Polska polityka to banał i kanał powiedział kiedyś pewien satyryk. Okazuje się, że nie tylko banał i kanał w rozumieniu dosłownym. Kanał, rozszerzając definicję, może oznaczać zarówno ciągotki do folgowania pewnym specyfikom jak i "kanał"- np. praca czyni wolnym w wersji sowieckiej. Podobne skojarzenia są jak najbardziej na miejscu w kraju, gdzie zakazuje się spotu wyborczego, który jest rzekomo nieprawdziwy. Pan Misiak nie istnieje i wywalili go za nic, pyszne, czyż nie?


Forma władzy, w której gawiedzi pokazuje się albo ujadające kundelki (Niesioły itp. palące koty) czy ulepione z esbeckiej plasteliny figurki (Bolek, Lolek, Alek, Delegat, Ojciec itd.), powinna się zwać- gównokracją. Dlaczego tak ostro potraktować bądź co bądź pożyteczny nawóz? Otóż dlatego, że postacie uprzejmie lansowane przez media są wątpliwe w każdym względzie. Jedno uderzenie w centralną figurkę i obalenie kłamstwa (Zyzak, Cenckiewicz, Gontarczyk) powoduje wielki wrzask innych "podczepionych" pod układ (nomen omen) okrągłostołowy, System '89...
Efekt domina. Wszyscy bronią wszystkich (umoczonych rzecz jasna). Pozytywne w całym szambie jest, że w ogóle komuś sie chce grzebać po źródłach, jeździć czy pisać. I nawet gdyby reżim skonfiskował za pomocą karnych pachołków kolejne książki, filmy czy pozamykał blogi to pojawi się taki ruch oporu, że zmiecie ich jak jesienny liść.