele osób stworzy własne platformy, które mogą być dużą konkurencją dla salonu24, ponieważ nie jest on aż tak oblegany przez czytelników, jakby chcieli założyciele. Takie realia.
Szkoda, bo jednak pisze tu parę fajnych osób, jeszcze więcej fajnych zrezygnowało, zostało zbanowanych lub ich "zaszczuto".
"Mogę od was kupować, mogę wam sprzedawać, rozmawiać z wami, spacerować z wami i tak dalej; ale nie będę jadać z wami, pijać z wami ani się z wami modlić”.
Niemniej bawcie się dobrze bo i cóż Wam pozostało?
12 October 0812:07
Go West?
Geopolityka jest nieprzydatna, mówili. Historia się skończyła, mówili. Dziecioróbstwo niczemu nie służy, mówili. Narodowe interesy nie istnieją, mówili.
Kłamali. I to również jest symbolem...Co Zachód może zrobić aby przetrwać? Liczyć na globalny konflikt.
Strategia nr 1:
"Poszukiwanie porozumienia, przez otwarcie drzwi "nowym barbarzyńcom", próba wybiórczego zasymilowania najlepszych spośród nich oraz przekonanie ich do wartości własnej kultury i cywilizacji.
Jest to droga, którą wybrał Rzym, przyśpieszając własny koniec, ale pozwalając na przetrwanie własnej kultury.
Taką politykę można by podjąć wówczas, gdyby znacząca imigracja pochodziła wyłącznie z Europy Wschodniej posiadającej wartości- z których pierwszą jest istnienie prawa pozytywnego, różnego od prawodawstwa religijnego- pozwalające na jej integrację na Zachodzie.
Ale również Europa Wschodnia przeżywa kryzys demograficzny, a samej Rosji grozi zalanie przez populacje turecko- mongolskie, których wzrost jest dużo szybszy niż ludności słowiańskiej. Populacje muzułmańskie, coraz bardziej zazdrosne o swą tożsamość polityczno- religijną, nie są w stanie zasymilować się z kulturą europejską, ani też ta ostatnia nie zrezygnuje z własnej tożsamości (czyżby? Unicorn) i nie przekształci się w cywilizację wielokulturową, niezależnie od twierdzeń niektórych dogmatycznych zwolenników spotkania i dialogu między cywilizacjami.
Strategia Rzymu przyśpieszyłaby upadek, tworząc ponadto ryzyko utraty wartości kultury europejskiej. Co więcej, warunkiem do urzeczywistnienia takiej strategii byłoby przywrócenie państwom narodowym prawa do kontroli nad swymi społeczeństwami, co wydaje się nie do pomyślenia na Zachodzie. Tylko ono mogłoby bowiem gwarantować taką asymilację, która musiałaby selekcjonować najlepsze jednostki do integracji na Zachodzie, przeciwstawiając się naturalnej tendencji "społeczeństw obywatelskich" do selekcjonowania najgorszych i utrzymywania ich w izolacji, często w nieludzkich warunkach."
Strategia nr 2:
"Podjęcie strategii Bizancjum, czyli strategii zamknięcia. Również i ona prowadzi do upadku i klęski, ale ją odracza w czasie. W stosunku do poprzedniej, rezygnuje ona z przetrwania kultury Zachodu.
Upadek i klęska są nieuniknione, zważywszy, że zależą one od trwającego katastrofalnego spadku demograficznego.
Strategia Bizancjum to droga zachowania przewagi technologicznej, kosztem pogarszania sytuacji ekonomicznej Trzeciego Świata, któremu odmówi się nie tylko broni (nikt nie zechce ich rekolonizować, bo i po co? Unicorn), ale również i zaawansowanych technologii, które mają zawsze możliwość podwójnego zastosowania, zarówno w celach wojskowych, jak i cywilnych, a zatem dla jego rozwoju.
To droga dyplomacji zwróconej na poróżnienie możliwych przeciwników i na wywoływanie między nimi konfliktów, na przykład między prowincjami nadmorskimi i kontynentalnymi Chin lub- dla stworzenia współzawodnictwa w Azji Środkowej- między Turcją a Iranem lub między Islamem a Chinami, by uniknąć ich przymierza przeciw Zachodowi.
Może wykorzystywać istniejące sprzeczności w świecie muzułmańskim, powodować napięcia między arabskimi i niearabskimi wyznawcami islamu lub pobudzać- przyjmując, że byłoby to użyteczne- nacjonalizm hinduski. Wymagałaby ustanawiania wybiórczych sojuszów, czyli każdorazowo wybierania z krańcowym pragmatyzmem własnych "protegowanych" w Trzecim Świecie i koncentrować na nich całą energię, nie pozwalając im jednak uzyskać pełnej samowystarczalności.
Aby uczynić możliwą taką politykę, zachodni system bezpieczeństwa oparty na Stanach Zjednoczonych musiałby rozszerzyć się na cały (lub tylko dawne Wielkie Księstwo Moskiewskie...Unicorn) były Związek Radziecki i spowodować pełne zaangażowanie, również na polu wojskowym, dwóch nowych potęg geoekonomicznych- Niemiec i Japonii (cóż za ironia historii! przegrani II wojny...Unicorn)- wspierając ich przekształcenie w potęgi geopolityczne i geostrategiczne."
Za: C. Jean, Geopolityka, Wrocław 2003, s. 200- 204.
Motto: "Komuniści praktycznie zawsze mijają się z prawdą." J. A. Reguła- J. Mutzenmacher.
Wielu salonowiczów chwali się dookoła swoim ateizmem, wolnomyślicielstwem, postępowością, nowoczesnością, racjonalizmem itp. Niektórzy starali się budować piętrowe konstrukcje myślowe, mające rzekomo coś udowodnić- Bóg nie istnieje, wiara szkodzi, ateiści mają wyższe IQ itd. Smutne, że własne kompleksy próbują leczyć cudzymi przekonaniami z mozołem starając się wyśmiać czy wyszydzić wiarę innych.
Owe konstrukcje myślowe mają wartość zamków na piasku, o czym łatwo się przekonać obserwując ujadanie bezargumentowe niedoszłych racjonalistów. Wyznawców nowoczesnej antykultury chłamu. Jak przystało na lewackie terminologie- są oni mniejszością, dyskryminowaną i biedną.
Przeczytaj cały artykuł: »»
"Po kryzysie bydgoskim powstały szybko podziały i frakcje, które miały w tak widoczny sposób osłabić związek na jesieni. Od marca narasta również wyzwanie pod adresem osobistego autorytetu Wałęsy.
Jego zaś pojmowanie demokracji było - jak wielu innych rzeczy - szczególne.
W lecie 1981 roku dwoje dziennikarzy polskich (Marzena i Tadeusz Woźniak) przeprowadziło z nim wywiad.
Wałęsa odpowiadał:
- ..Ale, póki co, czy ma się pan za przywódcę faktycznego, czy za człowieka-symbol?
- Człowiek-symbol... Po co tak formułujecie pytanie. Przecież dobrze wiecie, że nie chcę być symbolem.
- Ile „mocy decyzyjnej" skupia pan w swoich rękach? Co od pana zależy?
- Prawie wszystko. Szczególnie tych ważnych spraw nikt nie chce podjąć beze mnie.
- Czy zawsze wie pan, jak postąpić? Jak pracuje pan nad decyzją?
- To są sekundy, ułamki sekund. I te decyzje są najlepsze, które podejmuję błyskawicznie. A te inne-rozwadniane, dyskutowane, kombinowane - nie są dobre.
Trzeba to traktować cum grano salis.
W praktyce Wałęsa często rozwadniał, kombinował i dyskutował poważnie rozbieżne rady, jakie otrzymywał. W praktyce Wałęsa był jakby jednym z polskich XVI-wiecznych monarchów elekcyjnych, zaś Komisja Krajowa - ówczesną szlachtą krzyczącą „nic o nas bez nas". W wywiadzie dla «Tygodnika Solidarność» powiedział, że „demokracja jest bezcenna", ale... „Kiedy mówię, o demokracji, nie mam na myśli gęgania gęsi" - powiedział w poprzednio wspomnianym wywiadzie. I to oczywiście on decydował, co jest „gęganiem".
Broniąc Porozumienia Warszawskiego, Wałęsa sięgnął po inny argument:
„Wiedziałem, czego chce społeczeństwo i nie wiem, w czyim imieniu mówią ci, którzy się ze mną nie zgadzają".
A potem: „Społeczeństwo jest zmęczone i nie chce konfrontacji".
„Czego chce społeczeństwo" to, jak wiadomo, broń rozmaicie stosowana. Badania przeprowadzone przed strajkiem przez „Solidarność" wskazywały na masowe poparcie. Oto np. w Płocku 79% pytanych było zdecydowanie za strajkiem generalnym. Pierwsze reakcje po odwołaniu strajku były bardzo mieszane, a tych, którzy już się zdecydowali i podjęli pierwsze działania ogarnęło rozczarowanie i gniew.
Wałęsa ubłagał Gwiazdę, żeby to on wystąpił w telewizji, ponieważ obawiał się o własną popularność."
Za: T. G. Ash, Polska rewolucja. Solidarność 1980- 1981, Warszawa 1987, s. 105.
Proste pytanie a ile możliwych wariantów odpowiedzi:
"Przeprowadziliśmy badania, które trwały pięć lat i objęły 1500 osób. Ku naszemu zdziwieniu uczestnicy podali 237 różnych powodów uprawiania seksu. Oto wymieniane najczęściej:
- Osoba bardzo mnie pociągała.
- Chciałem okazać swoje uczucie.
- Chciałem zadowolić moją partnerkę.
- Osoba naprawdę mnie pożądała.
- Osoba dobrze całowała.
- Moje hormony wymknęły się spod kontroli.
- Chciałem poprawić moje umiejętności seksualne.
- Chciałem pogodzić się po kłótni.
Inne powody wymieniano rzadziej, należy jednak pamiętać, że one również mogą mieć znaczący wpływ na życie człowieka. Oto kilka przykładów:
- Myślałem, że w ten sposób usidlę nową partnerkę.
- Chciałam, aby mój chłopak poczuł się zazdrosny.
- Było mi żal tej osoby.
- Chciałem uwolnić się od bólu głowy,
- Chciałem zakończyć związek.
- Chciałem zarazić kogoś chorobą weneryczną."
Za: "Charaktery" nr 10/2008, s. 56.
Ostatnią opcję na pewno wybrał Simon Mol, znany antyfaszysta i postępowy roznosiciel idei :>