A także, parafrazując język współczesnej propagandy rosyjskiej, "właściwie opisywał historię". Rzecz jasna, powstawałby on przy zgrzytach zębów Rosjan, którzy natychmiast ze świętym oburzeniem zaczęliby protestować przeciwko „potwornej profanacji" i „kalaniu pamięci oswobodzicieli". No ale skoro na naszych oczach i ponad naszymi głowami odradza się przykładne porozumienie Rosji i Niemiec, czemuż nie złożyć doczesnych szczątków ojców i dziadów konstruktorów tego zbliżenia w braterskim pochówku?
Rzecz pewnie spodobałaby się Niemcom, choć swoją aprobatę wyrażaliby oni w sposób, ze zrozumiałych względów, raczej nieśmiały.
Wielki wspólny cmentarz żołnierzy niemieckich i rosyjskich, na który przeniesiono by kości z rozsianych po Polsce grobów (według źródeł rosyjskich, zbiorowych zazwyczaj miejsc pochówku czerwonoarmistów na terenie naszego kraju jest 63
, powinien powstać za pieniądze obu zainteresowanych państw, których głowy wizytowałyby podczas odwiedzin w naszym kraju tę nekropolię, chcąc, nie chcąc składając hołd także tej drugiej stronie. Wbijanie klina pomiędzy pomiędzy Moskwę i Berlin jest w końcu imperatywem zagranicznej polityki polskiej, bowiem kraj nasz popycha do zajmowania takiego właśnie stanowiska już choćby położenie geograficzne i gorzkie doświadczenie historyczne. Chyba że tym sposobem jeszcze wyraźniej uświadomimy Rosji i Niemcom ich sojusz - wówczas wyjdzie nam to bokiem. Komu zamysł podobnego „uczczenia" soldatów i sołdatów wyda się nazbyt cyniczny, niech przejedzie się na Syberię: zobaczy tam wdeptane w ziemię, zapomniane groby polskich zesłańców. Istotnie, jest w całym przedsięwzięciu pewna perfidia, bardzo skromna zresztą wobec tej, jaką w sposób arcymistrzowski stosują Rosjanie. Być może jednak okazałaby się ona pożyteczna dla naszej narodowej psychiki, wciąż po pięciu dziesiątkach lat władania sowieckiego skażonej absolutną demonizacją tylko okupantów niemieckich. Tymczasem stosunek do przeszłości zależy w Polsce chyba w decydującej części od doświadczeń rodzinnych. Jedni doznali więcej zła od szkopów, inni od kacapów. Rodzina mojego ojca na przykład w ogóle nie doświadczyła okupacji niemieckiej, ponieważ Rosjanie wywieźli ją z Nowogródczyzny na Syberię. Na wsi żywieckiej, w której zamieszkuję w Polsce, starsi mieszkańcy z większą sympatią wspominają żołnierzy niemieckich niż wyzwolicielską Armię Czerwoną, ci pierwsi bowiem za kury płacili.
Tak naprawdę Moskwie nie chodzi - wbrew szumnym deklaracjom - o szacunek dla poległych „wyzwolicieli", bowiem jako niewolnicy Bolszewii jedynie wagę mięsa armatniego, tabunami pędzeni na jatkę przez pijanych czerwoną ideologią i siwym bimbrem dowódców. Mogiły i inne pomniki z emblematem czerwonej gwiazdy oraz sierpa i młota rozsiane po Europie Wschodniej i Środkowej zaznaczają po prostu obszar sowieckich wpływów, niekiedy, według Moskwy, chwilowo byłych.
Jest ich tysiące: memoriał na Zielonym Moście w Wilnie, słynny „Alosza" nad bułgarskim Płowdiwem, berliński krasnoarmiejec z niemiecką dziewczynką na ręce. O ten ostatni, podobnie jak o pozostałe cmentarze i pomniki sowieckie w Niemczech, od 1993 roku troszczy się rząd federalny (RFN, oczywiście). Niedawno z jednego z pomników Rosjan padłych w bitwie o Berlin skradziono fragment odlanego w brązie sztandaru, ale niemiecka policja natychmiast wyjaśniła, że nie chodzi bynajmniej o akt polityczny, lecz o wysokie ceny skupu metali kolorowych.
W Rosji nie dba się o groby (poza alejami zasłużonych, gangsterów i biznesmenów). Przybyszów ze Wschodu zachwyca estetyka polskich cmentarzy. Za to pomniki poświęcone czerwonoarmistom, którzy stracili życie w wojnie z Niemcami, są w każdej rosyjskiej wsi, zawsze zadbane. Widnieją na nich tablice z imionami zabitych żołnierzy. Te długie rzędy nazwisk (ostatnio Ministerstwo Obrony Rosji policzyło straty Armii Czerwonej w czasie II wojny światowej: wyszło im 8 860400 poległych) są asygnatą dającą, według Moskwy, prawo o decydowaniu w sprawach ziem, przez które przeszli Rosjanie w pościgu za Niemcami.
A może przy okazji czas pomyśleć o symbolicznej wspólnej mogile czy też kopcu upamiętniającym za jednym zamachem wszystkich naszych waż niejszych najeźdźców oraz okupantów (tymczasem tylko militarnych)? Poza Rosjanami i Niemcami znalazłoby się tam miejsce także dla Czechów, Duńczyków, Mongołów, Litwinów, Prusów, Jaćwingów, Mołdawian, Tatarów, Szwedów, Ukraińców, Turków, Austriaków, Węgrów, Francuzów, Słowaków. A to wszystko oczywiście z chrześcijańskiego miłosierdzia, dla właściwego wychowania dziatek oraz ku przestrodze."
Za: Najwyższy Czas, nr 19/2007, s. 18- 19.
----------------
"Na tegoroczne obchody niewątpliwy wpływ miały niedawne wydarzenia w Tallinie, gdzie - mimo protestów Rosji i rosyjskojęzycznych mieszkańców Estonii - przeniesiono na cmentarz z centrum miasta pomnik ku czci żołnierzy radzieckich i prochy kilkunastu żołnierzy Armii Czerwonej.
Prezydent Putin powiedział w środę, że pomniejszanie czynu bohaterów wielkiej wojny ojczyźnianej (1941-45) i bezczeszczenie ich pomników prowadzi do waśni oraz nieufności między krajami i narodami.
– Dzisiaj znów wyrażamy szacunek państwom koalicji antyhitlerowskiej. Nie zapomnimy ich wkładu w rozgromienie nazizmu. Rosja zawsze będzie chronić pamięć o tym wielkim zwycięstwie – podkreślał Putin.
Rosyjski ambasador w Tallinie złożył wieniec przed pomnikiem żołnierzy radzieckich, przeniesionym z centrum miasta na cmentarz wojskowy. Mimo że policja wzywała mieszkańców Tallina, by nie uczestniczyli w zgromadzeniach, na placu Tonismagi, gdzie do niedawna stał pomnik żołnierzy radzieckich, zebrało się w południe ok. sto osób - w średnim wieku i starszych. Policja nie pozwoliła wygłosić przemówienia mężczyźnie z rosyjską flagą. Jak poinformowano, "incydent przebiegł pokojowo". Zablokowano jednak dla ruchu pieszego ulicę po drugiej stronie placu.
Ukraiński prezydent Wiktor Juszczenko powiedział podczas rocznicowych obchodów, że największym złem, które spotkało Ukrainę, był faszyzm i komunizm. Obecni na uroczystości weterani Armii Czerwonej zareagowali na te słowa gwizdami i okrzykami "hańba".
– Głównymi winowajcami terroru, który przeszedł przez Ukrainę, były faszyzm i komunizm. Te dwa reżimy były głównymi wrogami, przeciwko którym powstał i które zwyciężył ukraiński naród – mówił Juszczenko w przemówieniu wygłoszonym na terenie kijowskiego Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Wcześniej setki weteranów II wojny światowej przemaszerowały główną ulicą Kijowa. Na ich czele kroczyli Juszczenko i wicepremier Mykoła Azarow. Na Placu Zwycięstwa w Mińsku prezydent Alaksandr Łukaszenka mówił w czasie uroczystości Dnia Zwycięstwa nad faszyzmem, że próby przeprowadzenia "kolorowej rewolucji" w "spokojnej Białorusi" spotkają się z odpowiednią odprawą ze strony narodu.
W swym wystąpieniu Łukaszenka nawiązał też do kwestii radzieckich pomników w Europie. – Wywołują w nas gniew i wzburzenie akty szydzenia z bohaterów i ofiar wojny, takie jak demontaż pomnika żołnierza-wyzwoliciela w Estonii czy zamknięcie przez polskie władze radzieckiej ekspozycji w muzeum obozu koncentracyjnego Oświęcim. Wszystkie wysiłki fałszerzy są daremne - historii nie należy zmieniać – podkreślił białoruski prezydent.
W stolicy Łotwy z okazji rocznicy przewidziano koncert i pokaz ogni sztucznych. Kilka tysięcy ludzi zgromadziło się koło Pomnika Zwycięstwa w Rydze, pod którym rano wieniec złożył ambasador Rosji."
Za:
http://tnij.org/zzm
Ciekawostki:
http://foxmulder.blox.pl/2007/05/Czerwona-Orkiestra-gra.html