
"Lustracja nie stanowi zagrożenia dla postkomunistycznej lewicy - twierdzili politycy SLD ważni w latach 90. Ale wkrótce po wejściu w życie ustawy z 1998 r. okazało się, że sytuacja nie jest tak jednoznaczna. Rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński po kolei kwestionował wiarygodność oświadczeń lustracyjnych przywódców sojuszu. Okazało się, że wielu z nich było powiązanych ze służbami specjalnymi PRL, szczególnie z wywiadem.
To właśnie komuniści, a nie przedstawiciele zwalczanej opozycji, jeździli na stypendia naukowe, byli dyplomatami czy przedstawicielami central handlu zagranicznego, więc z oczywistych względów byli w kręgu zainteresowania wywiadu PRL. SLD usiłował więc "ratować swoich", nowelizując ustawę lustracyjną przez wyłączenie z niej wywiadu i kontrwywiadu. Bez powodzenia.
Jedną z pierwszych osób, której oświadczenie lustracyjne zostało zakwestionowane przez sędziego Nizieńskiego, był Józef Oleksy. Świat po raz pierwszy usłyszał wówczas nazwę tajnej struktury Zarządu II Sztabu Generalnego WP - Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego. Podobne jednostki wojskowe istniały w Armii Czerwonej oraz innych armiach tzw. obozu socjalistycznego. Grupy wywiadu operacyjnego miały być przerzucane na Zachód tuż przed uderzeniem armii Układu Warszawskiego. Ich członkowie musieli być dobrze wyszkoleni, znać kraj, w którym mieli działać, a także być zaufani, by nie przejść na stronę przeciwnika jeszcze przed rozpoczęciem operacji. Kryterium lojalności było tu tak istotne, że AWO sięgnął po towarzyszy z PZPR. Wśród nich po Ireneusza Sekułę, kolegę Józefa Oleksego.
Łowca talentów
W jednej z warszawskich komend uzupełnień urzędował ppłk Janusz Urbanik, który przeglądał akta studentów - kandydatów do służby wojskowej. Zapewne nikt z jego współpracowników nie wiedział, że był on "łowcą talentów" do Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego. Szukał ludzi bystrych, wykształconych, znających języki, najlepiej członków PZPR. W lutym 1967 r. uwaga płk. Urbanika padła na absolwenta psychologii UW i pracownika Komendy Głównej ZHP Ireneusza Sekułę. Znał niemiecki, był inteligentny i ambitny. Mówił wprost, że chce robić karierę. "Strona moralno-polityczna" kandydata, przynajmniej w oczach funkcjonariuszy wywiadu wojskowego PRL, nie mogła budzić zastrzeżeń. Sekuła był członkiem PZPR, pracował "po linii" harcerstwa, a w przeszłości pełnił funkcję członka rady uczelnianej ZSP.
Rozpoczęło się mozolne rozpracowywanie kandydata. Sprawdzano jego życiorys, rodzinę, szukano ewentualnych haków. Kiedy procedura wypadła pomyślnie, płk Urbanik nawiązał z Sekułą kontakt operacyjny. Spotkania nie odbywały się oficjalnie, w budynkach wojskowych, tylko w warszawskich kawiarniach. Najczęściej w Sejmowej. Rozmowy prowadzone przez Urbanika potwierdziły trafność wyboru kandydata, toteż oficer zaproponował mu przeszkolenie w "jednostkach specjalnych". Sekuła bez wahania wyraził zgodę i podpisał stosowną deklarację.
Po kilku spotkaniach płk Urbanik złożył w 1969 r. "wniosek na zawerbowanie Sekuły Ireneusza na wywiadowcę Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego". Dokument musiał zostać zaakceptowany przez kilku przełożonych Urbanika, zanim 14 maja 1969 r. w kawiarni Arkady doszło do rozmowy "pozyskaniowej". Na spotkaniu z Sekułą oprócz płk. Urbanika obecny był jego przełożony, płk T. Przybysz. Kandydat wyraził chęć współpracy z wywiadem i wybrał sobie pseudonim Artur. W notatce służbowej ze spotkania płk Przybysz zapisał: "Obywatel Sekuła Ireneusz zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. (...) W pełni popiera politykę Partii i Rządu PRL". Miejsce pozyskania, wybranie przez Sekułę pseudonimu oraz słowo "obywatel" w notatce są bardzo znamienne. Wywiadowca AWO nigdy nie był żadnym "szkolonym rezerwistą", jak publicznie twierdził kolega Sekuły - Oleksy, tylko zwyczajnym agentem.
Wywiadowca Artur
Nowy wywiadowca AWO został skierowany na trzymiesięczny kurs wywiadu. 2 stycznia 1970 r. pojawił się z dokumentami na fikcyjne nazwisko w jednej z warszawskich jednostek wojskowych. Tu pod "przykrywką" kształcenia poborowych trwały treningi i szkolenia wywiadowców AWO. Adepci kursu oprócz klasycznego przeszkolenia wojskowego przechodzili specjalistyczne szkolenie szpiegowskie. Artur zakończył szkolenie z bardzo wysokimi ocenami. Kolejne stacjonarne szkolenie przeszedł w 1973 r. Po jego zakończeniu szef AWO płk Kuckowski pisał: "Stwierdzam, że ppor. Ireneusz Sekuła »Artur« (..) odbył szkolenie wywiadowcze doskonalące Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego.
W trakcie szkolenia był przygotowywany do funkcji rezydenta w rezydenturze wywiadu operacyjnego. Uczestniczył w praktycznym szkoleniu kompleksowym »Zarys 73«, obejmującym działanie rezydentury Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego w terenie zurbanizowanym. W czasie ćwiczenia pełnił funkcję radiotelegrafisty".
Ponieważ Sekuła nie wyjeżdżał za granicę, nie był wykorzystywany do bieżącej pracy wywiadowczej. Praktycznie jedyną okazją do zbierania informacji były jego wyjazdy turystyczne. Kiedy Artur jechał do Włoch, dostał zadanie sprawdzenia tzw. sytuacji wywiadowczej, czyli m.in. dokładne zapamiętanie szczegółów dotyczącej kontroli paszportowej i celnej. W czasie wyjazdu do Finlandii miał dodatkowo przygotować informację o poznanych tam osobach. Prócz wspomnianych danych Artur dostarczył materiały dotyczące fińskiego budżetu na rok 1979 r. oraz rocznik statystyczny. O ile dla wywiadu korzyści z takiej współpracy były raczej iluzoryczne, o tyle Sekuła znał istotę systemu i dostrzegał walory podtrzymywania kontaktów. Zwracał się o pomoc w sprawie pracy dla żony, był wynagradzany finansowo i sam zabiegał o pomoc w zdobyciu pieniędzy.
Śpioch
Przez kolejne lata Sekuła pozostawał w rezerwie AWO na czas ewentualnego konfliktu wojennego. Spotykał się w lokalach kontaktowych i kawiarniach z oficerami wywiadu, których zadaniem była kontrola możliwości operacyjnych Artura. A te były coraz mniejsze. Sekuła piął się po szczeblach kariery, przestawał więc być postacią anonimową. Chcąc lepiej wykorzystać Artura dla AWO, jego oficer prowadzący kpt. Marek Kłoczewski zaproponował, by przekwalifikować go na "telefon konspiracyjny". W latach 80. kontakt Artura z wywiadem stawał się coraz luźniejszy. Dostarczał oficerom wywiadu jedynie dokumenty urzędowe. W 1989 r. jego sprawę zamknięto. W notatce służbowej stwierdzono, że jest już nieprzydatny dla wywiadu: "W momencie pozyskania Artur zajmował stanowisko kierownika wydziału szkół zawodowych w Kwaterze Głównej ZHP w Warszawie. Obecnie pełni funkcję wicepremiera. W tej sytuacji nie planuje się aktualnie wykorzystywania Artura do realizacji zadań wywiadowczych".
Kariera polityczna Artura nie zakończyła się wraz z upadkiem Polski Ludowej. Sekuła był potem znanym biznesmenem, posłem na Sejm i czołowym politykiem SLD. Jeszcze większą karierę zrobił jego kolega z AWO, premier Józef Oleksy. Przetrwał oskarżenie o współpracę z rosyjskim wywiadem, tłumacząc się m.in. tym, że był naiwny i na sprawach wywiadu się nie zna. W świetle wiedzy o jego współpracy z AWO wersja ta jest niewiarygodna. Potem, po trwającym 7 lat procesie, został oczyszczony z zarzutu kłamstwa lustracyjnego kuriozalnym wyrokiem Sądu Najwyższego.
Gorzej niż Oleksemu wiodło się Sekule, który - wedle jednej wersji - popełnił samobójstwo, strzelając sobie w brzuch, a wedle innej - zginął w ramach mafijnych porachunków. Została po nim dokumentacja wywiadowcy Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego, która stanowi ciekawy przyczynek do analizy mentalności polityków wywodzących się z młodzieżowych przybudówek dawnej PZPR, należących potem do elit III RP. Wydaje się, że zawsze lubili robić karierę i pieniądze. A to, czy w danej chwili rozmówcą jest oficer AWO, rezydent rosyjskiego wywiadu czy gangster zwany Pershingiem, chyba nigdy nie miało poważniejszego znaczenia."
Za: Wprost.pl