Język to podstawa rewolucji...
"17 lat temu, z dnia na dzień, na mocy decyzji pewnego gremium wyzdrowiały rzesze ludzi. Kilkanaście lat później wszyscy ci, którzy nie traktują z należytym entuzjazmem owych administracyjnych wyzdrowieńców, są coraz częściej traktowani wręcz jako osoby z zaburzeniami psychicznymi.
Oto 17 maja 1990 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oficjalnie uznała, że homoseksualizm nie jest schorzeniem psychicznym. Teraz - jak dowiedziałem się z broszury sygnowanej przez toruńskie Porozumienie Lesbijek - „część amerykańskich psychologów, prawników i kryminologów postuluje, żeby na listę chorób i zaburzeń psychicznych, z której wykreślono homoseksualizm, wpisać rasizm i homofobię jako zaburzenia urojeniowe, paranoidalne".
W ciągu kilkunastu następujących po decyzji WHO lat okazało się, że rozstrzygnięcie to było dopiero pierwszym krokiem w publicznym apoteozowaniu homosiactwa przez lewactwo. Przypadkiem akurat około roku 1989 czy 1990 definitywnie zbankrutował socjalizm demoludowy i światowa lewica do swoich ideologicznych rydwanów w miejsce robotników wprzęgła homosiaków. WHO - nolens volens - stała się organizacją, której decyzja stała się jedną z istotnych cezur w historii światowego lewactwa. Kiedyś towarzysze z zapałem tropili, gromili i potępiali wrogów ludu i kułaków. Dzisiaj zasada jest podobna z tą różnicą, że rolę wrogów ludu, kułaków i innych sługusów imperializmu pełnią ludzie zwani homofobami. Oni to są przeszkodą w budowaniu nowego, wspaniałego świata (a u nas V „tęczowej" RP).
Od dwóch lat rocznice „wiekopomnej" decyzji WHO obchodzi się jako dzień walki z homofobią. A kim są ci homofobowie? Coraz częściej są nimi nie tylko ci, którzy ostentacyjnie zaznaczają swoją niechęć do homosiactwa, ale i ci, którzy bez należytego entuzjazmu traktują upublicznianie preferencji seksualnych. A wspomniane wyżej Porozumienie Lesbijek przygotowało wręcz „ściągę", dzięki której można rozpoznać w sobie wirus homofobii. Wygląda to tak: Jeśli oceniam i traktuję wrogo lesbijki i gejów tylko na podstawie tego, że są lesbijkami i gejami, osobami homoseksualnymi, a nie zwracam uwagi na to, jakimi są ludźmi - jestem homofobem; jeśli od otoczenia, w którym dorastałem i wychowywałem się, od mojej rodziny i kolegów przejąłem niechęć wobec osób homoseksualnych - jestem homofobem; jeśli oceniam lesbijki i gejów na podstawie stereotypów, czyli tego, co się o nich mówi i co »wszyscy wiedzą« - jestem homofobem; jeśli lesbijki i geje budzą we mnie wstręt, niechęć, obrzydzenie, pobłażliwość, pogardę - jestem homofobem; jeżeli czuję się kimś od nich lepszym i patrzę na nich »z góry« - jestem homofobem; jeśli opowiadam dowcipy o »lesbach« i »pedałach« - jestem homofobem; jeśli moje odczucia w stosunku do lesbijek i gejów prowadzą do czynnych wystąpień przeciwko nim- jestem homofobem; jeśli wyzywam ich i poniżam w codziennym życiu (np. w szkole czy pracy) - jestem homofobem; jeśli ze względu na ich homoseksualizm gorzej traktuję osoby ode mnie zależne (członków rodziny, podwładnych) - jestem homofobem; jeśli, wykorzystując piastowane stanowisko, zakazuję osobom homoseksualnym wystąpień publicznych lub je utrudniam - jestem homofobem; jeśli uważam się za osobę tolerancyjną, ale nie życzę sobie widzieć lesbijek i gejów w miejscach publicznych (radzę im: „róbcie to w domu - po kryjomu" - jestem homofobem: jeśli stosuję wobec nich przemoc fizyczną (np. biję) - jestem homofobem". Uff, starczy.
Nie wiem, jak Państwo odebraliście tę ściągę, ale analiza tego poradnika— mogącego z powodzeniem nosić tytuł .jak rozpoznać w sobie homofoba" - doprowadziła mnie osobiście do konstatacji, że spełniam kilka z tych kryteriów, zatem w rozumieniu Porozumienia Lesbijek jestem modelowym homofobem. Nie będę wyjaśniał punkt po punkcie, które z tych kryteriów spełniam, zaznaczę tylko, że z całą pewnością uważam i radzę homosiakom (jak i wszystkim innym zresztą), aby „robili to w domu po kryjomu", a nie w miejscach publicznych.
Niedawno (w kwietniu) któryś już raz „problemem" homofobii zajął się Parlament Europejski. Podjął on rezolucją, w której zaapelował do Komisji Europejskiej, aby stosowała nacisk na kraje Unii (chodziło przede wszystkim o Polskę), które stosują „politykę dyskryminacji" wobec homosiaków. Humorystycznym akcentem tej rezolucji było wypomnienie prezydentowi Kaczyńskiemu jego wypowiedzi wygłoszonej w Irlandii. Prezydent miał wówczas rzec, że gdyby wszyscy żyli według wzorców homoseksualnych, to ród ludzki dawno by wyginął. To oczywiste stwierdzenie okazało się godne potępienia przez europarlament. Żałować wypada, że unioparlamentarzyści głosujący za rezolucją nie poddali analizie tej wypowiedzi i nie próbowali wykazać jej błędności. Przy okazji dodam, że jeden z polskich uniodeputowanych Marek Siwiec stwierdził, że „homofobia jest chorobą, na którą cierpi wiele społeczeństw, w tym również polskie". Zatem - dla ludzi światłych, rozumnych, postępowych wątpliwości być nie powinno: homofobię należy zwalczać i wypalać żelazem.
Na stronach kilku organizacji homosiackich znalazłem taką ocenę zjawiska owej polskiej homofobii: „ostatnie miesiące pokazały, że homofobia w coraz większym stopniu ogarnia polskie społeczeństwo, czego dowodem są ograniczenia swobody wypowiedzi i demonstracji oraz narastająca agresja słowna i fizyczna, której dopuszczają się zwłaszcza prawicowi politycy". Fakty oczywiście są inne. ale w walce, jaką organizacje homosiackie toczą o zajęcie przestrzeni publicznej, w której mogliby swobodnie epatować swoimi zachowaniami, nie ma to dla nich znaczenia. Ciekaw też jestem, którzy to niby politycy mieliby dopuszczać się „agresji fizycznej" na homosiakach? Wyobrażacie sobie Państwo - bo ja wiem - choćby Marka Jurka, Przemysława Gosiewskiego czy Romana Giertycha biegających z bejsbolem za uczestnikami „parad równości"?
Teraz trochę poważniej. Mierzi mnie upublicznianie preferencji seksualnych, nie lubię ludzi i środowisk, którzy definiują się przede wszystkim przez sposób zaspokajania popędu seksualnego. Wystarczy (nawet pobieżnie) zajrzeć na promowane podczas rozmaitych „parad równości" strony internetowe, aby zrozumieć, że ludzie, którzy się podczas parad pojawiają, różni homoaktywisci w zdecydowanej większości są ludźmi, dla których świat się kręci wokół... nic powiem czego. Jeden, najnowszy przykład: krakowska fundacja Kultura dla Tolerancji promowała ostatnio na swoich stronach (na najbardziej widocznym miejscu) festiwal zatytułowany ,»FAQ Fest". Przeczytałem program tego festiwalu. Oto kilka tytułów projekcji filmowych, wykładów, przedsięwzięć, na które zapraszają organizatorzy corocznych krakowskich marszów tolerancji: „Girlswholikeporno" (sic!), „Pornosłuchowisko", „drastyczne wizualizacje porno VJ Oskur", „How to fake an orgasm" itp. [pejcz, dupa, skóra, sadyzm- pachnie nazizmem-Unicorn
Tradycja SA zobowiązuje...]
Skoro się krzywię, czytając programy takich „festiwali" i skoro homosiakom mówię: „róbcie to w domu, po kryjomu", to znaczy, że - przynajmniej według Porozumienia Lesbijek - jestem homofobem. Niech będzie.
Ale mam przy tym subiektywne odczucie, że jestem normalny. I dobrze mi z tą świadomością. A dzień walki z homofobia mam gdzieś."Za:
Najwyższy Czas, nr 20/2007, s. 14- 15.
-----
Ciężka sprawa. Geje budzą we mnie wstręt i obrzydzenie- jestem homofobem. Przypominają się czasy wroga socjalizmu i imperialistycznego burżuja czy kułaka.. Obojętnie co zrobisz, jesteś homofobem. Ale jestem optymistą. Znając procesy rewolucyjne- zapewne podobnie będzie w przypadku "tęczowej rewolucji"- śmiem twierdzić, że po epoce obozów reedukacyjnych dla homofobów przyjdzie czas na..wewnętrzną kontrolę i samooczyszczenie. Rozpocznie się szukanie "ukrytych wrogów" wśród samych homoseksualistów Jak w dawnych czasach. Przeczekamy...