Ostatnio na półce w księgarni zauważyłem Pamiątkowe rupiecie, biografię W. Szymborskiej, pióra A. Bikont i J. Szczęsnej. Trudno mi powiedzieć, co tam jest ponieważ odrzucił mnie od książki osławiony duet rodem z "giewuanej" estetyki. Czytałem kiedyś Lawinę i kamienie i do czasu "sprawy Bielskich" byłem pod dużym wrażeniem. Oczywiście negatywnym. Przemogłem się i sięgnąłem na swoją półkę, gdzie również spoczywają...Pamiątkowe rupiecie z 1997 roku w nietypowym formacie i raczej nowe (coż, książka widocznie była mocno nietrafiona jako dar). Być może nowsza wersja jest tylko uaktualnieniem albo rozciągnięciem tematu. Co można rzec o tej z 1997? Ładnie wydana, dużo zdjęć, anegdot, reprodukcji. Za to wielki plus. Ale książka pisana dla fanów Szymborskiej. Albo dla fanatyków, jak kto woli. Narracja rozciągnięta w każdą stronę. Jeśli trafia się konkret jest on...mało rzeczowy. Pewne sprawy są pomijane czy potraktowane telegraficznie. Nie trafia do mnie taki sposób pisania biografii ale może ktoś lubi takie popierdółki. Początek jest niezły, dość dokładnie opracowana historia rodu, czasy młodości a potem mały szybki przeskok na powojnie, kilka słów i lecimy dalej w komunę i czasy nam bliższe.
Wyłówmy zatem coś bardziej konkretnego:
"Szymborska jednak broniła zdania, że poezję należy analizować wyłącznie od strony filozoficznej, językowej, a fakty z życiorysu poety nic do tego nie mają."
Za: A. Bikont, J. Szczęsna, Pamiątkowe rupiecie. Przyjaciele i sny Wisławy Szymborskiej, Warszawa 1997, s. 22.
Ależ mają i to dużo, świadczy o tym właśnie sama...Szymborska. Wygodny sposób aby uciąć dyskusję o własnym "ukąszeniu komunizmem". Możemy użyć innego żałosnego określenia, którym zwykle tłumaczą się pisarze i poeci ze swoich "błędów młodości."
I dalej aż na stronę 101:
"1 maja 1951 roku. Na czele pochodu budowniczowie Nowej Huty. Przed trybuną honorową ustawioną przy Bibliotece Jagiellońskiej defilują krakowscy pisarze, wśród nich Wisława Szymborska. Młoda, ładna, promienna. Tak zapamiętał ją pisarz Jan Józef Szczepański, który- jak opowiada- jeden jedyny raz w życiu brał udział w pochodzie pierwszomajowym, bo nie potrafił się wykręcić.
(...) Jej książkowy debiut przypada na pełnię stalinizmu. W wydanym w 1952 roku tomiku "Dlatego żyjemy" tytuły wierszy mówią same za siebie: "Żołnierz radziecki w dniach wyzwolenia do dzieci polskich mówi tak", "Do matki amerykańskiej", "Młodzieży budującej Nową Hutę", "Lenin", "Na powitanie budowy socjalistycznego miasta", "Robotnik nasz mówi o imperialistach."
(...) Na podstawie tego tomiku przyjmują Szymborską do Związku Literatów Polskich. W tym samym czasie wstępuje do PZPR. Jeździ na spotkania z wyborcami mówić o programie Frontu Narodowego, razem z Tadeuszem Różewiczem, Jerzym Zagórskim, Adamem Włodkiem. Występuje z wieczorami autorskimi w fabrykach."
I wyjaśnienie, strona 104:
"(...) Ja wtedy uważałam, że komunizm to zbawienie dla Polski i ludzkości. I byłam pewna, że to ja mam rację."
Tylko wtedy? Nie sądzę, tym bardziej, że...Ale nie uprzedzajmy narracji, na razie skok do strony 143:
"W 1966 roku, w akcie solidarności z Leszkiem Kołakowskim wyrzuconym z PZPR, Szymborska zwraca legitymację partyjną."
Wracamy do "tylko wtedy"?
"Dzień po upadku rządu Jana Olszewskiego, 5 czerwca 1992 roku, na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej" ukazał się jej wiersz "Nienawiść.
(...) Na tej samej stronie, komentując listę domniemanych agentów Służby Bezpieczeństwa, sporządzoną przez ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik pisał: "Czasem język polityki okazuje się nazbyt suchy i płaski. Wtedy przemawia literatura. Wisława Szymborska, Wielka Dama polskiej literatury, przysłała nam swój nowy wiersz. Niechaj jego przesłanie będzie i naszym głosem w sporze z nikczemnością i nienawiścią", ibidem, s. 237.
I strona 238:
"Znalazła się też w gronie kilkuset osób, które podpisały apel do posłów i senatorów o odrzucenie projektów ustawy penalizującej aborcję."
Zawsze w awangardzie postępu...Ktoś ukuł kiedyś ładne określenie: "pieszczochy systemu."
Uważam, że Szymborska minęła się z powołaniem. Zamiast pisać wiersze, powinna zostać jednak przy rysowaniu komiksów. Miała do tego dryg
Tags: Szymborska, polityka, poezja, uwikłanie, w, komunizm, Bikont, historia, Szczęsna, biografia, rupiecie,
15 lipiec 1212:39
Kod gry
Nie wiem czy pamiętacie jeszcze książkę, która nie tak dawno narobiła sporego szumu- Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek, G. Friedmana. Ostatnio zajrzałem do niej bo przypominałem sobie różne geopolityczne jinksy. Zajrzałem również do Wielkiej szachownicy Z. Brzezińskiego i paru innych. Od strony 158 Friedman opisuje "nowy świat" wyłaniający się z upadku Rosji na początku lat dwudziestych XXI wieku. Na stronie następnej jest zamieszczona mapka pod wielce wymowną nazwą Raj dla kłusowników, gdzie Polska, Turcja i Japonia mogą najwięcej skorzystać na chaosie w Rosji i jej upadku. I z pewnością skorzystają. Przy wydatnej pomocy USA- wg Friedmana. Teza, że Turcja będzie stanowić dla nas zagrożenie jest moim zdaniem chybiona, reszta miła dla oka polskiego czytelnika. Teraz przenieśmy się w czasie i przestrzeni do naszego świata.
Rosjanie przeczytali książkę Friedmana i doszli do wniosku, że jedynym wyjściem jest kontra. Rok 2010. Polska. Pstryk. Polska out. Rok 2011. Japonia. Pstryk. Trzęsienie ziemi, awaria elektrownii atomowej. Nie czas powtarzać różne dziwne plotki o mniej naturalnych przyczynach awarii. Japonia out. Została Turcja. Iran, Syria, miękkie podbrzusze. Czekamy na out, brakuje jeszcze konfliktu bałkańskiego (próba powstrzymania Węgier i Rumunii przed sojuszem z Polską poprzez zwrócenie przeciwko nim Bułgarii i Serbii- strona 169). Dodajmy do tego osławione Wikileaks. Rolą Sowietów była destabilizacja świata. Rolą Rosji jest to samo. I rewanż. Oraz osłabienie USA i sojuszników (państw poddanych, reżimów pomocnych, faktycznych przyjaciół, jak zwał tak zwał).
W wersji Friedmana wszystkie trzy państwa (Polska, Turcja, Japonia) mają wybić się na mocarstwowość o różnej skali. Wszystkie trzy są sojusznikami USA (o różnej sile), przynajmniej w głównym zarysie (bo szczegóły również będą się zmieniać). Friedman wieszczy również powolny upadek znaczenia Francji i Niemiec oraz NATO.
Zagadka- czy teraz nastąpi rekontra ze strony USA? Kto wie. Może już trwa.
Tags: Friedman, następne, 100, lat, historia, geopolityka, Polska, scenariusze
W ostatnich latach szczekaczki ogólnurtowe narzucają obcą nam narrację, która sprowadza się do stwierdzenia: "mogli więcej." Inicjowana (rzecz jasna bez żadnego przymusu i całkowicie niezależnie) dyskusja o ratownictwie Żydów w czasie niemieckiej okupacji w Polsce ma na celu pielęgnowanie "pedagogiki wstydu" i dalsze gnębienie Polaków mniej czy bardziej wyimaginowanymi winami. Owe dyskusje toczą się w atmosferze nienawiści podsycanej do nas, w domyśle: powinniśmy wszyscy się kiedyś wymordować, wtedy byłby ideał. Rozmaite przepraszania, przyznawania się do win wszelakich. sprowadzanie wszystkiego do gruntu (dosłownie) i robienie z Polaków zwykłych kanalii sprzyja zapewne budowaniu wspólnoty. Europejskiej albo innej. Jedno jest pewne- jest to wspólnota skrajnie antypolska. "Drobiazgi" w stylu, co groziło za różne działania w czasie okupacji jakoś umykają domorosłym socjologom, historykom czy innym "badaczom." S. Datner, znany z wielu wartościowych publikacji, w małej książce Las sprawiedliwych pisze tak:
"Ci, których schwytamo i którym udowodniono- lub podejrzewano- że ratowali Żydów, byli bezlitośnie mordowani przez okupanta. Niemal zawsze ginęli wraz ze swymi rodzinami, włączając dzieci, niemowlęta, starców. Niejednokrotnie chowano ich w jednym grobie, z tymi, których ratowali."
Za: S. Datner, Las sprawiedliwych. Karta z dziejów ratownictwa Żydów w okupowanej Polsce, Warszawa 1968, s. 7.
"Na skutek terroru okupanta w każdym roku pierwszego okresu okupacji, w latach 1939- 1941, ginęły dziesiątki tysięcy Polaków wymordowanych w masowych egzekucjach lub w obozach koncentracyjnych. W tym czasie- a zwłaszcza w 1939 r., jak zdołaliśmy już stwierdzić na podstawie naszych badań- liczba wymordowanych Polaków przewyższa 3-, a nawet 4-krotnie liczbę wymordowanych w tym czasie Żydów. W każdym następnym roku giną setki tysięcy Polaków w egzekucjach tajnych i publicznych oraz w obozach koncentracyjnych.
(...) W latach tych zmieniały się proporcje: o ile w latach 1939- 1941 stosunek mordowanych Polaków do mordowanych Żydów kształtował się jak 10:1, to w latach 1942- 1944 wynosił on jak 2:3. Prawda jest jedna: w wyniku zbrodniczej, przemyślanej i zaplanowanej oraz systematycznie realizowanej polityki okupanta ginęły eksterminowane obydwa narody- polski i żydowski", ibidem, s. 8- 9.
"Cała Europa pod hitlerowską okupacją była sterroryzowana, nigdzie jednak- z wyjątkiem okupowanych obszarów Związku Radzieckiego, Jugosławii i Grecji- terror nie przybrał takich rozmiarów jak w Polsce", ibidem, s. 10.
Wśród różnych motywów ratowania Żydów Datner wymienia także i tzw. zawodowych ratowników, którzy otrzymywali pieniądze od swoich podopiecznych. Datner wychodzi ze stanowiska, że nie powinno się potępiać "zawodowych": "(...)Dlatego jestem zdania, że nie tylko nie wolno potępiać tych, którzy ryzykując życiem stali się "zawodowymi ratownikami", ale należy ich umieścić w tej samej kategorii ludzi zasługujących na uznanie za swe dzielo ratowania zagrożonego życia ludzkiego. Jedynie w hierarchii dostojeństwa czynu, być może, należałoby tu poczynić pewne rozróżnienia", ibidem, s. 13. Dalej opisywane są przykłady ludzi, którzy po wojnie nie chcieli żadnej gratyfikacji za ratowanie.
Datner wyróżnia cztery postawy wobec Żydów: 1) wydać Żyda w ręce oprawców, zgodnie z okupacyjnym "prawem, 2) nie wydać, lecz nie udzielić mu pomocy, 3) udzielić mu pomocy doraźnej, 4) zaopiekować się i udzielić schronienia na czas dłuższy (s. 27). Dalej następuje szeroki opis każdej z postaw. Przy postawie pierwszej padają sentencje wyroków podziemnych sądów, bo jak stwierdza Datner: "nie ma narodów całkowicie wolnych od odpadów społecznych" [s. 28] ale jednocześnie dodaje: "zdrajcy stanowili w tych czasach wąski, cienki margines społeczny. Był to cuchnący ropień na zdrowym ciele, wąska, brudna pręga na wielkiej i jasnej karcie historii. Generalizowanie zjawiska wyjątkowego i przejaskrawianie go byłoby deformowaniem prawdy" (s. 28- 29).
Postawy drugiej nie można pochwalać wg Datnera ale i tu pojawia się pozytyw- postawa "ani zdrady, ani pomocy" polega na uchyleniu się od narzuconego przez okupanta obowiązku współdziałania w ściganiu Żydów- wg władz okupacyjnych KAŻDY Polak miał obowiązek wskazać im lub wydać KAŻDEGO napotkanego Żyda lub powiadamiać o przypadku ukrywania się (s. 31). Jak stwierdza Datner "gdyby miliony Polaków chciały poddać się tym okupacyjnym nakazom i współpracować z Niemcami, nie ocalałby ani jeden lub niemal ani jeden Żyd", ibidem, s. 32.
Z postawą czwartą splatały się rozmaite prozaiczne problemy, które mogły zadecydować o życiu i śmierci: nie tylko kwestia jedzenia i picia, ubioru ale i sprzątanie śmieci, opieka lekarska czy (zdarzały się i takie przypadki) kwestia pochówku w przypadku naturalnej śmierci w schronieniu.
Datner na stronie 42 podaje ciekawostkę, o ratowaniu Żydów przez dra Jana Żabińskiego w warszawskim ZOO, w klatkach dla zwierząt. Więcej można poczytać np. u D. Ackerman, Azyl czy A. Żabińska, Ludzie i zwierzęta.
Tags: Datner, Las, sprawiedliwych, Żydzi, okupacja, Niemcy, mord, Polacy, wojna, ratowanie
T. Żenczykowski w swej książeczce Dwa komitety porównał rok 1920 z 1944. Dodając różne wspomnienia z epoki otrzymujemy w zasadzie podobne metody działania. Zmieniło się otoczenie, przyszło nowe pokolenie, raz nie wyszło a później niestety się udało. "Czerwony porządek" to mordy, rewizje i złodziejstwo. Absolutny brak wszystkiego i kolejki. Pisała o tym M. Dunin- Kozicka w Burzy od wschodu.
W. Pobóg- Malinowski w drugim tomie Najnowszej historii politycznej Polski 1864- 1945, okres 1919- 1939, przedruk wydania z 1956, Warszawa 1990, wydanie KAW, od strony 294 do 299 również opisuje realia "nowego wspaniałego porządku." Pobóg- Malinowski odwołuje się do Marchlewskiego, który przyznawał, że w skład komitetów rewolucyjnych wchodzili "rosyjscy towarzysze" całkowicie wyobcowani z polskiego środowiska i ni w ząb nie rozumiejący zachowania ludzi na zajętych terenach. Logiczne, że tacy przedstawiciele "nowej" władzy, której jednym z zadań było przejmowanie zastałej administracji i wprowadzanie sowieckiego "ładu", nie mogli trafić do chłopów i robotników. Komitety jak podaje autor Najnowszej historii politycznej Polski "uzależnione były od sowieckich formacji wojskowych, z ramienia których powstały; ponieważ formacje te w ogólnej ofensywie oddalały się coraz bardziej na zachód, łączność stawała się utrudniona i szybko urywała się zupełnie; słabe, zdane na własną zaradność- "działać" mogły w jednym tylko kierunku- zgodnie z ogólną instrukcją "sowietyzować" okupowane tereny przez "wiązanie ich administracyjnie z republiką rosyjską."
W praktyce sowietyzowanie polegało na rekwizycjach żywności, bydła, koni. Aktywność trybunałów rewolucyjnych oraz "oddziałów specjalnych" wymownie świadczyła o nastawieniu "wyzwolicieli." Zbyt pośpiesznie (jak się okazało) rozwiązano "dywizję polską." A mogła się przydać chociaż prawdopodobnie tak samo dogadałaby się z Polakami jak ci od sowietyzacji. Nastrój mas był kiepski a zatem produkowano obficie różne manifesty i odezwy. Jakie? Ano np. wezwania do buntu żołnierzy i usuwania oficerów- brzmi znajomo z 17 IX 1939, czyż nie? Wyswobodzeni od oficerów żołnierze mieli śpieszyć na pomoc bratniej czerwonej armii...Od kolejarzy żądano aby "przeszkadzali" w ewakuacji- w domyśle: wzywano do sabotażu. Rzecz jasna, polskich proletariuszy miały wspierać zastępy światowej braci "ludowej"- w domyśle: słowem i czynem. Pomysł brygad międzynarodowych jak widać pojawił się wcześnie.
Niestety dla "oswobodników" polska republika rad, czerwona (od krwi) i sowiecka w zamyśle nie powstala. Z wielu względów. Marchlewski dwoił się i troił, "toczył nawet walkę z zalewem żydowskim na stanowiskach partyjnych i administracyjnych", zapewniał o wolności sumienia, oprócz "przymusu religijnego." Na stronie 298 Najnowszej historii politycznej Polski w przypisie 51 następuje odwołanie do Marchlewskiego "Rosji proletariackiej a Polsce burżuazyjnej": "przed jego przybyciem do Białegostoku "wydział oświaty został opanowany przez nacjonalistów żydowskich (no jakże to, przodujący ustrój miał znieść nacjonalizmy- Unicorn), którzy tam wyprawiali dziwne brewerie, np. urządzili sobie sekcję polską, uważając, że Polacy mają być traktowani jako mniejszość. Czy większością w ich mniemaniu mieli być Żydzi, czy może wyobrażali sobie, że za język większości będzie uważany rosyjski- niewiadomo. Towarzysz Feliks Kon, który po przybyciu do Białegostoku objął kierownictwo nad szkolnictwem, bardzo energicznie pouczył tych panów, że są w błędzie, i oświadczył im, że nie uda się im wyzyskać szkoły dla celów nacjonalizmu żydowskiego"...
Tags: Pobóg-, Malinowski, najnowsza, historia, polityczna, Kon, Marchlewski, Dwa, komitety, 1920, 1944, Żenczykowski, sowietyzacja, okupacja, mordy, grabieże, polityka, Sowiety, Żydzi
Tak nazywa się rubryka w kalendarzu, który znajduje się w Poradniku "Społem" na 1985 rok, strony 9 i 10. Miesiące jak najbardziej adekwatne- czerwiec i lipiec:
"Tego i przyszłego miesiąca mleko najsłodsze bywa. Mleko najlepszy sok ma w sobie, bo tuczy człowieka. A jako je jeść? A tako: jedząc, przymieszać do niego trochę miodu albo cukru z trochą soli, co by się w żołądku nie zsiadło. Zioła do aptek zbierać, osobliwie przed wschodem słońca. Takoż do smażenia w miodzie i w cukrze albo do wódek. Ziół wonnych do wanny nasuszyć" i
"Jeśli panna nie sprzyja, noś przy sobie mięso źrebieca, ususzone w garnku nowym polewanym, i w piecu, z którego chleb wyjęto. Gdy je do panny przyłożysz, wnet się w tobie rozmiłuje. Albo krew własną puszczoną w dzień piątkowy ususz wraz z jądrami zająca i wątrobą gołębicy, utrzyj na proszek i daj wypić kryjomo osobie ulubionej. Oblotu pszczelej rodziny w Lipcu miarkuj się, a bacz, by cię nie obleciały, bo strata pewna."
Nic tylko ruszyć po ingrediencje
Dla porównania- w sierpniu radzą kijem albo szablą machać dla członków wzmocnienia. Porada ma sens jeśli przyjmiemy, że niedługo władze będą szukać kolejnych sposobów na ograbienie obywateli. Dalej radzą konia dosiadać, kamieniem rzucać i dziewki na żonę oglądać.
Tags: Społem, porady, stary, kalendarz, polityka, dom,
Wspomnienia F. Pisarewskiego- Parry'ego. Napisane bardzo żywym, plastycznym językiem. Trafiają się również dość dziwne stwierdzenia- dość dziwne jak na rok wydania 1984. Padają niestety sformułowania typowe dla literatury komuszej ale sądzę, że to akurat "cena" za wydanie książki niż rzeczywiste poglądy autora. Pierwsza część książki o wiele lepsza niż druga, gdzie pojawiają się "filozoficzne" próby oceny zdarzeń i politykowanie. Moim zdaniem- zbędne. Zgodnie z opisem książki zamieszczonym na końcu: "Feliks Pisarewski- Parry urodził się w Warszawie w 1913 r. W czasie okupacji od początku 1940 roku działał w oddziałach łączności Związku Walki Zbrojnej, później przy Delegaturze Rządu. Następnie- jako oficer Armii Krajowej- wykonywał rozmaite, niejednokrotnie wielce ryzykowne funkcje. Polem jego operacji były głównie Warszawa i Podkarpacie. Aresztowany przez gestapo spędził rok na Pawiaku, skąd został odbity w brawurowej akcji podziemnej. Odznaczony Krzyżem Walecznych." W opisie brakuje szczegółów, które są nad wyraz ważne. Ale zaraz wszystko będzie wiadome. Wystarczy chwila lektury
"(...)W powrotnej drodze zdarzyło nam się kiedyś, że złapali nas kolaborujący z okupantem żydowscy policjanci. Wyszliśmy z opresji cało dzięki przytomności umyslu Czesia, który wykłócił się...po żydowsku i wypuszczono nas; Czesio wychowywał się w małym żydowskim miasteczku i- mimo iż sam nie był Żydem- z wielkim tupetem pyskował w jidisz."
Za: F. Pisarewski- Parry, Orły i reszki, Warszawa 1984, s. 21.
"Wycieczka" do Sowietów z danymi wywiadowczymi (okazało się, że to była prywatna inicjatywa dowódcy). Autor wrócił (po krótkiej pauzie więziennej) z powrotem i wybuchła wojna. Hitler uprzedził Stalina. Ale bardzo ciekawe jest czytanie między wierszami:
"O takich wyprawach czytywałem przed wojną w awanturniczych powieściach Sergiusza Piaseckiego, który grasował przez lata na pograniczu polsko- radzieckim", ibidem, s. 28.
"Sytuacja gmatwała się jak w złym filmie. Nie traciłem mimo wszystko nadziei, że w końcu uwierzą mi i zrozumieją! Przede wszystkim liczyłem na to, że może sprowadzą ze Lwowa mojego brata, którego adres podałem, i że sprawdzą moje żydowskie pochodzenie, co mogłoby wykluczyć lub choćby podważyć podejrzenia o pracę dla Niemców. Ponieważ jednak nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa po żydowsku, bo tego właśnie języka w ogóle nie znałem, byli przekonani, że łżę", ibidem, s. 33.
I już czytelnik wie, że autor wspomnień był pochodzenia żydowskiego.
Stalin był blisko a ten fragment dowodzi czegoś bardzo interesującego, że oprócz czyszczenia przedpola i prób budowania "polskich oddziałów" przez Sowiety pojawiały się inicjatywy...nawiązania kontaktów czy bardziej rozpracowania podziemia:
"Okazało się, że sprawdzono wszystkie moje poprzednie informacje. Znano szczegóły biograficzne Zaturskiego i nawet mój adres domowy. Propozycję przerzutu wraz ze mną oficera radzieckiego odrzucili. Sprawa przybycia Zaturskiego była nadal otwarta (oficjalnie był chory- Unicorn). A co z bronią, która mieli dla nas przeznaczyć?
Któryś z nich oświadczył:
-Z lini granicznej nigdy nie ustąpimy. A gdyby wybuchła wojna z Niemcami, co nieprawdopodobne, w ciągu paru dni będziemy w Warszawie", ibidem, s. 40.
"(...)Ja, skromny żołnierz Polski Podziemnej, dwukrotny specjalny emisariusz władz w Warszawie do radzieckiego dowództwa, do dziś daremnie wyczekuję na wyjaśnienie i zrozumienie tej bezczynności z czerwca 1941 roku. A może się mylę? Może ZSRR kierował się jakimś nie znanym planem taktycznym (podkreślenie moje-Unicorn)", ibidem.
Więzienie. Odbicie:
"Prawdziwy szok nastąpił w chwilę później, gdy dowiedziałem się, że organizacja "Pietii" wchodzi w skład NSZ-u! NSZ co prawda wkrótce scaliły się z AK, ale to nie zmienia faktu. Byłem chyba jedynym Żydem w szeregach NSZ i do tego przez NSZ odbity! Potem przekonałem się, że wielu członków NSZ nie miało pojęcia o ideologicznych założeniach swojej organizacji. Śmiem zaryzykować twierdzenie, że przynajmniej 50 procent bojowników o Polskę nie znało politycznych ambicji ani przynależności partyjnej swych dowódców. Udział w jednostce organizacyjnej w przeważającej części był kwestią osobistych kontaktów, przypadku lub zbiegu okoliczności. Wielu bezimiennych bohaterów nie zrozumiałoby nigdy labiryntu układów personalnych i struktur organizacyjnych w podziemiu. A więc ja, przeciwnik ONR, faszyzmu i rasizmu, stałem się oficerem NSZ-u na względnie wysokim szczeblu!", ibidem, s. 65.
Niecodzienna sytuacja, czyż nie
Ciekawe co na to znani polakożercy?
Realistyczna ocena sytuacji:
"Jak już wspomniałem, byliśmy wszyscy bezbronni wobec tragedii żydowskiej, która rozgrywała się tuż za rogiem. Wiele książek, wspomnień i relacji dotyczy tego nieludzkiego rozdziału w historii świata. Ale jeden aspekt sprawy nie został nigdy sprawiedliwie osądzony. Za przechowanie Żyda groziła w Polsce wykonywana na miejscu kara śmierci! Wypadki rozstrzelania polskich rodzin były liczne. Niemcy z całą perfidią i sadyzmem wprowadzili haniebne zarządzanie, wykluczające- i to moje twierdzenie nie może podlegać najmniejszej dyskusji!- ukrywanie Żydów.
Każdy naród rodzi bohaterów i chuliganów. Mosdorf, przedwojenny antysemita i ONR-owiec, zginął w Oświęcimiu, broniąc Żydów. Siostra jego, Grażyna, moja wielka przyjaciółka, przez cały okres wojny ukrywała Żydów i pomagała im. Szlachetnych Polaków były tysiące, ale niestety charakterystyczna odrębność narodowa i obyczajowa wielu Żydów chasydów uniemożliwiła ich kamuflowanie. O tym sumienie świata powinno pamiętać!
Liczni Żydzi przeżyli pod podłogami, na poddaszach, ale też w klasztorach, w mieszkaniach prywatnych", ibidem, 85. Niżej autor opisał przygarnięcie we wsi dziwnego przybysza "Głupiego Jasia" jak go nazwano. Miał pecha i szczęście- nie umiał po polsku, wybił złote zęby ale miał jasne włosy i niebieskie oczy. Zżył się ze wspólnotą a potem jak pisze autor na stronie 86: "Po prawie trzech latach front się przewalił i Abram Perlmuter przemówił."
Jak zauważył autor:
"Ja- Żyd, człowiek splamiony pochodzeniem, wyrabiałem dokumenty Aryjczykom, przechowywałem ich, żywiłem, dodawałem otuchy i odwagi", ibidem, s. 86.
Tags: Pisarewski, Parry, wojna, okupacja, NSZ, AK, wspomnienia, Żydzi, relacje, Niemcy,
Nie wiem co jest gorsze, czytanie relacji dzieci i dorosłych czy złość na okupanta a jednocześnie na wiarołomnych aliantów. O książce już wspominałem i nadal posługuję się wersją wcześniejszą.
1. A jutro cały świat...
Relacja Adama F./ 1928/ powiat rohatyński/ pisownia oryginalna/ relacje dzieci:
"(...)Opowiadali nam Jak zajeli czeńść w schodniej Polski, aże oni czekają jak Niemcy wypowiedzą im wojnę to oni wówczas zawojują całą Europę i że wszeńdzie zapanuje komunizm."
Za: W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali. Polska a Rosja 1939- 42, oprac. J. T. Gross, I. Grudzińska- Gross, Warszawa 1990, s. 153.
2. Precz z polskimi panami...
Relacja Zygmunta Ł./ 1928/ powiat stanisławowski/ pisownia oryginalna/ relacje dzieci:
"Przed wkroczeniem wojska Sowieckiego do Polski ukraińcy zaczęli napadać na ludność Polską. W mieście ukraińcy z bronią z którą nie umieli się obchodzić strzelali do żołnierzy Polskich i ludności cywilnej. Polacy widząc to poczeli rozbrajać bandy ukraińskie ktore grasowały po wsiach i miastach, zabijając, mordując Polaków. Takie strzelaniny w Stanisławowie trwały kilka dni. (...) Gdy pierwsze oddziały Sowieckie wkroczyły do miasta wszystko uspokoiło się. Żydzi i ukraińcy witali wojska Sowieckie w następujący sposób, rzucając kwiatami na tanki i żołnierzów sowieckich, całując czołgi, krzycząc, uściskanie się wzajemne. (...) Zaraz po wkroczeniu żołnierze, oficerowie sowieccy chodzili do sklepów i kupowali zegarki, rowery, pierścionki, różne materiały i inne drogie rzeczy, chodzili też do restawracyj gdzie pili i pijani wychodzili na ulicę, nie brakowało ich też w sklepach spożywczych. Natychmiast wszystko podrożało w sklepach. Wypuścili też więźniów politycznych, złodzieji, bandytów którzy siedzieli w więzieniach za Polski. Ci ludzie zostali urzędnikami, policjantami komisarzami. Policję, wojsko Polskie aresztowano, aresztowano też ludzi podejrzanych i bogatych ludzi, domy ich lekwidowano a żeczy zabierano. Żydzi podpłaceni wydawali polaków, u podejrzanych robili rewizję, zabierano drogie rzeczy", ibidem, s. 153- 154.
3. Gorsi niż hitlerowcy...
Relacja Stanisława B./ powiat trembowelski/ pisownia oryginalna/ relacje dzieci:
"Sowieci jak wkroczyli do Polski, to zaraz użądzali mitingi, zmuszali ludność żeby wyżekli się wiary chrześcijańskiej. Ludzie jak nie chcieli chodzić na mitingi to N.K.W.D. chodzili po mieszkaniach kogo złapał to musiał zapłacić kary zbeżem. W naszej wiosce Boryczówce nie pozwolili uczyć się po polsku tylko jeden jezyk Polski można było rozmawiać i czytać po polsku, a inne jezyki uczono po rosyjsku. Nie można było odmawiać modlitwy w szkole, zamykali kościoły, chcieli żeby im płacić za kościół. W sklepie nie można było nic kupić, co złapali to wszystko wywozili do swojego kraju. Kartofle wywozili samolotami i żucali do ludzi z samolotu, tak jakby unas nie było, zabrali maszyny do młucenia zboża i wywieźli w kierunku Rosji. Zabronili mieć radio w domu ludowym, zamykali bibliotekę i wywozili", ibidem, s. 172.
4. Element społecznie pożądany...
Relacja Zdzisława Jagodzińskiego/ 1926/ powiat krzemieniecki/ pisownia oryginalna/ relacje dzieci:
"(...)Gdy wyszedłem w tym dniu na miasto, kręciły się na ulicach liczne patrole milicji utworzonej z Żydów. Chodzili oni w czerwonych opaskach, z karabinami, rewidując napotkanych przechodniów. Wojska sowieckiego było mało. Dopiero w następnych dniach zaczął się przemarsz oddziałów sowieckich. Dnie i noce ciągnęły kolumny piechoty, armat i wiecznie psujących się traktorów. (...) Ojciec powrócił z frontu, po rozbrojeniu przez bolszewików i pracował w Liceum. Po Nowym Roku został z niej zwolniony. W tym czasie na wyższe stanowiska wmieście mianowano bolszewików, lub miejscowych komunistów przeważnie Żydów. Do N.R. (1940) istniało gimnazjum polskie z dawnymi profesorami, i doń też uczęszczałem. Agitacji osobliwie nie było jedynie zniesiono naukę religii, a wprowadzono jęz. ukraiński. Wiele natomiast było szpiclów (z pośród uczniów) wśród nich najwięcej Żydów. Znamiennym jest fakt, że po okupacji, liczba Żydów w gimnazjum wzrosła ogromnie. Np. wnaszej kl. liczącej ok. 30-40 uczniów- było 15-u Żydów", ibidem, s. 194.
Relacja Witolda T./ powiat łucki/ pisownia oryginalna/ relacje dzieci:
"(...) Wśród aresztowanych znajdowała się część rusinów i żydów a obie te mniejszości zaczęły zmieniać swe, początkowo bardzo serdeczne, nastawienie do poczynań władz bolszewickich. Po aresztowaniu kilku żydów-komunistów i rusinów-narodowców, co rozsądniejsi poczęli odwracać się od czerwonych. Inteligencja żydowska z rabinem na czelel ułożyła podobno listę żydów bardziej zaangażowanych w akcji czerwonych władz. Pomimo to stosunek obu tych mniejszości do Polaków był nadal bardzo nieprzychylny i szykany były na porządku dziennym. Nienawiść ta uwidoczniła się szczególnie w okresie wyborów do "rady najwyższej" gdy komuniści, (najczęściej żydzi) wskazywali Polaków uchylających się od głosowania, przynosili urny do łoża chorym, czy też "towarzyszyli" do punktu wyborczego", ibidem, s. 202.
Tags: W, czterdziestym, Sibir, Sowiety, historia, polityka, Polska, relacje, Gross, Grudzińska, wojna
Lemingi czyli mówiąc oględnie zwolennicy obecnego bezrządu kierują się najprostszymi instynktami w celu przeżycia. Jednocześnie niczym w gierce idą w stronę przepaści. To iście mityczne zachowanie zwierzątek jak ulał pasuje do wielu zachowań ludzi, dla których jedynym sensem życia jest 3xP. Ale czy na pewno...lemingi? Może mypingi? W książce S. Pagaczewskiego, Misja profesora Gąbki, Kraków- Wrocław 1985 na stronach 5 i 6 znajdujemy opis owych dziwacznych stworzeń. O mypingach wiedziano niezbyt wiele, zorganizowane w stada liczące po kilka tysięcy sztuk dążyły wiosną na północ a jesienią na południe. Były straszliwie żarłoczne. Obgryzały drzewa, rabowały jaja, ziarno i drób. Istna plaga.
"O tym jak wyglądał myping, dowiadujemy się z pracy uczonego Bramborusa, wydanej w pierwszych latach panowania księcia Kraka pt. Studia nad wędrówkami mypingów, zwanych równiez korojadami dwunożnymi.
(...)Myping- pisze Bramborus- jest stworzeniem dwunożnym, człekokształtnym, wysokości około jednego metra, o głowie zaopatrzonej w ruchliwy ryjek i bardzo długim ogonie, przypominającym węża. Ciało tego zwierzęcia okrywa gładka skóra barwy popielatej, pozbawiona najmniejszego nawet śladu owłosienia. Mypingi odznaczają się także szpiczastymi, bardzo ruchliwymi uszami oraz długimi pazurkami u rąk i nóg. Myping jest zwierzęciem stadnym i bardzo zdyscyplinowanym. Głos jego przypomina pochrząkiwanie i mlaskanie. Gdy myping jest głodny lub zły (co zwykle na jedno wychodzi), wydaje głos podobny do gwizdu, słyszany doskonale z odległości kilku mil."
Na stronie 7 mamy poglądową ilustrację mypingów:

Tags: Gąbka, Pagaczewski, Deszczowcy, mypingi, lemingi, polityka, run,
Obecny rząd robi wszystko aby uzdrowić Polaków. Na różne sposoby. Dobre jedzenie, doskonałe drogi, niska cena benzyny, praktycznie nie istniejące podatki i przyjazne urzędy. To wszystko sprawia, że odżywiony i wypoczęty człowiek pracy działa dalej ku chwale nowej liberalnej ojczyzny światowego wszechproletariatu. Tylko dlaczego jest coraz gorzej skoro jest lepiej? Czy walka klasowa zaostrza się wraz z postępami liberalizmu i wrogów platformie przybywa? Ludzie nie dorośli do liberalizmu z socjalistyczną twarzą? Zerkam do Kalendarza turystyczno- krajoznawczego na rok 1955 żeby zobaczyć jak ulżyć doli ludu. Ludzie głosują nogami, jedni wyjeżdżają, inni wychodzą na ulice. Na stronie 23 Kalendarza pada takie zdanie: "Masowy rozwój turystyki w Polsce jest wyrazem opieki Partii i Rządu nad turystyką." Prawdziwa zachęta do korzystania z uroków terenów przygranicznych, czyż nie?
Turysto, pamiętaj, że: "Wycieczka zbliża wieś do miasta- miasto do wsi. Przez wędrówki turystyczno- krajoznawcze zacieśniamy sojusz robotniczo- chłopski" [s. 38].
"Masowe wycieczki- to najtańsza sposobność poznania tempa rozwoju wielkiego budownictwa socjalistycznego, realizowanego bohaterskim wysiłkiem całego narodu, jak również najlepsza sposobność poznania pomników naszej kultury" (s. 45).
Tags: wycieczki, piesze, polityka, turystyka, kalendarz, 1955
Z nabyciem drugiego numeru również miałem pewne problemy, mniejsze jednak niż w przypadku numeru pierwszego. Cena pozostała promocyjna- 6,90 zł, nakład zwiększony do 120 tys. egzemplarzy. Końcowy komiks znowu jest wart uwagi i na miejscu redakcji rozważyłbym zwiększenie jego objętości albo umieszczenie bliżej początku. Jest więcej wart niż niektóre felietony
Rozpocznę od okładki. Znowu jest do bani. Powiecie, czepia się. Tak, czepiam się. Skoro dali Piłsudskiego, Kwiatkowskiego i Grabskiego dlaczego nie dodali Dmowskiego, Paderewskiego, Korfantego albo Witosa? Bali się oskarżeń o "faszyzm" w przypadku Dmowskiego? Duży minus. Wstępniak Lisickiego nudny, zdjęcie niżej frapujące. Artykuł Zychowicza II RP : Nasza duma jest niezły, dobrze się czyta. Pewnie, ktoś może powiedzieć, same plusy i wybielanie. Owszem ale kłamliwego odbrązawiania przez tzw. poprawiaczy rodem z komunistycznej jaczejki mieliśmy zbyt dużo- czas urosnąć w dumę i zastanowić się nad prostym porównaniem III RP a II. I moim zdaniem powinniśmy to robić ciągle. Prosty instrument a skuteczny i szkodliwy dla rządzących. Dobre sformułowanie (s. 9): "(...) naród polski jest obecnie tylko cieniem narodu, zamieszkującego w latach 20. i 30. mniej więcej to samo terytorium." I dalej przywołanie hasła o przebudowie przez Stalina społeczeństwa, że na wierzch wypłynęły męty. Pomysł z przytoczeniem książek uzupełniających artykuł uważam za doskonały. Szkoda, że nie ma tak dalej.
Dalej jest wywiad z prof. Chojnowskim, momentami przyciężki ale warto doczytać. Sprzyja zadumie. I kolejny cytat (s. 13): "W 1920 r. nie wygralibyśmy z bolszewizmem, gdyby nie odwołanie się do narodu. Po 1989 r. elity okazały pychę i straciły kontakt ze znaczną częścią społeczeństwa. Stąd wzięły się pomysły przeprowadzenia czegoś w rodzaju zamachu stanu, wulgarnie mówiąc "wzięcia ludzi za mordę", żeby wymusić na nich przejście do gospodarki wolnorynkowej."
Ciekawostka Dziesięć powodów do dumy (technologicznych) jak najbardziej OK. Podobnie rozmowa z "pokoleniem II RP" na następnych stronach. Artykuł o Radziwiłłach osobiście mnie nudził ale może komuś się spodoba. Podobnie jak w numerze pierwszym wchodzimy w strefę spadkową. Artykuł Pierwsza i ostatnia miłość Ziuka...do mnie takie teksty po prostu nie trafiają. Całe modne "życie osobiste" dobrze się sprzedaje- kobitki kupują ale jest to prześlizgiwanie się po dziejach pod kątem popierdółek. Często fajnych a często nudnych albo banalnych. B. Musiał o "wyzwoleniu" i demontażu fabryk jak zwykle dobry. Inne spojrzenie na Targowicę Zamoyskiego (Dziejowa zagadka Targowicy) jest po prostu słabe. Nie przekonuje mnie takie ujęcie sprawy. S. Koper o wyspie Bute względny chociaż nie odkrywczy dla czytających książki z epoki. Cytaty powinny być lepiej opisane. I mamy kolejny tekst T. Snydera. Wydaje się niezły i również średnio odkrywczy chociaż stwierdzenie o antysemityźmie trafne (s. 40): "Dobrym przykładem jest tu antysemityzm. Gdyby w Europie Wschodniej przekładał się on bezpośrednio na śmierć Żydów, zniknęliby oni z tych terenów na długo przed wybuchem wojny albo- co bardziej prawdopodobne- nigdy by się tam tak licznie nie osiedlili." Na stronie 41 Snyder kontynuuje: "(...)Dla Sowietów najważniejsza rewolucja, czyli rewolucja październikowa, była już przeszłością (czyżby? Unicorn). Z punktu widzenia Stalina najważniejsze było więc umacnianie socjalizmu w jednym kraju (A co dalej? Unicorn). W praktyce sprowadzało się to do uprzemysłowiania Związku Sowieckiego, kolektywizacji wsi i terroryzowania ludności (ot tak, dla sportu? Unicorn)." Ze Snyderem mam problem, niepotrzebnie wchodzi w dywagacje o antysemityźmie- widoczne w książce i często za ciekawą myślą podąża jakiś bełkot czy wzięte od czapy stwierdzenie niczym z sowieckiej propagandy. Gdy wspomniał o 22 tys. Polaków zabitych w ramach zbrodni katyńskiej, zaczynam się zastanawiać czy nie wiedział czy zapomniał o eliminacji elementu polskiego w Sowietach wcześniej.
Tekst o niemieckich oprawcach profesorach momentami zalatuje naiwnością. Dobrze jednak, że ktoś przypomina o zachowaniu "kulturalnych Niemców." Segev o ludzkim "mydle" może być niestrawny dla niektórych "polskich przyjaciół Izraela" chociaż w zasadzie tekst jest uśredniony. Końcówka z odwołaniem do czasów dzisiejszych i Iranu wiadoma chociaż z pewnością może wywołać różne refleksje. Niekoniecznie pozytywne (s. 51): "(...)Jak pan wie, że ambasady państw europejskich w Tel Awiwie przeżywają prawdziwe oblężenie. Na czele z ambasadą Polski. Izraelczycy, którzy mają jakiekolwiek europejskie korzenie, na gwałt występują o obywatelstwo tych państw i wyrabiają sobie ich paszporty. Oficjalnie po to, żeby studiować i podróżować swobodnie po świecie. Ale każdy wie, że ma to być polisa ubezpieczeniowa. Jakby Izrael zaczął się walić, będzie dokąd uciekać." Niemożliwe, a ponoć tacy u nas antysemici mieszkają...
Kolejny tekst teoretycznie powinien mnie zainteresować- o Algierii i OAS. Prawie zasnąłem. Z. Wawer o aferze Sosnowskiego na dwóch stronach pod tytułem "Rękopis znaleziony w Londynie" o tajemniczym dokumencie, z którego ponoć wynika, że Sosnowski był agentem niemieckim. Przyznam szczerze, że z tekstu absolutnie nie da się stwierdzić, czy ów dokument był przez autora czytany, przeglądany, kopiowany, zestawiany z innymi. Aby przekonać do tego typu tezy należy podawać cytaty. Mnie tekst nie przekonał. Dość kuriozalny, choć nie przeczę- nie wiemy jeszcze wielu rzeczy o Sosnowskim i siatce. Tutaj chwila dygresji. W numerze drugim URzH kilka razy odniosłem wrażenie, że czytam Focusa Historia. Nie jest to dobrym prognostykiem.
Kisielewski nic nowego nie podaje co zawarł w swoich książkach. Swoją drogą, też chciałbym pobuszować w pewnych archiwach
P. Skwieciński zastanawia się, co byłoby gdyby powstało polsko- rosyjskie mocarstwo i już wiemy, że cofnęliśmy się do XVII wieku. Temat potraktowany "na łatwiznę." Szkoda. Wywiad z G. Paulssonem- da się czytać. Ale szacunki wzięte od czapy. Po przeczytaniu doszedłem do wniosku, że znowu pojawia się niedopowiedziane hasło- Polacy mogli uratować więcej Żydów ale byli bierni. Pan Paulsson woli uniknąć zaszufladkowania "obrońca" vs. "krytyk" polskiego narodu a jednocześnie pada zdanie: "Za ukrywanie Żydów groziła też kara śmierci. [odp.] Tak, to też mialo znaczenie, choć dla tych, którzy zarabiali na chowaniu Żydów, było to równie niebezpieczne co wiele innych okupacyjnych sposobów zarobkowania." Tekst jest jednym z najbardziej kuriozalnych w numerze i osobiście nie zgadzam się z wieloma tezami tam sformułowanymi (krótka recenzja skręciłaby w stronę polemiki). Trochę dziwi obecność w URzH ale może to zaczyn "nowego"? Podejrzewam, że wywoła reakcje czytelników. Nie wiem o co chodziło Goćkowi z Towiańskim, Cenckiewicz wart kupienia numeru- o pogromie polskich cywilów przez oddziały litewskie, dalej przeleciałem po łebkach. Zatrzymałem sie przy Masłoniu o publicystyce Cata- Mackiewicza. Znowu, nic specjalnego. Krótki opis książki W. Cehaka, parę polecanych książek i felietony. Suworow i Zychowicz OK. Ziemkiewicza już nie trawię. Wildsteina również. I tyle. Krótkie podsumowanie. Jak można odnieść wrażenie, tym razem bardziej się męczyłem z lekturą. Moim zdaniem numer jest słabszy od pierwszego, teksty niestety jak będą układane w podobny sposób to zmęczą "materiał ludzki." I nie pomoże odkładanie lektury na później. Nie wiem też, czy nie zaczną być przemycane "opowieści dziwnej treści." Prawdopodobnie nie kupię trzeciego numeru, niech mnie redakcja przekona, że warto...Więcej polskich historyków a nie publicystów! Dajcie sobie spokój z niektórymi nazwiskami. Przydałaby się sonda, co wyrzucić z numeru :>
Tags: Uważam, Rze, Historia, polityka, historia, opis, II RP, numer,