Baliszewski próbuje rozprawić się z kilkoma mitami:
"W pojałtańskim świecie o pewnych prawdach historii i o pewnych ludziach historii nie wolno było mówić. Zdawałoby się, że w osiemnastym roku niepodległości polska historia nie zna już pojęcia "białe plamy". Że nowe, niepodległe podręczniki szkolne spisane są samą prawdą i samą sprawiedliwością. Tak dobrze nie jest.
Biała plama
Rodziny ofiar katyńskich pamięć swych najbliższych, zamordowanych przez Rosjan w 1940 r., mogły czcić jedynie w kościołach i jedynie w konspiracji. Każdy, kto publicznie odważył się głosić prawdę o Katyniu, musiał się liczyć z najpoważniejszymi skutkami - nawet śmiercią. Jak powszechnie wiadomo, bezpieka jeszcze w latach 80. rejestrowała wszystkich, którzy manifestowali swą prawdziwą pamięć o zbrodni na polskich oficerach. Jak powszechnie wiadomo, jeszcze w latach 80. rejestrowano wszystkich uczestników tzw. mszy za ojczyznę i nagrywano kazania.
Żołnierze Piłsudskiego, żołnierze września, powstańcy warszawscy, żołnierze Armii Krajowej czy Polskich Sił Zbrojnych, bohaterowie spod Kocka, Monte Cassino czy Falaise mogli jedynie w milczeniu obserwować ówczesne defilady zwycięzców z Armii i Gwardii Ludowej, zwycięzców z PPR i PZPR, żołnierzy spod Lenino, rzekomych wyzwolicieli Warszawy i Gdańska. Ich własna historia przez dziesiątki lat musiała pozostawać białą plamą.
Kłopotliwe pytanie
Istnieje takie pytanie najnowszej historii, przy którym nawet poważni badacze wolą zachować anonimowość. Pytanie - jak przekonują - groźne, niebezpieczne, demaskatorskie. Co więcej, jest to pytanie kompromitujące dla Polski i dla polskiej historii. Jak bowiem może nie kompromitować fakt, że ponad 60 lat po wojnie nie wiemy, ilu Polaków zginęło podczas wojny. Wszystkie cywilizowane państwa mają swoje spisy poległych. Miliony nazwisk. Wobec bezmiaru zbrodni Holocaustu, przy której nikt nie notował nazwisk milionów ofiar, Żydzi - zdawałoby się - zgłoszą swą bezradność, ale nawet oni zdołali miasto po miasteczku, wieś po wsi, odtworzyć listę swych strat.
Polacy nie znają odpowiedzi na pytanie, ilu ich zginęło. Ściśle rzecz biorąc, znają. Tyle że wziętą z kapelusza. Tę zna każdy polski maturzysta: 6,028 mln zabitych i poległych. Każdego dnia wojny 2,9 tys. osób. Na każde 1000 osób zginęło 220. W USA dla porównania na każdy 1000 obywateli przypadało 1,4 poległego. Wiadomo więc, ilu zginęło, nie wiadomo tylko, skąd Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów wzięło w styczniu 1947 r. tę liczbę. Skąd akurat 6 milionów? Kiedy w lutym 1946 r. podliczono wyniki pierwszego powojennego spisu ludności, doliczono się 23,93 mln obywateli (w tym 2 mln Niemców na tzw. ziemiach przyłączonych). A więc doliczono się ledwie 24 mln obywateli. Jeśli zważyć, że w 1939 r. Polska liczyła 35 mln ludności, to okaże się, że brakuje 11 mln. W rzeczywistości po wojnie zabrakło więc nie 17 proc., jak to obliczono, lecz 35 proc. przedwojennej ludności Polski.
Oczywiście, o czym wiadomo każdemu Polakowi, powojenna Polska była o niemal 20 proc. mniejsza terytorialnie od Polski przedwrześniowej (389 tys. km? wobec 312 tys. km?). Oczywiście, zdarzyły się ogromne wędrówki ludów. Z Polski po wojnie przemieszczono około 536 tys. Ukraińców, Białorusinów i Litwinów. Do Polski repatriowano prawie 2 mln osób zza Buga. Polskę opuściło, czy to uchodząc przed sowieckim frontem, czy to już po wojnie, 3 mln Niemców. Historia nie ma jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z ogromną katastrofą demograficzną i że w dziejach najnowszych, jak zapisał prof. Jerzy Eisler, nie ma drugiego przykładu państwa, w którym w ciągu sześciu lat liczba ludności zmniejszyłaby się o 35 proc.
Rosyjskie kłamstwo
Przez 45 powojennych lat każda osoba interesująca się wojną gotowa byłaby przysiąc, że w Auschwitz-Birkenau zamordowano 4 mln ludzi. Tę statystyczną skalę zbrodni przekazali historii Rosjanie, którzy wyzwalali obóz. I nikt jej przez lata nie kwestionował. Dzisiaj, według obliczeń samych badaczy żydowskich, ofiary Auschwitz szacuje się na 1-1,2 mln ludzi, w tym 75 tys. Polaków. Skąd Rosjanie wzięli owe 4 miliony? Większość badaczy jest zdania, że zawyżanie strat polskich w Generalnym Gubernatorstwie miało na celu ukrycie ogromnych strat polskich na obszarze Rosji.
Ilu Polaków było ofiarami deportacji, skoro deportowano półtora miliona polskich obywateli? Połowa, czyli 760 tys. - jak chcą jedni badacze, czy 484 tys. - jak obliczają inni. Jak ustalono, do Armii Czerwonej powołano w latach 1939-1941 210 tys. polskich obywateli. Ilu z nich poległo? Czy kiedykolwiek historia pozna ich losy i nazwiska? Do sowieckiej niewoli we wrześniu 1939 r. trafiło około 230 tys. polskich żołnierzy. Los oficerów ujawniły groby katyńskie, los dziesiątków tysięcy żołnierzy pozostaje w części nadal nieznany. Badacze szacują, że zginęło ich ponad 140 tys. Los 250 tys. Polaków aresztowanych przez NKWD na wschodnich kresach Rzeczypospolitej, gnanych szosami śmierci w czerwcu i lipcu 1941 r., pozostaje nieznany. Profesor Zdzisław Jarzębowski jest zdania, że w tej grupie zginęli wszyscy.
W gruncie rzeczy 60 lat po wojnie polska historia nie jest w stanie choćby oszacować naszych strat na wschodzie. Czy dotyczą miliona, czy może dwóch milionów Polaków? A jeśli dodać wywiezionych na Syberię już po wojnie, ich liczba jest szacowana na 800 tys. A co, jeśli dodać tysiące górników wywiezionych po wojnie do pracy w kopalniach Donbasu i Krzywego Rogu? Czy należy dodać pół miliona zamordowanych, czy więcej?
Prawda grobów
Polski historyk nie ma szans dotarcia do grobów polskich ofiar. Grób bowiem okazuje się decydujący przy ustalaniu faktów statystycznych. I tak przyjmowano za wspomnianym już Biurem Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów, że straty ludności cywilnej poniesione w wyniku walk i na wrześniowych drogach ucieczki wynoszą 521 tys. zabitych. Składają się na to bombardowania, ostrzeliwania z samolotów, egzekucje, samobójstwa wycieńczonych, załamanych, zrezygnowanych ludzi. Tak to sobie ktoś oszacował. Po latach ktoś inny - płk Ludwik Głowacki na Mazowszu i Lubelszczyźnie, a Tadeusz Wroński w Małopolsce - zadali sobie trud dotarcia do ksiąg zmarłych i znalezienia grobów owych ofiar na cmentarzach położonych na szlakach wrześniowych polskich wędrówek. Ku swemu zdziwieniu nie znaleźli jednak setek tysięcy, a jedynie kilka tysięcy grobów. Jak zdołali ustalić, ponad 400 tys. wrześniowych uchodźców zdołało dotrzeć na kresy wschodnie, by się znaleźć w rękach wkraczającej do Polski Armii Czerwonej. 300 tys. z nich zostało wywiezionych na Sybir. Ktoś w 1947 r. zawyżył straty ludności cywilnej we wrześniu 1939 r. poniesione w wojnie z Niemcami. Zawyżył o pół miliona ludzi.
Zawyżono też straty poniesione przez Polskę w powstaniu warszawskim. Z początkowych 500 tys. w latach 60. operowano liczbą 250 tys. poległych. Dopiero ostatnie lata sprowadziły tę liczbę do 120-130 tys. poległych. To ogromna ofiara, wystarczająco wielka i prawdziwa, by ją sztucznie zawyżać. Jak się wydaje, wymagają i oczekują rewizji historii statystyki dotyczące 600 tys. Rosjan poległych w operacjach wojennych na terenie Polski. Już pościgowy charakter tych walk z wcześniej rozbitym, pozbawionym zaopatrzenia wrogiem musi wskazywać na niewielkie straty. A jednak na cmentarzu Rakowickim w Krakowie - mieście, w którym nie było walk, rzekomo pochowano około 1400 osób, w ogromnej większości bezimiennych żołnierzy radzieckich. Na cmentarzu w Lipnicy Wielkiej, gdzie ponoć spoczywają szczątki 800 żołnierzy radzieckich, z najwyższym trudem udało się ustalić zaledwie trzy nazwiska.
Pisząc o "rzekomo pochowanych", warto przywołać doświadczenie związane z lotem w kosmos Mirosława Hermaszewskiego w czerwcu 1978 r. Ponieważ razem z Hermaszewskim w kosmos udawał się Ukrainiec Piotr Klimuk, władze PRL w geście braterstwa i przyjaźni postanowiły odnaleźć na szlaku zwycięstwa Armii Czerwonej w Polsce grób ojca Klimuka, o którym wiadomo było, że oddał życie w walce o wolną Polskę w 1944 r., a może 1945 r. Do poszukiwania grobu zmobilizowano Polski Czerwony Krzyż, instytuty naukowe, radio i telewizję. I nie znaleziono. Obaj bohaterowie kosmosu składali wiązanki i tulili się w wylewnej przyjaźni, ale to nie był ten właściwy grób. Tego właściwego nie udało się odnaleźć ani Polakom, ani Rosjanom.
Dobrze się więc stało, że korzystając z kolejnej rocznicy zakończenia wojny, Ministerstwo Kultury ogłosiło uruchomienie programu www.straty.pl
Za: Wprost.pl
Zainteresowanym polecam również raport->