Piotr Gontarczyk ostro potraktował książkę Pawła Zyzaka. Wiele z jego zarzutów jest trafnych. Niemniej niektóre są chybione lub śmieszne. "Partner" Gontarczyka, Sławomir Cenckiewicz ma trochę inne zdanie, co warto podkreślić.
Jako, że jestem świeżo po lekturze opasłego dzieła młodego historyka, który wywołał szum medialny, postanowiłem podzielić się kilkoma przemyśleniami, chociaż nie jestem doktorem ani profesorem
Dokładniejsze cytaty z książki Zyzaka zostawiam sobie na później. Na razie napiszę, że książka jest swoistym uzupełnieniem pozycji "SB a Lech Wałęsa" i w wielu miejscach rozjaśnia kwestie niedopowiedziane. Jeżeli ktoś miał wątpliwości odnośnie postawy Wałęsy, po lekturze książki Zyzaka straci je bezpowrotnie. Gruba pozycja, którą czyta się lekko, z uwagi na materiał źródłowy i ciekawostki wyjęte przez media: wątek z sikaniem, dziecioróbstwo, wiejskie zabawy, nożownicy i żulerka.


W książce dużo jest tez podchodzących pod tzw. psychohistorię- analiza motywów postępowania Wałęsy, próby (całkiem udane) wyjaśnienia pewnych, zdawałoby się niedorzecznych wydarzeń oraz ukazanie całej sprawy Bolka w szerszym kontekście zbierania rozbitych fragmentów układanki. Tutaj młody historyk spisał się doskonale. Może w tym kryje się niechęć Gontarczyka...Po prostu umknęły mu sprawy, które stara się zestawić Zyzak. Jest kwestia Wachowskiego, zakłamanie Wałęsy i stosunek do Kościoła.
Trzeba podkreślić, że Zyzak nie pisał pod z góry założoną tezę, wbrew temu, co można wyczytać w gazetach czy usłyszeć w telewizji. Gdyby nie szkodliwa działalność Bolka jako kapusia, nasz noblista jawiłby się jako...postać tragiczna.
Klucz do całej zadymy z "ideą i historią" leży we wstępie ale o tym później. Nie byłoby skandalu gdyby Zyzak zgodziłby się uczestniczyć w pisaniu kolejnej autobiografii Wałęsy. To bardzo symptomatyczny fakt, jakże wymowny w świetle książki...
Nie jestem zwolennikiem oral history, niemniej całkowite zanegowanie jednej z metod zdobywania informacji jest, moim zdaniem, bezsensowne.
Gontarczyk napisał m.in., że:
"O tym, czy wykorzystać dany przekaz, czy nie, winna decydować jego krytyczna analiza. W szczególności dotyczy to relacji o osobach publicznych składanych po kilkudziesięciu latach. Przypadek ten dotyczy i Lecha Wałęsy."
Zabawny zarzut z uwagi na częste zmiany opisów zdarzeń dokonywanych przez L. Wałęsę.
"Wiele ważnych dla Wałęsy informacji pada z ust jego politycznych przeciwników: Andrzeja Gwiazdy, Krzysztofa Wyszkowskiego i Anny Walentynowicz."
Stanowią one jednak dość drobny ułamek w porównaniu z przytaczanymi słowami samego Wałęsy (głównie autobiografie firmowane jego nazwiskiem bo pisane nie są przez niego...) czy jego obrońców. O tym już pan Gontarczyk nie napisał.
"Równie wątpliwą wartość ma wiele podanych przez Zyzaka informacji na temat młodzieńczych lat późniejszego przywódcy „Solidarności“, dotyczących jego kradzieży, udziału w rozróbach, pobicia nauczyciela czy rzekomego nasikania przez młodego Wałęsę w kościele do kropielnicy (s. 41).
Miała być biografia polityczna przywódcy „Solidarności“, a są nadmierne urologiczne pasje Pawła Zyzaka."
Urologiczne pasje zostały potwierdzone. No i są już świadkowie. Z nazwiskiem :>
Najlepiej podsumował to wszystko Cenckiewicz:
"Książki Zyzaka nie czytali (za gruba), ale komentują, drwią z nazwiska, obrażają i grożą, głównie na podstawie jednej opinii, że książka traktuje o współpracy Wałęsy z SB i o tym, że "legenda "Solidarności"" ma nieślubne dziecko. A poza tym, wiadomo… "chora imaginacja autora", "prawicowe sikanie pod wiatr", "gorszy od SB" i "urologiczne pasje Pawła Zyzaka".