Czyli jak otworzono archiwum na tydzień. Archiwum Wyborczej oczywiście
Skoro blogerzy demaskują mity to ja również się przyłączę. Wielu lewicowych blogerów onegdaj stwierdziło, że tekst o niedobitkach jest fikcją. Jakże ktoś tak światły mógłby dać przyzwolenie na zamieszczenie tak niegodziwego tekstu?
Takie promocje panie to tylko w Wyborczej, zwanej często "Wybiórczą" lub "Gazetą Koszerną", czy tak bardziej antysemicko (pozdrawiamy wszystkich zbanowanych antysemitów- pozdrawia duch Żabotyńskiego, Irgun i Lehi!)- w kręgach historyków UŁ (skandal! gdzie media?) "Gazetką bez Napletka":
(...) Czy Perechodnik zohydza ofiary, żeby wybielić siebie, współsprawcę zbrodni, współwinnego śmierci swej żony i córki?
Na temat swojej służby w policji w getcie otwockim pisze bardzo mało, twierdzi, że nikomu krzywdy nie zrobił. Ale nie tai podłości innych żydowskich policjantów. Otwarcie opisuje, jak zbierali do transportu biedaków, którzy nie mieli się czym wykupić. Pisze też, jak po wielkiej wywózce latem 1942 roku w Warszawie policjanci rabowali sklepy, a "w ogóle jeden policjant co chwila był okradany przez drugiego".
Polski Holocaust
Dla polskiego czytelnika pamiętnik Perechodnika jest szczególnie trudny do przyjęcia. Chętnie obarczamy winą innych. Henryk Grynberg powiada, że największym przekleństwem polskiej literatury jest właśnie niezachwiane poczucie niewinności. A Perechodnik uświadamia, że jesteśmy współwinni, i że nasza wina polegała nie tylko na zaniechaniu pomocy, do czego czasem gotowi jesteśmy się przyznać.
"Trudno mi pisać o Polakach. To, co się teraz dzieje, jest największym rozczarowaniem życiowym, jakiego doznałem" - pisał Perechodnik, miłośnik polskiej poezji, który umiał cytować z pamięci Kochanowskiego i Słowackiego.
"Coraz częściej odwiedzają getto Polacy - wspominał 1941 rok. - Mają zamiar rozmaite rzeczy kupować za bezcen - bo jak tłumaczą - >>jak będą wysiedlać, to i tak zostawicie<<. Moja dozorczyni, kobieta, która wychowała się prawie razem z żoną, też się u nas zjawia. Skoro, jak daje się wyraźnie odczuć, jesteśmy dla niej już żywymi trupami, to kto jest godzien odziedziczyć po nas nasze rzeczy, zwłaszcza pościel? Chyba tylko ona jedna, która zna nas tyle lat i tak nas lubi. Odchodzi mocno zdziwiona i oburzona, że daliśmy jej tylko na odczepnego czarną spódnicę".
Tuż przed likwidacją otwockiego getta policjanci polscy dowiedzieli się, że na 19 sierpnia 1942 roku zamówiono 50 wagonów towarowych, i "wykorzystali tę wiadomość tylko po to, żeby odebrać od żydowskich krawców czy szewców zamówione rzeczy, obojętnie - były wykończone czy nie". Nie ostrzegli nikogo.
Po akcji natomiast, kiedy na ulicach getta zostały trupy i nieliczni żydowscy policjanci, "Polacy przeskakują przez parkan, siekierami rozbijają drzwi i rabują wszystko, co się da. Czasem łupieżcy potykają się o zabitych Żydów, ale nie szkodzi, nad nie ostygłymi jeszcze zwłokami kłócą się i biją, jeden drugiemu wyrywa poduszkę czy garnitur".
Okoliczne lasy obstawili chłopi i rabowali Żydów. W miastach czyhali szantażyści. (? Unicorn)"
Za: Archiwum GW.